Pokaż wyniki od 1 do 10 z 57

Wątek: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

Mieszany widok

  1. #1
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,519

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Andrzeju 627 - film jest wspaniały !!! Pomimo że wyglądam na nim jak stary Hitler (z przełomu 1944/45 r.). Gdyby nie baki i dłuższe włosy, owo okropne podobieństwo byłoby jeszcze większe.

    Wypada mi też coś konkretnego napisać, gdyż inaczej na następnym KIMB-ie zdejmiecie mnie z „urzędu” !

    Dzięki uczestnictwu w VI KIMB mam zamiar być w tym roku w Bieszczadach dwukrotnie. Wybieram się tam bowiem jeszcze raz (naturalnie do Sękowca): w dniach 9 - 29 września. Gdyby ktoś z Was był w tym czasie w Bieszczadach, już teraz zapraszam na „chmilne micne” i „chlebnyj dar”. Do wyboru - chyba że ktoś chciałby wymienione trunki (na własne ryzyko) połączyć.

    Ad rem.
    Majowy wypad był nierozerwalnie związany z naszym Kongresem. Specjalnie wybrałem zakwaterowanie w Ustrzykach Górnych, aby móc nieprzerwanie obradować, a jeszcze potem mieć gdzie wytrzeźwieć. A później - wspólnie z innymi kongresmenami zaklinować. Noclegi załatwiłem kilkaset metrów od „Zajazdu pod Caryńską”. Niby niewiele, ale - jak się później okazało - był to zbyt długi dystans dla mojej Szanownej Małżonki powracającej z obrad Kongresu (o tym już wkrótce). Kiedyś Iras miał pecha na którymś KIMB-ie, a teraz moja ukochana Gosia przeszła bieszczadzko-kimbowy „chrzest”.

    Już 16 maja (w dniu przyjazdu) wieczorem zameldowaliśmy się „Pod Caryńską”, gdzie jednak o KIMB-ie ... ani widu, ani słychu. Nikt nic nie wie. Żadnego plakatu z moim zdjęciem. Sympatyczna panienka w barze w ogóle nie wie, co oznacza skrót „KIMB”. Wyjaśnienie jej tego absolutnie nic nie daje !
    Także w miejscowej parafii nie mają pojęcia o zbliżającej się ekumenicznej wizycie Pastora. Zaniedbanie karygodne ! Napiszę skargę do biskupa (jeśli ktoś przyjmie taki pseudonim na Forum).

    Coś drgnęło dopiero następnego dnia. Łażąc po Polańczyku dostaję telefon od Andrzeja 627. Umówiliśmy się na wieczór. Oczywiście - w „Zajeździe pod Caryńską”.
    No i wreszcie zaczynamy się poznawać realnie. Ze spotkanych tego dnia osób jedynie Irasa znałem wcześniej „niewirtualnie”.
    Pastor jeszcze w drodze. Widocznie wizytacja wybranych parafii opóźnia przyjazd Jego Świątobliwości.

    W piątek 18 maja najbrzydsza pogoda z całego okresu pobytu. Nie dość, że intensywnie pada, to jeszcze się ochłodziło. Temperatura poniżej 10 st. C. Ale jest się czym zająć. Nowo poznani Koledzy zaprosili mnie i małżonkę na wyprawę „geocache” czyli na coś, czego uczą tylko na kursach dla zaawansowanych szpiegów.
    Skąd ja Ich znam z widzenia ? Czyżby ?
    Spłynęła też na mnie łaska z niebios - poznałem Pastora. A nawet doznałem zaszczytu przejażdżki jego terenówką.

    Odebraliśmy dwie „ściśle tajne” przesyłki:
    1) niedaleko tarasu widokowego kilka km za Mucznem (w stronę b. wsi Fedkowskie),
    2) w Sokolikach Górskich.
    Dzięki fatalnej pogodzie (deszcz, duże zachmurzenie) nie byliśmy widoczni nawet dla satelity, o klasycznym kontrwywiadzie już nie wspominając. Żadnego „ogona” (pomijając te zwierzaków w lesie).

