13 jest pechowe.;)
Wersja do druku
Mimo perturbacji przedzlotowych (o których pojecia nie miałem, bom był odcięty od netu) KIMB 2014 odbył się i to we wcale nie małym gronie. I ja tam byłem, miód...itd...
Dziękuję wszystkim forumowiczom za towarzystwo w Wetlinie, miło było Was poznać, lub przypomnieć sobie, pozdrawiam i ściskam mocno
Dziś powróciłem do rzeczywistości, jutro do roboty...ale juz we czwartek rozpoczynam...weekend w...Bieszczadach.:smile:
Tobie to dobrze;)
Creamcheese, masz jakieś zdjęcia z KIMBu? Strasznie żałuję, że nie mogłam przyjechać z Piskalem...
Umiesz człowieka zdołować..kol Kremowy..:-(
Załącznik 34517
...mam tylko jedno, zrobione komórką, zamieszczam nie pytając o zgodę bohaterów fotki. Pozdrawiam
... no to właśnie wróciłem przed chwilą do domu :-x.... ale szczęśliwie :lol:... wszystkim serdecznie dziękuję i wszystkich gorąco pozdrawiam....
Miło było Was wszystkich spotkać, nie spodziewałam się, że ostatecznie zjawi się tyle osób a także, że mimo tych perturbacji (jak to określił cream), spotkanie będzie tak udane! Dziękuję Maniowi za wspaniałe umilanie nam czasu swą gitarrą, Wojtkowi P. za przepięknie napisaną i zaśpiewaną piosenkę, która pewnie każdemu z nas dostarczyła wiele wzruszeń i refleksji (o czym świadczy cisza jaka zapanowała potem) nad tym, że pamięć o historii tych terenów wciąż istnieje i żyje w nas, że nie jest się jedynym a nawet dziwakiem, któremu największą radość sprawia odkrywanie i rozszyfrowanie starych studni, piwnic, krzyży, dzwonnic, dróg czy macew; choćby ten krzyż miał być tylko dwoma drewnianymi patykami ułożonymi pod kątem ostrym, ba - nawet jedną żerdką (jaką widzieliśmy w ten weekend) ale wskazuje miejsce, gdzie tuż pod ziemią po której stąpamy, na której rośnie trawa, krzaki i drzewa, pochowani są ludzie; podobną myśl zawarłam w nagrodzie dla jednej powsimordy posiłkując się fenomenalnym cytatem Władysława Krygowskiego: "Dla jednych góry są tylko rumowiskiem głazów, dla innych najwspanialszą architekturą wzniesioną ponad przemijaniem i trwaniem". Choćby właśnie dla tej jednej piosenki warto było przyjechać do Wetliny ale dobrych emocji było zdecydowanie więcej a grajków dwóch :) Wracając do podziękowań, Stałemu Bywalcowi za ciekawą książkę, którą ustawiam w kolejce do czytania a Marcowemu za radosne rundki ronda w Łupkowie (mała rzecz a tak cieszy) :D :D i zlitowanie się nad biedną ekipą siedzącą na najdłuższej prostej w Bieszczadach. A przede wszystkim -wszystkim i każdemu z osobna za miłe towarzystwo, dziś tylko szkoda, że nie ze wszystkimi porozmawiałam tak długo, jakbym chciała ale przecież to dobry pretekst, by spotkać się znów w przynajmniej takim samym gronie za rok! ;-)
ps. ale się jak zwykle rozgadałam a do tego patetycznie
Pokazałem się na krótko w piątek i miałem dużą ochotę być w sobote ale nie wyszło, przepraszam wszystkich a szczególnie Piskala i chłopaków którym powiedziałem, że przyjadę.Popełniam ciągle ten sam błąd, że ze względu na koszty wybieram się z nieodpowiedzialnymi ludżmi, którzy szukają zupełnie czego innego i torpedują moje plany, nie chcieli słyszeć o Wetlinie w sobotę. Szkoda.
Aha -jeśli ktoś ma jakiekolwiek zdjęcia z Kimbu to prosiłabym bardzo o podesłanie ;-) Np. wyślijcie do mnie PW na forum a podam maila i byłabym bardzo wdzięczna :D (nie pamiętam w ogóle kto robił zdjęcia :( ale wiem, że coś tam pstrykało :D).
