Pierwszy odcinek tej szutrowo-asfaltowej drogi pnie się pod górę dość długo. Tu spotkamy dwóch obładowanych rowerzystów zjeżdżających w dół.
W odpowiedzi na pozdrowienie słyszymy
A HOJ ! .... czyżby Słowacy ? i pomknęli podskakując na nierównościach.
My prowadzimy rowerki nie wysilając się na żadne wyczyny aż do krzyżówki ze stokówką, wykorzystując okoliczne kwiatki do obfotografowania. (fot2)
Stokówka która niesamowicie wije się północnymi zboczami masywu Połoniny Wetlińskiej pozwala na wykorzystanie wynalazku koła. Ale, ale nic nie jest zbyt piękne. Nawierzchnia drogi jest wzmacniana wysypanymi kamieniami tłucznia. Kto jechał po czymś takim to wie że tłucze niemiłosiernie oddziaływując szczególnie na nieprzyzwyczajone cztery litery.
Na osłodę zostaje pełen zestaw radosnej, majowej zieleni która zachwyca oko. Przy drodze mnóstwo przygotowanego do wywózki drewna. Tną te Bieszczady na potęgę.(fot5)
Nie pierwszy raz przemierzałem tą drogę, ale takiej ilości składowanego drewna to jeszcze nie widziałem.
Pierwszą część pętelki oddziela punkt zwrotny czyli najlepszy sklep w Zatwarnicy (fot7) i napój nadający nastrój.