8 załącznik(ów)
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
W Huczwicach nad małym jeziorkiem bobrowym zobaczyłam nagle, że jakieś olbrzymie ptaszysko jastrzębiowate zerwało się z ziemi. Ten wielki ruch wielkiego skrzydła zapamiętam długo. Nie widziałam jego lotu po niebie, bo bardzo sprytnie się schował dalej ale po barwach najbliżej mu było do orlika krzykliwego. Kawałek dalej usiadłam, zarządziłam przerwę, bo z czasem byłam zdecydowanie do przodu, niż zakładałam. Przepiękna, słoneczna pogoda i cudna okolica sprawiły, że otrzymałam choć namiastkę Rosolina, o którym wciąż marzę, by doń powrócić. W tym momencie zrozumiałam, że otrzymałam to, czego mi było tak potrzeba. Mianowicie potrzebowałam usiąść w bezludnej okolicy na wielkiej, ogromnej łące i wygrzewać się w słoneczku. Tylko tyle właściwie potrzebowałam przez te trzy dni łażenia i to właśnie tutaj, w Huczwicach miała miejsce kulminacja całej mojej wędrówki. Gdyby nie było tego wprowadzenia, czyli pasma Łopiennika związanego z późniejszym spaniem w namiocie w Rabe -Huczwice same w sobie nie miałyby sensu. Również nie miałyby sensu, gdybym przyjechała tu autem. Do tego osiągnięcia tego stanu potrzebowałam wprowadzenia, jakim była dwudniowa wędrówka i namiot. Gdyby nie było tak gorącego słońca, też nie poczułabym spełnienia w Huczwicach :) Kilka dni wcześniej napisałam w pamiętniku, że potrzebuję usiąść w gorącym słońcu na rozległych, bezludnych rosolińskich łąkach. Wszystko poukładało się bardzo ładnie. Dopiero teraz odkryłam właściwe piękno Huczwic, wcześniej nie mogłam trafić na odpowiednią pogodę. Zagotowałam wodę na kawę w menażce, którą kiedyś nabyłam w sklepie wojskowym z rzeczami z demobilu. Menażka, składająca się z dwóch naczyń, ma na każdym wyrytą datę walki 1968. W tym samym sklepie nabyłam też moje ukochane depeemy oraz koszulę i pokrowiec na plecak. Poniekąd fascynuje mnie to, że tych rzeczy kiedyś używał żołnierz (spodnie i koszula na pewno pochodzą z użytku ale akurat najmniejsze rozmiary były prawie nienaruszone, menażka też była używana).
Załącznik 33969Załącznik 33970Załącznik 33971
Ruszyłam dalej. W zasadzie postój był zbyt długi, bo paradoksalnie postój mnie zbyt zmęczył -ciało przeszło w stan odpoczynku i trzeba było się od nowa rozchodzić, by wejść w rytm marszu a przede mną jeszcze całkiem długa droga. Dalej bez butów doszłam do dużego jeziorka bobrowego, gdzie budowany jest duży taras widokowy. Szybko założyłam buty dla zachowania pozorów normalności. Zagadnęłam z panami, którzy zaprosili mnie... na dach :D Oczywistym było, że nie odmówię, bo uwielbiam włazić i się wspinać. Okazało się, że ci także mieli wielką ochotę zapukać rano do namiociku.
Załącznik 33972Załącznik 33973Załącznik 33974Załącznik 33975
Doszłam do podnóża Chryszczatej po drodze witając się z kolejnymi młodymi chłopakami pracującymi w lesie. Weszłam na szlak kapliczkowy i tutaj od razu zamieniłam się w pielgrzyma. Podejście na Chryszczatą od tej strony -sakramenckie, drugi Walter. Ale przecież ja takie właśnie bardzo lubię. Konkretne. Czyli krótki, bardzo stromy (czasami wręcz fantazyjnie stromy) odcinek ale przynajmniej od samego początku wiesz na co wchodzisz, cały czas widzisz ile jeszcze drogi przed tobą. Nie jak poprzednio, kiedy "kilka" razy jednego dnia wchodziłam na Horodek, "kilka" razy na niebieskim wchodziłam na poszczególne szczyty. Dlaczego piszę "kilka"? Bo zawsze wydawało mi się, że już dochodzę do szczytu a gdy spoglądnęłam przed siebie pokonawszy odcinek, dany szczyt cały czas był daleko i daleko. W zasadzie doszłam do wniosku, że jeżeli myślisz, że już jesteś na szczycie, to na pewno na nim nie jesteś. Analogicznie możnaby powiedzieć odwrotnie - jeżeli myślisz, że szczyt jeszcze daleko to na pewno już na nim jesteś :-) Haha. Ta druga zasada miała miejsce właśnie na Chryszczatej!!!!! Gdy kawalątek przed szczytem spoglądając nań, pomyślałam, że to na pewno nie jest jeszcze to -okazało się, że byłam w błędzie. Tym samym doszłam w końcu do szczytu Chryszczatej! Powiem szczerze, że nie sądziłam, że będę miała stąd widoki ale widocznie wczesna wiosna sprawiły, że nawet ze szczytu Chryszatej można było tu i ówdzie popatrzeć sobie na świat dookoła.
