I co ?
Dziwisz się że ostatnio jest tu na forum więcej relacji z ukraińskiej strony niż z polskich Bieszczadów ?
Wersja do druku
I co ?
Dziwisz się że ostatnio jest tu na forum więcej relacji z ukraińskiej strony niż z polskich Bieszczadów ?
I nic. Nie dziwię się. Mówię - szlak zamknąć.
Przewagi relacji z Ukrainy nie dostrzegłem, ale nie czytam całego forum. Może i za mało tu zaglądam.
A na Ukrainę z czteroletnimi dziećmi jakoś boję się jechać...
Bo te "naj" ciągną pewnie. Podobnie jest z Rysami.
Jest na to sposób, Wetlińska, Tarnica itp. mają swój urok ... największy po sezonie.
A być na tamie w Solinie i żywej duszy jak okiem sięgnąć ... bezcenne ;)
Taka możliwość była możliwa tak ze trzydzieści lat temu, pamiętam.
Niestety, po sezonie dla mnie odpada - żona jest nauczycielem i wakacje letnie, czyli jej urlop, determinują nasze wyjazdy. Osobiście też wolę kwiecień - maj albo październik.
Enrico, inne możliwości znam i korzystam, ile możności. No ale połoniny - miłość. Sam rozumiesz. Choć raz na czas tam pójść trzeba, a czekałem na to kilka lat, dopóki dwa małe miśki mi troszkę od ziemi nie odrosły (dwa lata temu były na Wetlińskiej i na Okrągliku, rok temu - na Caryńskiej, Rawkach, Tarnicy, SzW i Oratyku). Teraz mi się marzy Bukowe Berdo, Halicz, dolina Caryńskiego, Paniszczów i Sokołowa Wola. A co wyjdzie, obaczym.
P.S. A czemu wszyscy na Tarnicę - a bo się ceprostrada zrobiła. Bo najwyższa, bo trza zaliczyć, bo łatwo dojechać, bo krótka wycieczka, bo Wojtyła tam bywał...
A pomyśleliście, że o nas wszystkich forumowiczach, którzy też czasem na Tarnicę wychodzą, ktoś mówi, że bydło, owce, tłum, niedzielni turyści itd... ?
Ktoś się żali, że nie ma gdzie się usiąść ? Trzeba był osobie krzesełko "papieskie" zabrać... Bo Wojtyła był ? Wszystko zawsze przez kościół i Pisiorów :) Do sądu ich !
Machoney, spokojnie... Ja nie chcę nikogo obrażać. Nie piszę, że ludzie to bydło, tylko że ten "taras" czy ogrodzenie to rychtyk zagroda dla bydła. Tak to wygląda. I ja się tam rok temu czułem jak bydło w zagrodzie. Wrażenie było nieodparte.
Pamiętam Tarnicę całą porośnięta trawką, między skałami. Wylegiwanie się na szczycie, paręnaście metrów od krzyża. Leniwe rozmowy z przygodnie poznanymi turystami... 20 lat temu, 25 lat temu.... To se ne vrati, jak mawiają bracia Czesi. A przynajmniej nieprędko. Cholera, moje dzieci będą to chyba znać tylko z opowiadań ojca, tak jak ja znam dno zalewu solińskiego z opowiadań mojego ojca....
Owszem, byłem traktowany na tym szlaku jak niedzielny turysta. I wcale się nie dziwię. Dziwię się tylko panu, który raczył stwierdzić, że łażę z dziećmi po ceprostradach, że sam po nich łazi.
Co do tego, że nie ma gdzie usiąść, to ja się żalę. Lubię zasiąść na szczycie na pół godziny czy godzinę. Czy ktoś widzi w tym coś złego? To nieetyczne jest, czy co? jakiś etos łażenia po górach w ogóle, a po Biesach w szczególności, narusza? I moje dzieci się żalą, bo jak taka czterolatka wylezie na górę, to chce usiąść i odpocząć. To chyba naturalne. Tylko że owszem, wolałbym trawę zamiast ławek.
A co do papieskich, to nie odbieraj tego w kategoriach lewackiej nagonki. Tak się składa, że jestem raczej prawicowy, uważam się za konserwatystę i jestem katolikiem. Po prostu, dla sporej grupy turystów fakt, że jakieś miejsce było odwiedzane kiedyś za młodu przez jeszcze wtedy Karola Wojtyłę jest dostateczną motywacją, by tam pojechać i samemu nawiedzić. I to tylko miałem na myśli, a nie najazdy na kościół i pisiorów. Podałem jedną z możliwych ludzkich motywacji, i tyle.
Proponuję zamykać szlak na Tarnicę, i to zarówno dojściówkę z przełęczy pod Tarnicą, jak i odcinek niebieskiego z Wołosatego, od 1 maja do 30 września. Niech sobie ten szczyt odpocznie kilka sezonów. A może samo zamknięcie niebieskiego na odcinku Wołosate - przełęcz poprawiłoby sytuację? Odpadliby wtedy wszyscy "zaliczający" i podjeżdżający pod szczyt na parking, gdyby trzeba było przeciągnąć gacie od Ustrzyk przez SzW albo od Wołosatego, ale przez Rozsypaniec i Halicz....
Możliwa. Mnie się to udało w lutym, przy ponurej pogodzie, tak ze dwa lata temu, nie trzydzieści.;)Cytat:
Ale z tą zaporą bez żywej duszy to chyba przesadziłeś...taka możliwość jest niemożliwa
Jakaś para pojawiła się po jakichś 20 minutach, ale znikła szybko.
Da się wykorzystać "wydłużone weekendy", okresy "około-świąteczne", ferie itp. Nie trzeba jechać od razu na 3 tygodnie ;)Cytat:
Niestety, po sezonie dla mnie odpada - żona jest nauczycielem i wakacje letnie, czyli jej urlop, determinują nasze wyjazdy. Osobiście też wolę kwiecień - maj albo październik.
