-
Bieszczadzkie mustangi
To się porobiło-dzikie konie w Bieszczadzie:grin:
http://www.gcnowiny.pl/apps/pbcs.dll...-1/aktualnosci
Cytat:
AKTUALNOŚCI
3 czerwca 2007 - 18:45
Łopienka > Uwaga na dzikie hucuły!
Na wpół zdziczałe konie hodowcy z Łopienki są niebezpieczne dla ludzi – alarmuje Ryszard Gibała z Terki. – Niedawno ogier zapuścił się do mojej zagrody i pokrył klacz. Pół godziny walczyłem, by go odgonić.
Cztery konie huculskie należą do Władysława Budzyńskiego. Nie mają stałej zagrody, zapuszczają się nawet do wsi oddalonych o kilkanaście kilometrów. Sam Budzyński mieszka w szałasie przy bazie studenckiej w Łopience.
– To spokojny człowiek, przyjechał w Bieszczady spod Wrocławia – mówi Roman Kiejdrowski z Urzędu Gminy w Cisnej. – Hucuły są zdziczałe, na widok ludzi uciekają, ale mogą stwarzać zagrożenie. Zdarzało się już, że nagle wbiegały na drogę przed auta.
Najbardziej narowisty jest ogier. Niedawno wpadł do zagrody Ryszarda Gibały w Terce w gminie Solina. Ku przerażeniu gospodarza, pokrył klacz.
– Byłem wściekły, powiadomiłem policję, ale co mogli zrobić? – opowiada.
Hucuły Budzyńskiego bez trudu pokonują ogrodzenia we wsiach w dolinie Solinki, zwłaszcza te, w których stoją inne konie. Przywódcą jest ogier. Dlatego Gibała zażądał od samorządu Cisnej, by znalazły specjalistę, który go schwyta i wykastruje.
– Inaczej przypadki niekontrolowanego krycia klaczy będą się powtarzać – przestrzega.
Roman Kiejdrowski:
- Nie gmina jest od kastrowania zwierząt. Wczoraj prawdopodobnie któremuś z weterynarzy udało się schwytać ogiera. Szczegółów nie znam.
Urzędnik dodaje, że stadko Budzyńskiego nie jest zaniedbane, więc nie ma powodów, by mu je odebrać.
– Konie huculskie są bardzo odporne, nawet na mróz. Zimą właściciel oddaje je do znajomego gospodarza w Buku, gdzie stoją w stajni aż do wiosny.
KP
Do straszliwych niedźwiedzi i bestialskich wilków dołączyły okrutne konie(jak diaboł,co to praskał kulkami z konopii, latał po wsi i groził że dupczył będzie :twisted: )
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
no to się wprost porobiło ...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Nooo, to trza uważac na szlaku. Idzesz sobie spokojnie, aż tu nagle zza pokrzyw wyskoczy kuń i hyc - pokryje!! I co wtedy?
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
uwaga co piszecie, bo jeszcze ktoś zamknie forum za propagowanie treści nie po linii:)
-
1 załącznik(ów)
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Jak nie ma o czym pisac, to pisze sie jakąś bzdurę bo zapełnić miejsce w gazecie. W Bieszczadach jest wiele grożniejszych zwierząt niż czyjeś konie. A tak przy okazji - jak ktoś ma okazję, warto korzystać z drogi z Terki do Dołżycy / to dla tych co mogliby przypadkiem w te gazetowe prawdy uwierzyć/.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Całkiem poważanie - nie wiem, czy dla hodowcy koni takie przypadkowe pokrycie klaczy to taka błahostka czy "bzdura". Co do zagrożenia dla ludzi, to też bym wiary nie dała - konie to płochliwe stworzenia, te dzikie chyba szczególnie.
Jeśli się mylę, chętnie przyjmę naukę od kogoś mądrzejszego.
pozdrawiam
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Cóż, ogier kryje, bo od tego jest. Może pokryć klacz z jeźdźcem, co bywa i śmieszne i straszne.
Ma również instynkt posiadania. I każdego, kto zechce zbliżyć się do JEGO stadka pań będzie chciał odgonić. Może to być dość bolesne.
