Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
"Przepraszam, choć nie'
-w porządku, proponuję jednak nie zmieniać chronologii wydarzeń bo faktycznie brzmi to idiotycznie
"1) Chociaż wówczas troszkę panikowałam. 2) a Bazyl ma rację, gotowanie dokończyłaś w namiocie i jedno ździebełko się zapaliło"
-to były dwie różne sytuacje przedstawione w odwrotnej kolejności gdzie między jedną a drugą minęło 16 godzin ;p
dobra, już wychodze z relacji ;>
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Relacja zakręciła się, a więc było to tak......dawno, dawno temu troje głodnych gotowało obiadki, my z Bazylem bardziej głodni, uwinęliśmy się w tri miga. Zaczęło padać to i namiocik szybciutko stanął, chociaż poganiałam Bazyla, żeby szybciej składał maszty bo mu ziemniaczki stygną. Tak oto wszyscy mogliśmy schronić się przed kropelkami deszczu. Jimi kończyła gotowanie w przedsionku, jedna czy też dwie trawki zapaliły się, co mnie panikarę wystraszyło. Po pożywnych obiadkach nastąpiło błogie lenistwo, poparte niby zbliżającą się burzą.
Prawda, dnia następnego śniadanko było późnawo i to wówczas rakieta Jimi narobiła bigosu zapaliła znaczną część traw i nie chciała przestać palić się,po mimo nieustającego zakręcania zaworka, teraz to komiczne wydaje mi się, ale wówczas to już czarne myśli targały mną.
Bartolomeo, twój palnik przegrał w konkursie huku hi, to co Jimi miała, to niczym odrzutowiec Mig 29
Czy teraz jest chronologicznie? Więc spokojnie zmierzajmy ku dalszym przygodom. Nieuchronnie zbliżamy się do kosodrzewiny i tego jak Bazyl mało nóg nie połamał uciekając przed burzą:-D.
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
(...) ta akcja z palącą się trawą to była następnego dnia rano -a nie podczas deszczu. Wy schodzwaliście sie w namiocie a ja gotowąłam na deszczu, więc jak mogliście mnie widzieć :> (...)
Wystarczy wyjrzeć z namiotu, ale zaczęłaś gotowanie jeszcze przed tym jak się schowaliśmy w namiocie zostawiając Ciebie na deszczu. Ponieważ zostawiliśmy Jimi na deszczu nie mogło być więc mowy o gotowaniu w przedsionku! Chyba to wszystko zmyśliłem i jeszcze pozamieniałem kolejność - normalnie szok!
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
"Przepraszam, choć nie'
-w porządku, proponuję jednak nie zmieniać chronologii wydarzeń bo faktycznie brzmi to idiotycznie
"1) Chociaż wówczas troszkę panikowałam. 2) a Bazyl ma rację, gotowanie dokończyłaś w namiocie i jedno ździebełko się zapaliło"
-to były dwie różne sytuacje przedstawione w odwrotnej kolejności gdzie między jedną a drugą minęło 16 godzin ;p
dobra, już wychodze z relacji ;>
Być może wymachiwanie palnikiem było później i scaliłem te dwie sytuacje pasujące do siebie, teraz nie pamiętam gdyż nie przywiązywałem do tego i chronologii aż tak wielkiej wagi jak Ty. Dla mnie były to wspomnienia zabawne i miłe, jak i inne, o których teraz nie wiem czy warto pisać bo mogę coś poplątać i będzie chryja. Popełniłem jeszcze jeden idiotyzm i zważając na powyższe pragnę sprostować: makaron nie był z sosem tylko z serem!!!
Dla mnie, w tego typu relacji idiotycznie brzmią tego rodzaju zarzuty. Co do Twojej propozycji, to zawsze możesz przedstawić swoje racje tutaj lub rozpocząć własną, chronologicznie idealną, pozbawioną idiotyzmów i głupawych spostrzeżeń w jakie obfituje moja.
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
No, dość tego bartolenia, czas na bazylowanie. Dotarliście w końcu do tej kosówki? :mrgreen:
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Cytat:
Zamieszczone przez
bartolomeo
No, dość tego bartolenia, czas na bazylowanie. Dotarliście w końcu do tej kosówki? :mrgreen:
Już pędzimy, obym tylko najpierw wszedł na szczyt zanim z niego zejdę! :mrgreen:
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Cytat:
Zamieszczone przez
sir Bazyl
Teraz śpimy, z pełnymi brzuszkami kiełbaski i pieczonego serka, którym raczyła nas Jimi. Trzeba zebrać siły, bo przed nami kroi się niemałe podejście
10 załącznik(ów)
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Ranek dnia trzeciego wstał bezchmurny
Załącznik 40737
Ponieważ na mapie i w terenie wejście od „naszej” przełęczy na szczyt Jasnowca wyglądało na zarośnięte kosodrzewiną
Załącznik 40739
postanowiłem, że wdrapiemy się na niego, widoczną, północną (lewą na zdjęciu) granią, po strawersowaniu świerkowego lasu w kierunku siodła (całkiem po lewej na zdjęciu). Tutaj widać ścieżki odchodzące z przełęczy w kierunku trawersu:
Załącznik 40738
Zaraz po wejściu między pierwsze drzewa okazało się, że płynie tam wartki strumyk, którego nie zaznaczono na mapie. Nie wiedząc tego wcześniej, wczoraj po południu i dziś rano schodziliśmy znacznie niżej do źródła po drugiej, południowej stronie przełęczy.
