Strona 4 z 5 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 31 do 40 z 44

Wątek: Bieszczadzka wyprawa piskalska

  1. #31
    Forumowicz Roku 2012
    Forumowicz Roku 2011
    Forumowicz Roku 2010
    Awatar don Enrico
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Rzeszów
    Postów
    5,219

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Ej Piskal !!!
    ta Twoja pisanina jest tak do głębi prawdziwa !
    Kurcze , nie wiem czy to jest literatura ? nie znam sie na tym.
    ale ja to tak czuję jak bym tam był.
    Dzięki.

  2. #32
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez don Enrico Zobacz posta
    Ej Piskal !!!
    ta Twoja pisanina jest tak do głębi prawdziwa !
    Kurcze , nie wiem czy to jest literatura ? nie znam sie na tym.
    ale ja to tak czuję jak bym tam był.
    Dzięki.
    Dzięki, tak to miało wyglądać. Wkrótce ciąg dalszy, zostań z nami.

  3. #33
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Rozdział VII


    Cóż to była za jazda! Nikomu takiej nie życzę. 80-100 km/h nie jest może jakimś szczególnym rekordem, może nie na szosie krajowej, ale jeśli jedzie się wąskimi bieszczadzkimi serpentynami, a do tego pani za kierownicą w tym czasie pisze a sms-a, to resztki włosów mogą się na głowie zjeżyć. Ale zacznijmy może od początku.

    ***

    Noc była koszmarna, chyba najgorsza z dotychczasowych. Mój poKIMBowy kac zahaczał o delirkę. Przyznać muszę, że jeszcze czegoś takiego w Bieszczadach nie doświadczałem. Z ulgą powitałem ranek. Bar w Kremenarosie jeszcze był zamknięty, chociaż słyszałem odgłosy krzątania. O nie! Żadnego piwa! O co mnie posądzacie! Chciałem oddać klucz i zapłacić za nocleg. Oddałem, zapłaciłem, pożegnałem się i poszedłem szukać podwózkowego szczęścia. Nie szukałem długo, kilkanaście metrów powyżej schroniska zatrzymałem fordzika z młodą sympatyczną osobą płci białogłowskiej. Wiem, co sobie teraz pomyślał Stały Bywalec, ale nie to mi było wtedy w głowie. W głowie to ja miałem anarchię i entropię. Wybuch wulkanu Krakatau i zgiełk bitwy pod Little Big Horn. Okazało się, że pani jedzie do Leska. Może być. Pamiętałem, że około południa jest autobus do Zatwarnicy. No i zaczęła się szaleńcza jazda. Wetlina, Cisna, Baligród, Lesko. Samochody załadowane drzewem i wyprzedzanie na trzeciego na wąskiej szosie. Przyjemna trasa, ale nie w moim stanie. Dopiero za Baligrodem przestraszyłem się motocyklisty, który zajechał nam drogę w Wetlinie. Tak opóźnione miałem reakcje. Na szczęście nic się nie stało, refleks kobitki równy był jej brawurze. Nie ukrywam, że z ulgą opuściłem jej autko.
    Dopiero tutaj postanowiłem coś przekąsić i wypić małe piwo z nadzieją, że postawi mnie na nogi. Nie postawiło. Nie ryzykowałem drugiego piwa, nie zaszedłem nawet do Alfa, który jest punktem obowiązkowym w Lesku. Pokręciłem się trochę po mieście, poszedłem znowu na kirkut i tak doczekałem autobusu do Zatwarnicy.

    ***

    Ciekawy jest ten kurs. Autobus z Sanoka jedzie do Ustrzyk Dolnych, tam zatrzymuje się koło budynku PKP i zmienia tablicę na ...Sanok. Wyrzuca ludzi i teraz trzeba czekać na autobus do Zatwarnicy, który też skądyś jedzie. Ten zabiera zbieraninę spod budynku PKP i dopiero podjeżdża na stanowisko. Potem jeszcze postój w Czarnej, dzięki czemu Adam, kolega kierowcy, któremu umknął jeden dzień (był przekonany że jest niedziela) mógł kupić kolejne piwo na kaca. Wiem to wszystko, ponieważ siedział przede mną i głośno rozmawiał z kierowcą. Następnie autobus odbiera dzieci spod szkoły w Lutowiskach i rozwozi aż do Nasicznego, zawraca i dopiero skręca na Chmiel. W sumie z Leska do Sękowca jedzie ponad dwie godziny.

