10 załącznik(ów)
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
i jadę pokłonić się Pani na Łopience…. Najpierw zapalam światełko w Kapliczce Szczęśliwego Powrotu, a potem zostawiam karawan na poboczu drogi, bo na parking to chyba pługiem się wjedzie. Dalej podążam pieszo. Co tu opisywać? Najpierw mijam nieczynny wypał. Potem podążam lekko pod górę. A potem w dół. Pracownicy leśni nie próżnują, bo na drodze są koleiny po ciężkich samochodach. Potem mijam „wodopój”, który ledwo ciurka. Potem zamarznięte żeremia, a potem jestem przy cerkwi. Nikogo poza mną no i Panią na Łopience tu nie ma. Wchodzę do świątyni, która zawsze jest otwarta. Tutaj przesiedziałem sporo czasu, ale niech to zostanie pomiędzy mną i … W końcu dochodzę do wniosku, ze czas wracać. Po ciemku droga wydaje się dłuższa i jakaś taka nieswoja, jak to po ciemku. Dotarłem do karawanu, którego nikt nie rozbił. Teraz do Cisnej. Droga się wlecze, koła buksują, ale daję radę. Robię zakupy w sklepie i dalej jade do Firanowego Ośrodka. Po drodze zabieram jeszcze jakiegoś młodego człowieka, który się spieszy do Sanoka. Kawałek, ale zawsze mu nadbiło. W Ośrodku cisza. Ludkowie wyjechali. Jestem chyba sam. Robię sobie kolację, dzwonię do Renatki i zasypiam.
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
,,,, Najpierw mijam nieczynny wypał. Potem podążam lekko pod górę. A potem w dół. .... Potem mijam „wodopój”, który ledwo ciurka. Potem zamarznięte żeremia, a potem jestem przy cerkwi......
Tak jak bym szedł za Tobą ...krok w krok i ten śnieg w te upalne dni , dzięki.
8 załącznik(ów)
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Poranek następny, czyli porażka Bertranda.
Wstaję późno, a co? Mam wakacje. Zjadam śniadanie i zastanawiam się nad tym co mam robić. Wpada mi przedni pomysł do głowy. Mam ze sobą książkę Potockiego „Majster Bieda, czyli Zakapiorskie Bieszczady: wyd 1. Kiedyś zbierałem podpisy bohaterów poszczególnych rozdziałów. Brakuje mi podpisu między innymi Lutka Pinczuka. Pakuję, więc książkę do plecaka i wsiadam do karawanu. Jazda przez Jabłoński nie należy do przyjemności. Dalej już jest lepiej. Jadę powoli, bo co rusz coś mi się przypomina. A to cmentarz, a to tutaj z Renatką łaziłem, a to tu z Barnabą żaby zbieraliśmy, a to tu na rowerze… Na Przysłupiu daje ostro po hamulcach. Stoję i patrzę, patrzę i oczom nie wierzę…Była mała bieszczadzka galeria i jej nie ma.Sti na jej miejscu ogroooomne gmaszysko. Chyba komuś się pomyliło pomyślałem sobie. Na cholerę w tym miejscu taki obiekt? Nie mój cytk, nie moje małpy, ale „moje Bieszczady: i coraz mniej mi się podobają. W tym miejscu nie wiadomo skąd znalazło się troje młodych i proszą o podwiezienie na przełęcz Wyżną, bo na Rawki się wybierają. Powiedziałem, że nie ma sprawy tylko z Wyżnej na Rawki to trudno będzie. Nie bardzo chcieli wierzyć, ze pomylili Wyżną z Wyżniańską. Ot, od słowa do słowa i do małej sprzeczki doszło w karawanie. Jako, ze jestem człowiek spolegliwy nie dałem się ponieść emocjom i zatrzymałem się na Przełęczy Wyżnej. Oni wysiedli, a ja manewrowałem, żeby bezpiecznie zaparkować w pryzmie śniegu nie tarasując wąskiego przejazdu innym pojazdom. Kątem oka zauważyłem, ze po rozmowie ze SG młodzi pomaszerowali droga w stronę Kimbówek Górnych. I tutaj konsternacja. Nie mam czapki. Jestem pewien, że wsiadając do karawanu zdejmowałem ją z głowy. Szukam wszędzie. Przesuwam siedzenia, podnoszę dywaniki. Nie ma i już. Pierwszy raz mnie to spotkało, ale stopowicze przywłaszczyli sobie coś mojego. Trudno myślę sobie trzeba następnym razem uważać. A na dworze /albo na polu, jak kto woli/ piź… jak w Kieleckiem. Mróz i wiatr. Szczęście, ze w bagażniku znalazłem firmową „bejsbolówkę”. Wciągam ją na głowę i idę. Szlak przetarty. Po drodze ktoś śmiga na skuterze. Wymyśliłem sobie, że to Lutek ale spod kaptura i ciemnych okularów trudno twarz rozpoznać. A propos kaptura. Moja kurtka jest pozbawiona takiego urządzenia na głowę. Jest chłodno, wiatr hula, a ja brnę dalej