-
1 załącznik(ów)
Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć, temat tej trasy kołatał mi się od około 10lat. Trzy podejścia w międzyczasie, zbieranie doświadczenia terenowego, dobór odpowiednich partnerów, odbicia od huraganowego Popa Iwana i myśli - może zostawmy marzenie i ideał trasy narciarskiej w Karpatach Wschodnich nieruszany... Z różnymi myślami się biłem.
Parę lat temu moje dążenia powtórzenia trasy zostały wzmocnione poprzez dorwanie książki - osobistej T.Studzińskiego "5 Mostów i inne akcje" wraz z pieczątką i podpisem autora, kilkunastoma wklejkami z ksero odznaczeń kombatanckich i notatek prasowych.. To czego mi jeszcze brakuje to umówienie się na kawę z synem Pana Tadeusza.. Chyba jestem gotowy.
Wreszcie tego roku udało się wyruszyć kolejny raz w teren z dwoma kolegami. nie brakowało dramatyzmu i zwiątpień czy damy radę przejść całość, nie brakowało też myśli (!!!) czy na pewno Studziński na sprzęcie z epoki przeszedł tę trasę, czy może to była literacka wizja...
Po 7 dobach od początku w Dzembronii osiągnęliśmy metę w Szybenem niesamowicie szczęśliwi, ale też o lekkim smutku że się już skończyło...
Od razu chcę też podkreślić - trasa nie jest 100% odzwierciedleniem opowieści Tadeusza Studzińskiego. Ze względu przemian w górach (chaty, pasterstwo, gospodarka wodna) nie jest możliwe jej wierne odtworzenie. Poruszaliśmy się grzbietem - nie zjeżdżaliśmy tak jak Pan Tadeusz np. do schroniska w Bałtagulu. Trasa wystarczająco była wykańczająca, oraz w mojej szczerej opinii oddaje duch którego staraliśmy się poczuć w naszej wędrówce. Duch legendy - Tadeusza Studzińskiego.
Trasę pokonaliśmy w całości na nartach:
Załącznik 47208
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Moje gratulacje! Z niecierpliwością czekam na opowieść.
"Kulminowaliście"? :)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Moje gratulacje! Z niecierpliwością czekam na opowieść.
"Kulminowaliście"? :)
Tak... Kulminowaliśmy, ale niektóre rzeczy które stały się w Czywczynach powinny pozostać na zawsze milczeniem...
P.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
Tak... Kulminowaliśmy, ale niektóre rzeczy które stały się w Czywczynach powinny pozostać na zawsze milczeniem...
P.
I dobrze Wam tak! :wink: Z czasem to te "najgorsze" wspomnienia są najlepsze :)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Zapowiada się ciekawie...
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Wczoraj ponownie przeczytałem "Kurniawę ...", zimno się zrobiło. I straszno. I pięknie! :wink:
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Szacun dla Pete i jego kompanów, nie mniejszy dla Bazyla,który jak sądzę publikując przed laty"Kurniawę..." zapalił Pete do pójścia śladami T.Studzińskiego a mnie do czytania pisma "Płaj"już trzeci dzień.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Przygotowania toczyły się od dłuższego czasu, można powiedzieć że ja co jakiś czas uzupełniałem swoją wiedzę o różne aspekty, sprzętowe, terenowe - by być maksymalnie dobrze przygotowanym. Wiedziałem gdzie są główne niebezpieczeństwa nieukończenia -to kawałek początkowy Czarnohory oraz czas. Czas - w sensie czy do Stoha dotrzemy w odpowiednim czasie żeby sie odważyć wejść w Czywczyny i mieć odpowiednio sił/czasu/pożywienia by potem zawrócić przez Hryniawy.
Te wątpliwości brały się z mojej samotnej próby sprzed 5lat. Wtedy zajęło 2,5dnia by dojść z Dzembroni do połoniny Radul. Wytahało mnie solidnie na grzbiecie, psycha siadła, zeżarłem za dużo prowiantu i zużyłem za dużo gazu.. Nie odważyłem się iść dalej.
Tutaj zdjęcia i krótkie filmiki z tamtego wypadu:
https://goo.gl/photos/hnzJwBSuPLgM1cDx6
Tym razem ruszyliśmy w piątkowe wczesne popołudnie z Poznania - Krzysiek mnie zgarnął i wieczorem zgarnęliśmy z Wawy Globusa. Pojechaliśmy autem na przejście w Budomierzu - zameldowaliśmy się jakoś około północy. Był to mój pierwszy wypad autem na Ukrainę i w sumie muszę powiedzieć że był dobry wybór. W Budomierzu dosłownie w 30min załatwiliśmy cały proces graniczny i byliśmy po drugiej stronie. Ta... Jak się pewnie część z Was orientuje po drugiej stronie wkrótce się kończy droga i około 10km jedziesz po wybojach prawie takich jak w dolinie Czarnego Czeremoszu. Masakra. Mi wypadło prowadzić, potęgowało jeszcze że prowadziłem nie swoją furę - więc obawy o zawieszenie itp. itd.
W rejonie Lwowa zmęczenie już było poważne, dodatkowo zaczął padać deszcz a światła drogowe w aucie - no mogłyby być lepsze. Tam gdzie mogłem włączyć długie - ok. A tak to trochę z duszą na ramieniu mijałem się z autami z naprzeciwka. Koledzy mnie nawigowali tak by było jak najsprawniej (jechaliśmy jakimś wariantem do okolic Stryja i potem chyba na Żurawno, nie wiem, Jechałem "w lewo, w prawo". Zaufaliśmy nawigacji. Potem poszedłem spać na tylne siedzenie i obudziłem się chyba w Mikuliczynie. Fajnie.
Dojeżdżając do Ilcii zajechaliśmy o 8 (szybko!) do lokalnego sklepu po małe zakupy i piwo które miało na nas poczekać na koniec wycieczki. Chcieliśmy tez zjeść jakieś śniadanie, ale pani ekspedientka potrafiła nam poradzić tylko Werchovel więc daliśmy sobie siana i pojechaliśmy prosto do campingu Biały Słoń w Dzembronii, gdzie planowaliśmy zostawić auto i dac się zawieźć 4x4 do werchnego Bystreca.
Planowaliśmy zanocować u stóp Gadżyny w nowym schronisku znajomych z TURE.UA, ale jak to bywa w sobotni poranek - spotkaliśmy w jadalni przy kawce i pierogach znajomych - przewodników i ratowników dobrowolnych. W rozmowie z Serhiejem wyszło że prognozy co do wiatru na następny dzień na grani nasiliły się do ok 100kmh.... Właściwie piekło miało się zacząć już dziś - w sobotę wieczór i potrwać z dwa dni..
https://i.ibb.co/r3Dwh4H/20200222-103623.jpg
https://i.ibb.co/5RnRqJk/20200222-094107.jpg
https://i.ibb.co/LJG6jnQ/IMG-5273.jpg
Jako że plany zakładały na następny dzień przejście z podnóża Gadżyny przez okolice Kizich Ułohów, Rozszybenyka na Menczula i dalej przez górę Dzembronia na Popa - przejście którego i tak się trochę obawiałem przy normalnej pogodzie, zdecydowaliśmy się na szybką zmianę.
Pomimo że byliśmy po całonocnej podróży zdecydowaliśmy się już dziś dojść na Popa Iwana (w swojej naiwności przy śniadaniu rozmawialiśmy "dojść dziś i minąć dziś Popa"!!!). O godz 11 chłopaki z campingu zawieźli nas w kierunku Czufrowej tam gdzie się dało dojechać autem (ostatnie zabudowania) i ruszyliśmy ok 12 w kierunku Popa przez połoninę CZufrową.
https://i.ibb.co/gzd1TM0/IMG-5276.jpg
https://i.ibb.co/QfzJp3F/IMG-5281.jpg
https://i.ibb.co/QncSB8T/20200222-141711.jpg
Początek był piękny, choć z małą orientacyjną wtopą (ok 15min straty), oraz w rejonie CZufrowej też kolega poszedł po śladach narciarzy jednodniowych którzy szli na Stepanec i tu też ok 15min straciliśmy.
https://i.ibb.co/vsxk5YS/IMG-5290.jpg
Widoczność była spoko, ale jak się człowiek przyjrzy to u góry "się zaczynało". No ale nie wyprzedzajmy faktów...
https://i.ibb.co/BsDxDzw/IMG-5293.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Co do sprzętu który zabraliśmy ze sobą - wszyscy trzej jesteśmy "telemarkowcami" i to zabraliśmy ze sobą. Można powiedzieć że ja i Globus mieliśmy mocne BC (czyli MAdshus Epoch z łuską + Voile3pin - dla niewtajemniczonych takie pancerne NN75), Globus Madshus Annum z łuską + Voile3pin, Krzysiek chyba jakieś Majesty plus G3 telemarkowe. My we dwójkę większość trasy zrobiliśmy z łuski, ze 4 razy foki nałożyliśmy, Krzysiek się męczył na fokach całość. Teren jest zdecydowany na fajną łuskę i jeżeli ktoś by myślał o wyjeździe narciarskim tam - to moim zdaniem skitury (poza rejonem Popa) to przesada - od razu polecam w 3piny, mniej upierdliwe, nie ma się co zepsuć. Ok wiem, wiem - jestem zakręcony na punkcie telemarku.