    W drodze powrotnej namówiłem Kolegów na pieszą wyprawę do Dydiowej. Oczywiście nie fatygowaliśmy tym osoby duchownej ani płci pięknej - Pastor powrócił do Ustrzyk Górnych uwożąc (uwożąc, a nie „uwodząc” !!!) przy okazji tam moją Żonę.
    A my we czterech (dwóch Wojciechów, Andrzej 627 i ja) powędrowaliśmy błotnistą (po kolana) ścieżką do Dydiowej. Niecała godzina drogi, tyleż samo z powrotem. Będąc już u celu, posiedzieliśmy trochę w chatce, wpisaliśmy też naszą obecność do leżącego na stole zeszytu.
    Przede wszystkim jednak zakopaliśmy w Dydiowej paczkę „geocache”( miejsca oczywiście nie zdradzę).
    Przy okazji przeszliśmy się też po okolicy, zauważając to i owo.
    Powrót stamtąd okazał się jeszcze bardziej deszczowy i błotnisty.

    Prośba do Andrzeja 627: o ile mnie pamięć nie myli, to robiłeś podczas tej wyprawy zdjęcia. Mógłbyś je zamieścić na Forum ?

    CDN
    Ostatnio edytowane przez Stały Bywalec ; 03-06-2007 o 23:03
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  2. #2
    Bieszczadnik
    Na forum od
    11.2001
    Rodem z
    Warszawa (Ochota)
    Postów
    2,519

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    No i wreszcie nadszedł ów pamiętny dzień 19 maja 2007 r.
    Przed KIMB-em wybraliśmy się z Gosią do Ustrzyk Dln. na zakupy - oczywiście u ukraińskich „mrówek”. Były to całkiem udane zakupy - jeszcze długo będziemy mieć pełny barek w domowym regale. Jedynie po „chmilnym micnym” pozostało tylko wspomnienie (ale za to b. przyjemne).
    Początkowo miałem zamiar coś z tego, dopiero co dokonanego zaopatrzenia przynieść na obrady Kongresu, ale przecież ... tak nie wypada. Co innego przyjść z własnej roboty domową nalewką, ale żeby udać się do polskiego lokalu gastronomicznego z ukraińską gorzałą ? Jeszcze tak nisko nie upadłem. Chociaż to nie była żadna zwykła siwucha, lecz „Chlebnyj dar” i „Kalganoff” (u ruskich mrówek po 15 zł za butelkę 0,7 l). Zrezygnowałem więc z tego niecnego zamiaru i zdałem się na zaopatrzenie bufetu Jacka. I to był strzał w 10-tkę.

    Gdzieś tak tuż po godz. 19-tej w „Zajeździe pod Caryńską” zaczęli się gromadzić dostojni kongresmeni płci obojga. Wśród płci nadobnej wyróżniała się Piękna Iza, a wśród brzydkiej - naturalnie Pastor (wyraz natchnienia na twarzy i uduchowione oblicze czyniły Go wyjątkowo urodziwym). Dalszej gradacji damskiej i męskiej urody nie będę prowadził, bo mi jeszcze kiedyś panie (solidarnie z moją żoną) buzię podrapią, a panowie mordę obiją.
    Pastor był w ogóle bardzo przejęty swoją rolą, ciągle w ruchu, w sposób symultaniczny udzielał (tylko paniom !) rozgrzeszenia. Podsłuchałem, że co poniektórym nakazywał modlitwę w intencji przywrócenia dziewictwa. I wszystko to czynił sprawdzając równocześnie moc przywiezionej zacnej nalewki.

    Zadzwonił do mnie Lupino z pozdrowieniami dla KIMB-owiczów. Natychmiast je przekazałem, a później w trakcie „obrad” uczyniłem to jeszcze raz. Lupino przedstawił również usprawiedliwienie swojej nieobecności. Cóż, siła wyższa, musiałem to usprawiedliwienie przyjąć. Ale przynajmniej potrafił się zachować względem Prezydenta Forum. A inni nieobecni ? Wstyd ! Nie dość, że nie zadzwonili, to nawet e-maila czy sms-a z usprawiedliwieniem nie przysłali. „Ani be, ani me, ani kukuryku” - pozwolę sobie przytoczyć w tym miejscu cytat ze słynnej wypowiedzi innego Pana Prezydenta podczas przedwyborczej debaty telewizyjnej w 1995 r.