Myślę, że to duży brak odpowiedzialności ze strony hodowcy.
Pozdrawiam
Długi
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Tak to jest problem.
Tylko, że stado to 5 sztuk, a właściwie już 4, 1 ogier i 3 wałachy.
Inaczej to wygląda w porównaniu z wołosatem? A jakaż sensacja...
Co prawda p. Budzyński do zdrowych nie należy (każe się nazywać Niedźwiedziem Bieszczadzkim) i o istnieniu elektrycznego pastucha pojęcia nie ma albo mieć nie chce, a odpowiedzialny to nie jest....bo buja w książkach Karola Maya.
Lech
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Ogier już przestał być ogierem....
Lech
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Zdaje się sprawa jest rozwojowa :twisted:
http://www.nowiny24.pl/apps/pbcs.dll...-1/aktualnosci
Cytat:
20 stycznia 2008 - 14:30
Baligród > Rośnie stado dzikich koni
Do Nadleśnictwa Baligród jadą z Holandii dzikie konie. Zasilą niewielkie stado koników polskich przebywające w zagrodzie aklimatyzacyjnej w Radziejowej.
Na terenie opuszczonej po wojnie wsi pasie się teraz siedem koników polskich. W przyszłym tygodniu będzie ich już 17. Wszystkie po okresie aklimatyzacji zostaną wypuszczone i zaczną żyć jak inne dzikie zwierzęta.
Projekt hodowli konika polskiego w Bieszczadach poparli naukowcy i wojewódzki konserwator przyrody.
Koniki, których przodkami były tarpany, zasiedlą głównie tereny w okolicach Radziejowej, Tyskowej i Łopienki.
– Ich obecność zapobiegnie m.in. zarastaniu gruntów rolnych drzewami i krzewami – tłumaczy Ryszard Paszkiewicz, nadleśniczy z Baligrodu.
KP
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Te siedem dzisiaj widziałem chyba, takie czarnawe?
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Ostatnio przyjechało kolejne 29 koników z Belgii, a jedna z klaczek się oźrebiła. Stadko się zmienilo w stado. Ciekawe co dalej z nimi będzie.
-
3 załącznik(ów)
Odp: Bieszczadzkie mustangi
A oto kilka fotek. Pierwsze jeszcze z jesieni. Dwa pozostałe z ostatniego wypuszczania koników z Belgii.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
..Marcinie.. Wrzuć proszę jeszcze kilka fotek naszego stadka... jak możesz...
z góry dziękuję...
widać że dobrze wyglądają... serce rośnie..
-
9 załącznik(ów)
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Oto kilka kolejnych zdjątek. Niektóre są z jesieni kiedy wypuszczaliśmy w nadleśnictwie kolejne cztery koniki. Na innych są koniki w zimowej sukni. A ten portret to pan i władca haremu...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Cytat:
Zamieszczone przez
Marcin Scelina
.... A ten portret to pan i władca haremu...
Śliczne , a ten"pan i władca haremu" szczególnie urodziwy,... czyli stado będzie piękne i zdrowe.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
..dzięki śliczne...
..ano pikne te nase mustangi... i stado rośnie... dla mnie bomba...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Ze zdjęć i z tekstu trudno ocenić, na ile są one "dzikie". Ale jak "Pan i władca" poczuje się w prawie do pań... biada tym, którzy zechcą podejść i zrobić zdjęcie tym ślicznym konikom.
Długi
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Można rzec, że nie są one wcale dzikie, ale jako taka struktura wewnątzrpopulacyjna się wytworzyła. Będę musiał zajrzeć do nich. Pewnie dużo się pozmieniało od kiedy przyjechało te 29.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
..najlepiej to te mustangi zostawić w świętym spokoju...inaczej zamiast dzikich koni będziemy mieli "efekt Pubala"...kto chce zobaczyc koniki to niech podjedzie do zoo lub cyrku a te mają być DZIKIE...poczekajmy kilka lat to spotkamy je na Bieszczadzkim Szlaku, inaczej być może będziemy je oglądać tylko w zagrodzie bo zamiast się odzwyczajać od ludzi przywykną do nich nie mniej niż Pubal...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Są jakies konkrety w kwestii terminu i obszaru, gdzie zacznie się wypuszczanie?
