Drogie Panie (oraz wy Panowie)
Jakie są wasze refleksje na postawione w tytule zagadnienie. Potrzebne jest to (nie dla mnie) na konkurs fotograficzny. Może wasze pomysły zainspirują. Czekam na odzew!
Wersja do druku
Drogie Panie (oraz wy Panowie)
Jakie są wasze refleksje na postawione w tytule zagadnienie. Potrzebne jest to (nie dla mnie) na konkurs fotograficzny. Może wasze pomysły zainspirują. Czekam na odzew!
znajdź lalkę barbie-taką Dodę i będziesz miał "kobietę" XXI wieku :evil:
Ale czekaj to ma być 1 zdjęcie, czy seria np. przeciwieństwa i wtedy seryjka zdjątek
Myślę,że sporo kobiet w XXI w wszystko oblicza!
hahaha genialne :-P
ale niestety prawdziwe...co do mężczyzn niestety też.
Jeśli seryjka to skrajności proponuję,a więc wspomnianą Dodo-Jolę Rutowicz np palącą papierosa i puszczającą kłęby dymu, matkę karmiącą dziecko iiiii... no i nie mam pomysłu co jeszcze
Pomyślę w łóżku na spokojnie
Albo 3 kobiety z ciekawym zawodem/sportem.
Albo jedno a mocne znajdź jakąś babuleńkę i coś w stylu stół, lampa naftowa i ona zamyślona...no co takie kobiety w XXI wieku też są.
Dwa-kto to będzie oceniał?czy ludzie związani z fotografią (wtedy treść będzie najważniejsza) czy zupełni laicy z tzw. ulicy- wtedy im większy kicz tym lepiej.
A zwróciłeś się z tym zapytaniem do Darka ?
On przecież uważa się za wielkiego znawcę kobiet. Zawsze przy kilelichu w domku nr 1 perorował nt. ideału płci pięknej, głośno artykułował swoje marzenie o KOBIECIE. A do jednej pani to wręcz ostentacyjnie wzdychał (aż wiosną tego roku wyszła za mąż, bynajmniej nie za Darka).
….. a może to pomoże ….
Cztery oblicza współczesnej kobiety
Lato 1848 roku było bardzo upalne i suche. Gdyby nie to, rzeka Zbrucz pewnie płynęłaby sobie spokojnie dalej, tak jak przez ostatnie tysiąc lat. Ale skutkiem tej suszy i upału, poziom wody opadł – ukazując dziwny przedmiot. Był to kamienny, słupowaty posąg. Na każdej z czterech prostokątnych ścian widniała podobizna człowieka. Istoty te nosiły wspólny kapelusz, wieńczący rzeźbę i przepasane były w biodrach wspólnym pasem. Ot, ktoś o twarzach zwróconych w każdą stronę świata. Światowid...
Twarz pierwsza – matka
Co robi współczesna matka? Dba o prawidłowy rozwój swojego dziecka, dostarczając mu stale nowych bodźców i stymulując do aktywności. Oczywiście, współczesna matka wie, jak ważny jest kontakt dziecka z naturą. I że między stymulacją obrazkiem z narysowanym koniem a stymulacją widokiem i kontaktem z koniem jak najbardziej żywym istnieje wielka różnica. Więc dzielna i obkuta w poradnikową wiedzę matka, bierze swoje roczne dziecko i wiezie je do stadniny koni. Cel – konik w wersji “xs”, czyli – kucyk. Przez całą drogę opowiada dziecku, że jadą do kucyków, na dowód czego wymachuje mu przed nosem małym, zabawkowym konikiem, co o mały włos nie doprowadza do kolizji drogowej. Dziecko zdaje się zaakceptowało cel podróży. Zresztą, jeszcze nie mówi (choć takie rozgestykulowane), więc nie może wyrazić swojej opinii na ten temat. Matka jedzie dalej w przekonaniu, że gdy jej syn dosiądzie kucyka będzie w siódmym niebie. Niestety, nie jest.