Plecaki - tu jestem dumny z moich kolegów i z siebie też. Wszyscy zabraliśmy plecaki ok 40litrowe, waga wahała się ok 14-15kg co uważam za super rezultat. Mogliśmy to osiągnąć poprzez sporą ilość liofilizatów to raz. Dwa - naprawdę zabraliśmy niezbędne rzeczy i praktycznie nie było wyposażenia którego nie użylibyśmy. No ale coś za coś. Nie było za dużo miejsca na błąd na wyjeździe.
Kwestia noclegów. Przed wyjazdem mieliśmy rozpykane ponad 20 "chatek" różnego typu, różnego standardu z danymi GPS - wbitymi w urządzenie. Zabraliśmy dwie płachty biwakowe oraz jeden mikronamiocik. Czyli - nie mieliśmy zabezpieczenia jakby trzeba pośrodku pomiędzy chatkami kiblować. Trzeba było dotrzeć do chaty. Oczywiście - przeżylibyśmy w tych płachtach itp. ale nie ukrywajmy - nie chcieliśmy tego robić... Zaskutkowało to dwukrotnym kończeniem mocno po ciemku o czym za chwilę.
Narty i plecak poniżej.
https://i.ibb.co/GHXDDgc/20200214-174721.jpg
https://i.ibb.co/WDczLDm/IMG-5355.jpg
https://i.ibb.co/9cJ1DZf/IMG-5506.jpg
c.d.n.
Po wyjeździe zrobiłem przegląd zdjęć z jakim worem jeździłem na różne wyjazdy i wyszło jak mocno ciężkozbrojny wcześniej przeważnie jeździłem. Oczywiście nie w każdy teren tak można. Tutaj miałem całość już w różny sposób "schodzoną", znałem teren itp. Na przejście całego grzbietu Czarnohory tak bym się nie odważył bez namiotu.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Kurczę, w takie góry zimą bez poważnego namiotu... No ale Studziński nawet koca nie miał :wink:
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Po wyjeździe jak staram się relacjonować co i jak było to mam przeważnie problem z określeniem godzinowym. Że wychodziliśmy ok 7:30-8 to spoko. Ale o której gdzie byliśmy to ciężej. Na szczęście dane sie zapisują w zrobionych zdjęciach :)
Tego pierwszego dnia mieliśmy sporo przewyższenia do zrobienia. Było tego ok 1000m. Z tego m.in. powodu szło nam no, nie za szybko plus zmęczenie po nocnej podróży. Troszkę lawirowaliśmy w rejonie Czufrowej, na podejściu na przełęcz nad Kwadratem. Gdy podchodziliśmy na tę przełęcz mówiłem z troską - kurczę, brakuje nam około jednej godziny, około półtorej godziny... Gdy weszliśmy na przełęcz mocniej dmuchnęło i się zaczęło.. W rejonie Pohanego Misca byliśmy w szarówkę - ok 17:30-17:45. Zachowało się zdjęcie z 18:14 gdy już byliśmy w okolicach zwornika grzbietu.
https://i.ibb.co/qFbSmbV/20200222-181434.jpg
https://youtu.be/jyO6Wrlq8rA
Żeby oddać z czym musieliśmy się zmagać - ostatnie 4km zrobiliśmy w równe 4h. Huraganowy wiatr który wielokrotnie nas przewracał, ciemność która przyszła ok 18:30 i osłabienie fizyczne. Tak, można powiedzieć że tego wieczoru "kulminowaliśmy" a szczegóły obiecaliśmy sobie że zostaną wśród naszej trójki. Dość powiedzieć że około 1km przed szczytem zostawiliśmy narty bo iść na nich nie byliśmy w stanie wobec takiego wiatru, a przymocowane do plecaka przewracały nas.
Równo o 21 dotarliśmy do obserwatorium i po ogrzaniu się w pomieszczeniu u ratowników poszliśmy spać do tego zimnego pomieszczenia z podestami. JAcyś turyści byli i spali w ciepłym pomieszczeniu z kozą, tym na wprost jak się wchodzi do kulturalnej części, ratownicy u siebie.
Noc w sumie była ok, obawiałem się że będzie tam wilgotno, trochę przewiewnie, ale nie - muszę powiedzieć że te pomieszczenie jest spoko.
Tego wieczoru "starszym" był jakiś ratownik który parokrotnie odradzał nam dalszą wędrówkę i mocno nalegał byśmy schodzili do Szybenego. Dla nas było to nie do przyjęcia, nawet jakbyśmy nie dali rady ukończyć całości to chcieliśmy się zluzować w jednej ze staji pomiędzy Popem a
Stohem. Rano zakomunikowaliśmy swoją decyzję - że idziemy z powrotem po narty i po powrocie i wypiciu herbaty schodzimy w kierunku Waskula i dalej na Szczawnik. W międzyczasie przyszedł jako "Czergowy" Vasyl Fitsak i jako że się znamy i też był świadom że nie jest tak że nie mamy doświadczenia - rozmowa o naszej dalszej wędrówce była inna. Dopytał czy idziemy dalej gdzieś w Marmarosze. Jak się dowiedział że w CZywczyny jak się uda - życzył powiodzenia i poprosił tylko o smsa ze strefy lasu. Tak też zrobiliśmy.
Zdjęcia z poranka:
https://i.ibb.co/JRGjCPP/20200223-125121.jpg
https://i.ibb.co/n3N4XZL/20200223-125130.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Poranna wycieczka po narty i z powrotem zajęła nam prawie 2h, dobrze że było już lżej z wiatrem. Zapakowaliśmy się i poszliśmy w kierunku Waskula. Jest to taka wąska grzęda która zimą przy zerowej widoczności może być zdradliwa. Można zejść za bardzo na lewo lub prawo i polecieć z jakimś obsuwem. Dlatego tak się człowiek cieszy gdy już się "wypłaszcza" i można nałożyć narty. Nie odważyliśmy się u góry na tej grzędzie tego robić. Może przy dobrej pogodzie można by to zrobić.
Jeszcze mały powrót do wczoraj - oraz tego odcinka Pohane Misce - Pop. Drugi raz szedłem zimą w takich warunkach i jest to taki zdradliwy kawałek że szczerze wątpię czy bez GPSa byśmy po ciemku trafili na szczyt. Niby jest sobie grzbiet - ale przez ilość "hopek" człowiek jest mocno zakręcony "ale jak to, wszedłem do góry, czemu teraz mam schodzić w dół, czy na pewno dobrze idziemy"?
JAk już można było przed Waskulem założyliśmy narty i od razu humory się poprawiły. Łatwiej było się przemieszczać. Dwie małe wtopy orientacyjne pomimo włączonego urządzenia nawigującego, ale spoko. Potem już przyjemny zjazd przez las, polanki itp. :)
Tego dnia po przeżyciach wieczora celem była staja na połoninie Wychid. W sumie moglibyśmy pójść na Radul, ale wiedzieliśmy że na Wychid będzie lepsza miejscówka, drewno i dostęp do wody. Co do planu pierwotnego byliśmy i tak "na zero".
https://i.ibb.co/r5gZPk9/20200223-144835.jpg
https://i.ibb.co/jvcrXKS/20200223-160029.jpg
https://i.ibb.co/KDnDQYg/20200223-160337.jpg
https://i.ibb.co/sKL1F26/IMG-5317.jpg
Aż wreszcie o 16 (czyli dość szybko) doszliśmy do staji.
https://youtu.be/WkL6vAW1nWQ
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Staja na Szczawniku jest moją ulubioną w rejonie, nie jest za mocno odwiedzana miejscówka zimą. Jakbym miał wybrać chatkę na tydzień do zluzowania się to pewnie byłaby w pierwszej trójce. Jest tam obszerna izba z podestami na 3-4osoby, stół z ławami. W drugiej izbie bardzo wydajny piec, jakieś szafki i szczelne drzwi. Idąc wzdłuż budynku mamy później "kimnatę widpoczynku" (taki jest napis :) ), pomieszczenie do wyrobu sera, a na koniec zaopatrzona drewutnia. W drewutni jest bardzo dużo porąbanego drewna, szczapy mają na oko 70cm i za pierwszym razem przeraziłem się jak mamy tym palić... A tu po prostu piec jest taki wielki i długi - pasterze wiedzieli co robią.