No da się, tylko że... się nie da. Moja zawsze ma wtedy jakieś obowiązki szkolne, około-szkolne albo parafialne (uczy religii), i w niedzielę w kościele jako katechetka i szefowa scholi musi być, bo proboszcz tak wymaga. Ostrzyłem sobie zęby na łykent majowy w tym roku i na wyostrzonych kłach się skończyło.
Pusta zapora? Proszę bardzo, 12 maja 2012 w samo południe :razz: I wcale żabami nie rzucało.
P.S. To nie fotomontaż. I sobota do tego.
Wiesz, szkoda mi tej góry. Miśkowa już tam była parokrotnie, misięta jak dotąd jeden raz. Chciałbym, żeby za paręnaście lat mogły tam pójść jako nastolatki albo dorosłe dziewczyny, i zapamiętać taką Tarnicę jaką pamiętam ja. Chyba po to jest park narodowy i ochrona przyrody, by ta przyroda trwała nieniszczona przez człowieka, nie? Wolę Tarnicę porośniętą trawą, i bez barierek. Myślę, że prędzej czy później i tak dojdzie do zamknięcia szlaku, o ile natłok turystów się nie zmniejszy. Zamykanie czy "przekładanie" szlaków jest wszak praktykowanym rozwiązaniem, nie byłby to pierwszy raz, ani pewnie ostatni - przypomnijcie sobie Kominiarski Wierch, Smerek albo, by daleko nie szukać, Krzemień. Albo zejście z Caryńskiej do UG, by nie szukać w przeszłości odległej.
Góry są dla ludzi, ale to nie jest tak że każdy ma święte prawo wejść wszędzie i zaliczyć, zdobyć itd. Nas już nie będzie, a one mają zostać. Jestem za tym, by można było chodzić po różnych trasach, w tym i nie znakowanych na terenie parku (upraszam o nieczynienie dygresji prawniczych, obecny stan prawny w temacie jest mi znany), ale też i za tym by gór nie zadeptać. A Tarnica jest zadeptywana, dosłownie. 10, powiedzmy, lat przerwy albo udostępnienia tylko poza sezonem dobrze zrobi i jej, i nam. Pomyślcie, jak fajnie będzie tam pójść, kiedy znów porośnie trawą i nie będzie tam tłumów turystów - nabierze znów powabu nieznanego, niezdobytego, niedostępnego miejsca.
Tarnicy i Połoniny Wetlińskiej długo nie zadepczą, obawy na wyrost. Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest skoncentrowanie turystów na dwóch-trzech szlakach i tak dzieje się. Wykluczam całkowicie możliwość wędrowania pozaszlakowego po jakimkolwiek parku narodowym, straty dla przyrody byłyby olbrzymie. W tej chwili już zbyt często ludzie wchodzą do ostoi, dowód ostatnie ataki niedźwiedzi na poszukiwaczy wrażeń. Wątpię aby przyroda tak bardzo cierpiała w wyniku masowej wędrówki turystów po najbardziej popularnych szlakach. Przeglądam zdjęcia kolegów z szlaku zółtego wiodącego na Połoninę Wetlińską, na porządku dziennym są jelenie, niedługo rykowisko i zarówno łanie jak i byki będą sobie wędrować bez mała po parkingu. W ubiegłym roku kilka osób widziało wilka w Berehach Górnych i to we wrześniu. Późną jesienią pomiędzy szlakiem żółtym, a czerwonym kręcił się młody niedźwiedź. Obok szlaku rośnie kilka gatunków cennych roślin, którym sznury turystów zupełnie nie przeszkadzają.
O koncentracji tej już wielokrotnie pisała Lucyna, więc znamy stanowisko plastra w tej materii ;)Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Poszukiwali czegoś innego niż wrażeń. Liczba zbieraczy poroża, czy grzybów nie zmienia się od lat, a jeśli się zmienia, to zmiana nie jest na tyle znacząca, by upatrywać w niej przyczynę ataków, czy zwiększenie ich częstotliwości.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Sonko, poczytaj o synantropizacji. Lucyna ma pewnie coś w swoich notatkach z wykładów.Cytat:
Wątpię aby przyroda tak bardzo cierpiała w wyniku masowej wędrówki turystów po najbardziej popularnych szlakach. Przeglądam zdjęcia kolegów z szlaku zółtego wiodącego na Połoninę Wetlińską, na porządku dziennym są jelenie, niedługo rykowisko i zarówno łanie jak i byki będą sobie wędrować bez mała po parkingu. W ubiegłym roku kilka osób widziało wilka w Berehach Górnych i to we wrześniu. Późną jesienią pomiędzy szlakiem żółtym, a czerwonym kręcił się młody niedźwiedź. Obok szlaku rośnie kilka gatunków cennych roślin, którym sznury turystów zupełnie nie przeszkadzają.
Synantropizacja nie jest zjawiskiem, które jest nieszkodliwe, przyroda na tym cierpi. Nie trzeba "skłusować" zwierzaka, by mu zaszkodzić.
Co do roślin, to też nie przesadzajmy. Obok wspomnianego szlaku to przede wszystkim kupa gówien rośnie, a nie cenne gatunki. Może ktoś wpadnie na pomysł, by postawić toitoi'e ;)
Wetlińska i Tarnica są "skanalizowane" (Chryste...) i to sprawia, że stan przyrody w tych miejscach różni się znacznie od podobnych rejonów. Tego się nie zmieni bez zamknięcia tych szlaków i terenów wokół nich na kilkanaście lat przynajmniej. Czy natomiast jest sens to robić? Moim zdaniem nie.
To ten zrównoważony rozwój ... ;)
Synantropizacja jest faktem, nie muszę zaglądać do notatek. Mam dostęp od raportu WWF na ten temat . Nie wolno mi się na niego powoływać, to jest chyba dokument "wewnętrzny" tej organizacji. Znam jej skutki. Obecnie Paweł w ramach projektu WWF sonduje wśród potencjalnych beneficjentów potrzebę instalacji "przeciwniedźwiedzich" koszy na terenie Bieszczadów i Beskidu Niskiego. Obok miejsc szczególnie narażonych na kontakt miśków z cywilizacją będą stawiane kosze na śmierci do których niedźwiedzie nie będą mogły się dostać. Bardzo ciekawy artykuł autorstwa Katarzyny Bojarskiej jest w ostatnim, czyli pierwszym numerze "Bieszczadnika". Kaśka prowadzi w Bieszczadach badania, pisze m.in. o tym, że niedźwiedzie można spotkać w pewnej wiosce (nie wymienia jej nazwy więc zmilczmy ją) w przydomowym sadzie.