Hej! Żałuj, żałuj... Było na prawdę świetnie! Na platformie forumowej nieraz się troszkę poprztykamy ale w realu zawsze jest inaczej gdyż uczestnicy to przesympatyczni ludzie! Co prawda ja też niby wolę gnać na dzikca bez lasy a w sezonie nazwy typu Wetlina, Cisna, Ustrzyki Górne powodują jakieś niemiłe dreszcze ale dla takiego spotkania na prawdę warto się wyzbyć uprzedzeń i śmiało wkroczyć nawet do Bazy Ludzi z Mgły :)
Serdeczne podziękowania dla wszystkich uczestników - Bazyl
Właśnie wróciłem. Od soboty późnym wieczorem do wtorku wczesnym wieczorem to nie jest rewelacyjny czas na trasie Wetlina-Jarosław. Ale jakoś szczególnie mi się nie spieszyło. Jak było po drodze, jutro opowiem. Tymczasem dziękuje wszystkim za miłe spotkanie.
Odyseja Kimbiczna 2014 czyli opowieść poza gatunkowa z granicy horroru i fantastyki!
Epizod łan...jak łąki łan...
Kataklizm zwany Kimbem nadciągał nieubłaganie. Na kilka dni przed zlotem wszelakiej maści indywiduów, niebo w południowej Polsce pokryło się ciemnymi chmurami, ktoś tam na górze, nie wiadomo, specjalnie czy też przez przypadek wywrócił ceber wywołując tym samym stany alarmowe, tu błysło, tam pierdzielło a i wyło do wtóru nieziemsko i tym razem nie był to Bazyli śpiew! Nastąpił Armagedon niepełny gdyż hordy zła tchórzliwie acz całkiem w porę się rozpierzchły i piątkowym popołudniem nad Sanem, Wisłokiem i innymi arteriami wodnymi Podkarpacia zaświeciło słońce, pewnie w nadziei, że już na tyle się wszyscy wystraszyli, by nie próbować ataku na zasnute chmurami i obślizgłe niczym salamandry - imperium bieszczadzkie.
Może i rozsądek by coś nakazywał, ale jakoś tak się składa, że na szczęście „rozum mówi nie raz: nie idź, a coś ciągnie nieprzeparcie...” i z różnych stron świata zaczęły nadciągać bieszczadolubne stwory (oni) i stworzydła (one) obdarzone dużą dawką odporności na to co rozsądne.
Nasza czwórka ze sternikiem, wieczorem w piątek dopłynęła do Zagrody Chryszczata gdzie przez łąki łan przetaczały się wypompowywane z parkingu hektolitry wody a we środku panował euforyczny nastrój wybornej zabawy. Po przywitaniu się ze znajomymi spłynęliśmy sobie znajomymi kanałami ku przystani, którą było Radosne Szwejkowo! Zacumowaliśmy, hej-ha kolejkę nalej, hej-ha kielichy wznieśmy i do śpiworków, że niby spać będziemy...
A tymczasem piracka galera z kilkoma uczestnikami Zlotu Leśnych Ludzi już pruła mroki nocy szykując się do abordażu i przejęcia świetlicy! :twisted:
Cdn...
zaraz padnę....
Też padnę jak on to pociągnie dalej......
Epizod tu...jak tu se ne spi, pane Havranek!
Tak to już jest na granicy, na granicy ze Słowacją, granicy Beskidu Niskiego i Bieszczadów, w końcu tytułowej granicy horroru i fantastyki!
Na pograniczu zawsze warto wystawić czujki, czego nie uczyniliśmy, ale gdy tylko barwny korowód przetoczył się przez wszystkie kajuty – śpiwory opustoszały – zerwaliśmy się natychmiast do podjęcia nowych wyzwań! Ko-ro-wód...ko-ro-wód...ko-ro-wód:
„Kto pierwszy szedł przed siebie?
Kto pierwszy cel wyznaczył?”* (link)
W świetlicy się zakłębiło, zakotłowało i rzucilim się wszyscy do walki, zewsząd dobiegał szczęk sunących po szklanych gwintach, metalowych nakrętek od butelek (z sokiem pomidorowym) oraz słychać było charakterystyczne wystrzały otwieranych...kefirów i jogurtów.