W ogóle, od samego początku kucyk nie bardzo się dziecku podoba. Dziecko nie chce go pogłaskać, nie chce dotknąć jego grzywy. O tym, by usiadło na kucyku nie ma nawet mowy. Matka rozpoczyna więc proces oswajania dziecka z kucykiem. Polega to na tym, że kucyk mając dosłownie gdzieś matkę i dziecko, je sobie trawę, a posadzony koło niego matczyny syn przygląda się temu z wyrazem lekkiej dezaprobaty. Wreszcie, po pół godzinie tych wzajemnych oswojeń, kiedy gardło matki jest zdarte od powtarzania kwestii: "popatrz jaki ładny, dobry konik", a jej ręka staje się śmierdząca od głaskania tegoż ładnego i dobrego konika - dziecko decyduje się wyjść z pewną inicjatywą. Zrywa więc stokrotkę i podsuwa kucowi do zjedzenia. Naturalnie kucyk ma to gdzieś. Dziecko więc unosi się dumą i honorem i też uznaje, że ma gdzieś kuca. Matka postanawia przerwać ten impas i pyta pani zajmującej się obsługą nawiedzonych matek z nadąsanymi dziećmi, czy może chwilę pojeździć na kucyku. Matka dochodzi bowiem do wniosku, że jeśli dziecko zobaczy ją na koniu, to się przekona i samo tego zapragnie. Matka wsiada, myśląc, że owa pani poprowadzi kucyka. A pani puszcza go wolno, z matką na grzbiecie. Więc matka pyta jeszcze na wszelki wypadek, co ma robić, jeśli koń nagle zacznie biec, na co pani stanowczo odpowiada, że to jest tak stary kuc, że na pewno nie będzie nigdzie biegał, a poza tym, że przecież to niski, nieduży koń, i matka nie ma się czym martwić.
Kucyk z matką na grzbiecie robi trzy zwykłe kucykowate kroczki, po czym wyrywa do przodu jak szalony. Cóż – matka nie ma żadnego obycia w zakresie ujeżdżania koni... po drugie - koń jest nieosiodłany... po trzecie - jakieś licho w niego wstąpiło - gania po tej łące jak nienormalny... dość powiedzieć, że po jakichś dwóch minutach walki z tym kretyńskim kucem, matka zlatuje na ziemię. Cóż to jest za lot fantastyczny - niczym lot Adama Małysza... Gdy emocje nieco opadły, a matkę zeskrobano z łąki - dziecko zostało ponownie wsadzone na kucyka. Chłopiec przejeżdża jakieś trzydzieści kroków i nie wiedzieć dlaczego (może dlatego, że konik nie robi niczego, by dziecko tak fajnie zrzucić jak matkę) przestaje mu się podobać.
Twarz druga – żona
Żona chodzi spać ostatnia. Bo żona, a zwłaszcza żona będąca jednocześnie matką, ma sporo obowiązków. Bo pranie, sprzątanie, prasowanie i zupa na drugi dzień. Ale przecież współczesna żona to jednocześnie kobieta zadbana, z alabastrową cerą, pięknymi dłońmi, puklami sprężystych loków i takie tam różne inne, co to każdy wie... . Więc raz, korzystając z okazji, że przecież mąż zawsze już śpi, gdy ona przychodzi do łóżka, żona postanowiła doprowadzić się do stanu przyzwoitego. No to buch, włosy na wałki, krem wyszczuplający na brzuch, a brzuch w specjalne majtki ze ściągaczem, na stopy folia aluminiowa, a pod spód mazidło o mocy regenerującej, dłonie w rękawiczki, a do środka cud-specyfik z limitowanej serii, no i druciany aparat od ortodonty w wersji “na noc”.
Żona po cichutku wślizguje się do pogrążonej w ciemnościach sypialni i wyciąga z szuflady nocnej szafki stopery do uszu. Mąż bowiem chrapie okrutnie, a przecież niewyspana żona to brzydka żona. I kłótliwa na domiar złego. I w ogóle. Więc te stopery to konieczność. Żona leży już pod kołdrą. I wtedy mąż, który miał przecież spać, nie wiadomo, czy zbudzony szmerem otwieranej przez nią szuflady, czy może szelestem aluminiowej folii na jej stopach, czy też intensywnym zapachem wszelkich możliwych chemikaliów, który wraz z nią przywędrował do sypialni, w ludzkim, mężowskim odruchu chce przytulić żonę, a może nawet dać jej jakiegoś niewinnego, sennego buziaka. Chce, lecz napotyka na przeszkody. Najbardziej zaś ze wszystkiego dziwi go to coś, co leży w nogach łóżka. Bo, co to do cholery jest?