No i zaczęło się. Próba numer dwa. Po wczorajszych problemach nazwijmy je górsko-fizycznych tym razem koledzy biorą mnie na solidną próbę "Ej, Wodzu, słuchaj... Tu jest tak fajnie, a zobacz to zbocze za oknem - jutro po spokojnym śniadanku rozjedziemy to na parę razy, znowu kawka... A najlepiej to byśmy tu dwa noclegi zrobili, gdzie mamy się śpieszyć"... Ta, kierownik faszysta oczywiście się nie zgodził. Plecaki mieliśmy dość lekkie, ale każdy z nas karnie nosił po flaszeczce eliksiru. Riesling, Calvados i Stroh 80%... Tu też ja jako kierownik faszysta musiałem ostudzać zapędy kolegów do korzystania z zawartości. Krótko mówiąc - zastanówcie się jak kiedyś ktoś ze mną będzie chciał jechać na zimowy wyjazd :D :D
https://i.ibb.co/Rcy89MF/20200224-071756.jpg
https://i.ibb.co/Hq41ZHb/IMG-5321.jpg
https://i.ibb.co/SxrmSB3/IMG-5327.jpg
https://i.ibb.co/QNbGZbN/IMG-5331.jpg
Nocleg bardzo wygodny, komfortowy. Postawiliśmy duży gar na piecu, zdjęliśmy fajerki i dostęp do wrzątku był nieograniczony. Tak, taka rekonwalescencja była nam potrzebna, dobrze że skończyliśmy już o 16 i do 21 odpoczywaliśmy.
Rano nie było zmiłuj i o 6:00 zerwałem towarzyszy. A właśnie, odnośnie towarzyszy.. Pierwszą oficjalną piosenką wyjazdu (początkowej części) została "Nie mam nogi" Kazika :)
https://www.youtube.com/watch?v=QyCJMc-Essc
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
A rano chata prezentowała się tak:
https://youtu.be/nP1pHdbfvTI
Tego dnia (poniedziałek rano) mieliśmy w planach dojść minimum do Wielkiej Budyjowskiej. Rozmawialiśmy otwarcie ze sobą że fajnie by było przeskoczyć Budyjowską i dojść do chaty parkowej pod Popadią. Ta... No dobra, ruszyliśmy - nie było łatwo po nocnym opadzie, torowanie na zmianę i mozolne zdobywanie odległości. Dodatkowo zaczęły się problemy ze stopami. Nie wdając się w szczegóły - to po prostu spowalnia tempo oraz sprawia że komfort jest mniejszy. Docieramy ok 10:30 do chatki pograniczników pod Stohem gdzie robimy prawie godzinną przerwę na kwestie ze stopami, a ja przyrządzam solidne drugie śniadanie. Musimy na tym pociągnąć aż do wieczora. Na chwilę odsłania nam się słońce i udaje się zrobić fajne zdjęcie ze Stohem. Pierwszy raz używamy łopaty do odgarnięcia śniegu sprzed drzwi chaty. JAk się potem przekonamy to dopiero preludium do takich akcji :)
Sama chatka bardzo komfortowa na 2osoby. Dwa podesty, piec typu koza, z tyłu drewutnia. Chlebak z jakimiś artykułami medycznymi, parę puszek świniny i jakieś karteluszki Prikordonnego Wojska.
https://i.ibb.co/q90Xjds/20200224-080641.jpg
https://i.ibb.co/vLCnhhG/20200224-093544.jpg
https://i.ibb.co/YD3vqdL/20200224-100251.jpg
https://i.ibb.co/THnS7nv/20200224-101833.jpg
https://i.ibb.co/7Q3SM6Z/20200224-102905.jpg
Idziemy powoli dalej. Stoha tylko trawersujemy - chociaż oczywiście przed wyjazdem był plan żeby wejść. No nic, są rzeczy ważne i ważniejsze. W naszym przypadku kalkulacja godzin, ilości kilometrów do przejścia - ruszamy dalej.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
Sama chatka bardzo komfortowa na 2osoby.
Chcieliśmy się tam kiedyś schować na moment po całym dniu w ulewie, tylko na czas sprawdzania kwitów. Ale nie, to służbowe pomieszczenie, не дозволено! :wink: I na Stoha nas wtedy nie puścili groźnie potrząsając Kałasznikowami :sad:
Podziwiam!
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Dalsza wędrówka to jedno wielkie złudzenie. Złudzenie odległości, czasu... Można by powiedzieć że dzień bez historii. Teren pomiędzy Kopilaszem a Budyjowską to jedna wielka "preria" tak jak śpiewa Perkalaba:
https://www.youtube.com/watch?v=vdejjFidXgo
Spotykamy pierwsze zaspy, takie do 2,5m ale to i tak dopiero początek. Mijamy Kopilasz i chatkę rumuńskiej Politia de Frontiera. Spaliśmy tu z ekipą w lutym 2011. Pamiętam wtedy dość dużą rozkminę czy nocować w namiotach czy 10m od granicy po stronie rumuńskiej :) Teraz bym się zupełnie tym nie przejmował, wtedy jednak się stresował. Niedługo później decydujemy się na ścięcie jednego grzbietu żeby oszczędzić trochę czasu - wprawne oko dostrzeże to na filmiku z trasy który później zamieszczę.
Nic się nie dzieje, mijają kolejne kilometry, pojawia się i znika wieża obserwacyjna na Rogach, oczywiście mamy przebłysk czy oko Saurona nas obserwuje i czy będzie towarzystwo czekało na nas tam w rejonie czy nie. Pojawiają się Michajłek i Farkaul, Pietros Budyjowski i chwilami części Toroiagi. Widzimy Czywczyna i potem namierzamy która to Budyjowska.
Co do złudzenia tego terenu.. Jakoś ok 15 Krzysiek się pyta jak daleko i czy dojdziemy przed zmrokiem. Z pełnym przekonaniem mówię - luz, na pewno, tylko jedno w lewo w prawo w dół i w górę i jesteśmy... No tak, na mapie to tak wygląda, wygląda to też tak naszym okiem. Praktyka jest że niekończące się prerie dziś nas czekają.
https://i.ibb.co/FBWXkt1/IMG-5354.jpg
https://i.ibb.co/nPyFdGB/20200224-160322.jpg
https://i.ibb.co/f2S07qN/20200224-162055.jpg
W tym miejscu jest już godzina 18 a my do Budyjowskiej mamy jeszcze kawałek. Zaraz się ściemni. Doubieramy się, wyjmujemy latarki i ruszamy.
https://i.ibb.co/qNbsBRw/20200224-180233.jpg
https://i.ibb.co/x5hx48j/IMG-5362.jpg
Na podejściu na Budyjowską jest już ciemno, wiatr się wzmaga. Idziemy tą najstromszą częścia "na wprost", Krzysiek wyrwał do przodu i toruje zakosami. Nagle słyszę podrywające się ptaki i Krzysiek mówi "Przepraszam, nie chciałem Was spłoszyć" - było to najprawdopodobniej 5 głuszców.. Docieramy na Budyjowską ok 19:20 i szukamy krótko wg gpsa chaty wojska pogranicznego. Dwa lata temu zaprosili mnie tu żołnierze na herbatę, przegryzkę i wódeczkę :) Docieramy, jest 19:30. Przez chwilę konsteracja bo chata jest solidnie zawiana. Stoi w takim miejscu że na samej Budyjowskiej śniegu praktycznie nie ma, jest wywiane do traw, natomiast ok 100m od grzbietu stoi chata która w naturalny sposób stawia opór wiatrowi i masom śniegu. Wyjmujemy łopaty i zaczynamy odkopywać wejście.
https://i.ibb.co/vJKfvHL/20200224-192533.jpg
https://i.ibb.co/Y7LTqWd/20200224-193038.jpg
https://i.ibb.co/ncqzHc8/20200224-193305.jpg
Po ok 10minutach wchodzimy do środka. Niestety pomimo prób nie jesteśmy w stanie dostać sie do tylnej części chaty która jest zupełnie zasypana na ok 2m - do drewutni. Jasne, wykopujemy jakieś wejście ale wszystko w środku jest zawiane. Nie wiadomo gdzie i czy w ogóle jest drewno. Rezygnujemy.
