-
Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
juz zamontowalem jeden temacik zwiazany ze wspomnieniami nieistniejacego schroniska..chodzi o wanka dzial-tam bywalem i znam,a tu chcialem poprosic o powspominanie schronska na lopienniku,ktore stalo tam w latach 70 a wiec juz dosc dawno temu..
jesli ktos tam byl lub cos wie,prosze sie podzielic.
na razie wiem tylko tyle:
schronisko prowadzil olgierd lotoczko,milosnik i konserwator zabytkow itd.czlowiek wielce zasluzony w dziedzinie ratowania niszczejacych dobr kultury.zginal w hindukuszu w 1976roku.
na temat samego schroniska nic nie znalazlem-ani realcji,ani fotek,ani ani..
na pewno na lopienniku byl edward stachura,mozna to wyczytac we "wszystko jest poezja".opis jest dosc lakoniczny.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Popieram. O tym schronisku jest bardzo mało literatury, może ktoś z turystów chciałby się opowieściami o nim podzielić. A z mojej strony mogę się podzielić opisem tegoż schroniska, który jest w tomie opowiadań pt Bliżej Słońca. Kiedys miesięcznik Turysta ogłosił konkurs na opowiadanie turystyczne i z tego konkursu urodziły się cztery tomy opowiadań, niektóre naprawdę znakomite. Opowiadanie o którym mowa, autorstwa Barbary Narkiewicz - Jodko zajęło drugie miejsce i nosi tytuł "Jesienne ognisko". Schronisko jest o prawda wspomniane marginesowo, ale i tak warto, dla prawie żadnych o schronisku wzmianek - dobre i to. A na dodatek pięknie oddaje atmosferę Bieszczadów.
Pozdrawiam i polecam gorąco
madzia
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Gdzie i kiedy zostaly wydane wspomniane przez Ciebie opowiadania?
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
"Schronisko turystyczne na południowym stoku Łopiennika, na lokalnej kulminacji zwanej Horodkiem. Urochumione w 1965 r. w drewnianym budynku zbudowanym przez wojsko w latach 50-tych jako posterunek obserwacyjno-meldunkowy. Pierwszym kierownikiem schroniska był Witold Cygan, drugim-Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. Schronisko spłoneło doszczętnie, pozostały jedynie fundamenty"
"Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy część 2 Gmina Cisna"
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
to musialo byc przesuper miejsce!!!!! ech....
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
..no cos niecos sie dowiadujemy..przydalyby sie jakies fotki.sprobuje odnalezc wymienionego jegomoscia.poznalem pewnego czlowieka,ktory byl tam bezposrednio przed pozarem i twierdzi,ze rzeczywiscie sie konkretnie spozywalo..natomiast nic nie potrafil powiedziec o wystroju wnetrza,o innych bywalcach..w koncu minelo 30 lat.pytajcie weteranow..:)
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
azotox
Gdzie i kiedy zostaly wydane wspomniane przez Ciebie opowiadania?
Akurat ten konkretny tom, pod dokładnym tytułem "Bliżej słońca. Opowiadania turystyczne" zostal wydany przez centralne i naczelne wydawnictwo tamtych czasów - Sport i Turystyka w 1973 roku.
Nawiasem mówiąc - szkoda, ze już tego wydawnictwa nie ma...
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
lucyna
"Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. "
Zaraz, zaraz, zaraz! Coś mnie w pamięc kopnęło i przypomniałam sobie, że ktoś opowiadal, ze to było tak: Olgierd miał przyjaciół - małżeństwo, którzy pomagali mu w prowadzeniu tego schroniska - oboje. I przed wyjazdem w Hindukusz miał przekazac prowadzenie tego obiektu w jedną parę rąk. I nie wiedzieć czemu (a moze wiedzieć) przekazał je małżonce, nie małżonkowi. Małżonek poczuł się urażony, że to kobieta okazała się być od niego wazniejsza i w jakimś porywie męskości schronisko spalił. Ale na ile jest to sprawdzone - nie wiem - sprzedaję jak kupiłam.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Madzia, ja słyszałem jeszcze inną wersję ...