Mąż, jako istota dociekliwa zapala więc nocną lampkę i odchyla kołdrę. A gdy wzrok jego pada na to coś, co zwykle jest jego żoną, mówi z wielkim przerażeniem “o Jezuuuu!”. No bo to coś wygląda nie jak żona, ale jak Lord Vader co najmniej. “O Jezuuuu!” dochodzi do uszu żony. Nawet pomimo stoperów. Ale jest już tak zmęczona, że myśli, że nawet dobrze się stało, bo pewnie takie całowanie naruszyłoby powłokę serum antyzmarszczkowego nałożonego na twarz...
Twarz trzecia – pracownik
Mrówka robotnica zawsze bardzo się spieszy. A najbardziej spieszy się do firmy. Żeby nie było, że nie dość, że ma dziecko, to jeszcze się spóźnia. Pracownica ubrana i wyfryzowana, w szpilkach i z torebką na ramieniu wychodzi przed dom. Odpala gruchota, który dawno temu przestał zasługiwać na miano auta. Stwierdza, że z akumulatorem coś nie tak, bo rzęzi to wszystko okrutnie i ledwo daje się uruchomić. Nim pracownica dojedzie do głównej drogi, gruchot jeszcze kilka razy kaszle i stęka. Na asfalcie odmawia ostatecznie posłuszeństwa. Wzdycha żałośnie i gaśnie. Ale pracownica nie daje za wygraną.
Po chwili bezczynnego siedzenia w aucie z rozładowanym akumulatorem, ma już opracowany plan ratunkowy. Pobiegnie po męża, on uruchomi drugi samochód, podjadą tym drugim, podczepią ten pierwszy i odpalą gruchota na biegu, w trakcie jazdy. A jak już będzie odpalony, to ona spokojnie postara sie jakoś dojechać do pracy. I może nawet nie spóźni się tak bardzo. A nawet jeśli spóźni, to przy odrobinie szczęścia nikt nie zauważy. Zostawia więc gruchota na poboczu, odwraca się na pięcie i biegnie do domu. Z wielkim samozaparciem – bo pokonać biegiem półkilometrowy dystans w ciasnej spódnicy, na szpilkach i z dyndającą u boku torebką, to nie lada wyczyn. Biegnie tak pięknie, że gdyby widział ją w tym momencie PKOl, bez wątpienia zdobyłaby miejsce w ekipie wyjeżdżającej na następną olimpiadę. Biegnie i widzi, że na pobliskim przystanku autobusowym zapanowało wielkie poruszenie. Ludzie coś krzyczą i machają rękami. Do jej uszu dociera piskliwe “prooooooszęęęęęęęę paaaaaaaniiiiiii, saaaaaamooooochód!!!” Tknięta złym przeczuciem staje i odwraca się za siebie. I cóż widzi? Mknącego po jezdni gruchota. Uświadamia sobie, że nie zaciągnęła ręcznego hamulca. A gruchot zakończył przecież swoją krótką poranną jazdę na wzniesieniu. Natychmiast zaczyna więc biec w stronę pędzącego w dół auta, żywiąc jeszcze głupią nadzieję, że dogoni samochód i jakoś go zatrzyma. Oczywiście nie ma na to szans, co klaruje się z każdą chwilą. Wreszcie, na jej oczach samochód przecina oś jezdni, skręca coraz bardziej w lewo i ostatecznie wjeżdża do rowu. I pani-sumienna-pracownica już się nigdzie nie spieszy. Może śmiało wyciągnąć z torebki telefon i poinformować pracodawcę, że zamierza skorzystać z “urlopu na żądanie.”
