Odp: W lipcu w Bieszczadach
Basia Z. pisze :
Cytat:
Kolejny dzień wstał niestety bardzo burzowy, w planie było przejście ze schroniska wprost przez Maguryczne na przełęcz Żebrak, potem w dół do Woli Michowej i do Balnicy, ale rozmowach z chatkowym, oszacowaniu trudności w terenie i sprawdzeniu prognozy pogody na ten dzień, zrezygnowaliśmy
Szkoda , bo to bardzo fajny i trudny odcinek. Ale jak chcesz wracać na "lotnisko" to może kiedyś ruszysz na Maguryczne.
Ja go wspominam z sentymentem, bo już parę razy wyprowadził mnie ....w las
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
don Enrico
Basia Z. pisze :
Szkoda , bo to bardzo fajny i trudny odcinek. Ale jak chcesz wracać na "lotnisko" to może kiedyś ruszysz na Maguryczne.
Ja go wspominam z sentymentem, bo już parę razy wyprowadził mnie ....w las
Już nawet z mapy widać, że tam musi być bardzo ciekawie.
Z przełęczy też nie chcieliśmy schodzić "wprost" drogą tylko przez kolejne chaszcze do Maniowa.
Ale po kilkugodzinnym łażeniu po krzakach poprzedniego dnia wszyscy byli bardzo zmęczeni, a po drugie - zapowiadanych było kilka burz, co zresztą sprawdziło się tylko częściowo, bo cały dzień był wyjątkowo duszny, ale burza zaczęła się dopiero około 17.
A na lotnisko może przyjadę w następne wakacje z kolejnym kursem :-)
Niektórym dziewczynom tak się spodobało, że chcą tam spędzić Sylwestra.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Kolejnego dnia, to jest we wtorek 10 lipca w planie było wyspanie się. Przed wyjazdem sprawdziłam (i niezależnie ode mnie inna osoba), że o godz. 11.00 odjeżdża z Balnicy pociąg do Majdanu. No to spaliśmy sobie smacznie do godz. 8.30.
Tymczasem rano okazało się niestety, że ten pociąg jeździ tylko po specjalnym zamówieniu. Do dziś nie wiem, czy my pomyliłyśmy się, czy w międzyczasie zmieniono rozkład jazdy.
No w każdym razie było niewesoło i czekała nas perspektywa kilkunastokilometrowego marszu torami aż do Cisnej, gdzie około godz. 14 byliśmy umówieni z dojeżdżającymi w tym dniu osobami a potem dalej - przez Łopiennik do Łopienki, na nocleg.
Dość długo trwało śniadanie, pakowanie się, wyruszyliśmy w końcu około godz. 10.30, przeszliśmy dosłownie 200 m i ... z daleka usłyszeliśmy wesoły a dla nas niesamowicie miło zaskakujący gwizd lokomotywy.
Nie widziałam jeszcze, żeby wszyscy tak jak na komendę zrobili "w tył zwrot" i jak jeden mąż pobiegli z plecakami z powrotem na stację.
Chwilę jeszcze czekaliśmy na "ciuchcię". Jak się okazało, mieliśmy wyjątkowe szczęście, bo akurat w tym dniu ktoś zamówił przejazd turystów na trasie Majdan - Balnica i z powrotem.
Od razu po zatrzymaniu się pociągu zaczęliśmy negocjacje z konduktorami i z kierownikiem pociągu, pociąg był w zasadzie zarezerwowany, ale pozwolili nam za zgodą innych podróżnych (nie było z tym problemu) doładować się do 2-3 osoby do każdego wagonu. Plecaki umieściliśmy w jednym miejscu i dwaj koledzy musieli je całą drogę trzymać aby nie spadły. Ale i tak lepiej było podróżować po tej trasie pociągiem niż na nogach ;)
Oczywiście wykupiliśmy normalne bilety na trasę do Majdanu.