Jeszcze filmik:
https://youtu.be/BuodLA1R6FM
Sama chata kulturalna. Podest na ok 4-5osób, stół i piec typu koza. okno, szczelnie, fajnie. No ale sam nocleg średni - typowo na spędzenie nocy, zjedzenie kolacji śniadania i hajda. Krzysiek dodatkowo zgubił materacyk dmuchany więc śpi dziś na samych dechach. Podkłada sobie co tam da sie pod śpiwór, ale wiadomo - rewelki nie ma. Zasypiamy o dziwo we względnej ciszy pomimo że na dworze hula ostro wiatr.
https://i.ibb.co/K2G8HGw/20200224-221043.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Ps. do noclegu. Mi chyba puszcza trochę stres - że jednak dotarliśmy i jesteśmy prawie w połowie Czywczynów. Pierwszy wyjmuję flaszkę i rozdysponowuję Stroha :)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
"Dopadła nas zima zaskoczonych
Zjedliśmy wszystko co zjeść się dało
Nic nie zostało
Widoki na przyszłość są raczej nieciekawe
Zachciało się nam iść na wyprawę"
...ale inni mają jeszcze gorzej :) :) :) - fantastyczna wyrypa! Czytam, oglądam filmiki i zdjęcia i mało mi, i podziwiam, i proszę o więcej, i więcej, i więcej...
I jakbyś mógł też coś bliżej o tym Strohu bo wzbudził moje zainteresowanie :)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
" fantastyczna wyrypa! Czytam, oglądam filmiki i zdjęcia i mało mi, i podziwiam, i proszę o więcej, i więcej, i więcej...
I jakbyś mógł też coś bliżej o tym Strohu bo wzbudził moje zainteresowanie :)
"tak losować będziemy kto kogo zje, czekając aż ratunek nadejdzie" :)
Dzięki Bazyl za dobre słowo, postaram się dziś kontynuować :)
P.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Naszym głównym zaopatrzeniowcem w płyny był Krzysiek. Przytargał trzy rodzaje destylatów (Riesling, Calvados, Czacza) oraz Globus który przytahał w trosce o nasze plecy rum Stroh 80% - żeby mniej nosić :) No i właśnie ja nosiłem dwie flaszeczki. Jak doszliśmy do chaty pograniczników na Bydyjowskiej i już wtoczyliśmy się z tumanem śniegu do środka otworzyłem termos z resztkami herbaty i wyciagnałem Stroha. Z herbata najlepiej wchodził :) Koledzy od razu zauważyli zmianę w moim zachowaniu i zaczęli sie nabijać "No, nawet Pit zaczyna pić" hehe. No i te płyny towarzyszyły nam przez cały wyjazd. W sumie na Popie jedna flaszkę straciliśmy, bo jak to prawdziwi Polacy jak już "przeżyliśmy" dojście do obserwatorium to wyciagnelismy flaszkę, dwie kiełbasy i postawiliśmy na stole wśród turystów i ratowników Ukraińskich. Taki wiecie, gest jak się wchodzi do kogoś do domu.
No i .. okazało się że była to pomyłka ponieważ nikt nie spożył, nie otworzył, nie wszamał kiełbasy... Wszystko zostało odłożone na parapet a nam było głupio rano zabierać coś co wyłożyliśmy. No więc Calvados został na Popie.
Wracajac do Budyjowskiej to wyjście z chatki nie było łatwe bo wiedzieliśmy jak wieje - ale na szczęście też mieliśmy świadomość że 20min i będziemy u podnóża gdzie będzie spokój. Sam zjazd między choinkami z Budyjowskiej w kierunku Kukulika był jednym z fajniejszych na wyjeździe :)
Tu jeszcze widok z Budyjowskiej w kierunku Czywczyna:
https://youtu.be/Wyxl3OqGQjc
https://i.ibb.co/QQQf9qm/20200225-075659.jpg
https://i.ibb.co/mqHwcWQ/20200225-080333.jpg
https://i.ibb.co/DKmN3K8/20200225-090450.jpg
https://i.ibb.co/6YQqzNX/20200225-094359.jpg
Nawet się coś tam rozpogodziło i mieliśmy słońce :) Przez chwilę ale zawsze :)
https://youtu.be/ZXkO8g_lSd4
Dociera do nas że pierwotne mrzonki i dojściu do chaty pod Popadia poprzedniego dnia były mało realne. Niby jest tak że "tylko zjazd z Budyjowskiej, trawers Kukulika, Czywczyniarza, Suligula….." Ale w praktyce zajmuje nam to 3h. Na pewno od 19:30 byśmy nie zrobili tego. Nie było sensu się zajeżdżać i... kończyć o 22:30-23? No way…
Mijajac Czywczyna zatrzymuję się i jest mi przykro że znowu na niego nie wejdę.. W moim życiu jest to piaty raz kiedy jestem u Jego podnóży i jeszcze nie wchodziłem na szczyt. Krzysiek mnie pociesza - przyjedziemy specjalnie na zjazdy Wodzu, zacumujemy w Starostaji w kulturalnych chatach i będziemy rozjeżdżać okoliczne stoki, Budyjowska, Czywczyna…
Zaczynam nucić piosenkę... Na noclegu na Budyjowskiej już leżac w śpiworach puściłem Ja z telefonu.. Chyba nie było lepszego momentu do odsłuchania..
"Spod Czywczynu na północ patrzę
Chciałbym być blisko, tak chciabym, chciał razem być
A kiedy pojadę w góry nad marzeń mych oceanem
to będzie ta najwyższa - na której nigdy nie stanę
I zawsze będę odkładał wędrówkę wyżej na jutro
I chociaż będę z nadzieja to będzie mi smutno
Spod Czywczynu wciąż patrzę i patrzę
Chciałbym tak usiasc u stóp u Twoich stóp, Twoich stóp
A kiedy pojadę w góry nad marzeń mych oceanem
to będzie ta najwyższa - na której nigdy nie stanę
I na nic moje patrzenie i na nic moje śpiewanie
Jak najpiękniejsza dziewczyna nigdy nie spojrzy na mnie
W Czeremoszu zanurzę dłonie
Opowiedz rzeko, Opowiedz o Niej mi, o Niej mi...
A kiedy pojadę w góry nad marzeń mych oceanem
to będzie ta najwyższa - na której nigdy nie stanę
I niechaj zawsze nade mna góruje taka wysoka
Proszę Cię o to Pani - Beskidzka Zielonooka"
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Za Czywczynem mamy rozległe pole pod Suligulem, tam onegdaj przechodził Hugo Zapałowicz w swojej górsko-botanicznej wędrówce z Czeremoszu w Gory Rodniańskie:
"Gdyśmy się pobudzili, słońce wesoło swiecilo i pogoda promieniała dokoła. Oddychaliśmy znowu swobodna piersią i już w następnej chwili zapomnieliśmy o naszej wczorajszej obawie przeziębienia się. Ochoczo podażylismy w drogę, idąc wzdłuż granicy lasów wschodnim stokiem Czywczyna na przełęcz Suligułu.
Może stad zobaczymy Alpy Rodneńskie?
Z przełęczy jednak nie było ich widać; bliższe góry zasłanialy je nam. Potrzeba było na szczyt się wznieść, lecz czas naglił i po krótkiej naradzie przekroczyliśmy granicę Galicyi i wstąpili na ziemie królestwa węgierskiego."
W tym miejscu też kiedyś Adam Kulewski znalazł głowicę głównego słupa polsko-rumuńskiego..
https://i.ibb.co/3FhDypZ/20200330-101009.jpg
Zdjęcie pochodzi z wydawnictwa "Przedwojenne Bieszczady" ze zbiorów Andrzeja Wielochy.
Na trawersie Suligula kolejny raz korzystam ze źródła. Tym razem muszę się nagimnastykować żeby moc napełnić 3litrowa bańkę woda, ale udaje się. W ten sposób mamy zabezpieczona wodę na herbatę i posiłek - zaplanowany w parkowej chacie pod Popadia.