Twarz czwarta – niby intelektualistka
Intelektualistka czuje, że już niedługo nie dostanie wejściówki do grupy społecznej określanej mianem “inteligencji”. Czuje, że odmóżdża się, pozostając na poziomie umysłowym swego rocznego dziecka, klepiąc stale to samo w pracy i słuchając monotonnych opowieści męża. Intelektualistka korzystając z wolnego popołudnia zarzuca więc na ramię plecaczek i maszeruje do biblioteki, by tam nadrobić zaległości. Zamierza zgarnąć kilka smakowitych książek i powrócić do świata istot myślących. Idzie więc. Szczęśliwa i zadowolona. Wchodzi do biblioteki i raźno zmierza ku wypożyczalni. Ktoś głośno krzyczy; “hej, ty!”. Intelektualistce wydaje się, że te wrzaski są naprawdę nie na miejscu i z dezaprobatą ogląda się, by sprawdzić któż to taki ośmiela się zakłócić biblioteczną ciszę. Ze zdziwieniem konstatuje, że na korytarzu nie ma nikogo prócz niej samej. “Hej ty!” słyszy znowu i rozumie, że chyba chodzi o nią. Autorką wezwania jest pani szatniarka, wyrwana z letargu, w jaki zapadła kołysząc się nad “Światem kobiety”. “A co ty, pierwszy raz tu jesteś, że nie wiesz, że przed wejściem buty trzeba zmienić i tornister zostawić?” - pyta z niesmakiem, grożąc przy tym intelektualistce palcem. I intelektualistka nie jest już w stanie zrobić kroku, bo szczęka opadła jej tak, że przytrzasnęła stopy...
Urodziłam się w 1979 roku, więc zdaje się, jestem kobietą współczesną. Na imię mam Katarzyna. Ale to chyba przez pomyłkę. Bo może lepszy byłby Światowid. Albo – Światowidka. Pod jednym kapeluszem noszę cztery oblicza: matki, żony, kogoś, dla kogo ważna jest praca zawodowa i kogoś, kto chciałby pomimo wszystko mieć czas dla siebie, czas, który poświęci na swój rozwój i proste przyjemności.
Katarzyna Chudy
Tekst zwyciężył w konkursie „Oblicza współczesnej kobiety.”
Źródło: http://www.dlalejdis.pl/hot_mix/arty...iety,1836.html
hmmm...są i takie oblicza współczesnej kobiety .....
Piskalu, jest takie krótkie i zwięzłe, pozornie tylko banalne męskie sformulowanie, że ideał kobiety to pół anioł, pół dziwka.
I właśnie o owe proporcje (50:50) chodzi. Ich nagminne naruszanie (w jedną bądź w drugą stronę) przez płeć piękną powoduje, że prawdziwy ideał kobiety spotykamy niezwykle rzadko.
:smile:
hahaha
ciekawa teoria...
baaaaardzo ciekawa :razz::razz:
..a taki filmik odnośnie Kobiet... a Maruda Roku stwierdziła że to obrzydliwe... jak to maruda http://www.birthasweknowit.com/10_minute_promo.html
Bo jest-wszelkie mazie, krwie i wydzieliny są obrzydliwe.
Całe szczęście raczej większość podziela tę opinię, bo coś nie widać na forach fotograficznych zdjęć tego typu, ale kto to wie...skoro niektórzy uważają 2 mężczyzn całujących się i kochających za piękne zjawisko, to mnie już nic nie zdziwi :razz:
Ale cytat SB to bym chciała sobie w opis dać-jest rewelacyjny hahahaha
niesamowite, ... misterium narodzin nowego życia .... zbyt osobiste,
nie na bieszczadzkie form, oglądając - czuję się jak intruz jakiś ...
Dzięki Bogu na fotograficzne fora też nie :razz:
..odbiór każdy ma inny... piękne jest i tyle.. a w kwestii intymnej.. cóż, otwierając Siebie pokazały innym że można... oj Maruda Maruda... wiele tej wody w rzece jeszcze...
Można...można wszystko...ale po co?
Nie wiem o jakim śluzie Ty mówisz, bo ja dbam o swoją higienę i raczej nie widzę go u siebie :shock::?:
a ja nie mówię, że komórka jajowa czy plemnik jest obleśny przecież?