I po 20 minutach postoju, kiedy pasażerowie zaopatrzyli się w miejscowym sklepiku w piwo wyruszyliśmy pociągiem na trasę.
https://lh6.googleusercontent.com/-o...2/100_2531.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-m...2/100_2533.JPG
Bez przeszkód dotarliśmy do Majdanu, potem przeszli pieszo (niektórzy stopem) do Cisnej, gdzie w "Siekierezadzie" byliśmy umówieni z resztą grupy.
W oczekiwaniu na ich dotarcie zjedliśmy coś smacznego, wypili piwo (niektórzy tamtejszy specjał - wino z kija) i tak nam zeszło do godz. około 15.
Trzeba było w końcu wyruszyć na trasę. Znów pieszo lub stopem przemieściliśmy się (już w nieco większym gronie - 22 osoby) do Dołżycy.
Kiedy około godz. 16 wreszcie zgromadziliśmy się wszyscy obok cerkwiska w Dołżycy aby wyruszyć czarnym szlakiem na Łopiennik - lunęło jak z cebra.
Ledwo zdążyliśmy się schować w okazałym budynku po drugiej stronie szosy.
Budynek był jakiś taki - dziwny. Duża sala barowa, z zamkniętym jakby przed chwilą barem, wszystko pootwierane, w całym budynku nikogo nie było.
Zaczęliśmy snuć jakieś dziwne opowieści, jak to w czasie deszczu zaginęła w Bieszczadach cała duża grupa.
Kolega stwierdził "ja tu przecież byłem - to dawny "Cień PRL-u" - tu obok odbywały się "Bieszczadzkie Anioły" a tu na boisku stała scena !".
A teraz całkowita pustka, smutek i cisza.
Na zapleczu (szukaliśmy toalety) otwarty pokój z tapczanem i telewizorem, na piętro nie wchodziliśmy.
Po jakimś czasie doszedł jakiś pan i stwierdził ze on tu nocuje, ale oprócz niego nie ma tu nikogo (w tym gospodarzy).
Dziwne miejsce.
Deszcz lał i lał już drugą godzinę, zrobiła się już prawie 18, zadecydowaliśmy ze nie ma już sensu ani czasu iść na Łopiennik, tym bardziej, ze widoków nie było wcale, a osoba prowadząca w tym dniu otrzymała zadanie wyszukania innej logicznej drogi.
Ze swojego zadania wywiązała się znakomicie proponując drogę "spychaczówką" stokami Łopiennika, a potem szlakiem bazowym.
Tak poszliśmy, przejście do Łopienki zajęło nam około 1,5 godz.
A to już baza - znowu rewelacyjnie piękne miejsce.
https://lh5.googleusercontent.com/-r...2/100_2539.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-V...2/100_2538.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-A...2/100_2542.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-H...2/100_2543.JPG
Koledzy, którzy dojechali tego dnia dowieźli drugą gitarę i ukelele, wieczorem rozpogodziło się, pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.
Rano podeszliśmy do cerkwi
https://lh3.googleusercontent.com/-F...2/100_2549.JPG
W środku trwały prace przy czyszczeniu podłogi, więc nie wchodziliśmy aby nie przeszkadzać, tylko zajrzeli do wnętrza.
https://lh4.googleusercontent.com/-W...2/100_2555.JPG
Spotkaliśmy Pana Andrzeja Lacha, z którym chwilę rozmawiałam, a który podarował mi drobną pamiątkę - jednego ze swoich malutkich Świątków (Bojka).
I poszliśmy dalej:
https://lh6.googleusercontent.com/-L...2/100_2558.JPG
W Sinych Wirach pełny relaks:
https://lh5.googleusercontent.com/-u...2/100_2563.JPG
Tą wysepkę kolega nazwał "Wyspa Dziewic":
https://lh5.googleusercontent.com/-J...2/100_2564.JPG
Każdy odpoczywa po swojemu:
https://lh3.googleusercontent.com/-5...0/100_2574.JPG
I buty sobie odpoczywają:
https://lh3.googleusercontent.com/-h...2/100_2568.JPG
A tu moje:
https://lh3.googleusercontent.com/-z...2/100_2570.JPG
No i pół godziny laby poszliśmy dalej:
https://lh4.googleusercontent.com/-Z...2/100_2589.JPG
Bez skojarzeń proszę ! Chociaż nam się wszystkim kojarzyło ;)
Idąc całkiem nową ścieżką kulturową przez dawną wieś Zawój dotarliśmy do Jaworca.
https://lh3.googleusercontent.com/-7...2/100_2591.JPG
Zjedliśmy smaczne zupy (żurek i cebulowa - pychota) i zaczęliśmy podejście na Przełęcz Orłowicza.
