Wiec moze jak pojade teraz to bedzie jak w Bieszczadach w latach 70 tych?? ;)
Wersja do druku
Tylko uważaj na stare pola minowe-była Jugosławia nadal jest nie do końca rozminowana.Przechodząc jakąś przełęczą omijaj wszelkie parowy i miejsca osłonięte.Najlepiej poruszać się uczęszczanymi drogami.Jeśli już wejdziesz do opuszczonej wsi to nie wchodź do starych domów
Byłoby to śmieszne gdyby nie to że w tych krajach tak samo jak i u nas nadal używane są miny nierozbrajalne i niewykrywalne tzw piórniki.Bardzo proste,tanie i śmiertelnie niebezpieczne
najlepiej zabierz ze sobą wino Bieszczady albo jak trafisz jeszcze Połoniny...to może Ci pomóc spojrzec na te wypalone domy , zarośnięte pola i podwórka okiem bieszczadzkim...
....obstawiłbym teraz takie lata 50-60 te...jakies niedobitki przekształcone w przemytników........
Chyba nie pamiętasz, że zakapiorstwo miało kontekst polityczny. Było przeważnie formą ucieczki od Systemu. Pierwszymi zakapiorami byli podobno "żołnierze wyklęci", którzy po wypuszczeniu z więzień stalinowskich nie mogli znaleźć sobie regularnej pracy i mieszkali w szałasach, utrzymując się z doraźnych prac leśnych.
Co prawda, to była inna polityka, niż dziś. Szlachetniejsza, skierowana ku wyższemu celowi, nie ku wyrywaniu sobie stołków. Ale też jestem przekonany, że ta wyższa polityka zaczyna wracać - czego przejawem jest m. in. właśnie wiązanie jej z dawnymi klimatami.
Dyskusja nt. cenzury na forum została wydzielona do odrębnego wątku.
Zakapioryzm się ostatnio rozwija nawet w dużych miastach, wypierając tzw. realizm (kult pieniądza, przyjemności i wygody), niemający nic wspólnego z realizmem. Po pierwsze, pojawiła się pewna liczba młodych ludzi, żyjących na dziko na opuszczonych działkach. Po drugie, coraz częstsze jest korzystanie z roślin dziko rosnących lub zdziczałych i coraz więcej ludzi się tego uczy. Do niedawna był to wstyd i obciach, bo dominował konsumpcjonizm, według którego pozyskiwanie żywności z przyrody to przejaw "wieśniactwa" albo nieudacznictwa, polegającego na tym, że kogoś nie stać, żeby kupić.
Moi znajomi zebrali w zeszłym roku po 20 kg orzechów włoskich na nieużytkach. Ponadto zbierali różne inne rośliny sadownicze, a także te, których próżno szukać w uprawie towarowej, przynajmniej na większą skalę, jak rozmaite jarzębiny, czeremcha amerykańska, dereń, głóg amerykański, rokitnik, kolcowój, sumak octowiec, topinambur, rdestowiec, portulaka, szarłat szorstki. Ściągali również na przedwiośniu sok z brzóz i syrop z klonów jesionolistnych, który jest najgęstszy ze wszystkich syropów klonowych.
W tej sytuacji twierdzenie niektórych rozmówców, że Bieszczady są dziś zbyt zaludnione, żeby można było być zakapiorem, wydaje się śmieszne. Jakie miejsce może być bardziej zaludnione od wielkiego miasta?
Ciekawy artykuł:
http://m.warszawa.gazeta.pl/warszawa...jadalnych.html
A p. prof. Niesiołowski wysłał nas na szczaw i mirabelki... ;)Cytat:
Miastożercy chodzą po mieście i szukają jadalnych roślin
Anna Szawiel 2013-08-03
- Znam ludzi, którzy co roku ze zdziczałych podmiejskich sadów przywożą sobie zapas jabłek na całą zimę - mówi Joanna. Wraz z innymi zbieraczami penetruje Warszawę w poszukiwaniu jadalnych roślin. Między blokami, przy torach, na opuszczonych działkach
- Nie zdradzę ci, w które miejsca chodzę - mówi Gosia Ruszkowska, współautorka bloga Miastożercy, która rośliny w mieście zaczęła zbierać kilka lat temu. - Często trzeba trochę poszukać, działki są pogrodzone, ale superdzikie. Wyglądają jak raj. Wchodzisz tam i myślisz: chciałabym, żeby to takie pozostało.