Panie Wojtku, rozdeptywanie Bieszczadów to mit. Oczywiście, mogłoby być lepiej, ale ... Byłam w tym roku kilka razy prywatnie i służbowo na Połoninie Wetlińskiej i Tarnicy. Bieszczady pustoszeją, kilka dni temu podchodząc żółtym na Wetlińską nie spotkałam ani jednego turysty. Wędrowałam rano, tak po 9.00. Widziałam tylko Filipa.
Co do zniszczeń. Panie Wojtku proszę zajrzeć na naszą stronę, od dwóch dni opracowujemy szlak żółty Przełęcz Wyżna-schronisko, tam znajdzie Pan fotografie-dowody na to, że okolica szlaku wbrew pozorom zbytnio nie ucierpiała. Wieczorem artykuł powinny być skończony. Wybierałam fotografie, przejrzałam kilkaset zdjęć. Proszę mi wierzyć, że sama byłam zaskoczona, gdy dobierałam fotki i fragmenty tekstu. Połonina Wetlińska jest bardzo ciekawym masywem górskim.
Kupa kup rośnie w lasie, to niestety jest prawda. Proszę pamiętać, że to my turyści je tam zostawiamy. Mam też skalę porównawczą, Bieszczady i szlak żółty jest zdecydowanie bardziej czysty niż większość popularnych turystycznie szczytów w Polsce. Można przejść cały żółty i nie znaleźć ani jednej plastikowej butelki, czy puszki z piwem. Zaskoczyła mnie postawa bieszczadzkich przewodników, kilkoro z nich sprząta góry idąc nie tylko prywatnie, ale i służbowo szlakiem.
Nie jestem co prawda Wojtkiem, ale jako pomysłodawca zamknięcia szlaku na Tarnicę odpowiem, i to nieco złośliwie - Sonka, może Ty tym zółtym na Wetlińską z Suchych Rzek szłaś? Tam nie dziwota, że się żywej duszy nie spotka.
A na poważnie - no cóż, tylko pozazdrościć. Piszesz jednak o Wetlińskiej, a watek dotyczy Tarnicy. Tak się składa, że moje wrażenia są biegunowo przeciwne. Idąc w zeszłym roku (w tym jeszcze nie byłem, będę za parę dni i ciekaw jestem, czy Twoje wrażenie się potwierdzi) na Tarnicę niebieskim z Wołosatego (podkreślam, niebieskim z Wołosatego na Tarnicę, a nie żółtym - na Wetlińską) w zeszłym roku napotkałem tysiące ludzi. Podobnie było na żółtym z Przełęczy Wyżniej pod Chatkę Puchatka (domyślam się, że to o ten szlak Ci chodzi). Szła cały czas rzeka ludzi, mogę to bez żadnej przesady porównać do zapory w Solinie w upalny letni dzień. I setki osób na obu szczytach, w tym liczne wycieczki kolonijne czy inne zorganizowane grupy dzieci. Obawiam się, że hasło "Bieszczady pustoszeją" jest bez pokrycia, choć osobiście wolałbym by były bardziej puste niż obecnie (proszę to odróżnić od "opustoszałe", tj. puste zupełnie). Podobnie, choć nieco (ale tylko nieco) było na Rawce, od Przełęczy Wyżniańskiej oczywiście.
Decyzji o zamykaniu szlaków nie można oczywiście podejmować na podstawie jednorazowych czy kilkurazowych wrażeń. Natomiast stan ścieżek, a w szczególności "autostrady" z Wołostaego na Tarnicę, daje sporo do myślenia. Z tym, że turyści nie zadepczą szczytu Tarnicy też wypadnie się zgodzić - nie można przecież zadeptać tego, co już jest zadeptane. Przypominam, lat temu 20 na Tarnicy trawa rosła. W obrębie dzisiejszych barierek, jakby kto pytał.
Misiek ja trochę z przymrużeniem oka to pisałem :) No ale nie przymrużyłem ikonką :)
Myślę, jednak że Tarnica nie jest zaliczana z powodu JP II a z powodu tego, że jest najwyższa. Przecież miejsc gdzie bywał Wojtyła w górach jest tysiące, no ale mogę się mylić.
Ponadto uważam, że (znasz taką gazetę prawicowcu ? :)) nie zamkną nigdy szlaku na Tarnicę z żadnej strony, bo to dla BdPN czysty biznes.
Do zobaczenia na szlaku !
Pozdrowienia !
PS. Naprawdę nie chciałem Cię urazić :)
Więc czemu piszesz, że przyroda nie cierpi z powodu masowej turystyki?Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Tajne raporty WWF? ;)
Działają jak Secret Service, czy inne MI6, he he
Zakładam, że robi to jawnie i możesz się na niego powołać. ;)Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Te miejsca to również szlak na Wetlińską i Tarnicę?
Mam poważne wątpliwości.
Wybacz, ale bierzesz udział w dyskusji, a argumentem jest coś nieokreślonego.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Twierdzisz, że masowa turystyka nie szkodzi przyrodzie, po czym stwierdzasz, że znasz skutki synantropizacji, a na potwierdzenie informujesz o istnieniu tajnego raportu i artykułu w czasopiśmie.
Więc jakie są to skutki tej synantropizacji, szkodliwe to zjawisko dla przyrody, czy nie?
Ja twierdzę, że tak Ty zdajesz się sugerować coś odmiennego.
Też mi się to zdarzyło ... i czego to ma dowodzić?Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Chyba tego, że w tym roku w Bieszczadzkiej turystyce bryndza.
Czy przekonam do czegoś zupełnie odwrotnego, jeśli wspomnę o wielu okazjach - również w tym roku - gdy na tym szlaku byłem mijany przez tabuny?
No teraz mnie przekonałaś. ;)Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Sorry, ale piszesz o czymś niesprecyzowanym, no bo cóż oznacza "nie ucierpiała zbytnio"?Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Jakie kryteria trzeba spełnić, by uznać szlak za taki, który "ucierpiał zbytnio"?
Patrzę na te szlaki od kilkunastu lat, nie uznam za zniszczone dopiero wtedy, gdy będzie tam pustynia.
Zawsze coś będzie rosło.
Jeśli uważasz stan przyrody wokół szlaku na Wetlińską, czy Tarnicę za taki, który nie ucierpiał, to chyba poza popularnymi szlakami nie bywasz.
Nie kształtuję swej opinii na podstawie zdjęć. Ja tam bywam.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
I to jest jeden z dowodów na to, że otoczenie tych najpopularniejszych szlaków jest zdewastowane.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Nie jestem przeciwnikiem "kanalizowania" komercyjnych, czy innych masowych wycieczek, ale nie zmienia to faktu, że niektóre miejsca maja więcej wspólnego z kanałem niż z przyrodą.
Ona cierpi na tym "zbytnio" ;)
Szlaki porównujesz ze szczytami? Troc hę to może wypaczyć rzeczywistość ;)Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Ja osobiście nie widzę znaczącej różnicy między tymi dwoma najpopularniejszymi szlakami Bieszczadów, a np. szlakiem na Halę Gąsienicową, czy Kościeliską.
Skąd u Ciebie to "zdecydowanie"?
Nie wiem który "cały żółty szlak" masz na myśli, ale to zależy od czasu, miejsca i intensywności rozglądania się.Cytat:
Można przejść cały żółty i nie znaleźć ani jednej plastikowej butelki, czy puszki z piwem.
To jest możliwe, ale znów, niczego nie dowodzi.
Nie dowodzi również "zdecydowanie bardziej czystych" szlaków bieszczadzkich, bo oznaczałoby, że w innych górach te butelki zawsze się pod nogami walają.
Mnie osobiście to nie zaskakuje, podobnie jak widok nauczyciela idącego z grupą i robiącego to samo. Kto ma dawać dobry przykład?Cytat:
Zaskoczyła mnie postawa bieszczadzkich przewodników, kilkoro z nich sprząta góry idąc nie tylko prywatnie, ale i służbowo szlakiem.
Nie można oczywiście zmienić faktu, że rozdeptujemy otoczenie szlaków, szczególnie tych popularnych, nie ma sensu rozdzierać też szat, bo - jak sugeruje Misiek zamknąć tych szlaków się nie da - ale nie twierdźmy, że nic się nie stało. ;)
P.S. Nie "panuj" proszę, pan Kamyczek nie jest kanonem internetowych obyczajów.
Jedna wielka nadinterpretacja. Po pierwsze. O wewnętrznym raporcie WWF i artykule wspomniałam w kontekście Pańskiej złośliwostki, czyli próbie podważenia mego zdania poprzez odesłanie mnie do notatek Lucy. Po wtóre. Nie mówiłam o tajnym raporcie, ale po tym, że nie mam prawa na niego powoływać się. Po trzecie artykuł jest opublikowany w komercyjnym periodyku "Bieszczadnik". Odnoszę wrażenie, że słówka synantropizacja używa Pan jako wytrychu. Nie wiem, czy orientuje się Pan, że owa synantropizacja jest stopniowana. W Bieszczadach sporadycznie spotyka się zwierzę zsynantropizowane w trzecim stopniu. Znam tylko jeden przypadek, żebrzący lis w Tarnawie. Nawet Filip - jeleń z Połoniny Wetlińskiej nie wykazuje cech trzeciego stopnia synantropizacji. Ten argument więc odpada.
Problemem bez wątpienia jest niszczenie przed nadmierne udostępnienie turystyczne kilku otoczenia szlaków, nie ma to jednak wpływu na szatę roślinną całej Połoniny Wetlińskiej. Po czwarte polecam kilka publikacji ogólnodostępnych wydanych przez Bieszczadzki Park Narodowy, a dotyczących Połoniny Wetlińskiej. Pierwsze z brzegu mówiące o szacie roślinnej w otoczeniu szlaku żółtego Przełęcz Wyżna -schronisko: "Ścieżka przyrodnicza Połonina Wetlińska" "Łąka mietlicowa przechodząca bliżej lasu w pastwisko bliźniczkowe (tzw. psiarę) to typowe zespoły ukształtowane w wyniku tradycyjnej gospodarki człowieka po wykarczowanych lub wypalonych, kilka stuleci temu, lasach dolnoreglowych. Łąka mietlicowa to pozostałość po dawnych łąkach kośnych. Z traw panuje tu mietlica pospolita i kłosówka miękka, a szczególnie obficie rośnie śmiałek darniowy, wiechlina Chaixa, chaber łąkowy, dziurawiec czteroboczny i przywrotniki. Występuje również goździk skupiony, złocień właściwy i kilka gatunków storczyków. Natomiast pastwiska bliźniczkowe powstały na skutek intensywnego użytkowania gruntów jako pastwisk bez nawożenia. Oprócz charakterystycznego gatunku trawy - bliźniczki psiej trawki - dużą rolę odgrywa borówka czarna i luźno rozproszone jałowce.
Można tu zaobserwować goryczkę trojeściową, chabra łąkowego i dziewięćsiła bezłodygowego. Bogactwo flory bieszczadzkich łąk i pastwisk na swoje odzwierciedlenie w licznym występowaniu owadów, zwłaszcza motyli. Do motyli dziennych najczęściej obserwowanych na łąkach należą rusałki: pawik, pokrzywnik i admirał. Odwiedzają wiosenne kwiaty już w pierwsze dni kwietnia. Rośliną żywicielką gąsienic rusałek jest najczęściej pokrzywa. Dorosłe motyle zimują na strychach, poddaszach, w różnych szczelinach i w starych stogach siana. Inną równie ciekawą grupą motyli są zawisaki. Te nocne motyle, by zdobyć nektar, zawisają, podobnie jak koliber nad kwiatem i długą ssawką sięgają w głąb kielicha. Od maja do sierpnia w ciepłe wieczory możemy obserwować zmrocznika przytulianka, zmrocznika gładyszka i fruczaka gołąbka. Roślinami żywicielskimi gąsienic tych motyli są przytulie, niercierpki i wierzbówka kiprzyca. Zimę spędzają pod ziemią w postaci poczwarki. Psiara z trawami i borówczyskami zarastająca jałowcem, brzozą brodawkowatą, świerkami, bukiem oraz olchą zieloną stwarza dogodne warunki bytowania wielu gatunków ptaków."