Wieczorny widoczek spod przełęczy:
https://lh3.googleusercontent.com/-4...2/100_2594.JPG
Niektórzy zdążyli jeszcze wbiec na Smerek i z powrotem, a potem w zapadającym zmroku zaczęliśmy zejście do Wetliny. Na dole byliśmy już całkiem po ciemku. Zgromadziliśmy się przed sklepem ABC, skad zadzwoniłam do "Bazy Studenckiej", gdzie mieliśmy tego dnia spać.
Gospodarze byli tak mili, ze wyszli po nas na główną drogę i razem, w ciągu około 20 minut dotarliśmy do bazy. Ledwo rozmieściliśmy się w niej (a było dość ciasno, bo było nas 22 osoby) - znów lunęło jak z cebra. "Pulpę" na ognisku robiliśmy już w ulewnym deszczu, ale smakowała jak zawsze dobrze. No i doskonale się spało.
I tak minęły kolejne dwa dni.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
Basia Z.
... pod niebem pełnym gwiazd usiedliśmy przy ognisku.
I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne.....
Co tu więcej komentować, TO jest właśnie piękne i fantastyczne.
ps. a "Czar PRL-u " to było super miejsce i komu to przeszkadzało?.. "polskie piekiełko"
Specjalne pozdrowienie dla Mirka.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Z Twojej relacji wynika, że byliśmy w tym samym czasie w Bieszczadach i nasze trasy wędrówek wielokrotnie krzyżowały się a i zdarzyło się, że podwoziłem dwójkę uczestników kursu do Cisnej. Tak wnioskuję, na podstawi ich wspomnień i Twojej relacji.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
Pyra.57
Z Twojej relacji wynika, że byliśmy w tym samym czasie w Bieszczadach i nasze trasy wędrówek wielokrotnie krzyżowały się a i zdarzyło się, że podwoziłem dwójkę uczestników kursu do Cisnej. Tak wnioskuję, na podstawi ich wspomnień i Twojej relacji.
Ano, świat jest mały, a Bieszczady jeszcze mniejsze.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
Basia Z.
Od razu widać, że to odpoczywający w zwisie "obcy" a nie jakieś bliżej niedookreślone "kojarzyło":
http://forum.bieszczady.info.pl/show...ll=1#post42402
(zdjęcia z czasów, gdy nie było tam tych wydeptanych placów i jeleniowi nie połamano jeszcze części poroża)
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Czas by wreszcie kontynuować opowieść, aby nie przeciągnęła się do nowego roku, jak to czasem bywa.
Kolejny dzień - to jest czwartek 12 lipca zaczął się z hukiem.
Ukołysani padającym deszczem jeszcze smacznie spaliśmy sobie w "bazie studenckiej" w Wetlinie, kiedy o godz. 6.50 nagle jak huknęło, jak gwizdnęło, aż cały niewielki domek w którym spaliśmy wyraźnie zatrząsł się i wszyscy się obudzili.
Kolega leżący od strony południowej przy okienku akurat już wcześniej nie spał, ale leżał i patrzył w okno i widział jak piorun uderzył w płaską łąkę jakieś 200-300 m od nas.
W każdym razie wszyscy obudzili się, ale nikomu nie chciało się nawet wychylać głowy z bazy na ulewny deszcz, a tym bardziej wychodzić z bazy.
W planie było tego dnia pójście przez Dział na Rawki i zejście do Ustrzyk Górnych, wycieczka niezbyt długa, można było czekać co będzie dalej.
Ukołysani deszczem zasnęliśmy znowu (ja osobiście z wyraźną ulgą ;) ).