- A wy zaraz zrobicie "Spacerownik po dzikich działkach" i za rok żadnych dzikich działek nie będzie - dodaje Joanna.
Babka lancetowata kusi
Obie wraz z innymi zbieraczami skrzykują się na Facebooku w grupie Ogródkowanie bez cukru. Na podstronie Zbieracz Warszawski można umówić się na wspólny wypad po owoce, ale lokalizacje mają zaszyfrowane nazwy. Niewtajemniczonym Bentlej czy Sad nic nie powiedzą. - To całe świrowanie ze "zbieraniem plonów z betonu" zaczęło się, kiedy dostałam od kogoś syrop z czarnego bzu - opowiada Gosia. - Jest tak cudowny, że postanowiłam sama podobny zrobić i poszłam szukać tego bzu. Okazało się, że w Warszawie rośnie niemal wszędzie. Mam już około 20 słoików.
Ponieważ zawodowo zajmuje się przewodnictwem po Warszawie, wiele "jadalnych" miejsc odkrywa podczas pracy. - Czasem znajduję gatunki jabłek, których nigdzie już nie można kupić - zdradza. - Najpyszniejsze, jakie kiedykolwiek jadłam - małe, słodkie, twarde - znalazłam w centrum Warszawy.
Twierdzi, że wielu ludzi wstydzi się zbierania, bo kojarzy się to z biedą. - Ale tacy jak ja cieszą się, że mają za darmo superjedzenie - mówi Gosia.
A Joanna dodaje, że ostatniej jesieni zebrała około 20 kg orzechów włoskich.
Gosia wraz z koleżanką prowadzi bloga Miastożercy, na którym dzieli się wrażeniami z wypadów po miejskie dobra, ale też przepisami. Na konfitury z kwiatów jaśminu czy dzikiej róży, omlet z bluszczykiem kurdybankiem, specjały z lebiody czy dzikiej marchwi. Babka lancetowata czy gwiazdnica smakują w sałatkach. - Myślę też, że każdy, kto spróbuje podagrycznika, wsiąknie - zachwala Gosia. - Jest dużo lepszy niż szpinak.
Szczawik zajęczy uwodzi
Restauracja Atelier Amaro, która jako pierwsza w Polsce dostała prestiżową gwiazdkę Michelina, chwali się własnymi farmami, z których pozyskuje składniki do dań. - W każdy poniedziałek szef wybiera się też po niektóre składniki do mazowieckich lasów - zdradza Krzysztof Matej z Atelier Amaro. - Na przykład po szczawik zajęczy jeździ do lasu pod Konstancinem.
Czy szczawik zajęczy z Pola Mokotowskiego będzie równie dobry? - Owoce drzew i rośliny rosnące przy drodze zawierają ołów i inne metale ciężkie - mówi dr hab. Łukasz Łuczaj, botanik i popularyzator dziko rosnących roślin jadalnych. - Lepiej zbierać te rosnące ponad 20 metrów od szosy, np. na środku Pola Mokotowskiego. Odradzałbym jednak spożywanie surowych roślin zielnych z parków, bo mogą zawierać pasożyty z odchodów psów.
Ale dodaje, że garść morw raz w miesiącu zebranych przy ul. 11 Listopada nie zaszkodzi.
- Często nie zdajemy sobie sprawy, że rośliny, które codziennie mijamy, są jadalne - mówi Paulina Jeziorek, która wraz z amerykańską artystką Jodie Baltazar działa w projekcie Jadalnia Warszawa, propagującym korzystanie z zasobów roślinnych miasta. Organizują spacery po miejskich blokowiskach, na których rosną drzewa owocowe, chrzan czy "szpinak dla ubogich", czyli lebioda. W ramach Zielonego Jazdowa, letniego festiwalu w Centrum Sztuki Współczesnej, stworzyły mapę jadalnych roślin wokół Zamku Ujazdowskiego. Można z niej skorzystać. Albo samemu wyruszyć na poszukiwanie Bentleja czy Sadu.