Wśród ptaków na Przełęczy Wyżnej można spotkać derkacze. Występuje tu jelenie, bywają wilki i niedźwiedzie , które na pewno nie są zsynantropizowane.
To chyba jednak nie możliwe.
Czasu nie da się cofnąć.
Ja ze swoimi "misiętami" byłam w Bieszczadach w roku 1995.
A teraz to już oni sami jeżdżą na Ukrainę i tam mają swoje dzikie góry.
Ja się cieszę że mogłam jeszcze zobaczyć całkiem pustą Czarnohorę i Gorgany bez szlaków, moi młodzi znajdują je puste tylko zimą.
Po pierwsze ironia to niekoniecznie złośliwość.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Po drugie, kto zabronił Ci wspominać w forumowej rozmowie "tajne" wnioski badań WWF, które można znaleźć w internecie, czy artykułu z komercyjnego choćby pisma?
To brzmi jak totalna bzdura.
...i przypomina "sięganie po magiczne notatki".
[QUOTE+"Sonka"]Nie wiem, czy orientuje się Pan, że owa synantropizacja jest stopniowana. W Bieszczadach sporadycznie spotyka się zwierzę zsynantropizowane w trzecim stopniu. Znam tylko jeden przypadek, żebrzący lis w Tarnawie. Nawet Filip - jeleń z Połoniny Wetlińskiej nie wykazuje cech trzeciego stopnia synantropizacji. Ten argument więc odpada.[/QUOTE]
Zwierzę, które przestaje się bać człowieka i oswaja się z jego obecnością już tego procesu doświadcza. Argumentujesz jakbyś cytowała podręcznik. Uruchom myślenie.
Nie stwierdzaj prawd objawionych, tylko przedstaw argument.
To, że Sonka, która ma dostęp do tajnych materiałów twierdzi, że synantropizacji nie ma, nie wystarczy.
Możesz zacytować wasze kryteria określania stopnia synantropizacji - masz je w notatkach, czy tylko prawde objawioną w stylu "Filip nie wykazuje cech trzeciego stopnia synantropizacji".
Po drugie, ten argument miał Cię przekonać, że stwierdzenie iż, "przyroda w otoczeniu szlaku na Wetlińską zbytnio nie ucierpiała" jest niewłaściwe.
Chcesz dalej udowadniać, że ma się całkiem dobrze?
Masz problemy z percepcją, Sonko?Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Za chwilę będziesz pisać o tym, że natężenie ruchu na szlaku na Tarnicę nie ma wpływu na torfowiska w Dźwiniarzu.
Nie przepisuj mi wszystkich notatek Lucy, bo jak napisałem, ja nie przeczę, że można tam spotkać rośliny, czy zwierzęta, zaczynam się czuć, jakbym rozmawiał z robotem. ;)
Ja PRZECZĘ STWIERDZENIU, ŻE PRZYRODA NA SZLAKU NA WETLIŃSKĄ, CZY TARNICĘ "ZBYTNIO NIE UCIERPIAŁA".
A to moim zdaniem nieprawda.
Synantropizacja - bez względu na książkowy stopień - jest szkodliwym dla przyrody zjawiskiem.
A tabuny ludzi - choć ty ich nie widziałaś - mają wpływ również na szatę roślinną.
Czy mamy tam w związku z tym pustynie? NIE.
Ty masz umysł wypaczony biznesem i wpojony zrównoważony rozwój, czyli rozdeptanie przez tysiące ludzi, którzy sami lub wam płacąc lezą na te szlaki jest zrównoważone przez godziny nocne, gdy jest tam pustka. ;) Lub inaczej niszczymy w sposób zrównoważony 50/50, więc przyroda zbytnio nie cierpi. ;)
@Vm2301
Sonka zapewne nie umie tego wyrazić o co jej chodzi.
Ale ja pamiętam sprzed wielu, wielu lat wystąpienie ówczesnego dyrektora TPN pana Zembrzuskiego dotyczące nadmiernego ruchu na trasie do Morskiego Oka.
Otóż uważał on (zacytuję z pamięci), że lepsze jest i mniej szkody zrobi przyrodzie 10 000 turystów dziennie na drodze do Morskiego Oka niż jeden taternik poza szlakiem.
Na tej zasadzie przyrodnicy uznają niektóre szlaki za "stracone" dla przyrody i ponieważ nierealne jest wykluczenie ich z ruchu turystycznego, więc usiłują ten ruch turystyczny "skanalizować" - kierując tłum turystów w pewne określone miejsca aby nie rozłazili się po całym terytorium parku.
Likwidowane są niektóre szlaki, które po otwarciu granic (po Schengen) mogłyby mieć znacząco wyższą frekwencję (np. szlak na Przełęcz Tomanową, który łącząc Kasprowy Wierch z Halą Ornak spowodowałby znaczący wzrost ilości turystów w słowackiej Dolinie Cichej).
Czy to jest dobre czy złe rozwiązanie - nie mnie oceniać, gdyż jestem laikiem w dziedzinie przyrodniczej.
Może wypowie się ktoś kompetentny, np. Marcin.
Wydaje mi się jednak (z naciskiem na "wydaje się"), że taka polityka w Tatrach przynosi pewne efekty, gdyż np. zauważalnie wzrasta liczba kozic.
Czyżby w Bieszczadach przyjęto taką sama politykę i "stracone" miałyby być Połonina Wetlińska i Tarnica ?
Tego nie wiem.
Dziękuję Pani Basiu za merytoryczne ustosunkowanie się do mojej wypowiedzi.