    Na świeżym powietrzu trwało pieczenie barana, a pod dachem Iras zaprezentował nam film z wypadu w Bieszczady po ukraińskiej stronie granicy. I było to naprawdę bardzo interesujące. Wiele się tam nie zmieniło, zachowały się całe kompleksy skansenów, w naszym rozumieniu tego słowa. Oglądając ów film uruchomiłem wyobraźnię i ujrzałem polskie Bieszczady przed akcją Wisła. I chyba właśnie tak wyglądały. Iras, dzięki !

    Nastąpiła także „zrzutka” na pieczonego barana, po 40 zł za „osoboporcję”. Doszło nawet do nadpłaty, skrupulatnie wyrównanej jednak przez Jacka piwem. Kto chciał, to brał sobie butelkę „Żywca” ze skrzynki stojącej pośrodku sali obrad.

    No i wreszcie dokonałem uroczystego i formalnego otwarcia VI Kongresu Internautów Miłośników Bieszczad. Coś tam przemawiałem, prawie wszystko zostało sfilmowane przez Andrzeja 627 (Andrzeju, dzięki !). Wzruszenie dusiło mnie za gardło, ale czujność zachowałem ! Kątem oka śledziłem, czy aby ktoś nie dobiera się przedwcześnie do nalewki Pastora.

    Potem nastąpiła ogólna i powszechna autoprezentacja. Każdy z obecnych na sali przedstawił się pseudonimem z Forum oraz co nieco opowiedział o sobie.

    A jeszcze później miała miejsce wytężona praca w podkomisjach problemowych, których skład był raczej zmienny. Nie pamiętam, czy uczestniczyłem we wszystkich, ale w większości chyba tak. Prace te były przerywane tylko na czas konsumpcji właśnie upieczonego na rożnie barana. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, baran to nie ryba, ale pływać lubi. Oj, popływał ci on, oj popływał ...

    Początkowo nie poznałem Ducha Przeszłości, gdy do mnie podszedł, ale to tylko z powodu zapuszczonej przez niego brody. Potem sporo pracowaliśmy w jednej podkomisji. Także z Dertym wiele bieszczadzkich problemów zdołaliśmy rozstrzygnąć, w miarę ubywania zacnych trunków. Derty ma naturalne warunki do bycia urodzonym wodzirejem.

    Chciałem także pogadać z Piotrem i bardzo ucieszyłem się, gdy Go zobaczyłem. Myślałem, że sobie usiądziemy przy flaszeczce i porozmawiamy na bieszczadzkie tematy, ale tak szczerze, „po duszam” czyli „jak czekista z czekistą”. Ale Piotr dość prędko wybył, gdyż spieszył się do chorego zwierzaka. A ja akurat to doskonale rozumiem - moja kotka miała 8 lat temu operację i pamiętam, jak się wtedy niepokoiłem i w ogóle podle czułem. Zwierzak potrafi być najbardziej prawdziwym i szczerym Twoim przyjacielem, Drogi Internauto. Na pewno nie potrafiłbyś go zawieść, gdyby się znalazł w potrzebie i potrzebował Twojej pomocy. Bo i on, w analogicznej sytuacji by Ci pomógł, naturalnie w miarę swoich skromnych psich czy kocich możliwości. Jeżeli mi nie wierzysz, to podejdź teraz do swojego pieska lub kotka i spójrz mu w ślepka. No i jak ? Mam rację ?

    Część artystyczna Kongresu to oczywiście Manio and His Group. Żeby to opisać, to trzeba być wytrawnym krytykiem muzyczno - literackim. Nie jestem takim. Ale przecież można(i trzeba !) obejrzeć i posłuchać tego jeszcze raz. I jeszcze niejeden raz. A gdzie ? Ano, na filmie Andrzeja 627, tu - na Naszym Forum. Andrzeju - jesteś wielki, jeszcze raz stokrotne dzięki. A tysiąckrotne dzięki - gitarzystom i wokalistom.

    Tuż po godz. 24-tej Gośka poprosiła, aby odprowadzić Ją już do domu. Wcale się Jej nie dziwiłem. KIMB odbywał się w sobotę, a w poprzedni wtorek mieliśmy b. smutną uroczystość rodzinną (pisałem o tym przed KIMB-em). Siedziała więc na tych „obradach” z dość mieszanymi uczuciami. I cały czas odreagowywała to przykre wydarzenie.
    Moim błędem było, iż nie rejestrowałem, ile i co wypiła. A Ona tymczasem konsumowała głównie piwo, nie odmawiając jednakże przy tym poczęstunków innymi, mocniejszymi trunkami.