Kurdybanek rozkochuje
Gosia zgadza się wziąć mnie do Bentleja. Wysiadamy z tramwaju i po 10 minutach spaceru przez park docieramy do celu. Przechodzimy przez wyrwę w ogrodzeniu i przez kładkę na kanałkiem. Kładka jest z tektury, gruzu i gałęzi. Idziemy ścieżką przez gęstwinę drzew, krzewów i zielska. Gosia przy wzroście 163 cm prawie cała się w nich chowa. Po drugiej stronie kanałku kilka domów z tarasami nad wodą, jakiś mężczyzna w niebieskich slipach, niewzruszony naszą obecnością, zamiata i pogwizduje.
Gosia pochyla się nad pierwszą zdobyczą. - To bluszczyk kurdybanek, rośnie właściwie wszędzie, ja dodaję go do jajek - jajecznicy, sadzonych - mówi.
Przedzieramy się przez krzewy pigw i dzikiej róży, ale owoce są jeszcze niedojrzałe. Powietrze pachnie czymś zielonym, wilgotnym i słodkawym. Wielkie jałowce, akacje i topole porastają bluszcze. Teraz rozumiem, co miała na myśli Joanna, nazywając to miejsce rajem. - Moim zdaniem to powinien być rezerwat przyrody - mówi Gosia i znów podskubuje jakieś zielsko. - Podagrycznik - wyjaśnia. - A tu masz dziurawiec, ale ja nie zbieram.
Dochodzimy do miejsca, w którym Gosia co chwila przystaje i zrywa a to maliny, a to jabłko, a to morele. Te ostatnie pakuje do torby. - Jak myślisz, co by można z nich zrobić? Może coś z miętą? - pyta. Bo mięta też tu rośnie całymi zielono-fioletowymi polami.
Patrzymy na orzechy włoskie, których konary, ciężkie od młodych owoców, zwisają nad ziemią. - Śliwek też jeszcze nie nazbieramy - Gosia pokazuje mi drzewo obsypane zielonymi owocami. - Ale jaki piękny sumak!
Prowadzi mnie do drzewa, które ma włochate, brązowe wiechy kwiatów. - Będzie lemoniada - mówi Gosia.
I opowiada mi jeszcze o słoneczniku bulwiastym, którego tu pełno i robi teraz furorę, choć był znany już w staropolskiej kuchni, a na ekotargu kilogram kosztuje 8 zł. Przy wyjściu z Bentleja znajdujemy opadłą gałąź jarzębiny z kiśćmi suchych owoców. Gosia pakuje ją do torby: - Dodam do dżemu, nada mu charakter.
Dzika potrawa Gosi
Składniki zebrane w mieście: bluszczyk kurdybanek, czosnaczek, podagrycznik (dla podkreślenia charakteru potrawy).
Na początek zupełnie niedzikie cebula i czosnek. Dorzucam cynamon, kardamon, kumin. Potem kasza. Prażę ją, chyba z przyzwyczajenia. Zalewam wodą, wszystko skwierczy i paruje. Czas na zioła. Czosnaczek przyjemnie wzmaga ostry zapach, kurdybanek rozsiewa orientalne aromaty. No i podagrycznik. Dużo go, rośnie wszędzie, więc narwałam go, jakbym wpadła w dziki szał. Na koniec stali przyjaciele - tofu i ciecierzyca. Czego tu nie ma? Proszę mi powiedzieć, czy brakuje jakichś witamin, minerałów, białka? No to jeszcze słonecznik do pochrupania. "Mamo, jeszcze jest dużo?" - pyta mój syn, spoglądając na dno patelni. No, nie ma, zjedliśmy wszystko.