Chata pod Popadia to wypas nad wypasy. Jeżeli ktoś z Was zima będzie wędrował przez Czywczyny to zdecydowanie polecam. Rozmawiałem ze znajomym z Werchowynskiego Parku Narodowego - wszystkie sa zostawiane otwarte na zimę. W środku sa dwa piętrowe łóżka z pościelą, piec, stół, podstawowe naczynia oraz butla z gazem i palnikami. Palniki działają! Uzyczylismy wiec tego gazu żeby po wypiciu herbaty z termosu uzupełnić na maksa na nowo, nie wiadomo o której dziś skończymy wędrówkę...
https://i.ibb.co/KbQc4Fc/20200225-101757.jpg
https://i.ibb.co/mSjmZ9V/20200225-110005.jpg
https://i.ibb.co/wrVDW9H/20200225-121541.jpg
Na przełęcz Łostuńska super zjazd :) Obawiałem się go ze względów stromizny oraz wąskiej drogi, ale sniegu było dość dużo i poszło łatwo. Na dole czekolada, orzeszki, herbata i nałożenie fok. Teraz największe podejście tego dnia przed nami. Czas leci, ruszamy ok 15:20, ciemno jest o 18. W tym momencie jeszcze mamy w głowie - ok, godzina w górę do Pirie, będzie 16:20, 2h do połoniny Bałtagul - damy radę.
https://i.ibb.co/8b7pXkr/20200225-145856.jpg
https://i.ibb.co/p08P1vH/20200225-151251.jpg
https://i.ibb.co/4ZdkL9x/20200225-153321.jpg
https://i.ibb.co/Y7kGHYT/IMG-5380.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
No i jesteśmy na zakrecie na Pirie ok 16:20. Mamy jako taka widoczność, w tym miejscu odslaniaja sie przed nami olbrzymie cielska Purula, Stewiory, Komana... Każde z nich to kawał góry. Patrzymy mniej więcej gdzie jest połonina Bałtagul i kręcimy nosami. Szybka konsultacja w naszej ekipie i postanawiamy jednak odpuścić. Nie mamy dziś ochoty iść kolejne 3h do chaty na Bałtagulu która nie jest wypasem z tego co wiem. Jakbyśmy mieli perspektywę takiej chaty parkowej - bez zmrużenia okiem byśmy poszli.
No i teraz tak.. Stres bo mamy zaznaczona chatke na połoninie Pirie Wielkie, ale kołacze mi w głowie że stan jest tam "aby przezyć". Zjeżdżamy pod las tam gdzie ona powinna być. No i nie do końca jest.. Jej ruiny stoja, dach po części zawalony, zero drzwi, okien... W środku co prawda podest na dokładnie 3 osoby, ale i tak średnio...
Cofamy się na górę w rejon zakrętu Pirie żeby popatrzeć w kierunku Ppołoniny Bałasinów gdzie jest tez chata parkowa. Ale robi się już późno, zmierzcha się a to kolejne ok 4-5km i bylibyśmy dalej od jutrzejszej trasy. Smutek, ale zjeżdżamy ponownie do naszej ruiny.
Rozpalamy ognisko, Krzysiek tnie sporo gałęzi świerkowych i mości posłanie na tym podeście (przypomnijmy - nie ma materaca od dwóch dni). Kładziemy na to dwa tarpy i będzie kulturalne spanie. Ognisko rozpalamy bardziej dla lepszego samopoczucia niż suszenia czy gotowania na nim. Idziemy tego wieczoru szybko spac. Noc bardzo ciepla, rano odwilż... Budza nas krople roztapiającego się sniegu z dachu, coś nam na posłanie kapie. Czas wstawać, ruszac…
Mimo wszystko będę wspominał ten nocleg jako super klimatowy, kwintensencję ekspedycji zimowej na pograniczu ukraińsko-rumuńskim. Żeby nie było za łatwo. Oraz nie ukrywajmy cieszę się że nic nam się na głowę tam nie zwaliło...
https://i.ibb.co/nn0NwBC/20200225-175248.jpg
https://i.ibb.co/kymGT27/20200225-180152.jpg
https://i.ibb.co/P12xqmT/20200225-182643.jpg
https://i.ibb.co/WWjb670/20200226-075957.jpg
https://i.ibb.co/1bkCRhx/IMG-5394.jpg
https://i.ibb.co/VMvLTnB/IMG-5409.jpg
https://i.ibb.co/6tjsmz6/IMG-5410.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Faktycznie jest klimacik noclegowy jak trzeba - śnieg w szałasie, łoże wyściełane świerczyną, dach z "lekka" pofalowany :) Super sprawa!
Jak tak sobie czytam Twoją relację i oglądam zdjęcia to mi troszkę żal, że jestem z nartami na bakier :(
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Jest środa rano. Wstajemy jak zwykle o 6-6:30 rano. Ciekawa ta środa jest o tyle że czas mamy przewidziany do piątku wieczór a jeszcze do Hnitessy nie doszliśmy :) Ale generalnie wszystko mniej więcej w planie. Po 20km dziennie.
Dziś wita nas jak już pisałem odwilż, a jak odwilż to zerowa widoczność.. Brniemy wzdłuż słupków sistiemowych w górę, w dół, w górę, w dół... Monotonia, nic się nie dzieje, nic nie widzimy. Ale pobłądzić tez nie ma jak. Jak to przy odwilży - zaczynamy mieć problem z fokami oraz nawet ze slizgami nart z łuską - parokrotnie zatrzymujemy się i woskujemy świeczka na ile sie da by był "poślizg".
https://i.ibb.co/yhty53W/20200226-103340.jpg
https://i.ibb.co/N1107x9/20200226-110508.jpg
https://i.ibb.co/KVZTXff/20200226-121645.jpg
Ok 12, po 4h od wyjścia z Pirie meldujemy się na Palenicy w miejscu gdzie będziemy skręcać w lewo w kierunku Wesnarki i Chitanki. No tak, nie jest to łatwy moment wyjazdu. Nic nie widać, wiatrem i śniegiem duje że hej.. Sam mam wątpliwości nad sensem pakowania się na Hnitessę, ale gdy Globus pyta - "Trawers, na Hnitessę idziemy czy nie?" Odpowiadam jak najbardziej mogłem z pewnością siebie że tak, że to warunek wyjazdu i trasy :) :)
No tak, czasem idee fix czy jak to się pisze jest na tyle istotne że bez tego trudno uznać coś za udane / zaliczone. Tak jest w przypadku Hnitessy. Tadeusz Studziński w swoim opowiadaniu wprost opowiada:
"Do południowego cypelka granicznego za Hniatysią doszedłem o godzinie piętnastej i stałem na nim przez dłuższą chwilę. Szerokość Karpat w tym miejsca jest największa i wynosi jakieś dwieści kilometrów. Dookoła stał zbałwaniony ocean gór.(…) Pomyślałem wtedy, czy przede mną był już ktoś samotnie na nartach w grudniu na Hniatysi idąc grzbietami Czarnohory i Karpat Marmaroskich. Bardzo w to wątpiłem.
Słupek graniczny na cyplu odwiany był przez wichry i miał numer 56. Pomachałem ręką w kierunku Siedmiogrodu i zawróciłem na północ. Cztery kilometry szedłem swoimi śladami do płaskich połonin Gropy. Z wysokości 1750m zjeżdżałem przez zielsko stepowe do źródeł Czarnego Czeremoszu. Zmarzłe łodygi wystawały ze śniegu, ale nie hamowały pędu."
Ten odcinek opowiadania jest mega ciekawy i zastanawiający. Słup 56 był na samym zakręcie granicy, przed wejściem w Mencziła. Kto był to wie jak stromo jest od Hnitessy do tego punktu. Jakie mocne idee fix trzeba mieć żeby zimą zejść / zjechać tam na dół i potem wrócić z powrotem. Podziw dla Studzińskiego tym większy. My się zastanawialiśmy nad Hnitessą, Fata Banului nie była nawet opcją dla nas, chociaż byliśmy na pewno lepiej wyposażeni i w trójkę. Tak, tak. Zastanawiałem się czy na pewno był w miejscu słupa 56. Miałem nawet myśli czy cała historia nie jest wymysłem autorskiej wyobraźni. Wrócę do tego pod koniec, jest co najmniej jedno miejsco gdzie coś się z dniami nie zgadza.
Z naszej trójki Krzysiek decyduje się zostać na Palenicy i poczekać na nas. Jak potem przyzna pomimo doubrania się mocno go wywiało. Ja z Globusem ruszamy i po ok 40min jesteśmy na Hnitessie.
https://i.ibb.co/6bnYCTh/20200226-124444.jpg
https://i.ibb.co/MCvzsW6/20200226-130923.jpg
https://i.ibb.co/pyXPxRX/IMG-5413.jpg
https://i.ibb.co/M2tzTXm/IMG-5414.jpg
Ciekawe jest to że na Hnitessie występuje bezproblemowy rumuński zasięg :) Korzystam, wysyłam pare smsów (zimą, z Hnitessy, kto by kiedyś pomyślał...). W roku 2011 kiedy byliśmy w 5 osób najmłodszy uczestnik naszego wyjazdu został zaopatrzony przez tatę w... telefon satelitarny. Wtedy troszkę się dziwiliśmy, troszkę podśmiechiwaliśmy, dziś to już nie do pomyślenia. Cywilizacja zasięgowa dociera coraz dalej i dalej na głęboką Huculię.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Faktycznie jest klimacik noclegowy jak trzeba - śnieg w szałasie, łoże wyściełane świerczyną, dach z "lekka" pofalowany :) Super sprawa!
