Do tej pory chodziłem po Bieszczadzie podpierając się kijem buczynowym. Od dawna przymierzam się do kupienia kijków trekkingowych. Zapewne macie doswiadczenie w tej materii. Chciałbym się dowiedzieć jakie kupić i dlaczego?
Pozdrawiam
Wersja do druku
Do tej pory chodziłem po Bieszczadzie podpierając się kijem buczynowym. Od dawna przymierzam się do kupienia kijków trekkingowych. Zapewne macie doswiadczenie w tej materii. Chciałbym się dowiedzieć jakie kupić i dlaczego?
Pozdrawiam
Cześć Bertrand,
Ja też zaczynałem od kija leszczynowego lub też buczynowego (niektóre pewnie jeszcze są schowane w krzakach), ale wyprawa w Czarnohorę niejako "wymusiła" na mnie kupno kijków trekingowych. No i... to jest kapitalna sprawa. Są lekkie, składają się, łatwo je przytroczyć do plecaka a w ukraińskich Karpatach i nie tylko, to ponoć (tak mnie poinformowali rodacy na szlaku) znak rozpoznawczy Polaków (sic!).
Używam kijków włoskich Fizan model LandScape (aluminiowe Alu 5083-F45), bez amortyzatorów. Były najtańsze w ofercie sklepu e-horyzont (zapłaciłem ok. 85PLN) za parę) i spisały się znakomicie. Polecam je. Na pewno będziesz zadowolony.
Chyba, że chcesz coś ekskluzywnego, to są też i z różnymi bajerami...
Pozdrawiam Cię serdecznie
Przynajmniej jestem pewien, że nie muszą miec klimatyzacji :DCytat:
Zamieszczone przez WojtekR
Dzięki za informację.
Pozdrawiam
Ja też mam takie i jestem z nich zadowolony. Teraz nie wyobrażam sobie wędrówki bez kijów. Pozdrawiam Duch_Cytat:
Zamieszczone przez WojtekR
Cześć Rob -- rozumie Cię ,że bez .... -- to mamy na codzień :) :wink:Cytat:
Zamieszczone przez rob_m6
Kijki to rzecz wspaniała. Sprawdzaja się w Bieszczadach. Ja jestem miłosniczką tych z amortyzatorem. Jedno mnie zastanawia . Ceny sprzetu. Dla mnie są przerażające. Mam kijki podobnie jak większośc moich kolegów kupione w Lesku w sklepie sportowym za 120 zł para. Nigdy nie zastanawiam sie nad marka. Nie wiem kto je wyprodukował. Lekkie, praktyczne, oczywiście składane, nie musze chyba mówić, że jestem z ich bardzo zadowolona. Służą mi wprawdzie dopiero kilka miesiecy ale są bardzo czesto używane.
http://ngt.pl/?p=akcesoria
Pod powyższym adresem znajdziesz testy kilku modeli kijków. Ze swojej strony polecam kije, z możliwością nałożenia plakietek (talerzyków) wtedy zimą są nie do zastąpienia. Inne bajery, umilające życie, acz nie niezbędne to:
a) amortyzator, odciążąjący mięśnie nadgarstków i zmniejszający możliwość urazów.
b) korkowe rączki , nie chłonące potu, mniejsza szansa na odciski na dłoniach.
Jeśli chodzi o moje spostrzeżenia to dobre kije z oboma bajerami kosztują koło 140 zł / 160 zł. Sam używam kijków firmy "Masters" z korkową rączką i jestem z niej mocno zadowolony. W zimie korek jest przyjemniejszy w dotyku niż plastik, a w lecie nie robią mi się bąble podczas długiego używania.
Drobiazgiem, ułatwiającym transport , są gumowe nasadki na końcówki kijów. Warto o nie dopytywać, gdyż zwiększają bezpieczeństwo transportu i przechowywania kijów.
http://ngt.pl/forum/?p=readTopic&nr=874&page=1
http://ngt.pl/forum/?p=readTopic&nr=1271
Tutaj dyskusje odnośnie przydatności kijów. Jeśli chodzi o moje wrażenia poznasz je tutaj :
http://forum.bieszczady.info.pl/bies...ighlight=kijki
Jakby co służę pomocą na PM.