:-oWszystko ładnie ,pięknie tylko gdzie tu zakapioryzm i jeszcze jakiś miejski? ...chodzenie po dzikich ogródkach zwłaszcza w miescie, i zbieranie zapomnianych roslinek oraz robienie z tego przetworów itd...tak pasuje z zakapioryzmem bieszczadzkim jak pięść do oka...:oops:
Wszystko z biedy panie z biedy
A myślisz, że zakapiorzy bieszczadzcy nie zbierali owoców po zdziczałych sadach? Owszem, ludzie, którzy mieszkają w normalnych mieszkaniach, nie są zakapiorami, ale jednak zaadaptowali część idei zakapiorskiej. Podobnie zresztą nawet w Bieszczadach byli zakapiorzy, którzy regularnie zarabiali przy pracach leśnych i kupowali jedzenie w zasadzie wyłącznie w sklepie. To też nie było zakapiorstwo całkowite. Pisałem zresztą również o ludziach młodych, którzy żyją na dziko w dużych miastach, na terenach nieskażonych "inwestycjami".
Przed wejściem do UE bieda w Polsce była daleko większa. A mimo to liczba stojących pustkami działek rosła. Byle tylko nie okazać się "zacofańcami", którzy sami pozyskują żywność... W sytuacjach trudnych brano pożyczkę (a potem następną - żeby pokazać, jakim się jest "zaradnym"...) albo głodowano, czasem nawet popełniano samobójstwo - bywało, że razem z rodziną. Ale do głowy ludziom wtedy nie przychodziło, żeby buszować po zdziczałych działkach. To był wg jedynie słusznej wtedy idei neoliberalnej największy wstyd i "relikt komunizmu" :( .
Ostatnio szczególnie wśród grup rekonstrukcyjnych coraz popularniejsza jest idea stworzenia terytorium, gdzie można by prowadzić zakapiorsko-historyczny styl życia. Byłby to teren, gdzie nawet czas płynąłby inaczej, bo obowiązywałby inny kalendarz. Byłaby też inna, historyczna waluta - oczywiście, o ograniczonym zastosowaniu, jako że przeważałaby gospodarka naturalna. W ten sposób udałoby się osiągnąć stan całkowitej izolacji od "naszej" syfilizacji. Do najbardziej szalonych pomysłów - ale po bliższym przyjrzeniu całkiem sensownych - należy koncepcja usypania wzdłuż najbardziej zagrożonych odcinków wybrzeża morskiego Bałtyku wysp chroniących brzegi i udostępnienie ich pod kolonizację rekonstruktorsko-zakapiorską, z prawem do użytkowania rybackiego metodami historycznymi wód wokół.
....tak , zdecydowanie..., usunąć jak wino Fajrant usuwa w zapomnienie...jego większa ilość
czyli jeżeli ja zrywam osty i inne chwasty z łąki, które później jem to już jestem zakapiorem ;-) zgadzam się, że cały temat to off top ;)
zakapiory wolą karkówkę na ognisku robioną niż jakieś osty, chwasty i w ogóle to jakiś absurd...obsrwuje brak znajomości realiów
"Mędrcy" po dwóch latach się w tym zorientowali na podstawie jednego zdania o innym regionie Polski, podczas gdy do tej pory zdarzały się całe posty o zakapiorstwie na Pomorzu Zachodnim? Powiedzcie lepiej, że wreszcie znaleźliście sposób na marginalizację dyskusji. Zobaczymy, czy skuteczny.
Czyli zakapior-abstynent jest niedopuszczalny? Nikt nie twierdzi, że zakapior nie powinien jeść mięsa, ale bez witamin się daleko nie zajedzie. Na ile to możliwe, trzeba żyć z przyrody. Przecież idea zakapiorstwa opiera się na ucieczce od syfilizacji.
Mam jeszcze pytanie - czy zakapiorzy, którzy, jak Majster Bieda, przynajmniej w pewnych okresach życia nie jedli mięsa, tylko ryby łowione w potokach, już nie byli prawdziwi?
Nawet nam to przez myśl nie przeszło. Zakapioryzm to wszak nasza ostatnia szansa na uratowanie od konsumpcjonizmu choć wybranych fragmentów naszej zakłamanej rzeczywistości i przez szerzenie idei kowbojsko-rekonstruktorskich możliwość odrodzenia wolnościowych idei westmenów. Zagospodarowanie w zgodzie z naturą sztucznych wysp na Bałtyku daje realne perspektywy odrodzenia się, a może nawet szerokiego krzewienia przemyśleń Samotnego Włóczykija opisanych przez niego w "Stachurze i kowbojach".
