Kanu, dzięki za relację z waszej wędrówki oraz kolejne miejscówki noclegowe w Osmołodzie, bo kto wie...;-)
Zatem wracam do tych chwil, póki jeszcze mocno siedzą w pamięci.
Były dwie możliwości dotarcia do Osmołody: zejście do doliny Bystryka i drogą wzdłuż potoku, potem w towarzystwie Łomnicy do Ryzarni oraz wędrówka górami przez Ihrowiec, Wysoką – i na tej bardzo mi zależało...
Szczęśliwie wszystko „goiło się jak na psie”, po nocy noga była zregenerowana (wprawdzie problem powracał pod koniec dnia, ale dało się z tym żyć). Jest taki etap zapoznania się z górami, gdy organizm adaptuje się do wysiłku, zwiększa swoje możliwości, wie z czym trzeba się zmierzyć. Wyraźnie to czułam przy kolejnym dniu.
Od rana słońce grzało i wszystkie namioty wyrzuciły ciuchy na sznurki. My obwiesiliśmy okoliczne krzaki, sęki, gałęzie –uważając na cieknącą z drzew żywicę . Po wczorajszych burzach trzeba było pozbyć się wilgoci. Ranek szybko stawał się pełnym dniem, wkrótce trzeba było sprawnie się pakować.
Mimo wielu namiotów wokół, ruszyliśmy na szlak samotnie, część chyba zatrzymała się na dłużej – może zdobywali okolicę „na lekko”, może łapali oddech. Brak towarzystwa mi nie przeszkadzał. Czułam skrzydła u ramion, siły wróciły, mogłam wędrować zgodnie z planem. A największa była ciekawość, jakie będą te kolejne góry. Prowadziła wygodna ścieżka, piękne widoki, ciekawe rośliny pod nogami i na gorganie. Nic nie zakłócało tej sielanki. Minęliśmy szczyty Ihrowca i Wysokiej. I nagle na szlaku się zaludniło...Z przeciwka wędrowała duża grupa, bardzo rozproszona. Wykończona upałem młodzież pytała nas o wodę. Co parę minut pojawiała kolejna dwójka, trójka, którą trzeba było krzepić na duchu informacją, że jakąś godzinę z hakiem, wody będzie w bród. Trochę mokrego mieli, ale widać było, że już oszczędzają te ostatnie zapasy. Jakiś czas później poznaliśmy przyczyny tej biedy, a w zasadzie ...nieroztropności?
Zakładki