Ja myślę,ze Browar chciał tylko sprowokować dyskusję,albo napisał to z mrugnięciem.
Vm 2301 a co to za propozycja "kup psa"!W imieniu psów i kotów protestuję.One też nie chcą chodzić w nosidełku!
Ja myślę,ze Browar chciał tylko sprowokować dyskusję,albo napisał to z mrugnięciem.
Vm 2301 a co to za propozycja "kup psa"!W imieniu psów i kotów protestuję.One też nie chcą chodzić w nosidełku!
WUKA
www.wukowiersze.pl
Ło jezuuu.. No po waszych zdaniach zaczynam się czuć jakby dziecko było barierą zaporową dla jakiegokolwiek ambitniejszego życia.
A moja nie. (oczywiście nieco inaczej się przygotować, ale kierunek nadal ten sam)
Takie jakie mu Ty, ja, lub ktokolwiek inny będzie w stanie ukazać. Dziecko jest tak chłonne poznawania świata, że wielu z nas chyba sobie z tego nie zdaje sprawy. Atrakcją może być niemal każda rzecz, którą masz wokół siebie, także na szlaku turystycznym. Otwórz szerzej oczy i spójrz w bok..chyba rozumiesz o czym mówię. Przykład podała Buba (post:21-06-2009, 09:29). Dziecko co prawda ma inną optykę patrzenia, ale nie jest z innej planety nazywanej wyłącznie "piaskownica".
Chyba nie calkiem doradzaliśmy to samego. Jeśli dobrze odczytałem Ty proponujesz to jako zamiennik, a ja jako ewentualną ostateczność.
Gratuluję, popieram i chylę nisko czoła takiemu rodzicowi.
Zaprzeczę tej generalizacji. To są inne niebezpieczeństwa i wcale nie można powiedzieć że w przypadku starszego dziecka trudności są mniejsze. No bo na przykład jeśli uwzględnimy, że starsze dziecko umie wyrazić swe zdanie i stanie okoniem w połowie trasy to co..? (6-miesięczne dziecko tego nie zrobi). Stara maksyma mówi: małe dzieci - mały kłopot, większe dzieci - większy kłopot. Jednocześnie nie podważam obserwacji którą podałeś, ale w kwestii generalizacji pozostanę przy odmiennym zdaniu.
Myślę, że autor wątku i rodzic w jednej osobie sam by nie wyszedł przy 35 stopniowym upale. Natomiast z własnej obserwacji wiem, że dzieciaki naprawdę bywają twarde i my jako rodzice często z trudem za nimi nadążamy (to wynika ze zmienającej się z wiekeim egzogeniczności w endogeniczność, czyt: nadmiar energii u dzieci). Ale spoko, pamiętam że dzieci nie mają takiej wydolności jak dorosły. Jednak co do naturalnej odporności już bym polemizował.
Tak, jeśli chodzi o wykonywany przez same dzieci wysiłek. Dokonałeś tu jednak nieuzasadnionego skrótu sugerując, że chciałbym przegonić 6-miesięczniaka na własnych nogach. A jeśli dobrze przyjrzysz się szczegółom to z 6-miesięcznym można zrobić dłuższą trasę (w nosidełku, a na nogach rodzica) niż z 6-latkiem (na jego -dziecka- własnych nogach).
Autor wątku napisał (post z 21-06-2009, 21:02) że zaliczył rejon 4 tatrzańskich dolin, więc stwierdzenie "NIE MAJĄ DOŚWIADCZENIA" jest chyba nieco nieuzasadnione. Po prostu tylko nie znał jeszcze Bieszczadów (to jeszcze nie to samo co brak doświadczenia).
Każdy sam określa cel dla siebie, i dla osób które są pod jego opieką. Nie ingerujmy i nie odmawiajmy sensu w sposobie sprawowania tzw. władzy rodzicielskiej, jeśli ktoś nie ma poważnych podejrzeń że dzieje się komuś krzywda. A ja takowej nie dostrzegam w slowach autora wątku.
Gdy miała 0,5 roku - w nosidełku dla pozycji leżącej (takie wyjmowane z wózka, starsze typy wózków miały wygodniejsze wyjmowane nosidełka, niż te współczesne twarde plastikowe nośniki).
Gdy miała 1 rok - w nosidełku na brzuchu.
Najbardziej podkreślam to ostatnie: "spędzenie z nim tyle czasu kiedy tylko będzie chciał" - bo myślę, że to jest cały klucz do wychowania dziecka. Jeśli da się dziecku tyle wsparcia, ile będzie potrzebowało to uważam, że naprawdę wiele będzie potrafiło i wiele nauczy się znosić. I drugorzędne tu będzie czy wychowasz je w piaskownicy, czy na szlaku turystycznym, czy w warsztacie samochodowym pod okiem taty mechanika.
Niecałkiem.
Myślę że najważniejsze nie jest uczynić z dziecka najwyższe dobro (bo to niekiedy zaczyna doprowadzać do podkloszowego wychowania), lecz by potrafić połączyć jak najwięcej dóbr w jednym życiu, którym dysponujemy. Harmonia.
Primo: proszę nie przekształcaj obrazu mych słów, bo zaczyna się czynić nieprawda. Nie napisałem "biegi" lecz "zawody" (co uściślając znaczyło "turystyczne marsze na orientację").