To, że Łotoczko przekazał komuś schronisko do prowadzenia to się zgadza.
Po jakimś czasie ów delikwent został wezwany do Leska czy Sanoka na UB, bądź Milicję. Jak wrócił, schronisko było już spalone.
Nie wiem na ile to jest wiarygodne, bo te opowieści bieszczadzkie to jak...opowieści dziwnej treści.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
No tak. Jeszcze spróbuje popytać bywalców starych, mam nadzieję, że coś jeszcze pamiętaja. Ale bywalców starych złapać łatwo nie jest - będę próbowac.
Czy ktoś może wie, gdzie dokładnie stało to schronisko? Bo jakieś pozostałości da się jeszcze podobnież w trawie odszukać.
Przypomniało mi się jeszcze, że droga do źródełka była okrutnie błotnista i stroma i niejeden szedł po wodę poślizgiem...
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Z pamięci bez mapy: Schodzisz z Łopiennika czarnym do Dołżycy. Dochodzisz do przełączki przed górą Horodek. Ścieżka z lewej strony odbija lekko w dół, a ty idziesz prosto pod górkę, na sam szczycik. Od południa masz ruinki masztu i schroniska, da się odszukać fundamenty, flaszki, fragmenty blach, stopy po maszcie.
Lech
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
No proszę, to tam. A ja zyłam w przekonaniu, ze to całkiem pod Łopiennikiem. Na tej łączce. Fajnie - wna wiosnę poszukam. Dzięki - cmoczki dl córci i żonki :)
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
lucyna
"Schronisko turystyczne na południowym stoku Łopiennika, na lokalnej kulminacji zwanej Horodkiem. Urochumione w 1965 r. w drewnianym budynku zbudowanym przez wojsko w latach 50-tych jako posterunek obserwacyjno-meldunkowy. Pierwszym kierownikiem schroniska był Witold Cygan, drugim-Olgierd Łotoczko, który prowadził je od 1968 r. aż do tragicznej śmierci (zginoł w 1976 r. podczas wyprawy w Hindukusz). Jego następcy nie potrafili się porozumieć. W 1977 r. jeden z nich po pijanemu zaprószył ogień. Schronisko spłoneło doszczętnie, pozostały jedynie fundamenty"
"Bieszczady Słownik Historyczno-Krajoznawczy część 2 Gmina Cisna"
Jedyną prawdziwą informację podała tu „Lucyna”, zresztą za literaturą źródłową. Reszta to plotki historyczne, o co do autorów wpisów nie można mieć pretensji, bo piszą to, co usłyszeli.
Byłem troszeczkę związany emocjonalnie ze schroniskiem w latach jego świetności, więc postaram się napisać, co pamiętam. Jednak zastrzegam, że nie jestem pewny dokładnych dat, a na sprawdzanie nie mam czasu, więc wybaczcie ewentualne nieścisłości.
Zbudowano w Bieszczadach dwie takie budowle – pod Łopiennikiem i na Połoninie Wetlińskiej (obecne schronisko, nie licząc dobudówek i przeróbek Lutka). Co do przeznaczenia wojskowego budowli w momencie budowy – prawda. Warto tylko dodać, że budowle były sprowadzone ze Słowacji, a obok nich pobudowano drewniane wieże – triangulacyjne ? do obserwacji terenu ?
Zmieniły się strategiczne koncepcje kontroli terenu i budowle zostały opuszczone przez wojsko.
Tu należy dodać, że początki turystyki zorganizowanej w Bieszczadach – od początku lat sześćdziesiątych – to jest robota warszawskiego SKPB i ALMATUR-u. Jak było politycznie tak było, ale ALMTUR dofinansowywał zorganizowane obozy studenckie i dużo zrobił w dziele Studenckich Baz Namiotowych i prymitywnych schronisk w Bieszczadach – właśnie Łopiennik, Szczerbanówka, Prełuki, Stary Łupków, Bystre.
I właśnie chyba w połowie lat sześćdziesiątych ALMATUR warszawski przejął (wydzierżawił ?) budowlę pod Łopiennikiem, tworząc tam skromne schronisko jako zaplecze noclegowe dla zorganizowanych studenckich obozów wędrownych.
Pierwszym szefem był Cygan, który uruchomił schronisko, zrobił jakieś skromne remonty (na to nigdy nie było za dużo pieniędzy) i zaczęło to funkcjonować. Było biednie, ale fajnie i coraz bardziej kultowo.
Cygan postanowił pójść w świat, zdaje się, że objął jakieś schronisko w Gorcach. Z łapanki szefem schroniska został Leon. Typowy przedstawiciel „bieszczadników” tamtych lat – żadnych związków z turystyką, sezonowy „jagodziarz”, taki trochę bieszczadzki „bezprizornyj”.
Generalnie kontaktowy i nawet lubiany, ale żadnych chęci do działania w schronisku, zrobienia jakiejś sensownej roboty. Co gorsze zaczęło tam rezydować okresowo coraz więcej kolegów Leona, co zaowocowało zmianą atmosfery schroniska na nie całkiem turystyczną.
Leona delikatnie pogoniono i pojawił się Olgierd Łotoczko, chyba późną jesienią 1967 r., lub zimą 1968 r., w każdym razie w marcu tegoż roku tam go poznałem. Historyk sztuki z Wrocławia (tak mówił, a nie konserwator), świetnie zapowiadający się poeta z ogólnopolskimi debiutami, znany w środowisku literackim, uroczy towarzysko człowiek, oryginał trochę pozujący na bieszczadzkiego twardziela. No, ale o nim więcej innym razem, bo tego był warty.
Olgierd miał wielkie plany rozbudowy i unowocześnienia schroniska, a co najważniejsze chciał stworzyć w Bieszczadach coś na kształt regionalnego centrum kulturalnego. Był samodzielnym autorem szczątkowej renowacji cerkwi w Łopience, urządzenia w jej murach otwartego salonu rzeźby i zabudowy otoczenia cerkwi starymi miejscowymi chałupami, coś jakby wioska-skansen, turystyczno-kulturalna.
Wiele w tej sprawie się działo, ale to odrębny, duży temat, może innym razem.
Olgierd prowadził schronisko ze swoją piękną żoną Lilką, dochował się syna, któremu dał na imię Azja. I niestety nastąpiła ta tragiczna śmierć w Hindukuszu.
Po Olgierdzie był Maciek Pytel – czy był ktoś pomiędzy nimi ? chyba nie.
Maciek, absolwent warszawskiej SGPiS, oddał się schronisku całym sercem i duszą. Turysta, świetny organizator, lubiany przez wszystkich, zaczął z rozmachem remont zaniedbanego schroniska. Wydębił od ALMATUR-u pieniądze, dołożył sporo swoich, zajeździł swojego „malucha” (złapała go milicja, kiedy nim przewoził 10 worków cementu, każdy po 50 kg), a co najważniejsze skupił wokół siebie grono pasjonatów, którzy pracowali społecznie przy remoncie (Otrytczycy to doskonale zrozumieją, tak samo Ci, którzy kiedyś budowali schronisko na Przysłupiu Caryńskim).
Prawie wszystko w schronisku i jego otoczeniu zostało zrobione. Pozostał problem wody. Ci, którzy tam bywali lub orientują się gdzie stało schronisko wiedzą, że wydajne źródełko, na ścieżce dojściowej z Dołżycy, było jakieś 200 m przed schroniskiem, u stóp stromego zbocza.
Podstawowym sportem wśród bywalców był bieg do schroniska z dwoma wiadrami wody na czas, po chyba około osiemdziesięciu schodkach, przy czym ubytek wody poniżej wrąbków na wiadrze oznaczał dyskwalifikację.
Maciek z konieczności wymyślił sobie, że przy źródełku zbuduje porządną myjnię dla ludzi i na dodatek saunę. Zgromadził już prawie wszystkie potrzebne materiały i we wrześniu (którego roku ?) miało to być robione.