    Powędrowaliśmy więc w ciemnościach, tylko przy świetle latarki, do naszego „agroturystycznego” domu Ustrzyki Grn. 15, położonego na górze - blisko siedziby dyrekcji BdPN. Można na tę górę wejść skrótem po drewnianych schodkach, a można i dookoła - szosą. Niesłusznie założyłem, że Gosia - jeżeli jest wstawiona - to najwyżej tyle co ja, czyli że niewiele. Tymczasem ona była już ubzdryngolona, czego ja, po ciemku i sam będąc na rauszu, absolutnie nie zauważyłem. I wybrałem tę pierwszą opcję wejścia pod górę, na której znajduje się małe osiedle pracowników i b. pracowników BdPN.
    W rezultacie Gosia wyrżnęła na tych schodach buzią o stopień, tłukąc okulary i kalecząc (na szczęście powierzchownie i niegroźnie) twarz w okolicy nasady nosa.
    Doholowałem Ją do domu, położyłem do łóżka, a sam wróciłem do Was, aby dalej pełnić funkcję Prezydenta Forum. Służba nie drużba.

    Siedziałem tam do samego końca „obrad”, tj. do ok. 3-ciej nad ranem.

    W drodze powrotnej znów miałem małą przygodę.
    Wszedłem na asfaltową drogę w kierunku Hoteliku Białego i siedziby dyrekcji BdPN. Było jeszcze ciemno, poza tym mglisto i zimno. A w tej mgle halsował bez określonego kierunku jakiś młody człowiek (chyba w wieku 20 - 25 lat), również powracający z imprezy, ale chyba nie naszej - po sąsiedzku też się bawiono, coś tam obchodzono. Utrzymywał równowagę tylko dzięki rozłożonym rękom, którymi stabilizował swoją pozycję jak cyrkowiec na linie. Tyle że cyrkowiec posuwa się prosto do przodu, a ten szedł zawracającym zygzakiem. Nie można go było na szosie zostawić w tym stanie, zwłaszcza że chciał wracać w kierunku obwodnicy. Jeszcze by tam padł na drodze i nieszczęście gotowe. Albo go samochód przejedzie, albo zapalenia płuc dostanie (on, a nie samochód).
    Usiłowałem (na próżno) dowiedzieć się od niego, gdzie mieszka. Na szczęście wkrótce nadeszła jakaś parka powracająca z jeszcze innej imprezy (bo nie znali ani mnie, ani jego !) i wspólnie wzięliśmy (już skutecznie) owego młodziana na spytki, a potem doholowaliśmy do domu. Tego adresu nie byliśmy jednak tak na 100 % pewni, ale skoro klucz posiadany przez owego człowieka pasował do drzwi, więc je (za niego) otworzyliśmy, wprowadziliśmy faceta do jakiegoś ciemnego korytarza, przełożyliśmy klucz na drugą stronę drzwi i ... uznaliśmy temat za zamknięty.
    Oczywiście wcześniej musieliśmy zataszczyć we trójkę tego młodzieńca po schodkach wiodących pod górę do osiedla BdPN (skrótem drogi tak pechowym dla Gosi). Aż drewniana poręcz nie wytrzymała. A po drodze obiekt naszej opieki cały czas nam się żalił, pomstując na jakąś Maryśkę - na przemian to z miłością, to z wielkim żalem, ale i z resztkami nadziei w głosie.

    Następnego dnia (co ja bredzę, przecież to już był ten sam dzień) powędrowaliśmy z Gosią koło południa znów do „Zajazdu pod Caryńską”. Żona miała twarz jak Andrzej Gołota po kolejnej przegranej walce z jakimś murzyńskim championem, więc aby to ukryć, zastosowała prawie centymetrową warstwę pudru. Ale trzymała fason. Najgorsze, że nasza gospodyni chyba nie uwierzyła w prawdziwe okoliczności kontuzji i patrzyła się na mnie jak na damskiego boksera.

    A KIMB-wicze siedzieli sobie na świeżym powietrzu, słonko przygrzewało, powiewał lekki wiaterek i ogólnie było bardzo, ale to bardzo przyjemnie. Niektórzy (w tym ja) co nieco klinowali, inni spokojnie trzeźwieli, wszystkim zaś powoli wracał apetyt.