Brzydzę się różnymi krwiami, wydzielinami i innymi tego typu i dlatego właśnie nie do końca pracuję w zawodzie, a szkoda-byłabym bogata :-P nie znam biednego weterynarza przynajmniej.
Pracując w zawodzie powinnaś wiedzieć, że pochwa śluz wydziela i bynajmniej nie jest to coś złego lub sprzecznego z higieną, a sperma też wydzieliną jest.
Z całym szacunkiem, ale coś Ci się pomyliło;-))) weterynarz nie jest ginekologiem i bardzo rzadko ma do czynienia ze śluzem w pochwie, bo zwierzęta go nie mają albo znikomą ilość. Jedyny śluz to podczas porodu i to powstający z czopu, i masz rację-zawsze mam traumę jak szczeniaki mnie się rodzą!i to obrzydliwe łożysko, i ta krew, i te zalepione noski, z których o zgrozo coniektórzy weci wysysają ustami to co zalega. Brrrrrr na samą myśl!!!
We mnie ten film nie budzi obrzydzenia (choćby z tego powodu, że w telewizji i w życiu gorsze rzeczy się ogląda, ale nie tylko...).
Jakby tak rozpatrywać to fizjologia człowieka też nie zawsze jest apetyczna. Jednak zgadzam się z Krzysztofem, że film opowiada o wydarzeniach bardzo intymnych (ale nie wstydliwych), które przeżywa się w gronie bliskich osób. Można to zrozumieć, wtedy gdy się samemu doświadczy. Niektórym nawet trudno pojąć sens macierzyństwa, czy np. lubić obce dzieci (czytaj rozwrzeszczane bachory, wydalające na dwóch końcach). Dopóki, dopóty matka natura nie zadziała i nie odezwie się pierwotny instynkt (a nie musi i to też należy uszanować). Wtedy będzie się postrzegało pewne sprawy z innej perspektywy.
Nie wiem czy jest prawdą to co powiedziała Krysia, że "wszelkie mazie, krwie i wydzieliny są obrzydliwe. Całe szczęście raczej większość podziela tę opinię". Wielu mężczyzn, chce być przy porodach. Wielu mężczyzn wie wszystko o fizjologii kobiety i np. o przebiegu ciąży, wielu chce w tym aktywnie uczestniczyć.
Krysia czy z taką samą odrazą podchodzisz do wydzielin samic/samców innych gatunków zwierząt niż do ludzi. Na przykład u jednego z najpospolitszych gatunków dużych ssaków na ziemi (Homo sapiens) brak pewnych wydzielin określany jest suchością pochwy. Czy u Ciebie śluz jest wydzielany również tylko podczas porodu? Krysia chcąc nie chcąc jesteś tak samo samicą jak każda klacz czy krowa. Tak to już jest w przyrodzie.
;)
Marcin tak nie można. Jak ktoś nie lubi widoku krwi to raczej nie polubi (chociaż podobno to wszystkiego można się przyzwyczaić), nawet jeśli się jest lekarzem. Ja nie lubię jeść flaków, żołądków, nerek , ozorów, móżdżków itd. i koniec, ale schaboszczaka zjem (to tkwi w głowie). I nawet pracuję nad swoimi różnymi uprzedzeniami. To jest tak jak z fobiami, jak masz lęk wysokości to choćby ci miliony dawali to nie wejdziesz na tę wieżę. I jak nie lubisz gór to na nic namawianie...
Ależ Maciejko ja Krysi nie namawiam do polubienia czegokolwiek. Tylko dostrzegam pewne sprzeczności w jej postrzeganiu rzeczywistosci a behawiorem. ;)
No wiesz Marcin ja się tam od krowy różnię, ale jeśli już tak uważasz, że nie to Ty z buhajem byś miał wiela wspólnego, pomyślmy ino co...może rogi?:shock::-P
Marcin napisałam, że mnie brzydzą to brzydzą i po co wnikać w szczegóły?okres też mam raz w miesiącu i to jest fizjologia, ale czy ma to oznaczać, że ta krew jest fajna i co więcej mój partner powinien znać dokładnie co i jak (wg Maciejki)???a już argument, że w TV pokazują gorsze rzeczy...
