-
O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Pamiętam jak rok czy dwa lata temu, na jednym z naszych forumowych rzeszowskich spotkań dyskutowaliśmy o akcjach ratunkowych GOPR, o zasadności wzywania pomocy w Bieszczadach, o tym że tam nie da się zgubić. A nawet jeśli się zgubisz, to mając kompas i mapę zawsze sobie jakoś poradzisz i po prostu poruszając się w jednym [najlepiej właściwym] kierunku w ciągu 2-3 godzin dojdziesz do jakichś zabudowań. A co, jeśli przypadkiem dojdziesz na Ukrainę?
Pamiętam jak dziś, jak śmialiśmy się z grupy turystów, która zgubiła się w zimie bodajże na Połoninie Caryńskiej, a po wykonaniu telefonu do GOPR okazało się, że szlak jest kilka metrów od nich. Dziś mogę to skwitować krótko - nie śmiej się i nie oceniaj dopóki sam się w podobnej sytuacji nie znajdziesz. A jeśli się znajdziesz w podobnej sytuacji jak my, nie fifokuj, tylko dzwoń pod +48 601 100 300, bo GOPR jest dla ludzi i czasem lepiej jest przyznać samemu przed sobą - "nie wiem gdzie jestem", niż zgrywać bohatera.
To moja debiutancka relacja. Do tej pory nie wychylałam się ze swoimi wędrówkami na forum, uznając je za mało przydatne i odkrywcze w tak zacnym i doświadczonym gronie wędrowców. Po raz pierwszy czuję, że piszę coś, co może przydać się Wam wszystkim, niezależnie od tego, czy chodzicie po górach rok, czy 30 lat. Bo sytuacja w jakiej się znalazłam może się przytrafić każdemu, a błędy jakie popełniłam nie są niczym, czego należałoby się wstydzić, gdyż nie wynikały z mojej lekkomyślności, braku przygotowania czy brawury.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
To była jednodniowa wędrówka, szlakiem tak banalnym, że chyba bardziej banalnego wyobrazić sobie nie można. Czerwonym szlakiem Ustrzyki Górne > Szeroki Wierch > Tarniczka > i w dół niebieskim do Wołosatego.
Było nas dwoje.
Zima.
Temperatura lekko poniżej zera. W najgorszym momencie mogło spaść do -5 stopni, ale nie sądzę, żeby było niżej.
Silny wiatr, ale też bez przesady. Doświadczałam silniejszych, np. na Babiej Górze (z resztą też zimą). Kto był, ten wie jak tam wieje. Więc aż tak źle nie było.
Zachmurzenie duże, widoczność powyżej granicy lasu słaba, ale też bez przesady. Było widać ok. 5 tyczek przed nami, więc całkiem nieźle.
Byliśmy przygotowani na zimowe warunki, tzn.:
* mieliśmy rakiety,
* mapę + kompas,
* dwa termosy z gorącą herbatą + kanapki, czekolady, batony,
* czołówki,
* byliśmy ciepło ubrani + mieliśmy dodatkowe ciepłe ubrania w plecaku,
* buty solidnie zaimpregnowane,
* mieliśmy smartfony z długo trzymającymi bateriami,
* mieliśmy aplikację do określania dokładnych współrzędnych geograficznych miejsca położenia,
* mieliśmy wpisany numer GOPR w telefonie.
Trasa dobrze znana, przechodzona wielokrotnie, w tym raz w zimowych warunkach.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
"szlakiem tak banalnym, że chyba bardziej banalnego wyobrazić sobie nie można. Czerwonym szlakiem Ustrzyki Górne > Szeroki Wierch > Tarniczka > i w dół niebieskim do Wołosatego."
-hehe no ja nie wiem czy banalnym. Jak szłam nim tydzień temu (kierunek przeciwny), a miałam mleko z widocznością czasem nawet do 20 metrów (aż bo mogło być gorzej :D) to Szeroki Wierch mnie zaskoczył zimą bo czasem zastanawiałam się w którym kierunku iść (ale zastanowienia te były króciutkie) -oczywiście cały czas piźgawica wiatrem z śniegiem i powiem szczerze że gdyby nie wydeptana ścieżka na Szerokim to czasem bym się zastanawiała ale szłam po prostu po śladach innych ;p Wszak poprzedniego dnia (sylwester) był tędy duży ruch więc ścieżka się zachowała dosyć (jeszcze o północy spora ekipa tędy szła). Ale powiem, że zatkało mnie, gdy nadchodzące dziewczyny zapytały mnie gdzie jest Tarnica wskazując pytająco ręką w kierunku Bukowego Berda. Oczywiście Bukowego ani Tarnicy widać nic a nic nie było. I nie one jedne -bo inne osoby też pomyliły trasę idąc na "Tarnicę" z Szerokiego w kierunku Krzemienia. No ale ja się nie obawiałam niczego sądząc że w razie "w" mam kompas heh a był to okres wzmożonej aktywności turystycznej w tej okolicy (jak się okazało nie spotkałam jednak nikogo na szlaku od okolic Tarniczki do Ustrzyk ale znając maniery zielonych* turystów na pewno ktoś po mnie jeszcze przechodził). Ale już nie raz przekonałam się o tym, że i kompas potrafi wariować w terenie (i czasem człowiek chodzi w kółko he).