Przeniesienie tego wątku do oftopiku daje dyskusji szersze pole, wymiana poglądów może teraz dopiero złapać wiatr w żagle bo nie musi już być ograniczona ani terytorialnie (do Bieszczadów) ani czasowo czy też kulturowo.
No proszę, jak to się na forum dba o zwolenników idei zakapiorstwa. Nikt z nas by się chyba nie spodziewał takiej nagłej przemiany. Normalnie cud się stał...
Aha, tak przy okazji - niedługo każdy będzie musiał wrócić do ideałów westmańsko-zakapiorskich, czy będzie chciał, czy nie. Wojenka się zbliża :mrgreen: . Koniec historii, głoszony przez zwolenników konsumpcjonistycznego "zdrowego rozsądku", nie nastał. Zresztą nawet jeden z głównych polityków czołowego politycznego ugrupowania szerzycieli konsumpcjonizmu wysyłał nas niedawno na mirabelki i szczaw...:-P Im szybciej się dostosujemy do zmieniających się czasów, tym większa będzie szansa przeżycia później.
Topinambur rządzi. Ani kęsa nie chrupnałem, wystarczyło, że przewinąl sie przez dyskusję, a już banan na twarzy. Oczywiście na wspomnienie wielokrotnie tu przytaczanych jego cennych właściwości.
brak zakapiorskich jaj
...witaminy to w płynie, np wino owocowe bardzo lubiany zestaw witamin. To jest/była ucieczka od syfilizacji, często do syfilizacji tylko w innym stylu...jakbyście prześledzili losy większości z zakapiorów (a moze tzw zakapiorów) to są podobne. A właśnie, wiecie kto zrywa tabliczki z imionami i nazwiskami z "obeliska" w Cisnej koło budy Rysia? Podejrzewam, że to te ostatnie lumpy-niedobitki z błękitnego pawilonu w Cisnej, gdzie razem z neidobitkami zakapiorów pomieszkiwali, jedli, pili i sie kochali...pewnie sprzedaja , zeby zarobic na nowy zestaw ...witamin
Bodaj lumpom te plugawe złodziejskie łapy uschły.....:evil:
Odpowiedż dla arturos25...-...... czy zakapiorzy, którzy, jak Majster Bieda, przynajmniej w pewnych okresach życia nie jedli mięsa, tylko ryby łowione w potokach, już nie byli prawdziwi? :-o Nie jedli bo nie mieli, lub nie było ich stać,a jak było to woleli coś dla wzmocnienia w płynie...:razz:
A nie lepiej być mądrym przed szkodą, nie po niej i stworzyć warunki dla rozwoju zakapiorstwa, zanim się zacznie rozpeer? Przecież nie jest tak, że w Polsce nie ma miejsca dla zakapiorów. Polska to nie Holandia, nie wszystkie tereny zajęte są pod osadnictwo i uprawy. Tylko u nas wpycha się wszędzie stonkę turystyczną, opowiadając bajeczki, że Polska będzie żyć z turystyki. To niestety utopia, bo stworzenie przemysłu turystycznego jakoś nie zapobiegło emigracji już w tej chwili podobno 3 mln Polaków. A przecież jeśli postawimy na odrodzenie zakapiorstwa, to tym samym nauczymy ludzi radzić sobie w trudnych warunkach i zwiększymy ilość mieszkańców Polski przygotowanych do wojny, a zmniejszymy ilość zniszczeń wojennych oraz ludzkich tragedii. Ponadto nie będzie takiego szoku, jakiego będzie musiało doświadczyć społeczeństwo konsumpcyjne, gdy okaże się, że rzeczywistość jest zupełnie inna, niż sobie ją wyobrażano, że pokój nie był czymś wiecznym, tylko epizodem. I to epizodem, do którego stosując doktrynę materialistyczno-liberalną nie sposób wrócić.