LITOŚCI!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Całe szczęście świat fotografii jest co do tego zgodny i nigdzie nikt nie wkleja takich zdjęć, ani innych jak np akt kobiety podczas menstruacji-no fantastyczny temat!czysta fizjologia!:-P
Oooo Piskal dawaj taką fotę!
Wygrać nie wygrasz, ale będzie o Tobie głośno na calunią Polskę:mrgreen:
Krysia po prostu taka jest przyroda, którą jesteśmy i tyle. A Ty byś odrazu chciała focić to wszystko. ;)
PS Jako nieaktywny, ale jednak weterynarz powinnaś wiedzieć droga Krysiu, że u naczelnych narosla w postaci rogów czy też poroży nie występują.
No toż ten topic jest o zdjęciach!!!
Piskal prosił o pomysły na takowe, a takie fizjologiczne...jest to metoda niewątpliwie na sławę:-P tylko taką trochę negatywną, ale co za różnica.
Kto wie a nuż jakiś nowy proces fizjologiczny uchwyci Piskal na zdjęciu czy wydzielinę z oka kobiety łzą zwaną ;)
Łza chyba nie jest wydzieliną, ale może mnie Alzheimer męczyć i się mylę
Krysia łza jest wydzieliną tak samo jak smarki.
Krysiu! powołując się na sceny z TV nie miałam na myśli nawet operacji chirurgicznej (czy szczegółowej sekcji zwłok) lub krwi związanej z prawidłowym fukcjonowaniem człowieka, ale widoku krwi przy okazji zmasakrowanych ciał ludzkich w wyniku bestialskiego morderstwa, co również można zobaczyć na wielu wystawach fotograficznych czy np. reportażach z wojny. Przy takich obrazach krew menstruacyjna czy porodowa nabiera innego wymiaru.
Narodziny dziecka są fenomenem i są warte utrwalenia. Trzeba to umieć zrobić, tak jak Ty to robisz z pejzażami, roślinami (a odbiór jak powiedział Trzykropki i tak jest różny).
A Ty myślisz, że Twój partner nie wie co i jak? Wie o tym od zarania dziejów.
No z tym stwierdzeniem, co wie, a co nie partner od zarania dziejów nie byłbym aż taki pochopny... Cały interes w tym, żeby za dużo nie wiedział. Tak bynajmniej przyroda kierowała ewolucją naszego gatunku przez ostatnie pradzieje ;)
U człowieka wszystkie samce o tym wiedzą i właśnie dlatego nic nie wiedzą. No bo zawsze jest ten czas godów dla nich. ;)
no a ja dziękuję Bogu,że nikt tego nie fotografuje ze sław fotograficznych i co więcej nawet jeśli, to nie pokazują tego światu.
Maciejko co z tego ,że w TV pokazują tyle zła?czy to jest jakiekolwiek usprawiedliwienie dla tego typu obrazków???dlatego dla mnie to akurat żaden argument, bo co?jeśli wszyscy wkoło będą kradli to jak i ja ukradnę to w jakikolwiek sposób będzie to mniejsze zło???
Chodzi mi o to, że ta sama krew może budzić różne odczucia w zależności od kontekstu (przynajmniej dla mnie). A czy nie fotografują, nie potrafię przytoczyć na już, ale prawie jakbym miała w oczach
No a jakie ma wywołać odczucia ta krew np martwego dziecka w ramionach matki???Do czego to nam potrzebne???Stajemy się dzięki temu lepsi czy gorsi?Bardziej wrażliwi jak nam codziennie masmedia serwują taki koktail?
nie wydaje mi się
A Marcin a tu masz coś o swojej ewolucji
http://www.ustream.tv/recorded/2292985
polecam!ja też nie wierzę w żadną ewolucję, ale Martin jest dużo ode mnie mądrzejszy i fajnie bardzo gada.
"No a jakie ma wywołać odczucia ta krew np martwego dziecka w ramionach matki???"
No właśnie tylko z narodzin krew czerpie taką moc i radość, dochodzimy do sedna (i nie popadaj w skrajności).
Ale to TY się powoływałaś na telewizję, a nie ja prawda?