Co do podstawowego wyposażenia w górach (a zwłaszcza zimą) trzeba mieć też apteczkę a przede wszystkim folie nrc -ja miałam dwie ;p No i ogrzewacze do rąk ale nie specjalnie z nich korzystałam. Co do GOPR warto też zanotować numer alarmowy czyli 985 bo odbiera on także gdy nie ma zasięgu komórkowego. Z silnym gazem pieprzowym (na pieski czy nachalnych panów) też się nie rozstaje i starałam się go w miarę ogrzewać he.
Którego dnia właściwie byliście??
*określenie zielony wyjaśniłam w poście o aktualnych zdjęciach, mam tu na myśli np. siebie
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Gdy przychodzi zima , szlaki banalne znikają.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
don Enrico
Gdy przychodzi zima , szlaki banalne znikają.
...i pojawiają się niebanalne relacje.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Mamciu Ty zgubiłaś szlak jak rozumiem na Szerokim. Byłem od Ciebie lepszy bo zgubiłem się na Osadzkim.Wycof po z trudem odnalezionych śladach zajął mi 5 godzin :-)
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Po raz pierwszy czuję, że piszę coś, co może przydać się Wam wszystkim...
Tak dyskretnie zapytam - czy w końcu szczęśliwie wróciłaś z tej wędrówki? Bo coś nic dalej nie piszesz.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Jestem Wojtku i czym prędzej zaspokajam Waszą ciekawość "Co też tym razem ta Mamcia wymyśliła!"
Ania, nasza wędrówka miała miejsce w ostatnią sobotę.
Kiedy wychodziliśmy z Ustrzyk Górnych, odwilż czuć było w powietrzu. Temperatura oscylowała w okolicach zera stopni. Ciepełko. Kurtka rozpięta, wszystkie gadżety takie jak czapka czy rękawiczki w plecaku, w spodniach narciarskich lekka parówka, ścieżka przez las elegancko wydeptana.
Spotykamy jedną parę, pytamy czy bardzo wieje na górze, odpowiadają, że oni tylko do wiaty doszli, bo dalej ciut za dużo śniegu. Rakiet nie mają. Ha! My mamy!
Niedługo potem spotykamy drugą parę idącą w przeciwnym kierunku niż my. On na skiturach, ona w rakietach. Mówią, że na górze wieje mocno i nic nie widać. Nie doszli do szczytu, zawrócili. No nic. Jak będzie źle to my też zawrócimy. Nic nas nie ściga, niczego nie musimy udowadniać ani sobie ani innym. Przejdziemy się kawałek i jak będzie źle to wrócimy do Ustrzyk po własnych śladach.
Siedząc pod wiatą, gdzie wpałaszowaliśmy drugie śniadanie, poczuliśmy pierwsze podmuchy wiatru. Do tego dość mocno sypało śniegiem. Szybka decyzja - wciągamy na siebie cieplejsze ciuszki. Polarki, czapeczki, rękawice, szaliki poszły w ruch. Kilka chwil i byliśmy zabezpieczeni przed zimnem. Rakiety na nogi i pełna gotowość do wymarszu. W ciągu tych kilku chwil, kiedy się ubieraliśmy, skostniały nam ręce. Znaczy, że mrozik się pojawił. "To co? Jeszcze po kubeczku herbatki?" - zapytał M. "Może zostawmy sobie na później, na górze możemy bardziej zmarznąć" - zaproponowałam. Kobieca intuicja?
Idąc pod górę szybko się rozgrzaliśmy. Po wyjściu poza granicę lasu rzeczywiście poczuliśmy to, o czym mówiła spotkana wcześniej pani. Troszkę wiało. Głowy nie urywało, ale już kaptur zdejmowało z niej z łatwością. Widoków tego dnia nie było szans pooglądać, ale dokładnie widzieliśmy gdzie się mamy poruszać. Tyczki robiły swoje, wytyczały nam drogę idealnie. Widzieliśmy jakieś 5 sztuk przed sobą. Szliśmy wiedzeni jak po sznurku. Naokoło pustki, nikogusieńko. Idealnie.
Oczywiście im wyżej, tym silniejszy wiatr i słabsza widoczność. Z 5 tyczek robiło się 4, potem 3, potem 2, aż wreszcie było tak, że trzeba było wytężać wzrok, żeby dostrzec choć jedną przed sobą. Ale tak było już po minięciu szczytu Szerokiego Wierchu. W pewnym momencie zdaliśmy sobie sprawę, że mgła jest tak gęsta, że widoczność sięga może 2, może 3 metrów. Musieliśmy być bardzo blisko siebie, żeby siebie widzieć. W międzyczasie jedna z rakiet M poszła w strzępy, zaczęły mu przemakać buty i marznąć ręce. Szliśmy właśnie przez to charakterystyczne przewężenie na Tarniczce, było wszystko ok. Co prawda nadal nie było nic widać, ale dokładnie widzieliśmy, że w lewo i w prawo jest jakiś spadek terenu. Zaraz potem zboczyliśmy ze szlaku, bo nagle zaczęliśmy się zapadać po krocza - znaczy, że weszliśmy w borówki kochane. Dobrze byłoby wrócić na szlak. On gdzieś tu musi być, przecież jeszcze przed chwilą na nim byliśmy, to musi być dosłownie o krok... ale jak go znaleźć, kiedy wokół jest jednolita biała czapa śniegu. Dwa kroki w lewo, dwa kroki w prawo... ścieżka gdzieś tu musi być. Ale nawet jeśli nie znajdziemy, to jakoś się przemęczymy, kilkanaście kroków w śniegu po uda nas nie pokona. Zaraz będzie siodło i znów trafimy na jakiś twardszy śnieg. I w tym momencie usłyszałam za sobą serię pytań i różnych propozycji: "Czy my aby na pewno w dobrym kierunku idziemy?", "Kiedy widzieliśmy ostatnią tyczkę?", "Może zawróćmy?", "Daleko jeszcze do tego szczytu" itd. "Chłopie, szczyt minęliśmy dawno temu, do siodła mamy rzut beretem, zawracanie w tym momencie nie ma sensu, bo niedługo zapadnie zmrok, naszych śladów już dawno nie widać, a za naszymi plecami wcale nie ma lepszej widoczności. Musimy dojść do siodła i potem już prościutko na Wołosate. Byle do lasu i potem będzie już dobrze". Mój partner wpadł w głęboki niepokój. Szliśmy w dobrym kierunku. Wiedziałam to wtedy i wiem to teraz, po skontrolowaniu śladu GPS. Zeszliśmy ze szlaku, ale poruszaliśmy się w dobrym kierunku.
Ziarno niepewności jednak zostało zasiane i borówki zrobiły swoje. Wypatrywałam choćby delikatnie ciemniejszego śladu w białym mleku naokoło, który przypominałby tyczkę. Niestety wokół nie widziałam nic. I nagle, nie dalej niż kilka kroków od nas, po lewej stronie, wyłaniał się spod śniegu fragment drewnianej barierki ograniczającej ścieżkę. No jeeest!
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Aż mnie zmroziło w trakcie czytania , no ale końcówka już cieplejsza. Czekam na cd.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Ciekawa historia Mamcia! Przemoczone zziębnięte stopy to kaplica. No i zaspy. Tak sobie wyobrażam, że odbiliście na wschód, na zawietrzną stronę więc w największe zaspy. Co z gpsami? Coś mi się wydaje, że relacja dopiero się rozkręca i końcówka jest tylko pozornie cieplejsza. Siedząc w ciepełku tak sobie myślę, że chętnie bym się tam wybrała. Czekamy na cd.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Ziarno niepewności jednak zostało zasiane i borówki zrobiły swoje. Wypatrywałam choćby delikatnie ciemniejszego śladu w białym mleku naokoło, który przypominałby tyczkę. Niestety wokół nie widziałam nic. I nagle, nie dalej niż kilka kroków od nas, po lewej stronie, wyłaniał się spod śniegu fragment drewnianej barierki ograniczającej ścieżkę. No jeeest!
To jest dopiero "atrakcja", a nie tam jakieś spotkanie oko w oko z niedźwiedziem i to na dodatek, w pełni lata. Tylko czytając Twoją relacje, to adrenalina bucha uszami. Super.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Po ubiegłorocznych lekkich podmrożeniach stóp stałam się przewrażliwiona na tym punkcie zimą i polecam (za radą forumową Basi Z) wyłącznie babcine wełniane skarpety. Nawet jeśli zmokną to i tak grzeją. Folia NRC też wspaniale odbija ciepło, warto mieć jakieś jej skrawki w kieszeniach w razie "w" -na przykład włożyć kawałek do rękawiczki (działa raz dwa), owinąć zmarznięte stopy i dopiero na to skarpetę. Ja spróbowałam jej w celach testowych bo i tak mi się podarła podczas innego użytkowania. W Ustrzykach jeden turysta zagadnął mnie, że warto nosić kawałki podartej foli w kieszeni, a ja mu na to wyciągnęłam swoje dwa kawałki z kieszeni w spodniach -uśmialiśmy się.
Zbyszku, ja myślę, że Mamcia niekoniecznie wolałaby stanąć dosłownie twarzą w twarz z niedźwiedziem, bo po dawnej twarzy mogłoby nie być już śladu -ja na pewno bym nie chciała:)
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Jest barierka, jesteśmy w domu. Dobrnęliśmy do niej po kolana w śniegu i postanowiliśmy naprawić rakietę. W plecaku miałam smycz. Szybciutko odcięłam metalową końcówkę i powiązałam to tu to tam. Dało się używać. Robiłam to wszystko ja, gdyż M miał już całkiem skostniałe ręce.
Zaczęło się robić ciemno. Szybszym krokiem szliśmy wzdłuż wystającej nieco ponad śnieg barierki. Idziemy w dół, znaczy dobrze. Zaraz siodło i jakoś trzeba będzie wyczuć szlak na Wołosate. Ale barierka szybko się skończyła. Szliśmy dalej w tym samym kierunku. Po chwili pojawił się fragmencik kolejnego ogranicznika ścieżki, ułożonego prawie pod kątem prostym względem naszego kierunku marszu. Okej. Trzymajmy się ścieżki. Skręciliśmy więc w prawo, a potem o już nie wiem... mój błędnik w tym mleku całkiem zwariował.