Secundo: opiekunka mi nie uciekła, bo opiekunka (czyt: mama dziecka) także brała udział w tych zawodach:]
(z góry przepraszam jeśli dalej nie dam rady kontynuować dyskusji, lecz aktualnie korzystam z netu bardzo wyjątkowo..co też bardzo długi okres mnie tu nie było)
pozdrawiam
malo :wink:
Z małym dzieckiem można iść wszędzie pod jednym warunkiem - trzeba też zabrać ze sobą głowę. Ryzyka załamania pogody,ukąszenia owada nagłego pogorszenia zdrowia nigdy nie można wyeliminować. Ja się z tym nauczyłem żyć. Czy dziecko jest dla mnie najwyższym dobrem? Hmm ciężkie pytanie - chyba nie. Nie traktuje dzieci jak dobra. Dobro to na przykład miłość żony, dzieci, wolność. Moje brzdące mają 1,5/3,5 lat i łażą z nami wszędzie (prawie patrz: http://www.everytrail.com/profile.php?user_id=50140) ponieważ:
- mało mamy czasu by spędzać go bez dzieci.
- dzieci nie zastępują nam życia i też coś z niego chcemy
@Malo
Zamiennik? Czy Ty planując wypad z półrocznym dzieckiem nie ustalałbyś trasy tak, by być zabezpieczonym, w razie W?
Ja tak. Dlatego, że potrafię przewidzieć, czy choćby wyobrazić sobie co mogłoby się stać.
Bo 6miesięćzne dziecko robocopem nie jest, zwykła gorączka może zagrozić. Pomyśl dlaczego do malucha z gorączka karetka jedzie na sygnale, a spróbuj wezwać takową do kilkunastolatka, czy dorosłego.
Więc po co mam narażać własne dziecko, skoro w równie atrakcyjny sposób możemy spędzić czas w miejscach, które nie są bardzo oddalone od parkingu choćby.
Stanie mi się coś, że nie polezę trasą, którą bym sam osobiście chciał?
Nie.
Miałbym mieć problem z tym, by z czegoś dla własnego dziecka zrezygnować? Przecież my rodzice potrafilibyśmy życie dla nich oddać, więc jaki problem w modyfikacji trasy tak, by niepotrzebnie życia nie utrudniać, a nawet w pewnych sytuacjach dziecka nie narażać.
Jaki problem w tym, by w tym roku sobie jakieś tam trasy odpuścić, a wrócić na nie, gdy dziecko podrośnie?
...no chyba że ambicja rodzica i jego pragnienia są silniejsze....
Nie odpowiedziałeś mi Malo na kilka pytań:
Po co startowałeś w takich zawodach z 6-miesięczna córką, a gdy podrosła o kolejne 6 w zimowych nocnych?
Czy to było dla jej zabawy?...czy raczej sobie coś chciałeś udowodnić?
Sam ją chciałeś zabrać, ona prosiła, czy akurat taka konkurencja istnieje?
Pozdrawiam:)
Na pytanie "po co?" odpowiem tak:
Moje brzdące mają (...) i łażą z nami wszędzie (prawie) ponieważ:
- mało mamy czasu by spędzać go bez dzieci.
- dzieci nie zastępują nam życia i też coś z niego chcemy
ps: hwat, mam nadzieję że nie wytoczysz mi sprawy za prawa autorskie do cytatu![]()
pozdrawiam
malo :wink:
Procesy ostatnio na forum modne, ale ja modzie nie ulegam
Pierwszą krechę rozumiem, sam wykorzystywałem i wykorzystuję optymalnie czas, bom ciągle zajęty. Choć mój inwentarz jest teraz w takim wieku, że często woli towarzystwo inne...
Druga krecha...hmm, ja bym raczej powiedział, że dzieci są częścią mojego życia, więc niczego nie zastępują, ani też nic nie jest w stanie ich zastąpić.
Idealną sytuacją jest, gdy będąc rodzicielem można mieć czas też dla siebie, móc realizować swoje pasje, hobby itd.
I w miarę wolnego czasu mnie się to zawsze udawało. Nie musiałem rezygnować z niczego, czasem jedynie konieczne było odłożenie czegoś tam na później.
Jednak w pewnym okresie, tym gdy dziecko nie jest jeszcze silne i uodpornione, sprawne na tyle by być w jakimś stopniu samodzielne i komunikatywne, a więc jest bezbronne i w 100% zależne od nas, w okresie, który jest też kluczowy dla wykształcającej się osobowości, i wszelkie kontakty emocjonalne, ale również przeżycia mogą mieć wpływ na resztę życia traktowaliśmy dzieci "szczególnie" priorytetowo, poświęcając czasem coś, ale jakoś nigdy, nawet przez chwilę tego nie żałowałem.
Chyba trza zakończyć jeden z najdłuższych OTów...aż dziw bierze, że moderatorzy byli tak łaskawi
Pozdrawiam:)
Ja długo pisać nie będę proszę sobie poczytać i pooglądać załączone zdjęcia
http://forum.gazeta.pl/forum/w,572,6...klad_tak_.html
pozdrawiam dyskutujących
"ujrzałam kiedyś o świcie dwie drogi, wybrałam tą mniej uczęszczaną - cała reszta jest wynikiem tego, że ją wybrałam.. "
na wiecznych wagarach od życia...
No nie chce mi się czytać całości, ale w pierwszym poście nie widzę nic, czego sam nie robiłem, czy bym nie zrobił.
Pisałem jedynie o takim dobieraniu tras, by dziecka na niebezpieczeństwo, czy znaczną niedogodność nie narażać.
Przecież nikt nie przekonuje tu nikogo, by dzieci trzymać w chałupie, a wręcz przeciwnie.
Jaki tu problem widzisz Bubo w psychice rodziców, jak Ty jako rodzic na to patrzysz?
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki