Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
...jest ostro używana...
, ale mam nadzieję że Bertrand nie odwoził nią swoich stopowiczów na sam Dział :twisted:
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Zima była. Dokąd ich zawioałem napisałem... Pozdrawiam
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Co prawda upały już minęły, ale...
Śniegiem sypnęło wokoło
Na drogach jest bardzo ślisko
A Bertrand na mrozie i śniegu
Rozpalił swoje ognisko.
Przestań więc wciąż gdzieś gonić
Zwolnij nieco biegu
I przysiądź się do ogniska
Które się pali na śniegu.
Co z tego, że to lipiec
Że skwar, upał, duchota
Ty usiądź przy tym ognisku
Na pryzmie śnieżnego błota.
Śnieg w lipcowym słońcu
Szybko się topi w koło
Lecz chodzi przecież o to
By było nam wszystkim wesoło.
Jak łatwo się domyślić
Pointy nie będzie wcale
Bo razem z lutowym śniegiem
Stopiła się w tym upale.
1 załącznik(ów)
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Piskalu dziękuję. Tak dowaliłeś do ognia, że śnieg chyba stopniał….
Wracam do Cisnej. Przecież spotkanie przede mną. Spotkanie z nie byle Kim. Dojeżdżam do pustej metropoli i dzwonię do Przyjaciół. Niestety oni są jeszcze kawałek od Cisnej. Poszedłem więc na najbardziej spokojne miejsce w Cisnej. Chciałem podumać trochę nad mogiłą Tego, który zawsze kapeluszem ciskał o ziemię przed Renatką. Pogadałem sobie wtedy z Bogusiem, jak za dawnych dobrych lat. Potem połaziłem po sklepach, kupiłem co nieco na kolację i poszedłem na miejsce spotkania. Ponieważ zrobiłem się głodny zamówiłem sobie hreczanyki, cokolwiek to by nie było. Okazało się to pyszną potrawą. Nawet kiedyś w Pyrlandii ją upichciłem. Smakowała nieco inaczej, ale też była dobra. W końcu drzwi się otwarły i weszła do środka zmarznięta para. Przywitanie było gorące. Wszak ostatni raz w sierpniu w Duszatynie się widzieliśmy. Oni właśnie stamtąd wracali. Nie, nie. Nie siedzieli tam od sierpnia. W tak zwanym międzyczasie byli jakiś czas u siebie w domu. Oj dużo mieliśmy sobie do opowiedzenia. Najpierw się najedli. Potem była herbata i rozmowa. On zamawiał herbatę wąchając słoiki. Wiem, że lubi taką śmierdzącą koniem chyba. Często wracam myślami do tego spotkania. Ba! Już się cieszę na następne, sierpniowe, chociaż krótko w maju się widzieliśmy. Pogadaliśmy, aż w końcu Ona powiedziała, że jest Jej zimno. Trudno, ale trzeba było się rozstać… pojechałem do siebie do Ośrodka. Miło spotykać się w Polsce z ludźmi kochającymi Bieszczad, ale jeszcze milej jest spotkać Przyjaciół z Polski w Bieszczadzie…
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Cytat:
Zamieszczone przez
bertrand236
[B].... Miło spotykać się w Polsce z ludźmi kochającymi Bieszczad, ale jeszcze milej jest spotkać Przyjaciół z Polski w Bieszczadzie…
Robert to może w końcu spotkamy się na wspólnej wyprawie w sierpniu w bieszczadzie bo jakoś nie możemy się zgrać na wypad po pyrlandii, roztocze też niewypaliło.
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Od 20 sierpnia mam Tam być...
8 załącznik(ów)
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Dzień kolejny…
Rankiem, ale bez przesady wstaję. Po śniadaniu dzwonię do no mniejsza z tym ;) i umawiam się na herbatę. Dojeżdżam do Wielkiej Szosy i kieruję się na północ. Mijam uzbrojone miasto i podążam dalej. Zawsze, kiedy jadę tą drogą po zmroku mam dziwne skojarzenie. Otóż wydaje mi się, że w okolicy bardzo aktywnie działa Ku Klux Klan. Wieczorem nic nie widać innego tylko wielki biały krzyż na wzgórzu i właśnie takie mam skojarzenia. Ale teraz jadę za dnia i tylko tak sobie przypominam… Tuż przed „Sporną kapliczką” skręcam w lewo. Wielka szosa była czarna, a teraz jadę po błocie pośniegowym. Samochodem trochę rzuca. Droga pusta jest. Tędy to i w sezonie niewielu turystów jeździ. Po prawej miejsce po cerkwi i stary cmentarz, a obok malownicza kapliczka sobie stoi. Teraz droga lekko pnie się pod górę. Lepiej się jedzie niż latem, bo dziury śniegiem są zasypane. Chwilę stoję na miejscu widokowym i się napycham widokiem i jadę dalej. Na skrzyżowaniu skręcam w lewo i po kilkudziesięciu metrach parkuję. Jestem na miejscu. Na spotkanie wychodzi pracownik L.P. Jako człek dosyć przyzwoicie znający okolice wskazuje mi miejsca, które warto odwiedzić. Oczekuje również ode mnie porady w materii, na której ja się znam, ale powiedziałem, ze muszę przeprowadzić wizję lokalną. Umawiamy się na wieczór w Ośrodku. Wsiadam do karawanu i zawracam. Jadę drogą na północ. Następna miejscowość, to taka bardzo niezdecydowana jest. Jedno jest pewne: nie jest to Małe, ale już nie wiem czy Wielkie, czy Średnie. I w ogóle, co? Parkuje nieopodal ruin cerkwi i kieruję swoje nogi na południowy wschód. Dlaczego po nogach? Bo nie wiem, czy droga odśnieżona jest i chcę sobie pochodzić. Na początku obszczekują mnie wcale nie Małe psy. Szczęście, że mam kijki w ręce. Pogoda piękna jest. Śnieg pod nogami miło wygrywa swoją melodię. Co stąpnięcie to zimowy dźwięk. Droga odśnieżona i zmarznięta. Ja sobie kroczę nieśpiesznie, ot tak z nogi na nogę i z kijka na kijek. Po drodze mijam rozwalająca się chatę. Może stpn597 przysiadł się do tego ogniska? Ma ją jak znalazł. Chata, czy szopa z roku na rok przedstawia gorszy widok. Cóż niebawem jej nie będzie. W końcu dochodzę do ścieżki, która odbija w lewo lekko pod górę. Tutaj skręcam do celu swojej wędrówki. Od razu zapadam się głęboko w śnieg…. I od razu widzę różne tropy
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Super...zawsze chciałam zobaczyć z bliska góry zimą.
Niestety nie było mi to dane,może kiedyś.:)))))
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Bertrandzie, z braku okularów a może z przekonania, przeczytałam w tytule Twojego postu "kultowe" zamiast "lutowe".Mam nadzieję, że nie weźmiesz mi tego za złe, biorąc pod uwagę, że tym słowem szasta się obecnie bez umiaru. Miło pobyć w chłodku, grzejąc jednocześnie różne części ciała od Twojego ogniska (bez odwracania się tyłem!!!!).Serdeczności.
Odp: Ognisko na śniegu, czyli lutowe wspomnienia z Bieszczadu. Jeszcze raz po awarii.
Lipy już nie ma nad kapliczką. Miesiąc temu ścieli pozostałą odnogę, a i cmentarz na nowo ogrodzono.