Minęło kilkanaście minut, a my ciągle szliśmy w dół. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam, że coś jest nie tak. Nie poznawałam tego terenu. Ale szliśmy jeszcze kawałek. Jeszcze kilka kroków. "Tylko do tego wzgórka i za nim na pewno już coś zobaczymy." Za wzgórkiem była prawie pionowa ściana w dół. Po prawej mieliśmy las, po lewej i za sobą mieliśmy gęste mleko. "Nie wiem gdzie jesteśmy" - powiedziałam. Nie poznawałam tego terenu. Zaczęłam czuć niepokój.
Było już wtedy prawie zupełnie ciemno, wiatr wzmógł się, temperatura spadła, a przynajmniej takie mieliśmy wrażenie. Błyskawiczna myśl "co robić?". Najgorsze w tym wszystkim było to, że ja miałam 70% pewność względem naszego położenia, tylko zupełnie ten teren mi nie pasował... Ale z drugiej strony miałam świadomość, że mogę się mylić. Już niczego nie byłam pewna. W gęstej mgle nie byłam w stanie ocenić odległości, kierunku, nie wiedziałam w którym momencie popełniłam błąd. Wiedziałam tylko jedno - jesteśmy co najwyżej kilkadziesiąt metrów od szlaku. Jest w zasięgu kilkunastu kroków. Trzeba go tylko odszukać.
M zaproponował, żeby zadzwonić do GOPR'owców. Ja na to "Okej, zadzwonisz i co im powiesz? W jaki sposób Ci pomogą?". Odpowiedź brzmiała "Nie wiem". Więc przygotowaliśmy się do tej rozmowy. On znalazł za pomocą aplikacji dokładne współrzędne naszego położenia, ja, korzystając z sieci ukraińskiej, zadzwoniłam. Chcieliśmy jedynie, aby po współrzędnych określili gdzie jesteśmy i powiedzieli w którym kierunku i mniej więcej w jakiej odległości od nas jest szlak. I tyle. Nie chcieliśmy aby po nas przychodzili, bo czuliśmy, że damy radę dojść.
Wykonałam telefon o godzinie 17:00. Zgłosiła się centrala. Wypytali o to gdzie jesteśmy, spisali nasze nazwiska i kazali czekać na telefon od bieszczadzkich ratowników. Telefon zadzwonił po ok. 2 minutach. Wyjaśniłam całą sytuację, powiedziałam, że jesteśmy gdzieś w okolicy Tarnicy, ale nie wiemy dokładnie gdzie, że chcemy zejść do Wołosatego, że znamy współrzędne i że prosimy, aby nas zlokalizowali i powiedzieli w którym kierunku się poruszać i mniej więcej ile metrów, aby trafić na szlak.
Podaliśmy współrzędne: N 49.08006 E 22.73108 (DD)
- "Coś jest nie tak, podaj jeszcze raz" - usłyszałam w słuchawce. No to lecimy. Podałam raz jeszcze.
- "Pokazuje mi, że jesteście na Ukrainie"
- "Co, u licha? Na jakiej Ukrainie? Do Ukrainy mamy jeszcze kawał drogi". Rozłączyliśmy się, ratownik miał to sprawdzić i oddzwonić.
W tym momencie zaczęłam się już bać. Czy to możliwe, że doszliśmy na Ukrainę? Może Szeroki Wierch to wcale nie był Szeroki Wierch, a Tarniczka Tarniczką nie była? I jak będzie wyglądała cała procedura jeśli rzeczywiście jesteśmy na Ukrainie? Trzeba czym prędzej wrócić po naszych śladach na grzbiet. Różne absurdalne myśli przychodziły mi do głowy. Mi przynajmniej było ciepło, a M marzł coraz bardziej. Zeszliśmy kawałeczek w dół, aby przytulić się do lasu i osłonić od wiatru. Znaleźliśmy cichy zakątek między drzewami, gdzie zupełnie nie wiało. Zarządziłam "aerobik": przysiady, wymachy ramion, boksowanie. Dla ogrzania atmosfery zaczęłam śpiewać "Jesteśmy na wczasach, w tych góralskich lasach...". Ciemna noc, gęsta mgła, gdyby nie czołówka, niczego nie byłoby widać.
W międzyczasie odbyliśmy jeszcze kilka rozmów z ratownikiem. Okazało się, że podaliśmy współrzędne w notacji, której system GOPR nie umiał przetworzyć prawidłowo. Zaczęliśmy więc szukać innej notacji w innych aplikacjach które mieliśmy (m.in. w nawigacji samochodowej). Podaliśmy dwie kolejne:
N 49°4'48" E 22°43'51'' (DMS)
N 49°4.8036' E 22°43.8648' (DM)
Wszystkie trzy sposoby zapisu określają jeden punkt, ale jak się później okazało, system GOPR przetwarza tylko ten ostatni zapis. W momencie, kiedy wysłaliśmy im ostatniego smsa, ekipa ratowników była już w drodze do nas. Dostaliśmy polecenie nie ruszania się z miejsca, okrycia się kocem i czekania na nich. Co jakiś czas ratownik z dyżurki dzwonił do nas sprawdzić jak się czujemy i informował gdzie są ratownicy terenowi. Czuliśmy się dobrze. Aerobik robił swoje. Zrobiliśmy użytek z kanapek, batonów i... gorącej herbaty, którą udało mi się zachomikować.