Nie neguję tego, że w sezonie letnim jest przekroczona pojemność turystyczna na tym szlaku. Mimo to, nie uważam, aby przyroda Połoniny Wetlińskiej szczególnie na tym cierpiała. Na pewno jest zniszczone otoczenie szlaku, szczególnie pokrywa glebowa. Dr. Ryszard Prędki prowadzi od lat monitoring, wyniki jego badań są dostępne m.in. w "Rocznikach Bieszczadzkich". Szerokość najbardziej popularnych szlaków wynosi dochodzi w niektórych miejscach do 8, a nawet 20 m. BdPN od lat prowadzi prace zabezpieczające na szlakach np. dwa najpopularniejsze szlaki czyli żółty o którym w tej chwili rozmawiamy i niebieski odcinek Wołosate-Przełęcz pod Tarnicą są wysypywane żwirem i kamieniami co bez wątpienia zwiększa ich "wytrzymałość". Już kilkadziesiąt metrów od szlaku nie widać śladów zniszczeń.
W kilku parkach narodowych jest lub była próba 'kanalizowania" ruchu turystycznego, jest to według wielu specjalistów jedyne rozsądne, kompromisowe rozwiązanie godzące interes turystyki i ochrony przyrody. W TPN poświęcono okolice obok trasy wiodącej do Moka, w Bieszczadach niegdyś okolice szlaku żółtego. Z tego co zauważyłam w Bieszczadzkim Parku Narodowym poglądy na udostępnienie turystyczne szlaku zmieniają się wraz z dyrektorem. Dyrektorzy Woj-Wojciechowski i Komornicki mieli podobne poglądy jak dyr. Zemburzuski czy Skawiński, dyr. Winnicki najchętniej wyrzuciłby turystów poza obręb parku. Szczególnie w początkowej fazie swojego dyrektorowania. Nie wiem jaki pogląd ma dyr. Beker, śmiem podejrzewać, że zdroworozsądkowy. Przysłuchując się Jego argumentacji na spotkaniu przewodnickim odniosłam wrażenie, że jest człowiekiem zdroworozsądkowego kompromisu, o ile nie zagraża on przyrodzie.
Z chęcią posłuchałabym słów fachowców. Mam podstawy podejrzewać, że forum to czytają zarówno pracownicy parku, jak i jego dyrektor.
Ja nie neguje tego Basiu, ba, nawet sam stwierdzam, że zamknięcie szlaków w grę nie wchodzi. Nie uważam tych szlaków za "pustynię", a więc totalnie zniszczonych.
Ja staje okoniem stwierdzeniom, że coś takiego przyrodzie nie szkodzi.
...ona dopiero w ostatnim poście pisze o zniszczeniu otoczenia szlaku, o czym pisałem jej dwukrotnie, a jako odzew "przyroda Połoniny Wetlińskiej zbytnio nie ucierpiała".
;)
Problem z wyrażeniem myśli? Być może. Ale nie potrafię dyskutować z przepisanymi notatkami.
A wystarczy choćby przeczytać ten raport, na który zabroniono się powoływać i napisać co się o problemie mysli ... no bo chyba myśleć nie zabroniono. ;) ( to np. w kwestii synantropizacji, nie tylko niedźwiedzi).
Bieszczadzkie niedźwiedzie nie są zsynatropzowane. Znanych jest naukowcom 16 przypadków podejścia miśka do zagrody lub schroniska.
Mały fragment raportu sporządzonego przez Ewę Zyśk-Gorczyńska, Zbigniewa Jakubieca
"Opisane przypadki odwiedzania i poszukiwania pokarmu przez niedźwiedzie w pobliżu domów i osad ludzkich w Bieszczadach wskazują na realne zagrożenie wystąpienia procesu synantropizacji tego gatunku oraz powstanie sytuacji wymagających działań prewencyjnych. Praktyka wskazuje bowiem, że znacznie tańsze i efektywniejsze jest zapobieganie synantropizacji niż jej likwidacja"
nie zapominajmy że Bieszczady to góry dzikie wtórnie, w przeciwieństwie do Słowacji i Ukrainy nie mamy nawet pierwotnej puszczy
kilkadziesiąt lat temu stał tam dom na domie, wypasano owce - myślę że turyści są jednak mniej "szkodliwi"
z jednej strony psioczy się na turystów a z drugiej kosi się łąki żeby przetrwały i nie zarosły chaszczami; na łąkach które kiedyś miały się dobrze dzięki ludzkiej działalności
wydaje mi się że najlepszym sposobem na ochronę jest nauka ludzi poszanowania przyrody np nie śmiecenia na szlakach, nie dewastowania
Synantropy droga Sonko to wróble, bociany, myszy i inni nasi towarzysze.
Synantropizacja jako taka to też zresztą termin popularny u nas i częściej pojawiający się w polskich opracowaniach niż np. anglojęzycznych, gdzie chętniej określa się je ze względu na rodzaj problemu. Gdybyś w takowych pogrzebała, to byś znalazła ok. 10 terminów określających niedźwiedzie, które w taki, czy inny sposób "wchodzą człowiekowi w drogę" lub vice-versa, jak kto woli.
I wg takiego założenia, każdy z tych niedźwiedzi mógłby zostać uznany za podlegający procesowi synantropizacji.
Znajdziesz to choćby we wspomnianym przez Ciebie raporcie w/w autorów, czy np. tu:
http://www.carpathianbear.pl/pl/aktu...-nie-synantrop
tak więc nie popełniaj nadużycia semantycznego, bo z tego "sztywnego" trzymania sie cytatów z notatek Lucy dojdziesz zaraz do wniosku, że bieszczadzkie niedźwiedzie to człowieka na oczy nie widziały, a przyroda bieszczadzka jest zupełnie niezagrożona.