Ale nawinęła mu się okazja do znakomitej przygody – koledzy filmowcy zaprosili go na wyjazd turystyczno-filmowy gdzieś do dalekiej Azji wschodniej. Ponieważ do zrobienia pozostało bardzo niewiele uznał, że pojedzie.
Jednak do rozwiązania był problem – kogo zostawić na gospodarstwie szefem. W tym czasie stałymi rezydentami schroniska byli:
Halika – włócząca się od kilku lat po Bieszczadach polonistka z Łodzi, próbująca zaczepić się na etat w jakiejś miejscowej szkole (niestety mała wyższe wykształcenie, więc bez szans);
Maciek (chyba tak miał na imię) – człowiek, który prawie od początku pracował przy remoncie, kowal, cieśla, stolarz, niezwykle pracowity, zrobił w schronisku niesamowitą robotę fizyczną. Niestety, człowiek z pewną wadą psychiczną, dostawał małpiego rozumu już po pięćdziesiątce wódki, o czym Maciek Pytel doskonale wiedział, bo niejeden raz to przeżył.
Wybór był niezwykle trudny, więc Pytel wybrał, jak mu się zdawało, wyjście salomonowe – oboje zostali namaszczeni na współszefów.
Tu kilka słów o sprawie Maćka pomocnika. Pytel przez cały czas walczył z ALMATUR-em o dodatkowy etat dla schroniska, właśnie dla Maćka pomocnika. Takie były czasy, że na to nigdy nie było pieniędzy, przecież zawsze prawie wszystko szło dobrze siłami wyłącznie społecznymi.
Ale sprawa dodatkowego etatu w tym przypadku rokowała nieźle, w każdym razie wyjeżdżając Maciek Pytel był pewny, że to zostanie załatwione i takie przekonanie chyba zostawił Maćkowi pomocnikowi.
I tu moja wersja, którą weryfikowałem na podstawie wielu bezpośrednich informacji i w wielu źródłach.
Chyba koniec września, upalnie, Maciek pomocnik schodzi do Cisnej. Na poczcie odbiera list do schroniska. Jest to oficjalne pismo z ALMATUR-u, że dodatkowy etat dla schroniska nie został przyznany. Maciek pomocnik jest strasznie rozżalony(relacja ludzi, którzy z nim rozmawiali w tym czsie), wypija kilka wódek i wraca do schroniska. Przy źródełku spotyka Halinkę, która zajęta jest praniem. Pyta się jej, czy ktoś jest w schronisku. Halinka odpowiada, że ta dwójka turystów, która tam mieszkała poszła w góry.
Maciek pomocnik idzie sam na do schroniska. Za kilkanaście minut schronisko płonie.
Być może cdn.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Olgierd ŁOTOCZKO !!!
Co ten WORD potrafi zrobić zrobić z tekstem. Jestem pewny, że napisałem Łotoczko a nie Otoczko
Moderatorzy - prośba, zmieńcie to, bo jest to tekst historyczny, a nie każdy czyta poprawki w następnym wpisie.
Pozdrawiam
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Boże Ty mój. Tego własnie mi potrzeba. Wiedzy... Proszę o cdn, bardzo proszę. Teraz widzę jak bardzo potrzebna jest monografia. Dla takich wypowiedzi Admin powinien stworzyć specjalny dział Historia Bieszczadów.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
O kurczę... Aż dostałem wypieków. Świetna historia, genialnie opowiedziana. Czekam na ciąg dalszy.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Super opowieść.
Pozdrawiam
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Tak ,tak świętnie opowiedziane z niecierpliwością czekam na dalszy ciąg ( coś jakby na kolejny odcinek fajnego serialu ) .
Szkoda że tak mało jest takich opowieści .
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
No i wreszcie ktoś opowiedział konkrety. Bo te moje gadki to zasłyszane strzępki i niekoniecznie nogły być zgodne z prawdą. Czekamy na cdn...
A rozdział historia Bieszczadów się przyda, bo bardzo mało jest udokumentowanych wiadomości na temat powojennych bieszczadów. A szkoda.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
..."Za kilkanaście minut schronisko płonie"...