Załącznik 33976
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
.... czyli leśniczy nie musiał pomagać.....:-P
7 załącznik(ów)
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Schodzić do Prełuk miałam zwyczajnie szlakiem, jednak niedobry Bazyliszek podkusił mnie, by z lekka urozmaicić sobie wędrówkę zmieniając trochę trasę. Z racji tego, że ostatnio na zachodnich zboczach Chryszczatej czuję się niemalże jak u siebie w piaskownicy, namawiać bardzo mnie nie musiał. Czuję tę górę coraz lepiej, coraz lepiej się nad niej odnajduję, coraz lepiej ją poznaję. Dlatego zboczenie ze szlaku Chryszczatej było dla mnie jak pstryknięcie palcem. Wyciągnęłam kompas, by określić azymut. Tuż obok ujrzałam fajny okop z I wojny.
Załącznik 33980Załącznik 33981
Podążając osuwiskiem Zwezło na starcie zaliczyłam kilka dupozjazdów. Nagle znalazłam się w jakiejś magicznej krainie, jakby oderwanej od rzeczywistości, o której świat zapomniał. Byłam w niebie. Ukształtowanie terenu było kosmicznie piękne. Do tego to słońce. Chodziłam niemalże zygzakami, to na prawo, to na lewo, bo chciałam zajrzeć wszędzie. Już teraz wiedziałam, że gdyby wybuchła ta wojna, to wstąpię do partyzantki. Znów wcieliłam się w rolę partyzanta. Zaczęłam intensywnie obmyślać plan, że właśnie tutaj rozlokuję swój oddział. Oczywiście mój oddział będzie nosił kryptonim "Sokoły" ze względu na ulubiony okrzyk w lesie jego dowódcy, czyli "hej". Trzeba myśleć już teraz!!! Przecież gdy wybuchnie wojna, to kto w tym całym chaosie będzie w stanie myśleć, planować a co najważniejsze -działać! Trzeba planować skrytki i bunkry już teraz!!! Czy bałam się tak chodzić? Nie, tu nie ma czasu na bojaźń, trzeba układać plany. Najlepszy partyzant to ten, który doskonale zna swój teren. W tym momencie, pogrążając się w swoich myślach, miałam ochotę zacytować Browara -"my name is Chrin Stebelski!", bowiem takiego smsa mi kiedyś wysłał. Idąc tak zboczem Chryszczatej mijałam to jeden, to drugi, to trzeci potok. Po drodze także dwa inne, całkiem spore jeziorka duszatyńskie. Oczywiście tych dwóch najbardziej znanych nie widziałam, ponieważ były zupełnie po drugiej stronie zbocza.
Załącznik 33982Załącznik 33983Załącznik 33984
Po około godzinie dotarłam do szlaku, czyli już byłam prawie w domu. Dodam, że na oko z 10 razy chodziłam dotychczas po zboczach Chryszczatej ale nigdy nie zdażyło mi się, żebym w dwie strony szła po szlaku, więc i tym razem musiało być na wesoło :) Na ścieżce prowadzącej już prosto do Duszatyna poległam. Taki miałam widok:
Załącznik 33985
Powstałam. Zachodzące słońce mnie oślepiło.
Załącznik 33986
Jakimś cudem doczołgałam się do Prełuk, gdzie skonałam. Idąc wyglądałam jak żołnierz wracający z wojny -kuśtykający na jedną nogę i opierający się o kuli -obowiązkowo o jednej, gdyż zawsze z wojny wracają o jednej kuli. Przez całą Chryszczatą miałam bowiem kostur idealnie przypominający kulę. Sięgał mi tylko do pasa i miał taką rączkę wystającą jak mają kule. Krótki kijek jest idealny na strome podejścia a idąc po równym po prostu przypominał kulę :) Pięty trochę zjechałam ale co najważniejsze -na szczęście nie do krwi :)
http://wadera55.republika.pl/pasmo_l...atej/trasa.jpg
(trasa pod linkiem)
Całość jednym ciągiem także do obejrzenia tutaj:
http://wadera55.republika.pl/pasmo_l...yszczatej.html
http://wadera55.republika.pl/ania.html
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Jej Bohu.....świetny opis, bardzo mi się podobał, niewątpliwy talent literacki ,trochę szkoda go do partyzantki pani Stebelska....:wink:
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Oj lubię i ja takie opowiastki. Taki mi nieco koślawy "lepiej" się skleił:
"Lepiej było zaróść smrodem,
niż w potoku spotkać z dronem...."