Pozdrawiam:)
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Parę razy przeganiałem ludzi, którzy podkarmiali nasze koniki lub przechodzili przez siatkę, żeby zrobić sobie zdjecie lub pogłaskać konika. Ludzie to największy problem tych koników i ich ewentualnej wolnościowej hodowli jak się udało w przypadku żubra. Żubr miał to szczęście, że był wsiedlany w czasach, gdy ludzie nie byli tak mobilni i mało kto zakłócał mu pobyt w zagrodach aklimatyzacyjnych...
W okolicach sylwestra obserwowałem koniki ze wzgórza Horb - pielgrzymki ludzi i kolejki samochodów...Niektórych delikwentów to ciężko było odgonić od zagrody, no bo koniki takie słodziutkie.
Pubal miał problem, bo znaleźli go ludzie. Koniki mają problem, bo się nie mogą uwolnić od ludzi. Pubal teraz jest rozpłodnikiem gdzieś w Polsce - płodzi żubronie. Ciekawe co spotka koniki...
Czarno to widzę...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
A może by tak "elektrycznego pastucha" dla dokarmiających?
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Jest nadzieja, że się uda dzikie konie przywrócić biesom, już raz się to udało na roztoczu. Tam żyją dzikie koniki. Spacerując w okolicach Zwierzyńca można je tam spotkać. Fajny widok. Pozdrawiam
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Pewnie jestem człowiekiem małej wiary, ale niestety nie wierzę, żeby udało się w Bieszczadach odseparować dzikie zwierzęta (również mustangi) od ludzi. Nie chodzi o to, że coraz częściej przecinamy sobie wzajemnie szlaki, bo nas ludzi jest tam coraz więcej - tylko o to, że ludzie celowo szukają kontaktu z dzikimi zwierzętami (to przecież takie ekscytujące, prawdziwa przygoda itp.), przez co te ostatnie znacznie tracą na swej dzikości...wogóle tylko tracą na spotkaniach z nami:(.
szkoda, że ludzie z równym uporem nie starają się poznać siebie nawzajem
pozdrawiam
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Postawic znak o zakazie 20 m za nim kamere i czesac mandaty , wrazie czego kolesia z gotowym bloczkiem i nabita pepesza ten sam efekt i szybsze egzekwowanie :-). Mysle ze nadlesnitcwo momentalnie stalo by sie bogatsze .Inaczej koniki nie maja szans chyba ze jako stadnina miesna w koncu jest tylu spragnionych turystow w tych gorach ktorzy po poglaskaniu chetnie by spozyli takze mieska z tych puchatych miluszkow :mrgreen:
A tak sserio to przestanmy o nich pisac w necie bedzie to najlepsza ochrona dla nich.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Ciekawe czy ktoś pytał właścicieli okolicznych stajni jak mocno będą szczęśliwi mając półdzikie konie biegające luzem po okolicy ?
Mniemam , że ich szczęście będzie wielkie gdy jakąś cenną klacz (lub jakąkolwiek ) pokryje pokraka ( z punktu widzenia hodowcy koni tzw. szlachetnych ) konik polski.Wspomnę jeszcze o aspekcie turystyki konnej i spotkania jeźdców amatorów z dzikim stadkiem.
Czekam na gromy ze strony znawców tematu.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Znawcą tematu nie jestem.
Wydaje mi się jeno, że stajesz drogi Tubylcze przed pytaniem, czy przyrodę (w tym i gatunki reindukowane) dopasować do potrzeb turystyczno-wczasowej gawiedzi, a i lokalnych przedsiębiorców, czy też na odwrót.
A to dylemat.....co?
A może jednak da się przynajmniej w dużej części te interesy pogodzić?
Pozdrawiam:)
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Cytat:
Zamieszczone przez
vm2301
Znawcą tematu nie jestem.