Bertrandzie - proponuję kup sobie na początek jakies kije bez bajerów a potem zdecydujesz czy amortyzatory sa Ci potrzebne. Ja posiadam kijki takie same jak WojtekR i równiez jestem z nich bardzo zadowolony. Teraz nie wyobrażam sobie chodzenia bez kijków. Pewnie gdyby nie kije, to nie udawałoby mi się pokonywać tras, które pokonywałem, z tej prostej przyczyny, że przy zejściach moje kolana niestety bez kijków nie wyrabiają :-(
Myślę, że na poczatek nie ma się co szarpać na modele topowe, bo niekoniecznie musi Ci przypaść do gustu przechadzka z kijkami, choć z Twojej "Króekiej relacji" wynika, że raczej spodobało Ci się. Mój kumpel np. kupił kijki, i o ile przed zakupem podobało mu się chodzenie z kijkami, o tyle jak zakupił swoje, to chodzi teraz z jednym. tak mu wygodniej.
tata też chodził zimą z jednym, i mama z jednym. No i jeden się pogiął. Nie wiem który, i co i jak, ale jak ktoś ma zamiar dopiero kupić, to niech pamięta że para kijków, nie są dla zakochanej pary, tylko dla jednego turysty.
A sam jak mam sie wywrócić, to wole być pewien że się nie skrzywdzę żadnym kijkiem...
Zauważyłeś synu? " Tak mu wygodniej" :D Znaczy można chodzic z jednym. Jakby był przymus chodzenia z dwoma to sprzedawano by je na pary tak jak łańcuch na koła, a nie na sztuki. .Cytat:
Zamieszczone przez Doczu
:lol: :lol: :lol: Zanim wziąłes je do ręki w Łopience były bez zarzutu. Nie twierdzę, że Ty go pogiąłeś, ale..... ważysz tyle prawie co ja i mogło się to Tobie przytrafić. :lol: :lol: Mama sie przyznała, że to jej sprawka, ale jak przypuszczam/ i chyba Ty też/ tylko dla "Świętego spokoju"Cytat:
Zamieszczone przez Barnaba
Pozdrawiam Cię, a jak masz ochotę jeszcze ze mną podyskutować to zapraszam do siebie /wszak mieszkamy razem/ i pogadamy w realu :wink: :D
Ja tak tylko napiszę dla tych co nie kupili kijków a mają zamiar. Kijki były kupowane w zestawie, nie pojedynczo. Wszelkie dalsze przemyślenia, dlaczego kijki są sprzedawane parami, który do prawej, a który do lewej dłoni, i czy chodzić z nimi czy nosić w plecaku i wszelkie innepozostawiam wam samym- dla Waszej wygodyKod:Jakby był przymus chodzenia z dwoma to sprzedawano by je na pary
No i co tam Bertrandzie ?
Minęło parę miesięcy i masz już jakieś doświadczenia a propos kijków ?
A może zrobiłeś doktorat ?
Jeśli tak to podziel się ze społeczeństwem, ( a oczywiście społeczeństwo jeśli zechce to też powie swoje )
Archeolog się znalazł. ;) Taki stary wątek odkopał…
Więc tak (pamiętajcie moi drodzy, że, od więc nie rozpoczyna się zdania):
1. Doktoratu nie zrobiłem z kijków, ani z niczego innego też nie, ale wszystko przede mną jest.
2. Z kijkami chodzę od kilku lat. Nie tylko po górach, ale i po nizinach też. Pięćdziesiąta siódma Pyra może to potwierdzić. Fakt, najpierw chodziłem z jednym kijkiem, ale szybko zmieniłem obyczaj i wziąłem po jednym do każdej ręki.
3. Pierwsze kijki były firmy Leki, czy jakoś tam, ale się jeden wygiął. Jeszcze mam oba, ale chyba z sentymentu, bo jeden jest popsuty i niczemu już nie może służyć. Można spojrzeć na to z innej perspektywy JEDEN JEST DOBRY!!!
4. Następne kupiłem w markecie za 30 PLN. Dobrze mi się z nimi chodziło do momentu, kiedy jeden się nie złamał. Kijki mają to do siebie, że jeżeli siła nacisku na kijek nie jest zgodna z osią wzdłużna kijka to ulegają one wygięciu lub złamaniu. (to zdanie pasuje mi do doktoratu, muszę je zapamiętać). Złamałem go usiłując wyciągnąć nogę, która wpadła do bobrowego M ileś tam. Gdzie to było nie napiszę, bo znowu niepotrzebne dyskusje będą.