Interesująca opowieść. Chętnie poczytał bym wspomnień ludzi,którzy w tamtych latach łazili po górach.Gdyby jeszcze mieli fotki z tamtych lat to już mi więcej nic nie potrzeba.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
dziekujemy bardzo za opowiesc.pana Cygana znalazlem na liscie czlonkow Pttk,teraz nalezy ustalic czy to ta sama postac..dzieki za nazwiska.poszukam.
wkrotce bedzie kolejna historia i pewnie fotki.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
w tzw.miedzyczasie poszukuje czlonkow feralnej dla pana lotoczki wyprawy-jestem na tropie:)pozdrawiam i dziekuje
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
WALDI
Chętnie poczytał bym wspomnień ludzi,którzy w tamtych latach łazili po górach.Gdyby jeszcze mieli fotki z tamtych lat to już mi więcej nic nie potrzeba.
Trochę wspomnień znajdziesz w książkach Władysława Krygowskiego. Niestety - nie ma nic o schronisku na Łopienniku. Są to tomay opowiadań "Góry i doliny po mojemu", "Wspinaczka po tęczy", "W litworowych i piarżystych kolebach", "Góry mojego zycia" - Wydawnictwo Literackie Kraków, lata 70, seria z parzenicą. Są opowiadania o róznych górach - od Rumunii i Karpat Wschodnich, Tatr i Beskidów, aż po wspomnienia wojenne i góry Szkocji i Alpy. I oczywiście także o Bieszczadach oraz o Beskidzie Niskim, bo po wojnie, kiedy już nie można było jeździć w Czarnohorę i Gorgany, Bieszczady były jakby namiastką. Zresztą, bez Niego nie byłoby Bieszczadów w obecnej formie (turystycznej, oczywiście). Bardzo polecam wszystkim jego wspomnienia - są po prostu piękne.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
KOCHANI... dziękuję za dobre słowa.
Zapłoniłem się sie jak chłopiec jeszcze przed inicjacją. A to nic wielkiego, coś tam wydobyłem z serca, bo dawne Bieszczady to moja wielka miłość (mojej żony również) i "wspomnień czar".
Cdn. będzie, ale wybaczcie trochę później, po prostu mam okresami utrudniony dostęp do netu, a i czasu brakuje.
Do "Jastrzębia" - życzę Ci powodzenia w odszukaniu członków wyprawy Olgierda i dowiedzenia się "jak to było". Ja nigdy się tym nie zająłem, chociaż z dzisiejszej perspektywy wydaje mi się, że powinienem. Po prostu świeży żal był wtedy zbyt bolesny.
Co do okoliczności tragicznej śmierci Olgierda w Hindukuszu - z niejasnych przekazów znam taką wersję.
Grupa w części swojej wyprawy miała w planie przepłynięcie kajakami jakiegoś odcinka górskiej rzeki. Z powodu meandrów pogodowych stan wody i porywistość strumienia jak na tę porę roku były zbyt duże. Miejscowi twierdzili, że jeszcze nikt w takich warunkach tej rzeki nie przepłynął.
Na to Olgierd stwierdził - a ja przepłynę. I popłynął samotnie ........
Znając trochę jego charakter wierzę, że tak mogło być.
Pzdrawiam wszystkich zainteresowanych "starą" historią Bieszczadów
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
..."Bardzo polecam wszystkim jego wspomnienia"...
Jak człowiek całe swoje życie związany jest z tym regionem to każda dodatkowo zasłyszana historia jest bardzo cenna.Dobrze jest dowiadywać się z ust ludzi,którzy to bezpośrednio przeżyli i widzieli.Forum umożliwia zadanie dodatkowych pytań.Czytając książkę możemy jedynie poznać pewne fakty ale nie dowiemy się nic więcej.