Jak tak sobie czytam Twoją relację i oglądam zdjęcia to mi troszkę żal, że jestem z nartami na bakier :(
Bazylu,
Czywczyny i Hryniawy są bardzo ale to bardzo łatwe narciarsko. Nasz wyjazd pod kątem technicznym nie stanowił żadnego wyzwania. Trudność to niezawodność sprzętu, twarde jak ze stali stopy, palce, paznokcie (hehe).. No i jasne, jakaś wprawa żeby móc zrobić te 15-20km dziennie na nartach i się nie zajechać (mięśniowo, stopowo, pachwiny itp. itd.). Krótko mówiąc - można, jakby odrzucić Popa Iwana z trasy :)
P.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Po powrocie z Hnitessy (widoczność taka że w dwie strony szliśmy wg gpsa…) wzięliśmy zziębniętego Krzyśka i ruszamy wielką bulą Palenicy w kierunku Wesnarki. Na Wesnarce jeszcze z 10 lat temu były ruiny szałasu pasterskiego, teraz jest nic. Sam zjazd jest mega spoko, łagodny, długi - szybko meldujemy się na dole. Początkowo oczywiście mielismy małe problemy z doborem odpowiedniej linii aż załapaliśmy wyciętą przecinkę w kosodrzewinie.
https://youtu.be/0lX8FbNkqOU
https://i.ibb.co/f93cMdL/20200226-141713.jpg
https://i.ibb.co/KN3cVyn/IMG-5422.jpg
https://i.ibb.co/KjTc0Rn/IMG-5425.jpg
Potem małe lawirowanie leśne i podchodzimy pod Połoninę Chitankę :)
https://youtu.be/ZuMFzKblln4
https://youtu.be/Nrq5rHX1z8Y
https://i.ibb.co/kyN1v38/20200226-152527.jpg
I szybko, bo o godz 16 (środa) docieramy w solidnej zadymce śnieżnej do chaty parkowej na Prełucznym :) Wypas, wypas i jeszcze raz wypas :)
https://i.ibb.co/5K1B84k/20200226-155031.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
no to na dziś tylko jeszcze zaprezentuję małą wańkę wstańkę :) Gdy dotarliśmy chata od strony drzwi wyglądała o właśnie tak:
https://i.ibb.co/vsJnGyy/20200226-155111.jpg
Oraz po 15minutach:
https://i.ibb.co/S3ZRYjw/20200226-160854.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Tak się składa , że każde kolejne części relacji wiążą sie u mnie z powrotem zimowej pogody i choć w małym stopniu to jednak pozwalają lepiej odczuć tytułową "kurniawę".
Skądinąd wiem , że była to wyprawa typu "spełniamy własne marzenia" i tu najwieksze gratulacje dla autora . Bo czymże byłoby nasze życie bez planów i marzeń oraz ich realizacji.
Wielkie gratulacje.
Ja sam cóż nie te lata i nie te zdrowie ale jak mawiał dziadek "poużywać to już nie poużywasz ale popatrzeć zawsze miło " :wink::lol: więc patrzę (i czytam) i czekam na całość.
Piotrze proszę o jak najszybsze zakończenie(patrz pierwszy wers) by po tej nijakiej zimie nastała wreszcie normalna wiosna.:lol:
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Pete, jak zwykle wielki szacun za niesamowite dokonania i oczywiście za sam pomysł odtworzenia trasy, jaką w grudniu 1937 r podążał samotnie Tadeusz Studziński.
Co do Twoich wątpliwości co do tego, czy T. Studziński osiągnął cypel przedwojennej granicy Polski w siodle Styniszory przy słupku nr 56, to oczywiście ja też je podzielam. Myślę jednak, że Studziński nie „zmyślał” celowo, a jedynie popełnił błąd odtwarzając swoją trasę z pamięci i zapewne z jakiś tam notatek, a także korzystając z tej, zamieszczonej na końcu „płajowej” wersji opowiadania schematycznej mapki. Zresztą taki błąd był dosyć łatwy do popełnienia nawet jeśli założymy, że przy odtwarzaniu swej marszruty p. Studziński posługiwał się mapą dokładniejszą, a więc przedwojenną setką arkusz „Hryniawa”. Ta mapa ma to do siebie, że sam koniuszek Polski wychodzi tam poza arkusz główny tak, iż łatwo można się zasugerować, iż słupek nr 56 znajduje się na południowym wierzchołku Hnitesy, gdy tymczasem w rzeczywistości był posadowiony daleko na pd od szczytu w głębokim obniżeniu terenu. Zresztą z relacji samego autora wynika, że stojąc przy słupku nr 56 miał dookolny widok na „zbałwaniony ocean gór” i grzbiet wododziałowy Prutu i Cisy prowadzący dalej na południe, który to widok w rzeczywistości uniemożliwiałby mu zamykający południowy horyzont szeroki grzbiet Kreczeli.
Zresztą jeszcze jeden szczegół wskazuje, że T. Studziński odtwarzał swoją trasę patrząc na w/w mapkę i/lub przedwojenną „wigówkę”– autor w opowiadaniu napisał, że cofnął się po swoich śladach przez 4 kilometry do „płaskich połonin Gropy”. Taki oronim rzeczywiście występuje na rzeczonej mapce w miejscu Palenicy oraz na „wigówce” - zaznaczony nieco na pd-wsch od od szczytu Hnitesy. Oczywistym jest, że „Gropa” nie mogła desygnować połoniny, gdyż nazwa ta, zapożyczona z języka wołoskiego do ruskich gwar góralskich oznacza ‘stromy stok’, ‘urwisko’. Nasz bohater w rzeczywistości zawrócił więc zapewne z południowego wierzchołka Hnitesy na Palenicę i stamtąd „przez zielska stepowe” zjechał nie do źródeł Czarnego Czeremoszu, lecz przez połoninę Wesnarkę do miejsca w dolinie, gdzie Cz. Czeremosz powstaje z połączenia kilku własnych cieków źródłowych. Sprawę mogłaby ostatecznie wyjaśnić oczywiście dokumentacja fotograficzna, o ile p. Studziński był podczas swej wyprawy wyposażony w aparat fotograficzny i o ile takie archiwum w ogóle istnieje – trzeba by zwrócić się w tej sprawie do redakcji „Płaju”.
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Kulczyk, Luki,
dzięki za miłe słowa. Postaram się pociągnąć te brakujące Hryniawy czemprędzej. W kwestii archiwum - nie spodziewam się ażeby istniały fotografie, ale to tylko moja opinia. Tak jak wspominałem, mam telefon do syna pana Tadeusza i gdyby nie te całe klimaty koronawirusowe to chciałem w marcu spotkać się na kawę, "pochwalić" że w ten sposób uczciliśmy postać i dokonania Studzińskiego.
Co do chaty na Prełucznym - rok temu na jesieni obczaiłem ją podczas wyjazdu "Jesienne Barłożenie"
http://forum.bieszczady.info.pl/show...e-Barłożenie
Więc szliśmy na pewniaka i humory od odejścia od Palenicy były bardziej niż dobre. Wszak - czekał nas super nocleg, piecyk, stosunkowo szybkie skończenie tego dnia (znowu o 16 już).
Jak to mawia Krzysiek - będzie czas na genisowanie (od niemieckiego słowa geniessen czyli nacieszyć się). Na początku solidne odkopywanie drzwi, jeszcze bardziej niż na Budyjowskiej. W środku najpierw przedsionek gdzie zostawiamy plastiki (od butów), wieszamy kurtki i przechodzimy do SALONU :) :)
https://i.ibb.co/vZ3hTtB/20200227-090424.jpg
https://i.ibb.co/M6YSbqP/20200227-090115.jpg
https://i.ibb.co/tZRsDbb/20200227-090054.jpg
Tego popołudnia i wieczoru na spokojnie wiedziemy Polaków rozmowy, wodę znowu topimy ze sniegu, ale wychodzić nie trzeba nawet na zewnątrz tylko wystarczy uchylić drzwi żeby nabrać ze skarpy. Czas leci, mijają kolejne seteczki naszego dobra, jest ciepło przytulnie na tym krańcu geografii. Chłopaki skutecznie mi nawijają makaron na uszy "Pit, no ale jak nie tu to nigdzie już rano nie pogenisujemy, na spokojnie z celebrą wstaniemy, kawka, ciasteczko..." Daję się namówić że nie będę ich zrywał rano.
Tak. no to teraz jak obstawiacie o której wyszliśmy? Otóż celebra poranna bez pośpiechu na wyjeździe zimowym u mnie oznacza wyjście o... 9 :) :) :) no to ustalamy na rano i kładziemy się spac. Mój nowy śpiwór od kitajców jest zdecydowanie za ciepły na te warunki. Rozpinam się, rozbieram - nic nie pomaga. W końcu pół nocy śpię w samych bokserkach i przykryty polarem a nogi w śpiworze.