„So we don’t want no prohibition in a Warsaw, (Nie chcemy żadnej prohibicji w Warszawie)
So we don’t want no prohibition in a ŁUPKÓW, eja! (Nie chcemy żadnej prohibicji w Łupkowie, eja)”** ( tu można obejrzeć video z imprezy: http://www.youtube.com/watch?v=-yoooQvXnQY)
Nowe siły tchnęła w nas muzyka w wykonaniu wirtuoza gitary – przybyły El Maniochi dwoił się i troił, byśmy ani na chwilę nie zaznali spokoju :twisted::wink:. A my
„Zapatrzeni w tańcu, zapatrzeni w siebie,
Zapatrzeni w słońcu (widział, kto kiedy słońce po północy? – a my tak 8) ), zapatrzeni w niebie”*
szaleliśmy unoszeni wirem zdarzeń.
Kobiety obrzucały mistrza stanikami a on wtedy mocniej dmuchał uwieszoną u jego szyi...harmonijkę :mrgreen:.
Czas na polu boju mijał nieubłaganie i w końcu Bazyl postanowił zagonić szwadron chętnych na sobotnią wycieczkę, na z góry upatrzone pozycje, wygrażając wszem i wobec:
- O sssszyyy...o sssszyyy...o sssszyyy – óstej pobudka...tka...tka...
Ustoi?! Ustał!!! Zuch chłopak - podnoszenie ciężarów zaliczone na medal!
Teraz spaty...
„A kto nie umiał zasnąć nim nie wymyślił granic?”*
__________________________________________________ ______
*Marek Grechuta „Korowód”
**EL DUPA ,,Prohibition” – tłumaczenie za portalem tekstowo.pl
"śpiwory opustoszały"
-niektórych to co niektórzy (pozdrawiam:) nawet w śpiworze chcieli wyciągnąć na śpiocha
Odnośnie tej pobudki, chyba jedyna w nią uwierzyłam i zasypiając ostatnia po 3,5 godzinach byłam już gotowa do drogi ;p
Pięknie, pięknie czego to ja się dowiaduję, jak KIMB w Łupkowie baluje. Umarłam ze śmiechu......nic dodać nic ująć sir Bazyl. Oby ci tylko piór nie wyschło. Jimi, w Radosnym Szwejkowie szkoda czasu na sen, nawet jeśli jest malowany bieszczadzkimi pędzlami.
Zaskoczony jestem tak pozytywnym odbiorem KIMBu po tej całej chryi, tak fajnymi komentarzami. Racje zaprawdę miał Ojciec Dyktator (jak zawsze zresztą) pisząc:
Ja tylko słowo do tych co nie byli, bo i nikt z tych co byli o tym nie napisał.
Na owym KIMBie podałem się do dymisji, wyprowadziłem sztandar, zwinąłem żagle, zszedłem ze sceny , czy co tam chcecie. Ale to nie znaczy, że na KIMB nie będę przyjeżdżał. I służę radą i pomocą.
Dzięki za wszystko.
Dzięki za udany KIMB.
"Gdy emocje już opadną
Jak po wielkiej bitwie kurz
Gdy nie można mocą żadną
Wykrzyczanych cofnąć słów
Czy w milczeniu białych haniebnych flag
Zejść z barykady
Czy podobnym być do skały
Posypując solą ból
Jak posąg pychy samotnie stać
[...]
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Niepokonanym" :-)
Pozwolę sobie wrzucić kilka beznadziejnych zdjęć z imprezy, zrobionych nie do końca smart fonem. Zdjęcia są tak niewyraźne, że w zasadzie tylko uczestnicy będą w stanie siebie rozpoznać :-) Nikt się nie chował przed obiektywem, ale jeśli komuś się teraz przypomni, że do Wetliny przyjechał in blanco, to proszę o kontakt na PW.
Załącznik 34658 Załącznik 34657 Załącznik 34655
Dodam, że liczba uczestników - podobnie jak w latach poprzednich - przekroczyła trzydziestkę. Do popularności Zlotu Leśnych Ludzi nam jeszcze brakuje, ale z drugiej strony wiadomości o śmierci KIMB-u też wydają się mocno przesadzone.
Cóż... Dzięki, dzięki, dzięki! :-D