Gdyby tu zagladali ludzie którzy wówczas łazili po "naszych"górach (pokolenie 20-sto latków lat sześdziesiątych) to zapewne można było by się sporo od nich dowiedzieć.
dziabka1- dzięki za namiary,napewno gdzieś mi to w łapy wpadnie
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
"Człowiek który sadził drzewa" - mistrzostwo.Byłem nie tak dawno w posadzonym własnoręcznie lesie - jest już spory,dziwne to uczucie...
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
..."Cdn. będzie"...
Czekamy na dalszy ciąg.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
jeden z Pulpitów
KOCHANI... dziękuję za dobre słowa.
Zapłoniłem się sie jak chłopiec jeszcze przed inicjacją. A to nic wielkiego, coś tam wydobyłem z serca, bo dawne Bieszczady to moja wielka miłość (mojej żony również) i "wspomnień czar".
No to jak będziesz miał dostęp do netu + czas + ochotę - pisz, proszę. A pieszesz pięknie, na chwilę odpłynęłam z codzienności.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Czekam z niecierpliwością na jeszcze :]
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Schronisko na Łopienniku
Postanowiłem na tą okoliczność zagadnąć Lutka, jak on to wspomina.
Oto co usłyszałem.
Mniej więcej w jednym czasie wojsko opuściło swe obiekty służące do obserwacji powietrznego wroga.
Zmieniła się strategia i przestały być wojsku potrzebne. Tych obiektów było pięć, dwa w Bieszczadach czyli na Połoninie i na Łopienniku oraz trzy w Beskidzie Niskim , wszystkie leżały wzdłuż południowej granicy Polski. Usiłowałem wyciągnąć z Lutka czy wie coś na temat lokalizacji tych trzech pozostałych obiektów ale nie był w stanie określić dokładnego ich położenia. Może ktoś coś wie na ten temat ?
Obydwa bieszczadzkie obiekty były bliźniaczo podobne z tym że ten na Łopienniku nieco większy. Został zagospodarowany przez ludzi z Warszawy, ale czy przez studentów czy też przez osoby związane z PTTK – tu wspomnienia się wymieniają.
W pamięci zostało że na wszystko brakowało pieniędzy. Nie było szans na inwestycje. Sztuką było utrzymanie schroniska przy życiu.
Gospodarzem schroniska był Łotoczko , z wykształcenia historyk sztuki. Stworzył on projekt zagospodarowania doliny Łopienki. Według tego projektu miała tam powstać wioska turystyczna , coś na kształt żyjącego skansenu. Zabudowę miały stanowić przeniesione z regionu budynki Łemków i Bojków służące turystom. Centralnym elementem miała być odbudowana cerkiew – wówczas w ruinie. Z tego powodu uważa się go za prekursora odbudowy cerkwi w Łopience.
Lutek który w tym czasie zadomowił się na Połoninie wiele razy bywał na Łopienniku. Wspomina Łotoczkę jako zapalonego kajakarza który szukał po całym świecie rzek, najciekawszych rzek do spływania . Z jednej z takich wypraw – do Afganistanu – już nie wrócił. Znaleziono tylko jego plecak.
Jego żona jeszcze przez pewien czas gospodarzyła, ale to nie jest zajęcie dla kobiety z dzieckiem.
Opiekę nad schroniskiem przejął Cygan , ale nie z Romów tylko człowiek o takim nazwisku. Do schroniska często ściągali studenci, różnego rodzaju lumpy - o przepraszam - dzisiaj mówimy bieszczadnicy . Gościli tu też zwykli turyści czy nawet trafiały wycieczki szkolne.
Jedna z takich wycieczek przyjechała z miasta Łodzi pod opieką nauczycielki. Nauczycielka ta, tak zachwyciła się Bieszczadami , że wkrótce porzuciła całe swoje dotychczasowe życie i przyjechała w ten zakątek na stałe. Próbowała zaczepić się w różnych miejscach. Widywano ją w Cisnej , Wetlinie , w schronisku w Górnych ale również w obiektach na Łopienniku i na Połoninie. Na koniec przez pewien czas rezydowała w Szczerbanówce.