5. Od tego czasu kupiłem dwa komplety kijków w markecie. Były trzy częściowe, z amortyzatorem i z rączką z tworzywa sztucznego. Miały one opaski ( czy jak to się tam nazywa na stałe przymocowane do Kijków. Lubiłem je...Kiedyś je pożyczyłem i już do mnie nie wróciły. W zamian dostałem od pożyczkobiorcy inne. Nie marketowe, może nawet markowe one są. Dwu częściowe i z opaskami takimi fikuśnymi odpinanymi od kijków. Ino nijak nie mogę ich odpiąć. Nie dają się odpiąć, czyli „odłączenie” kijków od rąk jest bardziej upierdliwe niż przy tych marketowych. Mają one amortyzatory i korkowe rączki.
Szybkie wnioski nieusystematyzowane od najważniejszego do najmniej ważnego, ino jak lecą i do łba wpadają:
1. Chodzenie, wchodzenie i schodzenie z kijkami jest łatwiejsze niż bez nich.
2. Znawca tematu /Instruktor Nordic walking/ ręce załamuje widząc mój styl chodzenia, ale niewiele sobie z tego robię, bo chodząc stylem bertrandowym mniej się męczę niż chodząc stylem klasycznym.
3. Kiedyś chodząc nie po płaskim bolały mnie kolana. Od czasu, kiedy podpieram się kijkami tylko wiem, że mam kolana jednak ich nie czuję.
4. Amortyzatory w kijkach są niepotrzebne tak jak klimatyzacja w rowerze. Możecie mieć inne zdanie na ten temat. Nie będę polemizował z prostej przyczyny – bo nie!
5. Korkowe rączki są o niebo lepsze, niż te z tworzywa sztucznego. Dłonie się pocą i na skórze mającej kontakt z tworzywem mogą powstać odparzenia.
6. Kupując kijki z odpinanymi opaskami sprawdzajcie, czy aby się odpinają. Bo jak nie, to przepłacacie.
7. Trzy częściowa zajmują mniej miejsca po złożeniu niż dwu częściowe.
8. Dla Starego Dziada /który jeszcze nie ma zamiaru nigdzie spieprzać/ nie ma znaczenie waga kijków. Ja podjeżdżam na miejsce wyjścia na szlak /albo gdzieś indziej - Boże broń nie do rezerwatu jakiegoś/, połażę albo pochaszczuję sobie i wracam do auta po kilku godzinach. Nie noszę na plecach namiotu, śpiwora, moskitiery, kuchenki turystycznej, piły łańcuchowej i innego niezbędnego wyposażenia turyście chodzącemu kilka dni w terenie. Ja po kilku godzinach spędzonych w górach, dolinach, czy na cmentarzach w lasach wracam do cywilizacji /czytaj do pokoju z łazienką, do której się wchodzi bezpośrednio z pokoju/ Kłaniam się nisko Pastorowi!
Ot i tyle Bertrandowych przemyśleń po wezwaniu do tablicy.
Pozdrawiam
Bertrand 236 :
Nie archeolog tylko człowiek w rozterce potrzebuje rady bardziej doświadczonego.Cytat:
Archeolog się znalazł. ;) Taki stary wątek odkopał…(...)
Jakiś czas temu też połakomiłem się na ten wynalazek i co ?
Złamałem go na pierwszym podejściu (zimowym) na połoninę.
Najpierw się wściekłem - do dupy z tymi kijkami -
a potem, po zastanowieniu stwierdziłem że taniej wychodzi złamanie kijka na oblodzonym podejściu niż złamanie nogi.
A może jest trzecie rozwiązanie ?
Niech wypowiedzą się osoby trzecie.
a jeszcze jedno :
A może są potrzebne , tylko na inne górki ?Cytat:
4. Amortyzatory w kijkach są niepotrzebne tak jak klimatyzacja w rowerze. Możecie mieć inne zdanie na ten temat. Nie będę polemizował z prostej przyczyny – bo nie!
Więc chętnie wysłucham opinii dotyczących chodzenia po Bieszczadach i podobnych
Jako osoba trzecia się wypowiem.
Kije wręcz niezbędne są podczas wychodzenia z worem w śniegu,schodzenia oblodzonymi/zaśnieżonymi żlebami,stokami zwłaszcza z obciążeniem,przy schodzeniu tam gdzie ślisko.Jak kolana są w złej kondycji to mocno przydają się podczas schodzenia długimi stromiznami np z Koziego,z Krzyżnego,z Wagi itd Na pewno warto mieć kije podczas schodzenia piarżystymi lub skalistymi pionowymi żlebami.