    Z tego wszystkiego zapomniałem dokonać formalnego zamknięcia obrad VI KIMB.
    A był ona naprawdę fajny i udany. NIECH ŻAŁUJĄ CI, KTÓRZY NA NIM NIE BYLI !

    I jeszcze raz składam wyrazy podziękowania dla Szefostwa „Zajazdu pod Caryńską” za doskonałą organizację całej imprezy.
    Serdecznie pozdrawiam
    Stały Bywalec.
    Pozdrawia Was także mój druh
    Jastrząb z Otrytu

  3. #3
    Bieszczadnik
    Na forum od
    05.2007
    Rodem z
    Szczecin/Eastbourn
    Postów
    20

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    Na szczęście wkrótce nadeszła jakaś parka powracająca z jeszcze innej imprezy (bo nie znali ani mnie, ani jego !) i wspólnie wzięliśmy (już skutecznie) owego młodziana na spytki, a potem doholowaliśmy do domu....
    Szanowny Panie Prezydencie, "SB" w gwoli ścisłości i krótkiego wyjasnienia... "parką która nadeszła, powracając z jeszcze innej imprezy" byłam ja i mój szanowny kolega Krzysztof...."inna impreza" to dokładnie ta sama na której miałam przyjemnosc być w Pana towarzystwie również...ale biorąc pod uwagę fakt,iz zostało na tej własnie "innej" imprezie wypite morze nie tylko piwa oraz to,że widzielismy sie poraz pierwszy w życiu, rozumiem,że mogliśmy być nie rozpoznani przez Pana w tych ciemnych okolicznościach przyrody , a pozatym, sami mało juz rozpoznawalismy
    Co do reszty relacji "z wleczonego" zgdadzam się z Panem Prezydentem w 100%!!!
    Ja od siebie dodałabym tylko tyle,że utworem przewodnim w drodze powrotnej do celu naszej nocnej wędrówki powinna byc piosenka, której fragment brzmi mniej więcej tak:"...po schodach na piechote raczej rady nie damy" ...na szczęście my dalismy rade!!!...i nasz "wleczony" dzieki nam również

    Pozdrawiam serdecznie wszystkich!!!

  4. #4

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    No i wreszcie nadszedł ów pamiętny dzień 19 maja 2007 r.
    VI KIMB.
    A był ona naprawdę fajny i udany. NIECH ŻAŁUJĄ CI, KTÓRZY NA NIM NIE BYLI !
    żałuję, nikt mi nie przypomniał
    asiczka:mrgreen:
    okaz pod ochroną

  5. #5

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez asiczka Zobacz posta
    żałuję, nikt mi nie przypomniał
    O ile dobrze pamiętam, to już w styczniu ta data była ustalona. Był nawet specjalny wątek: Baran pieczony w UG 19/5/2007

    Dzisiaj KIMB VI przeszedł już do historii. Dla potomności został ślad na zdjęciach, które robili uczestnicy KIMBu i na moich filmach.

    Zapamiętaj teraz nową datę: sobota 17 maja 2008.

  6. #6
    Satyryk Roku 2009
    Satyryk Roku 2008
    Awatar Pastor
    Na forum od
    03.2006
    Rodem z
    Nowe Rybie
    Postów
    466

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    ........ w dniach 9 - 29 września. Gdyby ktoś z Was był w tym czasie w Bieszczadach, już teraz zapraszam na „chmilne micne” i „chlebnyj dar”. Do wyboru - chyba że ktoś chciałby wymienione trunki (na własne ryzyko) połączyć......