Z powodu lekkiej wady postawy niekiedy nazywana była garbatą. Próbowała zaczepić się w różnych miejscach, ale niespecialnie była lubiana. Nie przepadały za nią kobiety bo która kobieta lubi jak mu się chłopa bałamuci. Nie przepadali mężczyźni bo często okazywało się że nie są już wybrańcami losu.
Ale wróćmy do sedna.
W schronisku na Łopienniku w czasach Cygana często przebywał człowiek pomagający w wielu codziennych sprawach. Taki pomagier jest nieocenioną osobą . Niby nic ale bez niego ani rusz. Otóż w jego stronę zwróciły się oczy wspominanej wcześniej nauczycielki z Łodzi. Obdarzony afektem nie do końca rozumiał że kobieta zmienną jest. Po pewnym czasie ona zmieniła swoje zainteresowanie w kierunku osoby mogącej jej zapewnić trwały byt w tutejszym środowisku czyli gospodarza obiektu.
Nie , nie będziecie wić tu sobie gniazdka , a ja będę tylko waszym pomagierem – miał powiedzieć w momencie desperacji.
Działając z rozmysłem , użył przyniesionej specjalnie na tą okoliczność benzyny. Takiego ognia nikt nie był w stanie ugasić. Obiekt był cały z drewna.
Dzisiaj resztki fundamentów są coraz trudniejsze do odszukania.
Tak wyglądają wspomnienia Lutka. Nie weryfikowałem ich, bo nie mam do tego upoważnień. Pominąłem tylko co niektóre pikantne fragmenty, w końcu jest to forum publiczne. Dzieci mogą czytać
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
Henek
Schronisko na Łopienniku
Tak wyglądają wspomnienia Lutka.
Z całym szacunkiem do Luteczka - którego skrótową historię biesczadzką opisywałem na forum w innym miejscu - ale jego widzenie pewnych spraw, zwłaszcza przez pryzmat damsko-męski, w odniesieniu do Łopiennika jest powiedzmy przesadzone.
No, chyba że wypowiadałby się o kempingu w Ustrzykach G., którego był wieloletnim ajentem i akurat w kempingowych sprawach damsko-męskich powszechnie uznawanym ekspertem i autorytetem.
Z tym poszukiwaniem przez Olgierda rzek na całym świecie .... ?
Cygan był na pewno przed Leonem, a Leon przed Olgierdem. Czy Cygan był jeszcze raz po Olgierdzie ? a przed Mackiem Pytlem ? Przysiągbym, że nie, ale ta pamięć .....
Ze skansenem-wioską turystyczną - cała prawda.
Na razie tyle - pozdrawiam.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
niestety zajety roznymi sprawami musialem przerwac poszukiwania ludzi zwiazanych z tym schroniskiem..
oj musze przyznac,ze nie w smak mi ten post przytaczajacy wspomnienia lutka.z calym szacunkiem ale to jest bebeszenie czyjegos zyciorysu,w dodatku robi wrazenie domyslu.prawda to czy nie..ale czy wypada tak na forum takie kwestie poruszac.ja wiem,ze to ma scisly zwiazek z historia lopiennika..moze jednak to i owo przemilczec i dac jedynie do zrozumienia,ze zawazyly sprawy osobiste czy mesko-damskie i tyle
w kazdym razie u mnie na takie historie nie liczcie-wznawiam poszukiwania..swoja droga obawiam sie,ze te wspomnienia moga doprowadzic do jakiejs telenoweli,a bo zaraz odezwie sie ta pani albo ktos jeszcze inny i nie nie to nie tak to on zdradzil itd.tego chcialbym tu uniknac.jesli jednak tak bedzie,ja jako ten ktory zapoczatkowal ten temat zapowiadam,ze takie jalowe gadki mnie nie interesuja i wychodze z kina,bo bardzo nie dobre dialogi..