Po jakimś czasie usłyszeliśmy nawoływania, zobaczyliśmy światła latarek. Wspólnie wróciliśmy po śladach na Tarniczkę. Pokazali nam gdzie popełniliśmy błąd (dokładnie w tym miejscu, w którym spod śniegu wyłoniła się barierka po lewej stronie). Na Tarniczce był nawis śnieżny, przez co utworzyła się bardzo stroma ściana, po której zeszliśmy na siodło, a następnie do Wołosatego.
Wszystko skończyło się dobrze. Akcja zakończyła się o godzinie 21:30. W mojej ocenie cała akcja przebiegła błyskawicznie i bardzo sprawnie. Niedługo potem spotkaliśmy się wszyscy w Zajeździe pod Caryńską i rozmawialiśmy do późnych godzin nocnych. Bardzo długo czułam wstyd w związku z całą tą sytuacją. Ale po usłyszeniu kilku opowieści z ust ratowników zdałam sobie sprawę, że dobrze się stało, jak się stało. I jeszcze raz powtórzę - GOPR jest dla ludzi. i jeśli czujesz, że straciłeś kontrolę, lepiej zadzwonić niż udowadniać sobie że jesteś bohaterem. Mnóstwo było takich, co nie zadzwonili. Ich historie mogą opowiedzieć Ci ratownicy.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Zbyszku, ja myślę, że Mamcia niekoniecznie chciałaby stanąć dosłownie twarzą w twarz z niedźwiedziem, bo po dawnej twarzy mogłoby nie być już śladu -ja na pewno bym nie chciała:)
Aniu, z mojej strony 0 (zero) zazdrości, a jedynie tylko 100% podziwu i uznania, że pomimo tak skrajnie nieprzychylnych warunków, dali sobie radę i żyją. To tylko świadczy o ich silnej woli pokonania przeszkód, które zaserwowała im przyroda. Oczywiście można dyskutować na ten temat i zastanawiać się nad tym, ile to można w takich chwilach stracić. Ale przecież sama doskonale wiesz, cóż warte jest życie bez odrobiny emocji. Ci, którzy nie mieli takich chwil w życiu, to zazwyczaj niewiele mają do powiedzenia o swoich przeżyciach. Dzięki nim, życie jest piękne :-).
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
zbyszek1509
To jest dopiero "atrakcja", a nie tam jakieś spotkanie oko w oko z niedźwiedziem i to na dodatek, w pełni lata. Tylko czytając Twoją relacje, to adrenalina bucha uszami. Super.
Żadna atrakcja Zbyszku i wcale nie super. Adrenalina rzeczywiście buchała uszami, ale tam na miejscu, kiedy nie wiedziałam gdzie jestem i nie widziałam nic dookoła. To było jak zły sen... taki, w którym coś niemiłego się dzieje, boisz się, chcesz uciekać, a nie możesz zrobić zupełnie nic. Teraz już spokojnie do tego podchodzę i na zimno analizuję gdzie popełniłam błąd, co mogłam zrobić inaczej, w którym momencie należało wyciągnąć kompas itd.
Moją relacją nie chcę wzbudzić rumieńców na Waszych policzkach, ale wytłumaczyć Wam, że czasami lepiej schować wstyd i ambicje do kieszeni. I z większym respektem podchodzić do zimowych wędrówek po Bieszczadach.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Celem zobrazowania jak bardzo błędnik mi zwariował i jak bardzo myliłam się względem naszego położenia, oznaczyłam te miejsca na mapie:
https://lh6.googleusercontent.com/-a...576/mapka2.png
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Jeju Mamcia! I ten tekst, że jesteście na Ukrainie -aż mi o mało oczy nie wyskoczyły! Kolejny raz czytając różne relacje przekonuję się o tym, że to kobiety zdecydowanie lepiej potrafią myśleć racjonalnie w warunkach stresowych, zachować zimną krew. Jakoś dziwnie się przyjęło, że kobiety są słabe -pewnie tylko fizycznie, bo psychicznie wydaje mi się, że są bardziej odporne. Tak samo jak facetom słabo robi się na sam widok krwi a kobiet zazwyczaj widok krwi w ogóle nie rusza ponieważ całe życie są do niego przyzwyczajone, więc też podobno kobiety bardziej racjonalnie działają podczas wypadków. Nie tak dawno czytałam, że to kobiety w wojsku są zdecydowanie bardziej wartościowym żołnierzem niż mężczyźni -większa odporność na stres i krew, a opowiadał to jakiś ważny dowódca.
A co się stało z gpsami? Przecież to urządzenie pokazuje miejsce gdzie jesteśmy, wskazuje kierunek i mając punkt nałożony na mapie można odczytać jak iść??
-
1 załącznik(ów)
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Twoja relacja wyzwoliła u mnie, tyle emocji, że postanowiłem zlokalizować Wasze położenie przy pomocy GoogleEarth. Okazuje się, że prawie dokładnie pokrywa się z zamieszczonym przez Ciebie zrzutem. Nie wiem w jakim celu ktoś wymyślił 3 rodzaje współrzędnych http://web4you.com.pl/6.html , "dzięki temu" nawet GOPR miał pewne problemy. Ale fajnie, że wszystko dobrze się skończyło, a przy okazji jest co wspominać i wywoływać rumieńce emocji na twarzach czytających lub słuchających Twoich relacji. Życzę, aby w przyszłości było mniej wątpliwości, a więcej radości podczas pokonywania przeszkód terenowych :-). Twoje ostatnie zdanie, w tej relacji
Cytat:
czasami lepiej schować wstyd i ambicje do kieszeni. I z większym respektem podchodzić do zimowych wędrówek po Bieszczadach.
niech będą przestrogą dla tych, którzy nie mają szacunku dla gór. Pokora nic nie kosztuje, ale życie może uratować.
Załącznik 36843
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
A co się stało z gpsami? Przecież to urządzenie pokazuje miejsce gdzie jesteśmy, wskazuje kierunek i mając punkt nałożony na mapie można odczytać jak iść??
Ja tego też nie rozumiem. Czy to jest sprawa braku doświadczenia w posługiwaniu się tym wspaniałym wynalazkiem, czy wgranej mapy do tego urządzenia?. Odległość pomiędzy Twoim domniemanym miejscem stania, a rzeczywistym, wynosi ok. 1 km. W tak trudnych warunkach atmosferycznych, dokładność średniej jakości GPS-u może wynosić ok. 10 m. Więc, gdzie wystąpił podstawowy błąd w lokalizacji?.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
... najważniejsze, że wszystko się szczęśliwie zakończyło... a wstydzić, to człek się musi co jakiś czas całe życie..... z bardziej banalnych powodów....
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
zbyszek1509
Ja tego też nie rozumiem. Czy to jest sprawa braku doświadczenia w posługiwaniu się tym wspaniałym wynalazkiem, czy wgranej mapy do tego urządzenia?. Odległość pomiędzy Twoim domniemanym miejscem stania, a rzeczywistym, wynosi ok. 1 km. W tak trudnych warunkach atmosferycznych, dokładność średniej jakości GPS-u może wynosić ok. 10 m. Więc, gdzie wystąpił podstawowy błąd w lokalizacji?.
Myslę, że Mamcia miała tylko GPS, bez podkładu mapowego. Natomiast zupełnie nie rozumiem problemu GOPR-u z formatem współrzednych - wyglada na całkowity brak przeszkolenia w tym temacie. Przecież nawet jesli ich aplikacja komputerowa przyjmuje tylko format DM (w co za bardzo wierzyć mi się nie chce) to przecież mają GPS ręczniaki, z których obsługi byli szkoleni (tak przynajmniej gdzies widziałem na zdjęciach?) i w nich mogli by sobie przekonwertować współrzedne. a nawet jesli nie to trochę pomyśleć, kalkulator w łapę i na pewno Ukraina by im nie wyszła...
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Brawa dla Natalki. Spisała się dzielnie.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Dlugi
Myslę, że Mamcia miała tylko GPS, bez podkładu mapowego.
Ja właśnie parę słów na ten temat. Ale najpierw, w pierwszych słowach mojego listu oświadczam, iż się cieszę bardzo, że Natalkę jeszcze żywą zobaczymy!:-)
A w drugich słowach, jako nałogowy użytkownik map cyfrowych coś podpowiem. Jeśli już mamy przy sobie jakieś urządzenie z odbiornikiem GPS, to warto zainstalować na nim jakiś program do wyświetlania map oraz kupić za 29zł mapę Bieszczadów (lub użyć innej, ulubionej). Na ekranie mapa wygląda identycznie, jak ulubiona papierowa. Telefon, smarfon czy garmin można sobie nieść w plecaku (jeśli ktoś czuje odrazę do takich wynalazków), a w szczególnym przypadku wyjąć i w ciągu paru sekund zobaczyć, gdzie jesteśmy. A jest to bardzo przydatne w terenie, gdzie nie ma GOPR-u i nie działają telefony komórkowe.
Przykład podobnej sytuacji pokazuje poniższa mapka z autentycznym trackiem z wędrówki (tylko te niebieskie strzałki teraz dorysowałem). Szliśmy ze wschodu na zachód. Nic nie było widać, śnieg z wiatrem zalepiał wszystko. Naszym zadaniem było przez jakiś czas iść prawie po poziomicy, ale trochę lekko w górę, w żadnym wypadku trochę w dół. I tak się złożyło, że ta lekko wznosząca się poziomica zawróciła nas na wschód, bez świadomości, że idziemy z powrotem. I wyszliśmy na górkę 1321, myśląc, że wychodzimy na Zełemeny 1304. Na urządzeniu (wyjętym dopiero na szczycie) zobaczyłem jakie kółeczko zrobiliśmy i gdzie jesteśmy i .... nic nikomu nie powiedziałem. Albowiem Idący na Czele otrzepał z lodu kompas, zamruczał "achaaaa" i nic nikomu nie mówiąc łagodnie zmienił kierunek marszu o 180 stopni.
http://ciekawe.tematy.net/2013/img/r...zeredowska.jpg
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Aniu, Zbyszku, Wojtku, Długi... wszyscy macie rację. Bo niby jak można sobie nie poradzić, mając GPS + mapę + kompas?