Około 9 nie odpuszczało i lało nadal chociaż nieco mniej intensywnie. Trudno, trzeba było wstać, ale zaproponowałam aby do Ustrzyk - kolejnego miejsca noclegu jakoś przejechać.
Zeszliśmy do baru Rancho przy drodze, tam natychmiast koledzy odkryli wiele gatunków piwa, usiedliśmy w lejącym deszczu pod parasolami.
Zapytaliśmy barmana czy wie o której i skąd odjeżdżają busy do Ustrzyk, ten wziął telefon i za 10 minut dwa busy były do naszej dyspozycji.
Dojechaliśmy do Ustrzyk, podeszli do miejsca noclegu - domu rekolekcyjnego, tam się rozpakowali, wykąpali i około godz. 12 deszcz ustał i zaczęło wychodzić słońce.
Szkoda było tracić dnia, więc znowu busem podjechaliśmy na Przełęcz Wyżniańską i w przepięknej pogodzie podeszli na Wielką Rawkę, nawet nie zatrzymując się w schronisku.
Pogoda zrobiła się jak marzenie, więc ponad godzinę spędziliśmy na szczycie trzepiąc "panoramki".
Część grupy postanowiła iść jeszcze na Kremenaros, wracając już w zapadającym zmierzchu widzieli z Wielkiej Rawki Tatry, część zeszła nieco wcześniej wprost do Ustrzyk G.
Piękny dzień i piękna wycieczka.
W czasie całej wycieczki spotkaliśmy może czwórkę a może piątkę innych turystów, nie wiem czy to poranny deszcz tak wszystkich wystraszył ?
Parę zdjęć:
Z podejścia, z okolic schroniska pod Małą Rawką:
https://lh4.googleusercontent.com/-i...2/100_2596.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-g...2/100_2600.JPG
To jest to, co kocham latem w górach
https://lh3.googleusercontent.com/-r...2/100_2608.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-x...2/100_2612.JPG
Pogoda się poprawia:
https://lh4.googleusercontent.com/-s...2/100_2599.JPG
https://lh5.googleusercontent.com/-w...2/100_2609.JPG
Widoki ze szczytu:
https://lh4.googleusercontent.com/-z...2/100_2613.JPG
https://lh6.googleusercontent.com/-c...2/100_2616.JPG
https://lh3.googleusercontent.com/-d...2/100_2618.JPG
https://lh4.googleusercontent.com/-N...2/100_2625.JPG
Wieczorem, ze względu na to, że spaliśmy w domu rekolekcyjnym żadnej imprezy nie mogło być, ale wyszliśmy na piwo do sklepiku obok przystanku.
I tak minął ten piękny dzień.
Ciąg dalszy kiedyś nastąpi.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Kolejny dzień - to był chyba najpiękniejszy "górsko" dzień wyjazdu, chociaż tak właściwie to trudno porównać. Bo czy da się porównać łażenie we wściekłym upale po chaszczach, ale po miejscach, gdzie absolutnie nikt nie chodzi z długim i widokowym, przy pięknej pogodzie, ale jednak tylko spacerem po szlakach, gdzie spotyka się tłumy.
To i to ma swoje wady i zalety.
W każdym razie dojeżdżamy busem do Pszczelin i wychodzimy przez las na Bukowe Berdo.
Taki aniołek tuż przed wyjściem z lasu na połoninę.
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/100_2631.JPG
I zaczynają się widoki.
Czy ktoś rozkminil "panoramkę" na Góry Sanocko-Turcznskie ? Bo ja się tutaj poddaję, za wyjątkiem Magury Łomniańskiej szczytów nie rozróżniam.
A na pierwszym planie "wiadoma polanka".
https://lh6.googleusercontent.com/-q...0/100_2633.JPG
Te tabliczki ścieżki przyrodniczej to jakiś humbug. Nie widziałam aby ktoś z nich korzystał.
https://lh4.googleusercontent.com/-O...0/100_2639.JPG
Widoczki, widoczki.
https://lh4.googleusercontent.com/-A...0/100_2643.JPG
I tak sobie idziemy co chwilę się zatrzymując na "panoramki" bo kursanci powinni się czegoś nauczyć.