pod górę. Pomimo zimna pocę się. Może nie tak jak dzisiaj pisząc te słowa, ale zawsze. Moja czapka słabo spełnia swoje zadanie. Dochodzę do miejsca, w którym czarny szlak dochodzi do mojego. Czarny całkowicie nie przetarty. Idę dalej coraz bardziej wątpiąc w sens tej wędrówki. Dogoniło i wyprzedziło mnie dwoje ludzi. Ja powoli, ale idę do góry. W końcu dotarłem do połoniny. Stanąłem kilka metrów za lasem. Stanąłem i się załamałem mam tak blisko, a jednak tak daleko jeszcze. Wieje jak diabli. Spocone włosy na głowie mi zamarzły. Rozsądek zadecydował. Nie chcę się rozchorować. Wracam. Smutny wracam na dół. Dzwoni Renatka i podnosi mnie na duchu. Mówi, że dobrze zrobiłem. Dochodzę do karawanu i tutaj dopiero się zeźliłem. W powietrzu latały wszystkie panie nędzne, nieobyczajne i inne takie. Powód tego wywodu leżał na półce za przednią szybą. Tam na miejscu najbardziej widocznym leżała sobie spokojnie moja czapka. Tutaj oficjalnie przepraszam stopowiczów, których podejrzewałem o niecne uczynki. Znowu dupa wyszła z podpisu. Jeszcze jedno. Nie mogę wyjechać z tej pieprzonej pryzmy. Szczęście, że mam saperkę i mogę sam się odkopać…
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
klikając na jedno ze zdjęć, pokazałam dziecku gdzie wkrótce jedziemy. Bardzo się ucieszył... ze śniegu :) Piękne zdjęcia
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Się troszkę ochłodziłam:)))
Super foteczki...no i opowiadaj dalej!!!!!
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Taak, tak to już bywa, że awarie różne, te techniczne i życiowe spowodowały ze dopiero dziś podszedłem do zimowego ogniska.
Czytając początek relacji nie wspomniałeś Bertrandzie że w te dni pod koniec lutego zapanowała w Bieszczadach pogoda dla twardzieli.
Pogoda paskudna żeby nie powiedzieć wredna.
To wówczas jak się mawia że nawet psa nie można wygonić.
Pochmurno, mżawka i rozmiękły śnieg wystraszyły wszystkich.
Pozostała wówczas cisza dająca bezpośredni klimat.
Ale kolejne dni przypomniały że nie warto gasić nadzieji , nawet w najgorszą aurę.
Następny dzionek sypnął świeżym śnieżkiem który przykrył szarugę - co widać na Twoich zdjęciach ze spaceru do opuszczonej cerkwi.
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Bertrand przekonuje :
Cytat:
Powiedziałem, że nie ma sprawy tylko z Wyżnej na Rawki to trudno będzie
Otóż z Wyżnej na Rawki prowadzi stara droga, wspinająca się trawersem prosto na grań Działu.
Ta droga (nie wiedzieć czemu) jest teraz zamknięta, a szkoda. Uważam że udostępnienie jej spowodowałoby rozładowanie tłoku na kierunku Wetlińskiej i zwiększyłoby atrakcyjność tworząc możliwości tras pętlowych.
--- usłyszę w odpowiedzi nic nie mówiące hasło : ochrona przyrody ---
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
Zamieszczone przez
Cami
… Piękne zdjęcia
Cytat:
Zamieszczone przez
darkangel79
…
Cytat:
Zamieszczone przez
darkangel79
Super foteczki...
Nie chce mi się szukać na forum ale kiedyś tutaj przeczytałem- cytuję z pamięci: „Bertrand z aparatem w ręce, to Ty się nie urodziłeś”
Łaska Pańska na pstrym koniu jeździ…
A Wam po prostu gorąco jest i śnieg Wam ploży /ot tak po poznańsku napisałem/
pozdrawiam
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
z Barnabą żaby zbieraliśmy,
a to oni, ci Żabowie nie są pod ochroną?
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
Szczęście, że mam saperkę i mogę sam się odkopać…
Na forum wszystko się znajdzie, nawet moja saperka :), Dobrze że się przydała
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
Zamieszczone przez
don Enrico
Otóż z Wyżnej na Rawki prowadzi stara droga, wspinająca się trawersem prosto na grań Działu.
Ta droga (nie wiedzieć czemu) jest teraz zamknięta, a szkoda. Uważam że udostępnienie jej spowodowałoby rozładowanie tłoku na kierunku Wetlińskiej i zwiększyłoby atrakcyjność tworząc możliwości tras pętlowych.
--- usłyszę w odpowiedzi nic nie mówiące hasło : ochrona przyrody ---
Ta droga jak najbardziej istnieje i jest ostro używana ;)