Czytam i czytam i już nie wiem, z kim się zgodzić:) W zasadzie to wszyscy mają rację. Lecz nie padło jedno - propozycja, aby zacząć limitowa wejścia w najbardziej zatłoczone miejsca, które jednocześnie odznaczają się wysoką wrażliwością na obecność ludzi. Nie jest problemem stworzenie mechanizmu limitowania, a jedynie ustalenie, które miejsca warte są takich działań. Czyli - wszystko sprowadza się do prowadzenia monitoringu negatywnych wpływów ruchu turystycznego na przyrodę. Jeśli nie ma takich miejsc, gdzie należy limitować wejścia, to niestety trzeba się pogodzić z tłumami i zagrodami, które ograniczają rozlewanie się tłuszczy na okolice szczytów.
Na marginesie - bieszczadzkie płoty wierzchołkowe nie są aż tak straszne. Polecam odwiedziny na Trzech Koronach:D:D:D Tam dopiero przeżywa się szok, gdy wędruje się po stalowym pomoście i z takiejż platformy diwa se na landszaft. I to za piniondze:)
I obserwacja z ostatniego mojego pobytu w Bieszczadach. Odbył się w lipcu, było gorąco jak diabli. 3/4 ludzi na szlakach zajmowało się walką z przegrzaniem, narzekaniem na pogodę itd. Ci ludzie nawet przez chwilę nie zwracali uwagi na 'otoczenie przyrodnicze szlaku', nie konsumowali tego, po co przyszli. Więc powstało pytanie: czy aby oni wiedzieli po co pchali się na górę?:O Może czas zacząć robić jakąś wojnę propagandową w celu zniechęcenia takich przypadkowych szwendaczy do łażenia po górach? Nie wiem jak ale może by się udało część ludzi zastopować na etapie podejmowania decyzji idę, nie idę w góry? Rozumiem dyrekcje pn-ów, które zachęcają do odwiedzin, bo to oznacza większe wpływy. Ale może to jest jeden z głównych błędów systemu? Bo czy zwiększenie budżetu wszystkich pn-ów np o 100 mln złotych rocznie byłoby aż takim kosmicznym wydatkiem dla państwa przepieprzającego miliardy na bzdety? A umożliwiłoby zdjęcie obowiązku opłat za wstępy z turystów. Tym samym przyroda przestałaby być towarem - bo chyba nie powinna nim być?
Pozdrawiam,
Dercikspieczonynapołoninach
Na kursie przewodnickim jeden z wykładowców mówił nam o próbie wprowadzenia limitu wejść do BdPN, które usiłował wprowadzić poprzedni dyrektor, pan Winnicki. Pomysł nie został zrealizowany, był awykonalny. Każdy park narodowy ma w swoim statucie udostępnienie turystyczne, nie wiem, czy to nie jest zagwarantowane ustawowo. Nie ma możliwości wprowadzenia zakazu wejścia do parku. Z tego co mi mówiono (jest Pan znanym w bieszczadzkim świadku przewodnickim z powodu pełnionych przez Pana funkcji i działań na rzecz zarówno ochrony przyrody jak i ruchu turystycznego Naukowcem) jest Pan specjalistą więc trudno mi polemizować z Pańskimi poglądami. Nie mam dostatecznej wiedzy na temat funkcjonowania parków narodowych abym mogła się wypowiadać czy istnieje możliwość zamknięcia cennych pod względem przyrodniczym terenów na wzór radzieckich zapowiedników. Moim zdaniem w BdPN nie ma konfliktu pomiędzy interesem przyrody i turystów. Szlaki w większości biegną przez teren ochrony częściowej. Moim zdaniem najbardziej palącym problemem jest włączenie do parku części doliny Sanu, ostoi zwierzyny czyli m.in. rezerwatu Krywe. To właśnie stamtąd usunęłabym całkowicie ruch turystyczny, a przede wszystkim zamknęłabym dolinę przed myśliwymi. Moim zdaniem na ternie Bieszczadów nadal panują poglądy Doskoczyńskiego, który twierdził, że park jest od ochrony flory, a myśliwi od fauny. Dolina Sanu jest zimowym miejscem żerowania wielu gatunków i musi być chroniona. To także ostoja węża Eskulapa. Mam dostęp do wyników badań naukowców zmagających się z problemem wymierania tego gatunku. Wyniki inwentaryzacji są zatrważające, mamy tylko około 200 osobników. To jest jedyna polska populacja. Na dzień dzisiejszy na terenie rezerwatu "Krywe" prowadzone są polowania. Rezerwat powstał dopiero wtedy, gdy polowania zostały zagwarantowane PZŁ w operacie ochrony. To jest prawdziwy problem bieszczadzkich ochroniarzy i ekologów, a nie to czy na kopule szczytowej Tarnicy jest zagroda.
Co to znaczy awykonalne? Jakie przepisy zabraniają wprowadzenie ograniczeń, czy nawet zamknięcia szlaku? Co się stało z parkami narodowymi, które "wbrew prawu" to zrobiły?
Nie stawiaj znaku równości między takim działaniem, a "zakazem wejścia do parku", bo to bezsens.
Problem Eskuplapa nie jest tematem dyskusji, zresztą teren Bieszczadów ma więcej problemów.
Nie sądzę, by była potrzeba zamykania, czy nawet ograniczania liczby turystów na "dyskutowanych" tu szlakach, ale to nie znaczy, że nie należy się nad tym zastanawiać, bo "przyroda tam nie ucierpiała zbytnio". ;)
Z takim podejściem właśnie dojdzie do "rozdeptania" i Krywego.
Poza tym zaczynam odnosić wrażenie, że "Twój" postulat skanalizowania ruchu turystycznego równoznaczny jest ze "skanalizowaniem" fauny i flory ... tak w ramach zrównoważonego rozwoju ;)
A to sie nie da. Dojdzie do procesów, p których nie chcesz raczej dyskutować ... chyba, że notatki się skończyły. ;)
Pomińmy drobne złośliwości,które tu sobie nawzajem prawicie...
Są jednak metody ograniczania ruchu turystycznego. Dyrektor PN-u występuje do MińŚrod o zmianę w planie ochrony, która polega na wyznaczeniu np dziennego limitu wizytujących dane miejsce. MinŚrod to podpisuje i...Stawia się strażnika przy wejściu i nakazuje mu liczenie osób. Gdyby np na wspomnianych 3 Koronach dyrekcja PPN chciała wprowadzić limity, to by to zrobiła np poprzez wprowadzenie godzin otwarcia:) Zresztą...chyba nawet tak jest po części. Limituje się też poprzez czas wstępu na wszelkie szlaki - można/nie można w zimie, po zachodzie słońca, przed jedenastą, po jedenastej itd. Technicznie jest to do zrobienia.