Powojenny rozwój idei życia na łonie natury też miał związek z zimnym prysznicem, jakim była II wojna światowa. Okres międzywojenny był czasem rozkładu oraz szampańskiej i niezbyt moralnej zabawy obojętnych na los warstw niższych konsumpcyjnych "elit" społeczeństwa. Żołnierzom wmawiano, że wystarczy, że się pojawią, a nieprzyjaciel podniesie ręce do góry. Oczywiście, łączyło się to z zaniedbywaniem rozwoju przemysłu i obronności kraju, choć na daleko mniejszą skalę, niż dziś. Z harcerzy, którzy głosili ideologię poświęcania się dla innych i doskonalenia się na łonie Natury, śmiano się wówczas, a politycy rządzącej kamaryli dodatkowo starali się ich cynicznie wykorzystywać (to właśnie z tamtego czasu pochodzi tak modna dziś pogarda wobec "harcerzyków"). Gdy Hitler anektował kolejne państwa i potężnie się zbroił, nastało otrzeźwienie, ale było już za późno. Skończyło się tak, jak się skończyło. Dlatego ja wolę uświadamiać ludzi, znosząc drwiny pod moim adresem ze strony wyznawców idei "końca historii", niż potem patrzeć na powtórkę z rozrywki. Czas zacząć wyciągać z historii jakieś wnioski, zamiast myśleć, że uda nam się za pomocą naszego chcenia zmienić jej prawidła i za naszych czasów będzie ona biegła już całkiem innymi torami. Myślę, że podobnie sądzą inni, z których w tym wątku kpiono.
A Ty w kółko o jednym... Głodnemu chleb na myśli :-). Nie każdy, kto pije i nie ma regularnego domu, jest zakapiorem. Między tzw. zakapiorem a zakapiorem prawdziwym jest przepaść - bodajże w l. 70. w Bieszczady zjechało się wielu zwykłych niebieskich ptaków, bo nie groziła tam karna zsyłka na Żuławy do sypania wałów. Nawet najbardziej zapitego zakapiora odróżniał od zwykłego lumpa choćby honor.
Zakapior przecież specjalnie stara się wybierać do życia takie miejsca, gdzie nie jest łatwo o sklep z mięsem. Tak na marginesie, słyszałem, że grupy rekonstrukcyjne pracują nad projektem utworzenia rekonstruktorskich obwodów łowieckich, na których terenie polowanie byłoby dozwolone wyłącznie metodami tradycyjnymi. Ale to będzie bardzo trudne w realizacji, bo "elity" III RP pilnie strzegą swojego monopolu w tak ekskluzywnej dziedzinie, jak łowiectwo.
Zakapior przecież specjalnie stara się wybierać do życia takie miejsca, gdzie nie jest łatwo o sklep z mięsem. Tak na marginesie, słyszałem, że grupy rekonstrukcyjne pracują nad projektem utworzenia rekonstruktorskich obwodów łowieckich, na których terenie polowanie byłoby dozwolone wyłącznie metodami tradycyjnymi. Ale to będzie bardzo trudne w realizacji, bo "elity" III RP pilnie strzegą swojego monopolu w tak ekskluzywnej dziedzinie, jak łowiectwo.[/QUOTE]
Nie rozumiem w którym miejscu dostęp do łowiectwa w Polsce jest chroniony i zawłaszczany przez elity. Żeby zostać myśliwym należy spełnić warunki nałożone przez PZŁ http://www.pzlow.pl/palio/html.run?_...um=-1152548648 ot i wszystko.A że nie jest to sport tani to już inna sprawa.Czy uważasz że strzelanie z łuku do zwierzyny jest bardziej ekologiczne niż odstrzał ze sztucera.A może łowiectwo za pomocą potrzasków Ci chodzi po głowie.Bardzo humanitarne.Jeśli chcesz żyć w zgodzie z naturą to kup sobie kawałek ziemi.Zasadź tam jakieś warzywa,wyhoduj kilka kur,świnek itp.Oczywiście to wszystko siłą własnych rąk,ew.z pomocą jakiegoś konika i za pomocą drewnianego radła.Rozumiem też że znajdziesz sobie jakiś pokład gliny z której wykonasz sobie garnki talerze itp.Ale po co to wszystko piszę.Wszak dla tzw zakapiorów jest to tylko ucieczka na weekend od trudów normalnego szarego życia
honor...z skąd zakapiory wzieły ? wzięli się w Bieszczadzie...nie mówię o legendach i bajkach...zakapiory to uciekinierzy od rzeczywistości...odysłam do ich biografii i to wszystkich jak leci, a najlepiej porozmawiac z ich rodzinami....i znajomymi
rekonstrukcyjne obwody łowieckie?! To może rekonstrukcyjne pola bitew, ustawki i takie tam jeszcze...To jakiś absurd! a kto by pilnował, że metodami tradycyjnymi? A w ogóle jaka metoda tradycyjna to łuk...traycyjna do gołę ręce , kamienie i doły ....Jurajski Park Zakapiorski...