Bardzo dużo widać.
https://lh5.googleusercontent.com/-E...0/100_2652.JPG
Na Tarnicę dotarliśmy już późnym popołudniem
https://lh3.googleusercontent.com/-u...0/100_2655.JPG
Zdjęcie kursantki - Oli:
https://lh5.googleusercontent.com/-A...0/IMGP4008.JPG
Po czym dzielimy się na dwie grupy - niektórzy schodzą przez Szeroki Wierch wprost do Ustrzyk, niektórzy do Wołosatego
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Kolejnego dnia, wyspani zabieramy plecaki i idziemy - tym razem z plecakami na Połoninę Caryńską z zamiarem dotarcia do Lutowisk, gdzie w PTSM mamy zarezerwowany kolejny nocleg.
Najpierw jeszcze obrazek, jak wyglądał w owym czasie "Zajazd pod Połonińą" - specjalnie dla Forum
https://lh5.googleusercontent.com/-W...0/100_2656.JPG
Tak się składa, że zdjęć z podejścia i ze szczytu Połoniny Caryńskiej nie mam żadnych, więc znowu posłużę się pięknymi zdjęciami Oli:
https://lh5.googleusercontent.com/-S...0/IMGP4010.JPG
Na szczycie okropnie wiało, ale widoczność była bardzo dobra, no więc znowu kursanci robią panoramki.
Tylko co poniektórym było ciepło:
https://lh6.googleusercontent.com/-z...0/IMGP4013.JPG
Schodzimy stroma ścieżka na Przysłop Caryński. Końcowy odcinek tej trasy to wg mnie jeden z najładniejszych bieszczadzkich szlaków, niewielkie polanki porośnięte jagodziskami i jałowcami, gdzieniegdzie na skraju lasu dzikie czereśnie. Idziemy dość powoli, skutecznie zatrzymują nas jagody.
https://lh6.googleusercontent.com/-A...0/100_2657.JPG
No i wreszcie schronisko, wstępujemy na kawę, co poniektórzy również coś zjedli.
https://lh6.googleusercontent.com/-V...0/100_2666.JPG
W tym schronisku, trochę pod względem architektonicznym nie pasującym do Bieszczadów panuje jednak bardzo miła atmosfera, jedzenie jest smaczne. Kupuję sobie na pamiątkę różową drewnianą bransoletkę w kwiaty. Kiedy teraz na nią patrzę, od razu przypomina mi się piękny bieszczadzki dzień.
Widok sprzed schroniska w stronę Tarnicy:
https://lh3.googleusercontent.com/-N...0/100_2668.JPG
No i schodzimy do szosy, prawdę mówiąc dalej nam się nie chce iść, więc w małych grupach łapiemy stopa do Lutowisk (zdjęcie kursanta Tomka)
https://lh3.googleusercontent.com/-_...4/IMGP4879.jpg
Rozgaszczamy się w sympatycznym schronisku PTSM i idziemy na piwo, wtedy jednej z dziewczyn przypomina się, ze zostawiła w schronisku na Przysłopie Caryńskim kurtkę - no i trzeba się wracać !!! Jeden z kolegów idzie z nią razem.
A my tymczasem siedzimy sobie w przedwieczornym zmroku przy piwie, kawie czy co tam kto lubi i "rozkminiamy" panoramkę z tarasu knajpy na grupę Tarnicy, aż wreszcie doczekaliśmy się powrotu koleżanki i kolegi wraz z zapomnianą kurtką.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
No i nadszedł wreszcie dzień ostatni, z którego mam już tylko jedno zdjęcie, bo lało.
Z planowanej mini-autokarówki po cerkwiach niestety nic nie wyszło, no i ze sporym niedosytem (przynajmniej ja) rozjechaliśmy się do domów, korzystając z rożnych środków lokomocji (niektórzy przy wsparciu przebywających w okolicy rodziców).
A tutaj zmokłe cztery młode bociany w gnieździe,zdjęcie z okna szkoły w Lutowiskach, gdzie mieści się schronisko PTSM.
https://lh3.googleusercontent.com/-p...0/100_2669.JPG
Podsumowując - w czasie 9-dniowego pobytu w Bieszczadach wydaliśmy na osobę po około 350 zł w tym wszystko - noclegi, dojazd na miejsce ze Śląska, jedzenie ze wspólnego kotła (piwa i dodatkowych przysmaków, jeśli ktoś sobie chciał zamówić - nie liczę).
Dziękuję wszystkim forumowiczom za pomoc i informację w trakcie organizacji, no i pozdrawiam wszystkich u których nocowaliśmy, jeżeli to czytają.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Witaj, Basiu.
Przeczytałem relację, obejrzałem zdjęcia, i poczułem się jeszcze bardziej zielony. Zauważyłem, że nadano mi tutaj miano bieszczadnika, ale jakiż ze mnie bieszczadnik! Ty, nie dość, że umiesz obsługiwać takie dziwadło nie do obsługi jak excel, to jeszcze chodzisz od blisko 40 lat. Gdy przeczytałem o tym, szkoda mi się zrobiło tych wszystkich lat, gdy w górach bywałem sporadycznie. Jak nadrobić takie zaległości? Przecież nie da się, chociaż staram się, dzisiaj też: wróciłem z wyjazdu w Góry Kaczawskie.
Dziękuję za lekturę.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
@Krzysztof - dziękuje za miłe słowa.
Pisząc te "40 lat" miałam na myśli również okres kiedy zaczynałam chodzić po górach z drużyną harcerską w szkole średniej, a potem na studiach w Gliwicach od razu trafiłam w "górskie" towarzystwo - i tak od razu zaczęłam to robić bardzo intensywnie - wyjeżdżaliśmy dosłownie w każdy weekend - no i tak mi do teraz zostało. :-) Teraz jeżdżę przeciętnie 2 razy w miesiącu, w bardzo różne góry.
Wcześniej chodziłam po górach z rodzicami, byłam już np. pod koniec lat 60 w Bieszczadach, ale tego nie liczyłam.
Ale zaczynanie robienia czegokolwiek z pasją jest dobre w każdym wieku ;)
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
Basia Z.
Budynek był jakiś taki - dziwny. Duża sala barowa, z zamkniętym jakby przed chwilą barem, wszystko pootwierane, w całym budynku nikogo nie było.
Zaczęliśmy snuć jakieś dziwne opowieści, jak to w czasie deszczu zaginęła w Bieszczadach cała duża grupa.
Kolega stwierdził "ja tu przecież byłem - to dawny "Cień PRL-u" - tu obok odbywały się "Bieszczadzkie Anioły" a tu na boisku stała scena !".
A teraz całkowita pustka, smutek i cisza.
Na zapleczu (szukaliśmy toalety) otwarty pokój z tapczanem i telewizorem, na piętro nie wchodziliśmy.
Po jakimś czasie doszedł jakiś pan i stwierdził ze on tu nocuje, ale oprócz niego nie ma tu nikogo (w tym gospodarzy).
Dziwne miejsce.
.
Nie przeszlo wam przez glowe zostac tam na nocleg? mogloby miec dziwny urok siedziec z gitara ktorej dzwiek niosl by sie echem po pustych korytarzach..
Czytajac twoj opis zaraz przypomnialo mi sie najdziwniejsze schronisko w jakim przyszlo mi spac ;)
Byl rok 2000 albo 2001, pozny listopad. Schodzilismy z Baraniej Góry juz w kompletnych ciemnosciach kierujac sie w strone chatki na Pietraszonce. Przechodzac kolo schroniska doszlismy do tego, ze jestesmy juz tak padnieci, ze nie mamy sil isc dalej, robi sie zamiec sniezna i jeszcze sie tak skonczy ze zabłądzimy i zamarzniemy gdzies w lesie. Wiec postanowilsmy zanocowac w tym to na pierwszy rzut oka "odrazajacym molochu pewnie zatloczonym i niemilym". Ktora byla godzina? moze 20? Drzwi do schroniska lekko skrzypnely, zawiane sniegiem, przymarzniete ale co najwazniejsze w takich chwilach- otwarte! W srodku przycmione swiatlo w niektorych korytarzach , w niektorych kompletna ciemnosc.. Ale idac lasem widzielismy swiatlo w oknie! W schronisku bylo dosc zimno, przypuszczam ze temperatuta nie przekraczala 10 stopni.. Skierowalismy swoje kroki w poszukiwaniu bufetu/recepcji, jednak miejsca przypominajace takowe byly zamkniete.. najwiecej "zycia" zdawalo sie pozostac w takiej mini szatni- wisiala tam kurtka turystyczna- jeszcze lekko wilgotna.. zaczelismy lazic korytarzami w poszukiwaniu jakiegos lokatora. Rozrzucone gdzieniegdzie wiadra, mopy i szmaty swiadczyly o przerwanym w trakcie lub niedokonczonym sprzataniu. Niektore pokoje byly otwarte na osciez, w niektorych siedzial w zamku klucz. Uslyszelismy wyrazne odglosy w koncu korytarza wiec tam poszlismy. Ale tam tez nikogo nie bylo- zostalo otwarte okno i tylko wiatr łopotał firanka... Poniewaz zmeczenie lazeniem w sniegu zostalo spotegowane bieganiem po pietrach i korytarzach postanowilismy osiedlic sie w ktorymkolwiek z pokoi. Szybka kolacja, jakas flaszeczka na sen, stopery w uszy by nie slyszec "uszami wyobrazni" tych krokow w korytarzach i jęków potępieńczych w piwnicach :-D i zmeczenie wygralo nad strachem- wszyscy spalismy jak niemowleta...
Rano wstalismy dosc wczesnie, chyba kolo 6 bo nas obudzilo zimno. Ugotowalismy sniadanko na butli, pozbieralismy majdan i wyruszylismy w dalsza droge.. Dzis rowniez nikogo nie spotkalismy w korytarzach ani przy wejsciu.
Odchodzac juz, ogladajac sie za siebie, mialam tylko nieodparte wrazenie ze na pietrze dziwnie poruszyla sie firanka i widzialam ręke oparta o parapet.. ale nikt procz mnie nie odwrocil sie w samym tym momencie..
Cytat:
Zamieszczone przez
Basia Z.
I tak sobie pomyślałam, że już od 40 lat siaduję w różnych pięknych miejscach, przy różnych ogniskach i śpiewam przy gitarze. Od prawie 40 lat są to nawet te same piosenki.
Ludzie się czasem zmieniają, poznaję wielu młodych ludzi zafascynowanych górami podobnie jak i ja.
I dalej będę to robić - i to jest fantastyczne. .
Mimo ze nie moge sie poszczycic poki co tak długim stazem gorskim, to troche rozumiem o czym piszesz. Wybitnie dziwne wrazenie mialam jak pojechalam w tym roku na praktyki z wroclawska archeologia.. I znow ognisko, spiew, i znow wokol twarze 20 latkow, podobne rozmowy jak slyszalam 5-10 lat temu jezdzac na obozy letnie z geografią albo kursami przewodnickimi.. I nieodparte wrazenie ze swiat obok mnie plynie, ze zmieniaja sie sie ludzie, pojawia sie na chwile coraz to inny kalejdoskop twarzy, i ludzie odchodza potem czesto gdzies w niebyt, w inne niegorskie swiaty a ja wciaz tkwie w tym samym miejscu, jakby czas przestal istniec albo plynal dla mnie inaczej. I jakos dobrze mi z tym!
A tacy ludzie jak ty, Basiu, zawsze beda dla mnie wzorem. Ze ani praca, ani rodzina, ani małe dzieci nie sa w stanie zabic w nich pasji i checi do realizowania marzen. Ze nie porzucaja swoich idealow za cene wygody czy stagnacjo-stabilizacji powszechnie nazywanej "dorosloscia" czy "normalnym zyciem"
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
Basia Z.
...
Pisząc te "40 lat" miałam na myśli również okres kiedy zaczynałam chodzić po górach z drużyną harcerską w szkole średniej, ...