Generalnie podczas schodzenia z obciążeniem lub bez,a podczas wchodzenia z obciążeniem.
A w Bieszczadach przydają się (głównie) jako broń przeciw straszliwym wilkom i niedźwiedziom :twisted:
Ty Browar nie bądź taki ekspert. Do trzech nie potrafi liczyć. Dopiero drugi jesteś, trzeci jestem ja. To ja jestem tą trzecią osobą. Tylko co mam powiedzieć jak osoba pierwsza i druga już wszystko powiedziały? No dodam, że przy wejściu i zejściu, z garbem i bez kijki mnie ratowały przed upadkiem w bieszczadzkim błocku. Na wszelkie śliskości zamiast ręką i pazurami łapałem przyczepność i równowagę za pomocą kijków.
Pozwalały też zrobić zdjęcie mniej poruszone, gdy zaparłem aparat o skrzyżowane kijki.
Pozdrawiam
jak zwykle serdecznie
Długi
W Bieszczadach kijki przydają się zwłaszcza podczas deszczu, lub ogólnie gdy jest błoto. Raz schodząc we wspomnianych warunkach wspomagałem się kijkami, ale prawie przy końcu trasy obok nowego deszczochronu pod którym siedziała spora ilość osobników płci piękniejszej stwierdziłem że nie nie będę pajacował zwłaszcza że było już prawie płasko. Dawno takiego orła nie wyciąłem jak wtedy. Widownia chyba przez litość wybuchła śmiechem dopiero gdy znikłem za zakrętem, a echo niosło się jeszcze długo po bieszczadzkich dolinach.
Kije dobra rzecz zawsze i wszędzie:-)dla wygodnickich polecam jednak laski trekingowe.Pozwalają na stabilniejsze podparcie ciała na zejściach.Dobrze jeśli są trzyczęściowe.Łatwiej je transportować po przytroczeniu do plecaka,no i nie przeszkadzają kiedy idziemy ze zbuchtowaną liną
Tak jak ogolnie lubie chodzic z kijkami (np. nie wyobrazam sobie przejsc głęboki potok bez kijkow) to na takich piargach i osypujacych sie gołoborzach to myslalam ze dostane z nimi szału! Potwornie sie klinują miedzy ruszającymi sie kamulcami.. Chyba polowa energii idzie na wyciaganie kijkow spomiedzy kamieni (a nie zawsze chca wyjsc ;)
Choc ostatnio coraz czesciej rozwazam powrot do kijow buczynowych- maja jedna wielka zalete- nie skladaja sie jak sie silnie na nich wesprzec...
ja mam takową, solidną lagę...bardziej preferuję ją od kijków. Ale fakt faktem , kijki odciążają kolana i kręgosłup mniej nap....A tobie pewnie kijaszki klinowały się w Gorganach :mrgreen:...? Fakt, męka....
nooooo.... zejscie czyms takim z kijkami to masakra.. po kilkunastu metrach musialam je niesc w rece
https://picasaweb.google.com/1100072...15941625259794
Ja już sobie nie wyobrażam chodzenia po górach z kijami. Dawniej, gdy nie miałem jeszcze trekingowych chodziłem ze zwykłymi kijami narciarskimi. Czasem spotykałem się z żartami typu "gdzie masz narty? ha ha ha". Obecnie używam kijków które kupiłem w Auchanie za 32zł. Po tym jak na pierwszej wycieczce pogięły mi się kilka razy droższe markowe kijki stwierdziłem, że nie ma sensu sporo inwestować w tego typu sprzęt.
rok temu na Czarnohorze też nasza ''kijkowa'' grupa wzbudzała sensację i kupę żartów- że niby narty nam pokradli....
No właśnie i doszliśmy do sedna sprawy ,
czyli odpowiedzi na pytanie : kijki , ale jakie ?
Jakie parametry dobrać pod własne potrzeby ?
Betrand wspomniał o niektórych, np o antyszoku jako zbędnym w Bieszczadach (no chyba że ktoś chce powtórzyć wyczyn Zombiego)
Krzysztof szarpnął się na 32 zeta (a co, bogatego nie stać ?) ja poszedłem dalej i kupiłem 4 kijki wychodząc z założenia że co miesiąc jeden mi się złamie.
I co ?