    W drodze powrotnej namówiłem Kolegów na pieszą wyprawę do Dydiowej. Oczywiście nie fatygowaliśmy tym osoby duchownej ani płci pięknej - Pastor powrócił do Ustrzyk Górnych uwożąc (uwożąc, a nie „uwodząc” !!!) przy okazji tam moją Żonę.......
    Nic dodać się nie da do tak klarownej, "z jajem" napisanej relacji! Mam tylko dwa pojaśnienia, techniczne niejako.
    Przyjadę w dn. 09.- 29. września na spotkanie powyborcze do Sękowca, żeby się nie zmarnowały dobre chęci (i zapasy) Pana Prezydenta. Mam nadzieję że będzie okazja należycie docenić ów "chlibnyj dar", pozostałych darów bożych też nie odmówie bo ja zresztą nie mam zwyczaju czegokolwiek odmawiać, nawet pacierzy!
    Co do naszego powrotu do UG, również ja stanowczo muszę zaakcentować słowo "uwożąc",chociaż Pan Prezydent, znany ze skromności, przemilczał iż "posiada" żonę piekną i czarującą co zauważyłem nawet ja, zwykle wpatrzony w niebo. Miałem nawet zamiar już, już "wychylić się" z jakimś niewczesnym komplementem. Na szczęście w porę przypomniałem sobie że pięćdziesiątka tuż, tuż, kręgosłup nietęgi, w kościach łamie, w kolanie strzyka, staw skokowy zwyrodniały a mięsięń piwny okazały. Jednym słowem przypomniały mi się te wszystkie objawy dzięki którym codziennie, od kilku lat budząc się, czuje że jeszcze nie umarłem. Mając to na względzie zająłem się uwożeniem a raczej powożeniem, uwodzenie pozostawiając Duchowi Przeszłości, co ów czynił z niemałym zapałem, kłusując przeważnie na terytorium Irasa i czarując kimbowiczki piękne i młode. Oczywiście Duch Przeszłości jako człowiek dobrze urodzony i wychowany nie dyskryminował nikogo że względu na wiek i urodę. Tak się bowiem złożyło że na KIMB przyjechały same piękne i młode kimbowiczki. Zgodzimy się chyba wszyscy że są to po prostu czary, nie ma tylko pewności,dobrych czy złych duszków. Myślę że to będzie jeden z tematów poruszonych na następnym KIMB-ie do którego coraz bliżej! Pozdrawiam! + Pastor
    "Człowiek, narodzony z niewiasty, dni krótkich jest i pełen kłopotu" Hi 14.2

  7. #7

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez Stały Bywalec Zobacz posta
    Prośba do Andrzeja 627: o ile mnie pamięć nie myli, to robiłeś podczas tej wyprawy zdjęcia. Mógłbyś je zamieścić na Forum ?
    Nie robiłem dużo zdjęć. Mam za to sporo materiału filmowego, nad którym będę dalej pracował. Gotowe klipy wysyłam sukcesywnie na YouTube. Zainteresowanych zachęcam do klikania w link w moim podpisie i oglądania nowości.

  8. #8
    Bieszczadnik Awatar wojtek legionowo
    Na forum od
    01.2005
    Rodem z
    legionowo
    Postów
    369

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez andrzej627 Zobacz posta
    Nie robiłem dużo zdjęć. Mam za to sporo materiału filmowego, nad którym będę dalej pracował. Gotowe klipy wysyłam sukcesywnie na YouTube. Zainteresowanych zachęcam do klikania w link w moim podpisie i oglądania nowości.
    Oglądamy z Gośką po raz enty filmy nakręcone przez Ciebie i możemy powiedzieć.Jak cudne są wspomnienia
    Wojtek legionowo

  9. #9

    Domyślnie Odp: Relacja z KIMB VI lekko krytyczna ale z przymrużeniem.....

    Cytat Zamieszczone przez wojtek legionowo Zobacz posta
    Oglądamy z Gośką po raz enty filmy nakręcone przez Ciebie i możemy powiedzieć.Jak cudne są wspomnienia
    Dzięki, Wojtek, za miłe słowa.

    Nostalgicznie dorzucę jeszcze jeden klip z KIMBu:
    Moje uszanowanie.
    Na gitarach grali i śpiewali Manio i Zulus. To ich zasługa, że wszyscy się tak świetnie bawili.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. X KIMB odbył się- Retrospekcje lekko sentymentalne...
    Przez trzykropkiinicwiecej w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 39
    Ostatni post / autor: 17-07-2012, 08:45
  2. Moja własna relacja z VIII KIMB, a nawet z całego pobytu w Bieszczadach.
    Przez Stały Bywalec w dziale Spotkania i sprawy forumowe
    Odpowiedzi: 22
    Ostatni post / autor: 11-06-2009, 17:42
  3. Bardzo przykre ale prawdziwe
    Przez Stały Bywalec w dziale Oftopik
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 27-02-2008, 21:15
  4. Ale się dzieje
    Przez asiczka w dziale Bieszczady praktycznie
    Odpowiedzi: 5
    Ostatni post / autor: 12-07-2003, 16:11

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •