Spokojnie! Ja już mam za sobą próbę, która Stachurę zawiodła na hak od żyrandola, a Wojaczka do prochów w żołądku. Im się nie powiodło, bo pobłądzili, ponieważ przystępowali do niej bez należytego przygotowania. Wiesz, dlaczego Amundsen przeszedł do pierwszy bieguna i wrócił żywy, a Scott przyszedł drugi i zmarł wracając, choć szedł łatwiejszą drogą? Właśnie dlatego, że Amundsen był należycie przygotowany, a Scott - nie. Nie rozumiem - czy skoro Ludwik Leichhardt zginął w czasie próby przejścia Australii ze wschodu na zachód, to nikt już po nim nie powinien tego próbować?
Poza tym, to nie jest kwestia naczytania się czegoś - ja po prostu nie umiem prowadzić takiego przaśnego, drobnomieszczańskiego życia, jak dzisiejsi ludzie.
Dobrze to ujęłaś - musi to mieć jakiś cel. Mieszkanie na dziko samo w sobie celu nie daje - trzeba już przyjść w Bieszczady z wiedzą, do czego to będzie służyć. Kiedyś myślano inaczej - uważano, że tym celem są przygody. Wielu ludzi się na tym potknęło.To nie sztuka zamieszkać przez dwie zimy w namiocie, ale jeszcze nadać temu jakiś sensowny wymiar - wymiar przynajmniej na relacji na Forum - ale po cichu pojechać w Biesy, zakosztować tego niełatwego życia - no i po tej próbie zdać nam relację.
Miejmy nadzieję, że Stachura nie przewróci się w grobie.
Jeszcze raz powodzenia![]()
I ja już wiem, czemu powinna służyć taka próba. Prócz samej tylko nauki rozmaitych umiejętności i kształtowania charakteru, oczywiście. Ja uważam, że ludzie, którzy nie poznali, jak wygląda życie bez tego wszystkiego, co nasi przodkowie przez ostatnie parę tysięcy lat zbudowali, nie powinni mieć prawa do decydowania o Polsce, bo nie potrafią tych wszystkich zdobyczy docenić i często je marnują.
Tyle, że to właśnie zakapiorzy stworzyli tę magię miejsca. I trochę inaczej też się zachowywali od tamtych. Więc może po prostu wielkie miasta marnują talenty ludzi?
P.S. Największe pasożyty to dziś ci, co chodzą w garniturkach i używają "odjechanych" bryk.




Odpowiedz z cytatem
Zakładki