Ustawa OP daje w tym względzie dyrektorom pełną decyzyjność. Oczywiście wszystko po rozpatrzeniu głosów za i przeciw, choćby rad naukowych. Zwłaszcza głos tych ostatnich jest ważny i być może dyr. Winnicki, obawiając się wojny w radzie naukowej (zawsze są w niej przedstawiciele samorządów lokalnych), sprawę poddał. Ale to tylko domysł, a nie fakt. Mogło być inaczej. Tak czy owak - najtrudniej jest ustalić, czy ruch turystyczny zagraża miejscu, czy nie. I w jakim stopniu. Np obserwujemy powrót w Karkonosze rysiaczków. Nie było ich od 200 lat, a teraz się pojawiły i mają za nic natężenie ruchu turystycznego. Albo pustułki... Trzeba do tych spraw podchodzić z ogromnym wyczuciem. Bo to jest tak, jak z
hipotetycznym zagrożeniem przyrody ze strony paralotniarzy i odmawianiem im startowisk na połoninach przy jednoczesnym tyczeniu szlaków konnych. No kto powie, co jest gorsze dla przyrody? Ja uważam, że trzeba wpierw kontrolnie wpuścić taką dyscyplinę do parku, a następnie obserwować, czy nie przynosi ona ujemnych skutków. Bowiem zwykle nie ma w literaturze problemu dobrych dowodów świadczących za lub przeciw i tak naprawdę nic nie wiemy. Park-oczywiście w ograniczonym przestrzennie zakresie- może być takim poligonem badawczym w tej mierze. Bardziej należy się obawiać reakcji tych, którym pozwolono coś tam robić, na odnowienie zakazu. Ale wtedy przynajmniej ma się w ręku silne argumenty.
Koniec i kropka
Derty
Oczywiście, że wykonalne.
Osobiście miałbym wątpliwości, by takowe w w/w miejscach wprowadzać, jak kilkakrotnie napisałem. Pewne rzeczy są natury "to se ne wrati" i tak moim zdaniem jest z tą "dzika przyrodą".
Będziemy coraz mocniej wkraczać w obszary cenne przyrodniczo, nie da się tego uniknąć, można jedynie spowalniać, czy ograniczać pewne procesy, ale usprawiedliwianie się w stylu "nie ucierpiała zbytnio", "nie ma żadnych cech synantropizacji stopnia trzeciego" itp brzmią na mój gust kiepsko.
Ktoś wymyśli "prawdę objawioną", ktoś inny będzie ja powtarzać i tak rodzą się legendy.
Wspomniany zakaz działalności dla myśliwych jest wg przewodników jest lekiem na całe zło w Krywem, ale obecność tam turystów już nie? I to wszystko w kontekście dobrej kondycji węży... ;)
Sorry, ale nie brzmi to sensownie.
Wojna była, proszę przypomnieć sobie bezzasadne unieważnienie pierwszego konkursu na dyrektora BdPN. Dopiero w drugim rozdaniu dyrektorem został pan Leopold Beker vel Leoberk z for. Został wybrany przez ministra z proponowanych trzech kandydatów, pan Winnicki jest tylko jego zastępcą.
Z tego co nam mówiono na spotkaniu przewodników z dyrekcją BdPN od 1 stycznia zostały zmienione zasady funkcjonowania parków narodowych. Dochody z turystyki są bardzo ważne w parkowym budżecie. Inne wyjście to cięcie lasów.
To nie jest tak proste przełożenie. Na terenie BdPN wytyczono szlaki konne, ale nie mają nimi prawa jeździć obce konie. Turyści muszą wynajmować parkowe konie huculskie. Istnienie stadniny jest bardzo ważne dla bieszczadzkiej przyrody, to są żywe kosiarki, jak i dla zachowania rasy. Tego chyba nie muszę udowadniać.
Sonko, pomyśl.Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Derty pisze o wpływie lotniarzy lub jeźdźców na przyrodę.
Nie jest to kwestia czyje konie biegają po lesie.
Oczywiście masz rację w tym, co piszesz o hucułach, należy rasę zachować i je hodować. Natomiast nie jest to argumentem, że szlaki turystyki konnej "bez zbytniego wpływu na przyrodę" mogą być wszędzie.
Czy wprowadzono przepisy zabraniające ingerencji w siec szlaków? Naprawdę?Cytat:
Zamieszczone przez Sonka
Derty, masz zupełną rację. Kiedy poszłam 2-3 lata temu na te trzy korony byłam w szoku, człowiek wychowany na Bieszczadach nagle widzi metalowe mostki, poręcze i płatne wejścia na szczyt (za szlak nie było oplat chyba tylko za samo stanięcie na poszczególnych szczytach po drodze) i w dodatku ten wąski metalowy balkonik na trzech koronach na który wychodzi się po metalowych schodkach z poręczami. właśnie przeglądam zdjęcia i na każdym prawie jestem przy jakiejś metalowej barierce. nie dziwne więc że dla niedzielnych turystów bieszczady wydają się dzikie (przedwczoraj w pracy koleżanka próbowała mi wmówić że polskie bieszczady są dzikie:) ale jakie ona może mieć pojęcie). choć nie mają nic z tym wspólnego to jednak widzę diametralną przepaść między wschodem a zachodem jeśli chodzi o góry. w tatrach nie byłam od 10 lat i nawet nie mam ochoty tam jechać.
Załącznik 29885
" Inne wyjście to cięcie lasów. "
-cięcie lasów w parku narodowym?
jak tak wszystko pozamykamy to zostaną nam tylko wspomnienia :shock:
meq - zawsze można wejść cichcem i bokiem:)
Tarasy a dokładnie Złote Tarasy znajdują sie w Warszawie przy ul. Złotej 59Cytat:
Zamieszczone przez kozaczek