Popełniłam kilka błędów:
* Nie mieliśmy w telefonach żadnej mapy turystycznej offline (niby miałam włączony przepływ danych w roamingu, ale z jakiegoś powodu internetu nie miałam). Dopiero po powrocie do domu weszłam na forum i po przeczytaniu Waszych wypowiedzi, kupiłam za świeżej pamięci aplikację Locus Pro. Miałam lokalizację zaznaczoną na mapie Google Maps, na której z jakiegoś powodu nie miałam zaznaczonej Tarnicy ani Wołosatego (a to by znacznie ułatwiło sprawę), być może przez brak internetu te dane się nie doczytały. Miałam więc zaznaczony punkt na tle zielono-zielonych nic nie mówiących plam.
* Mieliśmy co prawda aplikację do pokazywania współrzędnych, ale używała innego formatu niż mapa. A ja tego nie sprawdziłam przed wyjazdem. Jeszcze nie umiem się posługiwać formatem DD. Pewnie da się to jakoś przeliczyć zamieniając na DM - czyli taki, który można nanieść na moją mapę papierową, ale jeszcze tego nie umiem zrobić. Zadanie na weekend - zgłębić temat.
Rada od ratowników: instalować w smartfonach aplikację RATUNEK albo WEZWIJ ŚMIGŁO. Za pomocą tych aplikacji, ratownicy w razie "w" otrzymają kompletny zestaw danych niezbędnych do zlokalizowania turysty. Wszystko przebiegnie szybko i bez zbędnych pytań.
I jeszcze jedno. Mieliśmy 3 karty sim: Play, Plus i T-Mobile. Play zupełnie nie miał zasięgu, Plus i T-Mobile złapały zasięg sieci ukraińskiej. Polskich sieci nie ma w tym miejscu w ogóle.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Kapitalna relacja i daje sporo do myślenia (myślę tu o sobie).Byłem przekonany że się przyzwoicie przygotowałem do moich wepadów ale teraz widzę że trzeba się jeszcze dużo uczyć . Dobrze że to opisałaś i fajnie że się wszystko szczęsliwie skończyło. Pozdrawiam!
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Kolejny raz czytając różne relacje przekonuję się o tym, że to kobiety zdecydowanie lepiej potrafią myśleć racjonalnie w warunkach stresowych, zachować zimną krew. Jakoś dziwnie się przyjęło, że kobiety są słabe -pewnie tylko fizycznie, bo psychicznie wydaje mi się, że są bardziej odporne. Tak samo jak facetom słabo robi się na sam widok krwi a kobiet zazwyczaj widok krwi w ogóle nie rusza ponieważ całe życie są do niego przyzwyczajone, więc też podobno kobiety bardziej racjonalnie działają podczas wypadków. Nie tak dawno czytałam, że to kobiety w wojsku są zdecydowanie bardziej wartościowym żołnierzem niż mężczyźni -większa odporność na stres i krew, a opowiadał to jakiś ważny dowódca.
Nie wiem, nie znam się, nie szłabym w tak duże szablonowanie w tym przypadku. Dla M była to druga wędrówka po górach zimą, dla mnie któraś z kolei. Dla niego pierwsze zabłądzenie, dla mnie któreś z kolei. On był tam pierwszy raz, ja któryś z kolei.
W większości trudnych sytuacji, to ja panikuję, a on zachowuje zimną krew. Akurat w górach jest odwrotnie, ale może to kwestia czasu :)
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Dlugi
Natomiast zupełnie nie rozumiem problemu GOPR-u z formatem współrzednych - wyglada na całkowity brak przeszkolenia w tym temacie. Przecież nawet jesli ich aplikacja komputerowa przyjmuje tylko format DM (w co za bardzo wierzyć mi się nie chce) to przecież mają GPS ręczniaki, z których obsługi byli szkoleni (tak przynajmniej gdzies widziałem na zdjęciach?) i w nich mogli by sobie przekonwertować współrzedne. a nawet jesli nie to trochę pomyśleć, kalkulator w łapę i na pewno Ukraina by im nie wyszła...
To jest jedyny element tej akcji, do którego mogłabym się przyczepić.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Wojtek Pysz
A w drugich słowach, jako nałogowy użytkownik map cyfrowych coś podpowiem. Jeśli już mamy przy sobie jakieś urządzenie z odbiornikiem GPS, to warto zainstalować na nim jakiś program do wyświetlania map oraz kupić za 29zł mapę Bieszczadów (lub użyć innej, ulubionej). Na ekranie mapa wygląda identycznie, jak ulubiona papierowa. Telefon, smarfon czy garmin można sobie nieść w plecaku (jeśli ktoś czuje odrazę do takich wynalazków), a w szczególnym przypadku wyjąć i w ciągu paru sekund zobaczyć, gdzie jesteśmy. A jest to bardzo przydatne w terenie, gdzie nie ma GOPR-u i nie działają telefony komórkowe.
Ja do tego dojrzałam, tym bardziej, że ta przygoda wcale nie zniechęca mnie to chodzenia po górach. I tu będę miała prośbę do Ciebie Wojtku, o wskazanie, w którego Garmina inwestować. Byłam wczoraj w ich sklepie internetowym. Urządzeń masa, rozpiętość cenowa znaczna... na co zwracać uwagę, które parametry są najważniejsze itd. Ale na to się założy pewnie osobny wątek.