Wydaje mi się jeno, że stajesz drogi Tubylcze przed pytaniem, czy przyrodę (w tym i gatunki reindukowane) dopasować do potrzeb turystyczno-wczasowej gawiedzi, a i lokalnych przedsiębiorców, czy też na odwrót.
A to dylemat.....co?
A może jednak da się przynajmniej w dużej części te interesy pogodzić
A może masz jakiś prześwietny pomysł na to, jak dopasować do potrzeb przyrody lokalnych przedsiębiorców i turystyczno-wczasową gawiedź (do której zaliczam również siebie, bo Tubylcem:) w Bieszczadach nie jestem) - może mała modyfikacja genetyczna?
pozdrawiam
P.S. A ponadto biję się w pierś, bo jestem jeźdźcem amatorem, na spotkanie z którym narażone będą dzikie mustangi...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Proponuję nie przesadzać z tą dzikością mustangów, bo niebawem wszyscy będą się ich bali w okolcy. Nie mówiąc już nic o cnotliwych klaczach, które latem zwiedzają Bieszczady pod siodłem...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Najbardziej oswojone konie na wybiegu, w stadzie potrafią odgonić intruza. Najczęściej do ataku rusza najstarsza klacz. W warunkach stadniny prawie nigdy nie ma na wybiegu jednocześnie klaczy i ogiera. Zapytajcie właścicieli stadnin jak konie ustawiają starszeństwo w stadzie. Jak obserwujecie konie hodowlane, właściciel stadniny podchodzi bez obawy do koni. On jest dla stada "przewodnikiem". Spróbujcie podejść z kantarem do obcych koni biegających luzem. Bywa śmiesznie, bywa strasznie. Kiedyś znalazłem się w pobliżu tabunu hucułów. Byłem z psem. Konie psa potraktowały jak zagrożenie. Może przez podobieństwo do wilka. Cudem uniknęliśmy obrażeń.
Marcinie, starzy koniarze wieczorami opowiadają sobie przy piwku jak to gościu jechał na klaczy, a na plecy wskoczył mu ogier. Dość zabawne, ale widziałem popłoch w stadninie, gdy ogier wyrwał się z boksu. Nie było do śmiechu.
W terenie może być jeszcze mniej śmiesznie.
Pozdrawiam
Długi
-
1 załącznik(ów)
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Cytat:
Zamieszczone przez
długi
Bywa śmiesznie, bywa strasznie. Kiedyś znalazłem się w pobliżu tabunu hucułów. Byłem z psem. Konie psa potraktowały jak zagrożenie.
Hehe. Podobną akcje "testowałem" na hucułach Kija. Konie były spokojne i pies też. Ale raz Brus postanowił sprawdzić je na "setke" - przegonił towarzycho, to było powyżej Latarni, tam jest takie spore osuwisko w stronę Osławy. Nim zareagowałem znikneli mi z oczu za krzakami. Słysze łomot, krzaki się łamią, kamienie obsuwają - myśle, kurde konie pospadały chyba przez tego durnia, Kiju mnie powiesi na latarni (nie wagabundy). Po chwili patrze - z krzaków wypada pies, pędzi na zakrętach jak miś Yogi, prędkość dźwięku, śmierć w oczach a za nim wypadają konie i go gonią. Dobrze że zdążył wyskoczyć za pastuch bo by marmolada została. Krótko mówiąc lepiej z końmi nie zaczynać - nawet jak jesteś owczarkiem :)
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
oj długi teraz to pojechałeś ;-))))chyba, że u hucułów jest inaczej niż u koni sportowych, bo ja z takimi tylko mam do czynienia od 19 już lat;-)))
ogiera z klaczami się nie trzyma razem z bardzo prozaicznego powodu-żeby się nie pokaleczyły. Natomiast na jazdy często chodzą i panie i panowie (chodzi mi o tych ze wszystkimi częściami ciała) i NIC się nie dzieje nawet jeśli klacze są akurat do krycia. Problem się zaczyna i owszem, jak taki ogier jest wolny-wiadomo, że chce kryć, a chyba każdy wie w jakiej pozycji;-))a więc nie będzie patrzył na taki szczegół jak jeździec na grzbiecie i wskoczy-a oberwać w kręgosłup lub w głowę z takim impetem kopytem...i dziwi mnie, że kogokolwiek taka sytuacja może śmieszyć, bo naprawdę może się skończyć i kalectwem i nawet śmiercią.