Wcześniej chodziłam po górach z rodzicami, byłam już np. pod koniec lat 60 w Bieszczadach, ale tego nie liczyłam.
Ale zaczynanie robienia czegokolwiek z pasją jest dobre w każdym wieku ;)
Basiu! Filutka jakaś z Ciebie... Przecież dzisiaj osiemnastka Ci dopiero stuknęła! Wszystkiego Bieszczadzkiego!
Pozdrawiam serdecznie
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Basiu! Filutka jakaś z Ciebie... Przecież dzisiaj osiemnastka Ci dopiero stuknęła! Wszystkiego Bieszczadzkiego!
Pozdrawiam serdecznie
Dziękuję :)
Odp: W lipcu w Bieszczadach
a nowa Koliba nabrała już choć trochę patyny, czy dalej jest tam funkiel nówka?
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Cytat:
Zamieszczone przez
michalN
a nowa Koliba nabrała już choć trochę patyny, czy dalej jest tam funkiel nówka?
Funkiel nówka.
Ale mi nie przeszkadza.
Jak już pisałam - bryła budynku nie pasuje wg mnie do bieszczadzkiego krajobrazu, ale wnętrze jest bardzo przyjemne i przytulne, również czyste sanitariaty, a na mnie to zawsze robi dobre wrażenie.
Byłam tylko w jadalni, nie byłam w pomieszczeniach sypialnych.
Poza tym - jedno z nielicznych schronisk, gdzie można spać "na glebie", bez uprzedniego wypełnienia wszystkich miejsc noclegowych na łóżkach.
"Gleba" kosztuje o ile pamiętam 15 zł.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Basiu.
Przed sobą samym tłumaczę się z mojej wieloletniej nieobecności w górach brakiem możliwości czasowych i finansowych, i w zasadzie taka jest prawda. Kilkanaście lat temu pracowałem przez całe wakacje w Zakopanem, i oczywiście chodziłem w góry, poznałem wtedy większość tatrzańskich szlaków, ale było to możliwe dzięki bliskości miejsca pracy i mieszkania, a w związku z moją pracę mieszkam w całej Polsce; Leszno, które wpisałem tutaj jako moje miasto, też jest tylko miejscem pracy, długiej delegacji. Dobrze, że jest blisko Sudetów, wszak mogłem pracować w Trójmieście, na przykład.
Czas i teraz muszę wyrywać pracy, kraść rodzinie, ale coś się jednak zmieniło. Moja stara pasja, to słowa: od „zawsze” czytam i piszę, przeczytałem tysiące książek i napisałem tysiące stron najróżniejszych tekstów. Druga zaczęła się, gdy po długiej przerwie ponownie stałem się posiadaczem samochodu. No i stało się tak, jak u wielu bywalców tej strony: każdy wyjazd w góry nie zaspakajał potrzeby, a ją wzmagał. Bywa, że już nazajutrz po niedzielnym wyjeździe, brakuje mi gór i szlaku, już chciałbym jechać.
Ale takie pragnienie na pewno jest Ci znane:)
Oj, chyba rozgadałem się.
Do zobaczenia kiedyś na szlaku, Basiu.
Odp: W lipcu w Bieszczadach
Basia: "Poza tym - jedno z nielicznych schronisk, gdzie można spać "na glebie", bez uprzedniego wypełnienia wszystkich miejsc noclegowych na łóżkach."
-jeśli chodzi o schroniska w bieszczadach -to w zasadzie nie wiem gdzie nie można spać na glebie jeżeli są łóżka wolne, nic nie przychodzi mi do głowy. ja nie spotkałam się z sytuacją żeby mi ktoś odmówił gleby gdy zapytałam (ale swoją drogą dawno nie pytałam już). wiadomo -w droższych noclegowniach typu carpatia w mucznem gleba nie wchodzi w gre bo mają wyższy standard (chyba) ale w takich normalnych, ludzkich, młodzieżowych schroniskach -to się nie spotkałam żeby ktoś odmówił gleby gdy miał łóżka wolne