Wiem, że kiedyś była już dyskusja na ten temat na forum, ale szukałam jej wczoraj i nie mogę znaleźć. Jakieś porządki?
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Wiem, że kiedyś była już dyskusja na ten temat na forum, ale szukałam jej wczoraj i nie mogę znaleźć. Jakieś porządki?
Bardzo ciekawy wątek założony przez Wojtka. http://forum.bieszczady.info.pl/show...%82%C3%B3w-%29
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Rada od ratowników: instalować w smartfonach aplikację RATUNEK albo WEZWIJ ŚMIGŁO. Za pomocą tych aplikacji, ratownicy w razie "w" otrzymają kompletny zestaw danych niezbędnych do zlokalizowania turysty. Wszystko przebiegnie szybko i bez zbędnych pytań.
Na Androida znalazłem tylko RATUNEK.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
wskazanie, w którego Garmina inwestować
Polecam ten, którego sam używam: eTrex® 30. Na Bieszczady polecam darmową mapę GPS Maniaka: GPS_50_Walker (mini: okolice Śnieżnika + Bieszczady).
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
zbyszek1509
Dziękuję Zbyszku, chyba właśnie tego szukałam.
Cytat:
Zamieszczone przez
andrzej627
Na Androida znalazłem tylko
RATUNEK.
Być może masz wersję Androida, której aplikacja WEZWIJ ŚMIGŁO nie obsługuje
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Bo niby jak można sobie nie poradzić, mając GPS + mapę + kompas?
Aby wystrzelić z dawnego karabinu, należało (w dużym skrócie): odmierzyć porcje prochu, wsypać proch od strony lufy, wcisnąć kulę ()też od strony lufy, z boku założyć kapiszon, odwieść kurek, itp. Jeśli akurat nacierał na Ciebie niedźwiedź albo Tatarzyn, trudno było z tym wszystkim zdążyć. A jeśli Tatarzynów było trzech, to nawet nie warto było zaczynać.
Tak samo jest z tym wyznaczaniem punktu przebywania na mapie, posługując się współrzędnymi odczytanymi z GPS. Na dodatek, jeśli naprawdę mocno wieje i śnieży, trudno mapę rozłożyć a łatwo ją stracić.
Cytat:
Zamieszczone przez
andrzej627
Polecam ten, którego sam używam: eTrex 30..
Ja też polecam. Choć dla mnie ma za mały ekranik. Wezmę jutro do Rzeszowa, jeśli masz ochotę, możesz się ze dwa tygodnie nim pobawić i sprawdzić przydatność.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
Mamcia DwaChmiele
Być może masz wersję Androida, której aplikacja
WEZWIJ ŚMIGŁO nie obsługuje
Obsługuje wszystkie moje urządzenia. Dla zmylenia przeciwnika aplikacja występuje pod nazwą Medevac.:lol:
-
1 załącznik(ów)
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Poszliście w złym kierunku i byliście 100 m od szlaku. Na ekranie GPSu widziałabyś to jak na załączonym obrazku. Widziałabyś dodatkowo swój ślad, który pozwoliłby trzymać się szlaku lub do niego wrócić.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Mapa (osmapa lub freemap) całych polskich i słowackich Bieszczadów od Użockiej aż do Jaślisk waży ok 600MB, co przy dzisiejszych pojemnościach smartfonów jest żartem. Ja głównie posługuję się apką Geoportalu, ale prawdą jest że netu brak akurat jak jest potrzebny ;)
Dlatego zawsze mam zapakowanych kilka map offline rejonu badanego, włącznie z satelitarną Googla.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Nie tak dawno czytałam, że to kobiety w wojsku są zdecydowanie bardziej wartościowym żołnierzem niż mężczyźni -większa odporność na stres i krew, a opowiadał to jakiś ważny dowódca.
Aniu, w rzeczywistości wygląda to zupełnie inaczej, nieliczna grupa kobiet zostaje wartościowym żołnierzem. Może mnie feministki nie zjedzą. I tak jak napisał Zbyszek1509... pokora nic nie kosztuje ale życie może uratować. Mamcia DwaChmiele gratuluję rozwagi i opanowania.
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Wczoraj znalazłem się w podobnej sytuacji na Małym Jaśle i też schowałem dumę do kieszeni
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Cytat:
Zamieszczone przez
diabel-1410
Wczoraj znalazłem się w podobnej sytuacji na Małym Jaśle i też schowałem dumę do kieszeni
Wczoraj w okolicach Rzeszowa była nawet niezła pogoda , w bieszczadach chyba też nie było tragicznie.Można coś więcej w temacie ?
-
Odp: O tym jak wywołałam akcję ratunkową GOPR i że może to spotkać także Ciebie
Schodząc już z Małego Jasła skończył się ślad po którym schodziłem.Zadzwoniłem na dyżurkę z prośbą o instrukcje w którą stronę się kierować.Dyżurny uznał że lepiej będzie jeśli wyśle po mnie patrol. Dzwoniłem do nich około 19 a już po 20 byli$my w aucie. Warunki u góry były bardzo złe.Silny wiatr zacierał ślady momentalnie.Akcja GOPR była chyba jedną z prostszych.Nie byłem wychłodzony i czułem się dobrze