Nigdy nie zauważyłam natomiast w żadnym stadzie, żeby mnie konie atakowały, bo piszesz, że one właściciela akceptują, a intruza potrafią odgonić.A ja w bardzo wielu stadach byłam intruzem, bo robiłam zdjęcia i nie teleobiektywem, a więc często muszę podchodzić bardzo blisko.Co do kantarów to zależy gdzie-jedne dawały sobie kantary zakładać a inne choćby były w pojedynkę nie, bo wiedzą czym się to kończy. Jeśli koń ma dobre wspomnienia daje się złapać bez problemu. Psy i owszem były atakowane-na właśną prośbę, bo jak podbiega taki szczekun i chwyta za pęcinę to każdy by się wkurzył.
Hucuły jako konie pierwotne mają te instynkty wyostrzone dlatego tak się zachowują. U nas w zeszłym roku wilki rozszarpały źrebaka w stadzie koni sportowych-one mimo, że w kupie miały taki instynkt , że uciekały, a źrebak jako najwolniejszy został skonsumowany. U hucułów by to nie miało miejsca-zbiłyby się razem w środku chroniąc źrebięta--chyba;-) tak czytałam, nie wiem czy tak potrafią, może też te ich zachowanie jest wyidealizowane i też by poszły w dłuuuugą?w końcu koń w genach ma ucieczkę.
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
..co racja to racja Orsini.. co do obrony przed atakiem i zbijaniem się.. to raz coś podobnego widziałem niedaleko Odrzechowej... więc chyba prawda... ale nie za każdym razem, bo uwielbiają biec.. i dobrze im to wychodzi ...
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Nie wiem jak jest w innych stadninach koni huculskich, ale w tej którą odwiedzam, klacze pasą się razem z ogierem puszczone luzem na bezkresne łąki. Ogier nie jest agresywny nawet kiedy pod jego nosem dosiadamy klaczy. Podchodzi bardzo blisko i przeszkadza (plącze się pod nogami:)), czasem trzeba go odgonić, ale nic więcej. No chyba, że jest nietypowy...Natomiast niebezpieczne to są źrebaki, które nieodstępują matek. Nie dość, że podczas jazdy w terenie zabiegają drogę, plączą się pod kopytami, to jeszcze wierzgają. Klacz, którą dosiadałam, w galopie dostała prosto w zęby od swojej pociechy, która zabiegła nam drogę - nie dość, że galop był co chwilę przerywany, to na dodatek prawie wyleciałam z siodła przy tym strzale:cry:
-
1 załącznik(ów)
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Nie chciałem zapuszczać nowego wątku, więc zadaję pytanie tutaj. Może ten temat był już poruszany ale go nie znalazłem.
Czym moja noga jest gorsza od nogi konia? Człowiekowi na koniu wolno, a pieszemu nie? Nie dość, że karawanem jeżdżę, to teraz na konia mam się przesiadać?
Może ktoś mi to wyjaśnić?
pozdrawiam
-
Odp: Bieszczadzkie mustangi
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Czym moja noga jest gorsza od nogi konia? Człowiekowi na koniu wolno, a pieszemu nie?
Desperujesz :)
Nie chodzi że gorsza, tylko pewnie m.in. biega o bezpieczeństwo, zarówno jednych jak i drugich - zwróć uwagę że czasem owi "dżokeje" ledwo siedzą na tych koniach albo hucułach. Wyobraź sobie co by było jakby sie taki (koń albo hucuł) przestraszył. Z turystami (niektórymi) bywa podobnie - zobaczy jaszczurkę to drze jape że krokodyl a co dopiero jak zobaczy konia czy coś w tym stylu.
Suma sumarum osobiście też wolę jak mi sie konie nie szwendają pod nogami - raczej szlaki konne powinny być osobne i niech tak zostanie.