_DSC2583_FORUM.jpg Wnętrze ZPC jest teraz całkiem inne choć pozostały elementy starego wystroju. Kto był, ten wie, które. W takim bawialnym można solidnie balangować, kimbować, glumać i co tam jeszcze. Jadło zaś nie ma znaczenia. Teraz zmieniła się obsada - nowi ludzie uczą się zgrabnie w tym obiekcie poruszać i dobrze obsługiwć klientów. Uczą się gotować jadło - też. Życzę Panu Leszkowi i Jackowi, aby wypalił im ten pomysł na 1000% Bo ich lubię, bo miejsce, mimo, że zmienione, budzi wspomnienia, bo wiem, że gdy tam zajrzę, to zawsze spotkam jakąś bieszczadniczą wesołą gębę i będzie OK. Tak, jak ostatnio, gdy Manio zacinał na gitarce, a przypadkowi ludzie na sali szybko włączyli się do zabawy. Wcześniej wyrażałem pewne obawy, gdyśmy siedzieli sobie z Czartem na piwku, że duch do ZPC nie wróci, że to i tamto... Jednak duch szybko wraca, gdy przychodzą ludzie i się witają, i grzmi gitara, a piwco syczy w kufelku. Czyż nie po to zawsze były knajpy w Bieszczadach? Niezadowolonym ze smaku potraw polecam pięć dni pod namiotem na szlaku z worem na plecach i z żarciem paprochów wykonanych z przyniesionych proszków i konserw, a następnie skosztowanie choćby i w ZPC czegokolwiek innego. Zapewniam Was - poczujecie miód na podniebieniu, nektar i ambrozję. Nawet, gdy będziecie jedli nadpalonego plaka:D I przypomnijcie sobie, co podawano w kultowej Bazie Ludzi z Mgły. Czy ktoś na to zwracał uwagę?:D
Pozdrawiam :D
Derty
PS: O noclegach się nie wyrażam - jestem zwolennikiem namiotu w lecie i nie sprawdzałem ZPC:)



Odpowiedz z cytatem
Zakładki