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
dodam jeszcze,ze fajnie by bylo poczytac cos o atmosferze tamtego czasu, o bywalcach,jakies ciekawe wydarzenia itp.
na lopienniku bywal edward stachura.i kto wtedy go goscil,kto z wymienionych gospodarzy?na przyklad...
w ogole lata 60,70 musialy byc w bieszczadach ciekawe...z opowiesci pamietajacych wynika,ze przyjazd tam to bylo niemal wejscie w inny wymiar..jest jeden gosc,ktorego poznalem w londynie,tylko ze on nie umie obchodzic sie z kompem i sie go boi.nagram go i przepisze-spedzil w bieszczadach kilka lat(1962-1970)
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Jastrząb pisze
Cytat:
musze przyznac,ze nie w smak mi ten post
Za treść tego postu ja ponoszę odpowiedzialność. Nie był on konsultowany ani autoryzowany przez Lutka.
To tylko luźny głos wspomnień które pozostały po 20-stu 30-stu latach, porozrywane wspomnienia, a nie praca naukowa na rzeczony temat.
Jeśli jest to głos niewłaściwy zwracam się z prośbą do admina o usunięcie go.
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
w porzadku.wiadomo o co chodzi.to tylko sugestia z mojej strony...grabula
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
ciekawe jak wspominiana dama sie zwie i czy wciaz jest wsrod zywych.szukamy..
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Cytat:
Zamieszczone przez
jastrzab
oj musze przyznac,ze nie w smak mi ten post przytaczajacy wspomnienia lutka.z calym szacunkiem ale to jest bebeszenie czyjegos zyciorysu,w dodatku robi wrazenie domyslu.prawda to czy nie..ale czy wypada tak na forum takie kwestie poruszac.ja wiem,ze to ma scisly zwiazek z historia lopiennika..moze jednak to i owo przemilczec i dac jedynie do zrozumienia,ze zawazyly sprawy osobiste czy mesko-damskie
Zgadzam się z Tobą "Jastrząb". A "Henek" jest tu całkowicie BEZ jakiejkolwiek WINY !
Po prostu w dobrych intencjach przytoczył "widzenie sprawy" przez Lutka, który niewątpliwie w trakcie relacjonowania był nieźle wzmocniony herbatką.
Lutek jest absolutną, żyjącą legendą bieszczadzką i królem tych gór. Co nie oznacza, że jest nieomylny w sądach, zwłaszcza wyrokowanych w sprawach męsko-damskich (co delikatnie sugerowałem w swoim ostatnim poście).
Mam prawo tak napisać, bo poznałem go przelotnie już w 1967 roku, a głębsza znajomość datuje się od czasu jego powrotu w Bieszczady, konkretnie do Ustrzyk G. (po chyba 2-letniej przerwie), w 1971-2 roku (??).
Przewaliliśmy podczas tej znajomości z kilka kontenerów "herbatki" z różnych plantacji, z pożytkiem dla wzajemnej przyjaźni i różnych spraw. Natomiast ogólnie, co do różnych sądów Lutka - bywają dosyć uproszczone i czasami mają zbyt luźny, lub żaden związek z materiałem faktograficznym.
Przedstawioną przeze mnie wersję "spalenia" znam na 99,99% od Maćka Pytla, czyli tego który remontował schronisko. I przysięgam, że nie było tam żadnej mowy o jakimś podkładzie damsko-męskim.
Maciek-pomocnik, miał chyba na nazwisko Muszyński (?).
Dziewczyna, jak pisałem, to Halinka z Łodzi - nazwisko mam na końcu języka ... ale nie chce się wyartykułować.
Co do atmosfery schroniska i samego Olgierda. Złożyłem w tym wątku zobowiązanie, że będzie garść impresji. I będzie. Tylko kochani - brak czasu. To wymaga skupienia oraz rozmowy z dwoma niegdysiejszymi bywalcami, których muszę namierzyć.
Pozdrawiam
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Ooo miło Cię widzieć znów na forum "jeden z Pulpitów"
-
Odp: Schronisko na Łopienniku. Wspomnienia..
Hej!! pozdrawiam Świątecznie.
moi rodzice są spod Łopiennika i coś tam wiedzą, osobiscie widziałem jak schronisko płonie, słyszalem ze było podpalone przez Milicjanta i Ormowca.
coś się dowiem więcej....jutro tam jade. popytam i napisze