Po osiągnięciu tego obniżenia, najpierw delikatnym trawersem a później ostro w górę
Załącznik 40740
pięliśmy się na szczyt. Było upalnie, parno a w powietrzu latały roje much (niestety większość zdjęć z dnia dzisiejszego ma pełno czarnych plamek – to właśnie one są). Odpoczywaliśmy więc co kilkanaście metrów, łapiąc oddech i podziwiając okolicę:
Załącznik 40741 Załącznik 40742
Załącznik 40743 Załącznik 40745
W czasie naszego podejścia Jasnowiec zamienił się w dymiący wulkan
Załącznik 40736
Żar i lawa już wcześniej lały się z nieba :-D
Po dotarciu na miejsce, w którym z trzech stron otaczała nas już kosówka, okazało się, że górą nie „idzie” żadna ścieżka. Jakieś pięć metrów a może siedem i trzy czwarte niżej, szedł ledwo widoczny trawers wzdłuż grzbietu. Kuna jak już się wdrapała na ten szczyt to oświadczyła, że nie zamierza schodzić, zrzuciła plecak i dała nura w kosówkę. Przedarła się ze trzy metry i stwierdziła, że o niczym innym nie marzy jak iść kosówką równolegle do ścieżki! A mówiłem, żeby ubierać na głowę czapkę bo o udar nie trudno! A ona nic tylko podskakuje i mówi, że to pikuś takie przejście. Być może dla bieszczadzkich kun tak, ale Bazyle są trochę większe i znacznie cięższe, więc starałem się ją przekonać, że ta utrata kilku metrów wysokości to nie problem a idąc co prawda bardzo nachylonym, wykrzywiającym nogi w kostkach, trawiastym zboczem i tak dojdziemy szybciej i mniejszym nakładem energii w dalsze rejony niż przedzierając się przez tą dżunglę.
Gdzieś tak w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, podczas mojego pierwszego pobytu w Gorganach, ugrzęźliśmy w znacznie większym co prawda, morzu kosówki i do dnia dzisiejszego rany po tych wspomnieniach jeszcze się nie zabliźniły :twisted:
Na szczęście w końcu Kuna uległa i ruszyliśmy dalej, lekko trawersując wierzchołek
Załącznik 40744
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Cytat:
Zamieszczone przez sir Bazyl;166836
Na szczęście w końcu Kuna uległa i ruszyliśmy dalej, lekko trawersując wierzchołek
[ATTACH=CONFIG
40744[/ATTACH]
Zostałam stłamszona. Zawiedziona, z nie fajną miną ruszyłam za Kierownikiem Wyprawy, w końcu obiecałam słuchać się, co mnie strasznie męczyło. Za to jakie później widoki były. A co tam straacony czas na granicy, za to połoniny mają cudne
10 załącznik(ów)
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Nikłą ścieżynką szliśmy prosto w kierunku Strimby
Załącznik 40746
i po kilku chwilach doszliśmy do grzbietu właściwego,
Załącznik 40747
z którego rozpościerały się fantastyczne panoramy, m. in. na Gorgany
Załącznik 40748
Tiapesz
Załącznik 40749
Horb i Negrowiec
Załącznik 40750
W oddali szczerzyła swoje kły Czarnohora
Załącznik 40751
(Kieł lewy to Howerla a prawy to Pietros)
Po zmianie kierunku zgodnie z przebiegiem grzbietu na Kołoczawę
Załącznik 40753
Strimba odsłoniła się nam w całej okazałości
Załącznik 40752
Rzut oka na część przebytej dziś drogi, też nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do piękna gór w jakich przyszło nam wędrować
Załącznik 40754
Zaczęło kropić, pędziliśmy więc ukryć się do lasu z krzyżem
Załącznik 40755
Odp: Ewidentne naruszenie granicy, czyli Piszkonia mówi weź mnie.
Do lasu, co się okazał nie lasem.....tu moje nogi krzyczały, ileż jeszcze tego schodzenie w dól i dół, żeby już było w górę. Później moja dusza będzie jęczeć piwa piwa piwa. A będzie zdjęcie z nowoczesnej techniki napraw ukraińskich dróg?