Rano spotyka mnie chyba najprzyjemniejszy moment wyjazdu. Nie zrywam się, patrzę spokojnie jak Krzychu wstaje, odpala maszynkę - jest ok 6:45. Słyszę nagle "Wodzu, czy mogę ci podać kawkę z ciasteczkiem do łóżka? Jeżeli tak, to powiedz czy kawa słaba czy z płaskiej łyżeczki?" :-D
Oto dokumentacja tego momentu:
https://i.ibb.co/TbnQ7jc/20200227-060644.jpg
Ta... hardkorowy zimowy wyjazd a tu nawet stoliczek mi pod nos podsunięto :) :) :)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Ech... Szkoda ze trasa nie do powtorzenia w warunkach letnich (z racji na zajete chaty...).
Czekam na ciag dalszy! :-)
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Ruszamy dość późno, jesteśmy na samym końcu Hryniaw - przed nami długie połogie pasmo. Idealne na rower - prawie wszystkie szczyciki mają swoje trawersy wygodnymi drogami leśnymi. Hryniawy są jak dla mnie jedną wielką połoniną na wysokości ok 1500m. My startujemy z okolic Przełęczy Szyja ok 1350m i niedługo potem podchodzimy w górę w rejon Hlistowatego.
Ciekawostką tego miejsca jest że przechodziła tu linia energetyczna łącząca dolinę Białego Czeremoszu z zastawą Czemirne - która znajdowała się parę kilometrów powyżej klauzy Łostuń. Nie ukrywam, ciekawią mnie te sprawy i z chęcią bym pogadał z jakimś wojskowym który pamięta czasy sojuza, jak to wszystko było zorganizowane...
https://i.ibb.co/7WLF0Wx/DSC09328.jpg
Niedługo potem znajdujemy małą przenośną osadę leśników którzy pewnie jak śnieg zejdzie to będą działać mocno z wyrąbem lasu w tym miejscu :(
https://i.ibb.co/D1Cwj7K/20200227-093519.jpg
https://i.ibb.co/zGwfYNZ/20200227-095748.jpg
https://i.ibb.co/LkM4fV1/20200227-095842.jpg
https://i.ibb.co/tH6k941/20200227-104850.jpg
Ten dzień był dla nas kolejnym w którym musieliśmy się uwinąć, zrobić odległość - żeby na piątek popołudnie mieć szanse zlądować do Szybenego. Widoczności jakiejś specjalnej nie było, zjazdów też nie.. Można powiedzieć nuda... No ale w tej nudzie spotkaliśmy pierwszy raz od paru dni ślady ludzkie!!! :) :) To była dla nas atrakcja. A ile się zastanawialiśmy czy to pracownik parku, czy brakoniec (kłusownik) czy jeszcze inne licho sprowadza tu człowieka... Potem na wysokości połoniny Paukivka ślady schodziły a następnie zawracały z chaty parkowej(współrzędne 47.83981, 24.865849 - nie schodziliśmy, ale standard na pewno podobny do tych na Prełucznym i pod Popadią).
Już po wyjeździe znajomy z parku potwierdził że chodził tam ich pracownik na oglądzie "co słychać" w górach. Trzeba powiedzieć że park super, naprawdę super postawił chaty w górnym Czarnym Czeremoszu - które umożliwiają swobodne patrolowanie oraz dla nas - barłożenie w nich. Można sobie zrobić tygodniowy wyjazd z którkimi wycieczkami, zmianami z chaty na chatę - wszystko w mateczniku niedźwiedzia, poodwiedzać na spokojnie klauzy... Czemirne, niesamowite możliwości "na lekko" się tym samym otworzyły. Tutaj trójkąciki z 4 chatami w górnym dorzeczu. Jest więcej.
https://i.ibb.co/4NLwGnY/Upper-Czeremosz.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Plecaki są już relatywnie lekkie, większość żarcia poszła, wręcz wychodzi na to że coś tam zostanie o ile nie przydarzy się przymusowe kiblowanie z jakiegoś powodu. Mijają kolejne połoninki, tutaj widać w tle chatę parkową na poł. Paukivka.
https://i.ibb.co/d5cpPHY/20200227-113811.jpg
Z ciekawostek - już zaczyna się gadanie "co zjem lub wypiję w Szybenem" :) Mamy nadal 1,5dnia lekko licząc do wioski, ale czujemy Jej podmuch. Co chcę przez to powiedzieć - jeżeli by ktoś chciał startować z Szybenego i ma w porządku kondycję to w 2 dni (trzeba wliczyć podejście na grzbiet) jest w stanie dojść do chaty na Prełucznym. To jest niecałe 40km. Stąd już można działać - do klauzy Bałtagul (najwyżej położonej w Czarym CZeremoszu), do źródeł Czeremoszu, na Hnitessę, na drugą stronę do klauzy Perkalab arcyksięcia Rudolfa. Generalnie - po tym wyjeździe coraz bardziej widzę że przy dobrej organizacji i kondycji Hryniawy można fajnie lekko obskoczyć.
Ważne dla rowerzystów - z Szybenego na połoninę Łukawica jest od paru lat wygodna szeroka droga leśna. Dojeżdżając do Szybenego trzeba przekroczyć na lewo most za szlabanem i po ok 1km przy leśnictwie w lewo w górę. Super sprawa moim zdaniem w ten sposób wjechać na grzbiet.
Czasem coś się lekko przejaśnia, tu największe obniżenie w Górach Czywczyńskich (przełęcz Łostuńska)
https://i.ibb.co/zX59Bb3/20200227-135024.jpg
Samotność w Hryniawach…
https://i.ibb.co/gSTVDJ0/20200227-135436.jpg
Chłopaki byli pod ogromnym wrażeniem przestrzeni które tam są - w Czywczynach i Hryniawach. A trzeba podkreślić że już z niejednego pieca górskiego chleb jedli. To jest fakt, idziesz 3 dni Czywczynami a potem 2,5 dnia wracasz Hryniawami od Hnitessy. Kawał gór.
https://i.ibb.co/sKQ63Ms/20200227-112617.jpg
https://i.ibb.co/71MKDdC/20200227-141942.jpg
https://i.ibb.co/VjNxRTZ/20200227-142212.jpg
https://i.ibb.co/YRhCMpP/20200227-172146.jpg
Tego dnia mamy zaplanowane dojście w rejon Tarnicy (hryniawskiej :) ). W miarę jak się nabliża popołudnie obstawiamy godzinę o której dojdziemy do małego zestawu chat pomiędzy Babą Ludową a Tarnicą. Stawka jest wysoka - kto stawia pierwsze piwo w Szybenem :) Humory już nam dopisują, liczymy pomału ile nam zostało kilometrów itp. itd. Mijamy w końcu trawersem Babę Ludową (przepiękny!!!) i pierwsza próba noclegowa którą kojarzyłem - nieudana. Duża chata która podobno pełni funkcję czegoś w rodzaju schroniska - zamknięte na mocne kłódki, nie ma szans się dostać.
Na szczęście z obserwacji z roku 2015 wiem kilkaset metrów dalej są chaty mniejsze - któraś powinna być otwarta, choć wiadomo stres jest. Generalnie zasada jest taka - im większe zadupie tym większe prawdopodobieństwo otwartej i fajnej chaty. Im bliżej turystyki i ludzi, tym częściej te chaty są zamykane. Przykra ta prawidłość.
https://i.ibb.co/bHW0Zfn/20200227-174149.jpg
Tu jeszcze wspomnienie sprzed 2h, zawsze staram się zapalić świeczkę w takich górskich kapliczkach.
https://i.ibb.co/txPLWv4/20200227-144631.jpg
https://i.ibb.co/026QGvD/20200227-161158.jpg
Wreszcie równo o 18 docieramy do chaty która jest otwarta:
https://i.ibb.co/PGc6ycZ/IMG-5462.jpg
Chłopaki pierwsi ją otworzyli, słyszę głosy zachwytu - że piec duży, że stół, że podesty na dużą ilość osób - słysząc to raduje się dusza, wprost miód na moje uszy :)
I tak jest w środku. Zabieramy się na początek za ogarnianie drewna, pieca, oraz wykańczamy resztki Stroha :)
https://i.ibb.co/z8Kf20Q/IMG-5461.jpg
https://i.ibb.co/rvCH8fg/IMG-5460.jpg
I tutaj ciekawostka - Stroh 80% był noszony w honorowej butelczynie po... Tanicie (Tanita) - kultowym rumuńskim likierze który piliśmy 6lat wcześniej w trakcie przejścia granią Alp Rodniańskich:
https://i.ibb.co/C9RJvnM/DSC00111.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Piec niby porządny, duży ale okazał się mocno popękany (płyta i fajerki). Po rozpaleniu też nie za suchym drewnem nastąpiła masakra dymna. Taka porządna porządna masakra. No nic, wzięliśmy się do roboty z glinobłotem (zużyliśmy resztki herbaty) i lepiliśmy powierzchnię i dziury. Udało się i po 1-1,5h już było znośnie. Potem wieczorem spokojnie mogliśmy posiedzieć i dokładać do pieca.