W "demokratycznym kapitalizmie" instrumenty prawne, formalne zakazy, zostały zastąpione właśnie przez instrumenty ekonomiczne. Wychodzi na to samo, ale oficjalnie jest zupełna wolność, bo "przecież każdy może zarobić" - taki idealny ustrój dla wszystkich pracowitych i zaradnych mamy :lol:! W PRL-u np. ograniczono dostęp do map sztabowych zakazami - teraz po prostu podwyższono cenę ośmiokrotnie (!).
Środowisko myśliwskie dobrze wie, że ekskluzywizm łowiectwa mu szkodzi, że w ten sposób zainteresowanych zwierzętami ludzi na wsiach przerabia się na kłusowników, a w miastach - na zionących nienawiścią do myśliwych pseudoekologicznych oszołomów. Ale PZŁ jest zależne od ustosunkowanych klik, które nigdy nie zezwolą na poprawę tego stanu. Zresztą członkowie tych klik wciąż liczą na prywatyzację lasów i refeudalizację rolnictwa, w wyniku których mieliby rozległe tereny leśne i polne na absolutną własność i nie musieliby się przed nikim rozliczać z tego, co tam robią.
Nie, nie jest bardziej ekologiczne, przynajmniej nie wprost. Jest za to mniej snobistyczne i wymagające więcej wysiłku, a więc bardziej ideowe. W rezultacie bardziej ekologiczne poniekąd też, bo snobizm raczej nie idzie w parze z jakimkolwiek wysiłkiem, w tym także wkładanym w ochronę środowiska naturalnego. Takie snobistyczne łowiectwo redukuje się do paradowania z jak najdroższą strzelbą i do bicia rekordów w dziedzinie trofeów - czyli jest to niestety, jak napisałeś, sport :-(. Przy luźnym stosunku do etyki łowieckiej - bo kto bogatemu i ustosunkowanemu zabroni?Cytat:
Czy uważasz że strzelanie z łuku do zwierzyny jest bardziej ekologiczne niż odstrzał ze sztucera. A może łowiectwo za pomocą potrzasków Ci chodzi po głowie.Bardzo humanitarne.
Jeśli chodzi o pułapki, to są i żywołowne. Zresztą np. polowanie z broni palnej na bobry mija się po prostu z celem, bo jest właśnie niehumanitarne i marnotrawne - zraniony bóbr nurkuje i przeważnie pada w jakiejś podwodnej dziurze. Dlatego miarą siły środowisk snobistycznych w PZŁ jest fakt, że obecnie bobry w wielu miejscach stały się tak liczne, że są problemem gospodarczym, a mimo to nie zezwala się, by stały się zwierzyną łowną - bo wtedy musiano by dopuścić do wybranego grona elity chłopski "motłoch". I to pomimo tego, że w wielu krajach "Zachodu" bobry łowi się pułapkami, a nasze elity używają standardowo argumentu, że coś istnieje "na Zachodzie", jako głównego, a często wprost jedynego.
Poza tym - metody tradycyjne, to nie znaczy koniecznie nieużywanie broni palnej. Zależy to od epoki. Zamiast sztucera, można używać np. "ruśnicy".