;)
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
ALE BIGOS NASZYKOWANY ???? ( i o bimbrze pamiętaj ! )
ps. maczety nie dżwigasz ? ..ja wczoraj swoją naostrzyłem. W razie co- jak będę miał kurs CASĄ , to dokonam zrzutu następnej partii broni , więc szykuj zrzutowisko ! ;)
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
No właśnie.. ja tu knuję wielkie plany a podstawowej rzeczy, czyli bigosu na wojnę nawet nie zrobiłam...
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Niema to jak na wojnie, sporo amunicji , trochę brymuchy ,kwaśny bigos i...słodkie dziewczyny...:lol:
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Aniu!, Gratuluję : wędrówki, poskromienia "starej rury" i pięknego opisu. Czytałem z wielką przyjemnością.
Pozdrawiam :)
1 załącznik(ów)
Odp: Polemika o wędrówce w pojedynkę
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Kto po ostatniej mojej wędrówce z dn. 17 marca uwierzył w to, że na prawdę mam dosyć wędrówek na najbliższe dni, to oznacza, że mnie wcale nie zna. Już następnego dnia wieczorem spakowałam plecak...
He, he, bo to taka choroba jest – szwędactwo górskie :). Za każdym powrotem siedzi przyczajone kilkanaście godzin a później powoduje jakieś zwarcia w mózgu, fale mózgowe wysyłają sygnały najpierw łagodnie, później bardziej zdecydowanie, po dwóch dniach to już istny sztorm we łbie, aż w końcu nadchodzi tsunami i nie sposób się nie ruszyć! To gdzie i kiedy następna wyrypa?
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
...Kuśtykając z kosturem zaszłam do schroniska szkolnego w Jabłonkach. Oczywiście wcześniej zapowiedziałam swoją wizytę. Miałam cichą nadzieję, że będą palili w piecu, bym mogła sobie osuszyć ubrania na kaloryferze. Nic z tego. Schronisko bardzo mi się podobało, obsługująca starsza pani też okazała się najsympatyczniejszą osobą. Dostałam pokój 14-osobowy z łóżkami piętrowymi.(...)
Też polecam gorąco to schronisko! Warto wspomnieć, iż na jego ścianach wiszą piękne zdjęcia przyrody, których autorem jest gospodarz schroniska - Pan Maciej Grzegorzek ( http://www.maciejgrzegorzek.pl/).
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Była ogólnodostępna kuchenka, więc zagotowałam sobie niewielki garnek gorącej wody w którym próbowałam zamoczyć stopy. Miło się tym rozgrzałam. Serdecznie polecam to schronisko, bardzo mi się w nim podobało.
A woda ciepła też jest, tylko teraz, gdy nie ma turystów, trzeba dość długo poczekać, aż „dojdzie rurami” :)
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Całe podejście na Waltera -sakramenckie!! Najbardziej pieruńsko stromy szlak w naszych Bieszczadach! Ale ja właśnie takie podejścia lubię -bardzo dobrze mi się szło, powolutku z nowym kosturem.
Nie darmo te piętrzące się kretówki zwano niegdyś Grzebieniem Baligrodzkim, stromo do góry, niezbyt rozległy szczyt, na dół na pysk i od nowa :)
Podejście na inny grzebienia ząb:
Załącznik 34007
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Zasnęłam dopiero o 5 nad ranem, wcześniej tylko ot tak drzemałam. Nieoceniony kolega o 7.30 napisał mi smsa, że czas wstawać i ruszać w drogę. I bardzo dobrze.(...)
Ale zbój! Dać Ci przespać świt – powinien najpóźniej o 5.15 wysłać sms-a :mrgreen:
Cytat:
Zamieszczone przez
Jimi
Schodzić do Prełuk miałam zwyczajnie szlakiem, jednak niedobry Bazyliszek podkusił mnie, by z lekka urozmaicić sobie wędrówkę zmieniając trochę trasę. (...)
To za karę! Za dręczenie sms-ami :wink:, a że tu idzie, a że tam, a że burza śnieżna, a że słońce, a we fabryce do fajrantu daleko, a końca tygodnia nie widać!!!
Cieszę się, że zaczęłaś umieszczać relacje na forum, czytało się świetnie! Czy już wszystko uprane i spakowane do następnego wyjścia?