Niestety, rok minął i żaden się nie złamał ( tylko we dwóch się spierdzieliła ta skręcana blokada)
Kija buczynowe mają znacznie więcej zalet:
- są doskonałe do sprawdzania głębokości pokrywy śnieżnej, nie zatrzymują się bowiem na jej powierzchni jak kijki stalowe/aluminiowe/węglowe z dużymi talerzykami,
- powodują równomierny rozwój wszystkich partii ciała, swoją masą obciążają bowiem również ręce, barki i kręgosłup wyrównując przeważające w wędrówce obciążenie nóg,
- służą znacznie lepiej jako środki przymusu bezpośredniego w sytuacji zagrożenia, na wszelki wypadek należałoby nosić jednak dwa (jak powszechnie wiadomo do obrony przed atakującym psem niezbędne są dwa kije - jeden daje się do gryzienia a drugim się okłada atakujące bydle),
- w potrzebie można zrobić z nich małe ognisko.
Kijki buczynowe to jest to!
Ja niestety zostałem obdarowany rok temu "nowoczesnymi" kijami :-( Zamknięcia działają zawsze i w każdych warunkach, można je obsługiwać nawet w grubych rękawicach (nic się tam nie przekręca tylko zamyka się je i otwiera), nie składają się nawet pod dużym obciążeniem, mają dodatkową gąbkę poniżej rączki (bardzo wygodne, gdy trzeba przez chwilę chwycić kij niżej, np. przy przejściu w poprzek znacznej pochyłości) i bajerancki, anglojęzyczny napis na boku :mrgreen: No i, ponieważ są dwa, pomagają przy utrzymaniu równowagi zarówno przy poślizgach w lewo jak i w prawo.
Ale ogniska z nich nie zrobię :-(
Swoje kije nabyłem na stacji benzynowej BP wykorzystując punkty za tankowanie. Z doświadczeń stwierdzam, że są pomocne przy mierzeniu głębokości błota i jego twardości.
A w przypadku obrony przed atakującym bydlęciem, jeden dajemy bydlęciu do gryzienia a drugim okładamy psa?
Rzadko biorę udział w dyskusjach na temat wyższości Świat Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkanocnymi, ale do tej dyskusji się (na krótko) włączę, gdyż wpadł mi w obiektyw stosowny materiał dowodowy. Otóż, kija buczynowe sporządza się zazwyczaj z jodły, świerka lub leszczyny. Jeśli surowiec był w miarę suchy, mają masę niewiele większą od kijków "sklepowych". Mają też tę zaletę, że rzadko giną a jeśli zginą, to łatwo odtworzyć zasoby. O ginięciu kijków mogą coś powiedzieć uczestnicy wędrówki po G.Rodniańskich parę miesięcy temu. Ostatnio testujemy w rodzinie kije cisowe.
Załącznik 27181
Wojtku ! cis to jest TO !!! Drewno twarde jak jasna ....
Błąd Wojtku, buczynowe kije powinny stać w buczynowych sabotach. A o zaletach tych drugich na górskich wyprawach możemy pogadać w następnym wątku :wink:
to niestety jest problem z wiekszoscia kijow, z jakiegokolwiek sklepu i ile by nie kosztowaly.. idzie czlowiek i wyglada jak chodzaca reklama.. brrrrrrrrrrrr... zeby tam jeszcze co fajnego pisalo... w poprzednich kijach napis zwalczylam papierem sciernym ale od tego dnia przestaly sie dobrze skrecac ;) No ale po dlugich bardzo poszukiwaniach udalo sie nabyc takie ze napisy sa prawie niewidoczne :-D zwlaszcza jak sie troche poobijaly!
mozna im tez fajnie podrzezbic rozne kawalki! moj dziadek zawsze ozdabial kije roznymi wizerunkami mord zębatych, a koncowke kija zatapiał metalem wiec sie nie scieraly i stawaly sie dobra bronia na bydleta wszelakie :-) i kij drewniany mozna zapuscic jakas bejca albo ropą i wtedy ladnie pachnie!
widze ze kijek najbardziej z prawej ma nawet sznureczek! to wlasnie byla dla mnie zawsze wada kijow drewnianych ze nie mozna ich puscic zeby zwisaly na sznurku np. robiac zdjecie (kazde przewiercenie otworu na sznurek konczylo sie wczesniej lub pozniej pęknieciem kija...
A po co mi kijki... ;) (Uwaga, załaduje się PDF!).
No proszę, musiała zebrać się międzynarodowa komisja, żeby stwierdzić, że kijkiem można zbadać głębokość bagna ;-) .