To jest zupełnie inna sprawa. Rolnictwo samowystarczalne też obecnie zaczyna być modne, i to bardziej niż zakapiorstwo - bo jest mniej wymagające i bardziej pasujące do rodzinnego stylu życia.Cytat:
Jeśli chcesz żyć w zgodzie z naturą to kup sobie kawałek ziemi.Zasadź tam jakieś warzywa,wyhoduj kilka kur,świnek itp.Oczywiście to wszystko siłą własnych rąk,ew.z pomocą jakiegoś konika i za pomocą drewnianego radła.Rozumiem też że znajdziesz sobie jakiś pokład gliny z której wykonasz sobie garnki talerze itp.
Mów za siebie.Cytat:
Ale po co to wszystko piszę. Wszak dla tzw zakapiorów jest to tylko ucieczka na weekend od trudów normalnego szarego życia.
Chcesz powiedzieć, że Bieszczady nie były rzeczywiste? A, to coś nowego. Jeśli już, uciekano od SMUTNEJ RZECZYWISTOŚCI P.R.L. - brzmi podobnie, ale znaczy co innego, prawda? Ta smutna rzeczywistość polegała głównie na zaniku wartości takich właśnie, jak honor i na rodzeniu się drobnomieszczańskiego społeczeństwa konsumpcyjnego, opartego w tamtych czasach na znajomościach i "załatwiactwie". Uciekano też od wszechobecnej ideologii komunistycznej, od kapitulacji wobec niej. Nikomu nie przychodziło oczywiście do głowy, że "upadek komunizmu" tylko przykręci nam śrubę :sad:.
"Absurd" pt. rekonstrukcyjne pola bitew i ustawki istnieje już od dawna, ba - jest najbardziej widowiskowym elementem działalności ruchu.Cytat:
rekonstrukcyjne obwody łowieckie?! To może rekonstrukcyjne pola bitew, ustawki i takie tam jeszcze...To jakiś absurd!
Macie problem jak mrówka z moczem. Najpierw piszą, że mieszkanie 5 km od sklepu to utopia, choć znam mnóstwo ludzi, którzy tak żyją - zwłaszcza gdzieś w górach, lasach albo na terenach z bardzo rozproszonym osadnictwem. Teraz znowu pytanie, kto by pilnował tradycyjności metod. A kto dziś pilnuje, czy poluje się metodami przepisowymi? Na myśl o najmniejszej nawet trudności opadają Wam ręce i wszystko okazuje się być "niemożliwe".Cytat:
a kto by pilnował, że metodami tradycyjnymi?
To zależy, jaki okres się odtwarza. Jak wczesny paleolit, to owszem.Cytat:
A w ogóle jaka metoda tradycyjna to łuk...traycyjna do gołę ręce , kamienie i doły ....Jurajski Park Zakapiorski..
Czy jest możliwość stworzenia rankingu zakapiorów? Tak aby wyłonić tego najbrudniejszego, najbardziej pijanego, z największą brodą, najbardziej śmierdzącego, któremu poświęcono najwięcej kartek w literaturze rynsztoku. Bo ja już nie wiem którzy są łajzami, którzy złodziejami, którzy przyrodnikami, a którzy zakapiorami i jak ich odróżnić od zwykłych obiboków.
:-x A po jaką cholerę wsadzać kij w mrowisko...i komu na tym zależy, żeby Znów ICH opluć ,wyłonić tego najbrudniejszego itd? poroniony pomysł! Wszak ogromna większość już na połoninach niebieskich,po co wywlekać ICH brudy...z zaświatów?Zrób sobie ranking np rowerów górskich kolego a zakapiorów zostaw w spokoju!:oops:
ot ironia
Spójrzmy za siebie. Czy wszystko było takie "białe"? Czy nikt o nas nic złego nie powie ?
Niech spoczywają w spokoju (to tylko ludzie), Ich trzeba zrozumieć.
Witam
Byłem w tym roku w Cisnej i zauważyłem ,że na Kapliczce Pamięci brakuje wielu tabliczek.
Czy to zwykły wandalizm ?
Czy może jakaś ideologia?
Załącznik 32536Załącznik 32537
[QUOTE=bertrand236;147615]Myślę, że nie zrozumiałeś Barnaby…
Myśle że zrozumiałem! Nikomu ten ranking nie służy a Im już na pewno!