Tego wieczoru kolejny raz Krzysiek ścinał świerczynę by ułożyć na twardych dechach i mieć jako taki komfort. No, ale tak wygodnie to nas jednak góry nie puściły. Był to chyba najzimniejszy nocleg z całego wyjazdu. Świerczyna była zmarznięta i pełna kryształków lodu... Pół nocy kaszlał i pociągał nosem, w końcu przyjął puchówkę moją i zasnął. Globus też narzekał na temperaturę (piec niby nagrzaliśmy ale coś słabo trzymał). A ja? A ja jak cały wyjazd przespałem na komforcie bo miałem fajny materacyk dmuchany i nowy śpiwór chińczyka (Aegismax G3, bardzo polecam) to tej nocy oddałem swojego tarpa Krzyśkowi (na świerki). Jako że oddałem tarpa to wylądowałem na dechach podestu samym materacykiem. No i to nie problem ciepłościowy, ale... po ok 1h wiercac się przebiłem materacyk i spałem na samych dechach. Coś tam próbowałem dodmuchiwać, potem słożyć na pół - żeby mieć choć od nerek w górę podkład, ale stykało na chwilę...
https://i.ibb.co/HBNCj04/20200228-064046.jpg
https://i.ibb.co/y08myC1/20200228-083456.jpg
https://i.ibb.co/D8VPcch/20200228-083605.jpg
Wieczorem jest rozmowa i kolejne próbowanie mnie pod kątem "Wodzu, to rano rozjeździmy Tarnicę i Babę Ludową". Tym razem nie mam nic przeciwko, bo odległość do cywilizacji "pod kontrolą" ale wskazuje że wtedy możemy nie zdążyć przed zmrokiem itp. itd. plus kwestie logistyczne z Szybenego do Dzembronii - do campingu Biały Słoń gdzie czeka na nas fura.
Ruszamy ok 8:30 wiedząc że "zaraz kończymy". Wg GPSa zostało nam ok 14km do Szybenego :) :) :) Zostaje parę fot zanim zaczęliśmy zjeżdżać w dół..
https://i.ibb.co/RHZhDW6/20200228-092334.jpg
https://i.ibb.co/JBrR9dX/IMG-5471.jpg
https://i.ibb.co/1bMWnc8/IMG-5477.jpg
https://i.ibb.co/DVH13Cv/IMG-5482.jpg
https://i.ibb.co/hL5pW2S/IMG-5486.jpg
Staja na Poł. Michajłowa
https://i.ibb.co/FVK40LY/20200228-101337.jpg
No a mnie łapie smutek i jakiś sentymentalizm.. Miałem to parę razy w życiu w górach gdy do czegoś mocno dążyłem i w końcu byłem bliski spełnienia.. Trudno to opisać.
https://i.ibb.co/SvBFXGK/20200228-105759.jpg
Ok 11:45 zaczynamy zjazd i szeroką drogą leśną mkniemy w dół. Troszkę wariujemy, ja o mało nie przypłacam jakąś kontuzją (spadłem z nasypu 3m) i po 45min jesteśmy na dole przy leśnictwie...
https://i.ibb.co/pr1zCGx/20200228-125232.jpg
Pakujemy narty na plecaki i ruszamy do szlabanu i do sklepu. Jest 12:50, idziemy przez Szybene. Coś mi w głowie już poprzedniego dnia wirowało że o 13 lub o 14 ma być autobus do Werchowyny. Dla nas byłaby to idealna opcja. Nie trzeba dzwonić po chłopaków z campingu lub inaczej kombinować, wydawać kasę na indywidualny transport. No nic, zobaczymy jak pójdą formalności na szlabanie i jak to jest z tym busem.
https://i.ibb.co/Nr9jY4b/20200228-130037.jpg
https://i.ibb.co/9YjKgv0/20200228-130220.jpg
Jesteśmy ok 13:20 przy budce strażniczej, ja biorę na siebie rozmowę, pokazanie paszportów, druku maila z zezwoleniem itp. Generalnie jestem pewny siebie, ale wiadomo - mogą się przyczepić że nie zaczęliśmy od wizyty w Szybenem czy coś. Idzie gładko - po 10min już wsio zrobione. dopytujemy jeszcze o autobus i faktycznie - mamy równo 30min do odjazdu :) :)
No to co robimy.. piwko robimy. Potem drugie :) Siedzimy w wiacie przy szlabanie i delektujemy się chwilą. To była najszczęśliwsza, najbardziej wyluzowana chwila wyjazdu. IDEAŁ.
https://i.ibb.co/N30GPcx/20200228-134144.jpg
Wsiadamy o 14, cali uchachani (no bo zmęczenie 6dniami, bo dwa piwka na szybko...) No i następuje dramat. Niby 15km ale dziury jak cholera, tempo autobusu słabe a nasze pęcherze dostały przed chwilą po litrze piwa. Dalej opisywać nie będę, powiem krótko: bolało jak cholera.
Wysiadamy przy moście w Dzembronii… Coś się kończy...
https://i.ibb.co/64sX7XP/20200228-145958.jpg
Idziemy się najeść i świętować nasz sukces. Tak, to jest sukces że udało się taką trasę dziabnąć zimą pomimo "szczytowania" już pierwszego dnia. Ja mimo wszystko jakoś czuję że coś się skończyło dla mnie. Coś... coś o czym marzyłem. Gdy realizujesz marzenie to potem część Ciebie umiera.
Odpalamy wifi w campingu, dochodzą nas informacje że "we Włoszech rozwija się koronawirus". Jeszcze nie kminimy powagi sytuacji i tego co na nas i na Polskę pod kątem zakazów spadnie zaledwie w 2 tygodnie. Udało się nam pojechać w ostatniej chwili.
Jestem w duchu mega ale to mega wdzięczny losowi że udało się, moim kompanom że byli tacy wyrozumiali dla "kierownika faszysty" i że cali zdrowi wróciliśmy.
Nocujemy na campingu, rano o 6 wsiadamy w furę i jedziemy na granicę (znowu Budomierz). Cała operacja na przejściu to 60min. Kulturka.
W ten sposób kończę moją opowieść. Opowieść zrobienia (wreszcie) trasy z jednej strony dla siebie, dla swoich ambicji górskich, zainteresowania, "czarnoczeremoszowania" którym się param od ok 10lat, z drugiej strony - oddanie hołdu Tadeuszowi Studzińskiemu.
Dziękuję za cierpliwość w czytaniu moich wypocin :) Oczywiście w razie pytań - dawajcie, postaram się odpowiedzieć.
Piotrek
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Coś fantastycznego. Gratuluję! :smile:
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
bartolomeo
Coś fantastycznego. Gratuluję! :smile:
Dzięki :) Jeszcze zamieszczam obiecany "filmik" zrobiony na bazie śladu z GPS. Zdjęcia nie sa w dobrych miejscach jednakże pokazywane - jest przesunięcie godzinne (jeden sprzęt przestawił się, drugiego nie przestawiliśmy na czas ukraiński)
https://www.relive.cc/view/v36ArL1ejGq
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
To jeszcze tylko się pochwalę: ja też mam "Pięć Mostów" Studzińskiego z odręcznym autografem Autora i dwoma czy trzema odręcznymi dopiskami w tekście i na zdjęciach zamieszczonych w książce :mrgreen:
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
bartolomeo
To jeszcze tylko się pochwalę: ja też mam "Pięć Mostów" Studzińskiego z odręcznym autografem Autora i dwoma czy trzema odręcznymi dopiskami w tekście i na zdjęciach zamieszczonych w książce :mrgreen:
Oooo dawaj zdjęcia! Koniecznie! Ja tez mam "Pięć Mostów" z pieczatka Tadeusza, podpisem i wieloma wklejkami z artykułów i odznaczeń (kopie) oraz kserem książeczki wojskowej:
https://i.ibb.co/k1ds2wh/20200414-084001.jpg
https://i.ibb.co/x6FT3mK/20200414-084225.jpg
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
-
Odp: Kurniawa w Karpatach - trasa Tadeusza Studzińskiego z 1937/38 roku
Cytat:
Zamieszczone przez
Petefijalkowski
Oooo dawaj zdjęcia! Koniecznie!
proszę bardzo:
https://podkarpacia.pl/forum/2020/piec_mostow.jpg