    Sękowiec. Zaprawdę powiadam Wam-tutaj czuję się jak w domu, a w zasadzie jak w domku. W domku nr 2. Nie chciałem tylko dla siebie rezerwować NASZEGO dużego w końcu domku nr 1, ale spoglądałem na niego po sąsiedzku tęsknym wzrokiem.
    Przywitałem się z Ulą( Basi, szefowej akurat nie było) i pomaszerowałem przez mój ulubiony mostek do Zatwarnicy, aby zrobić zaopatrzenie.

    Wyprawy do Zatwarnicy są zawsze wielką niewidomą, czasami kończą się bezboleśnie, a czasami.. powrotem niemal na czworakach. Dziś naprawdę nie miałem ochoty dobijać się alkoholowo. Jedno piwko i spadam z powrotem. Pan Bucek zlitował się nad zbłąkaną owieczką. Pod kultowa wiatą pusto, szczęśliwie się spóźniłem, po libacji została tylko.. niedopita flaszka wódki. Miejscowi tracą formę. Zrobiłem zakupy i rozsiadłem się pod wiatą.

    Jeszcze w stopie próbowałem sobie przypomnieć, czy spakowałem MP3, w Lesku przeszukałem boczne kieszenie plecaka a w domku wybebeszyłem placek i nic. Zawsze gdy opuszczam miejsce noclegu składam pościel w kostkę, w Kremenarosie pościelą przykryłem MP3, której słuchałem w nocy. Ale od czego komórki, spod sklepu zadzwoniłem do Stałego Bywalca, który przebywał jeszcze w Ustrzykach Górnych z nadzieją, że mnie nie zawiedzie i odbierze moją MP3. Nie zawiódł mnie.

    Właśnie- komórki. Cytowany już w tej opowieści Kornel Makuszyński w 1934 (sic!) roku w zbiorze „Śpiewający diabeł” opublikował felieton „Panny niewidzialne” , a w nim...zresztą przeczytajcie sami:

    Dzisiaj automatyczny telefon wygnał na bruk panny pracowite, jutro telefon bez drutu zgruchoce automat telefoniczny, a potem Lucyfer wymyśli taką maszynę, którą będziemy nosili w kiszące kamizelki; kupiec z Gęsiej naciśnie ją, a kupiec z ulicy Piotrkowskiej w Łodzi odpowie:
    -Nu? Co jest?


    1934 rok, niesamowite...

    ***

    Tymczasem wróciłem do domku, zanim pójdę do barku pogadać z Ulą próbuję się trochę rozpakować. Znam ten domek, bo jego bliźniak (nr 3) to był pierwszy domek, jaki wynajmowałem w Sękowcu a w tym jadłem pyszną jajecznicę następnego ranka po poznaniu Darka i Pawła z Warszawy. Jest schludny i przyjemny, ale.. nie jest to domek nr 1, w którym...

    No właśnie. W którym niejedno się działo, co również w swoich relacjach potwierdza Stały Bywalec. No Kaziu, byle do września! Wtedy na pewno znowu zrobię m.in. kotleciki według poniższego przepisu.

    Kotleciki bieszczadzko-piskalskie

    Kotlety sojowe
    Ziemniaki
    Jajka
    Bułka tarta
    Carry
    Bazylia
    Zioła prowansalskie
    Ser żółty
    Olej
    Kostki rosołowe
    Wódka czysta (zalecane: Priwatna Kolekcja lub Chołodnyj Jar Pszeniczny)
    Piwo

    Kotlety gotujemy w rosołkach, ugotowane posypujemy carry, bazylią i ziołami, panierujemy w jajku i bułce tartej, i zapiekamy w plastrach sera. Ziemniaki obieramy i kroimy w plasterki , następnie podsmażamy w niezbyt głębokim tłuszczu na złoty kolor. Całość popijamy wódką i piwem do końca wieczoru, nawet wtedy, gdy kotleciki już się skończą, śpiewając przy tym pieśni legionowe i pieśń „W stepie szerokim”. Poza tym inwencja zależna od obecnych, nastroju, wytrzymałości organizmy i ilości napitków.

    Zgłodniałem, na dzisiaj więc koniec.

    Smacznego...


  4. #34
    Kronikarz Roku 2010
    Awatar bertrand236
    Na forum od
    07.2004
    Rodem z
    Poznań
    Postów
    4,224

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez piskal Zobacz posta
    Rozdział VII


    .... Bar w Kremenarosie jeszcze był zamknięty, chociaż słyszałem odgłosy krzątania. O nie! Żadnego piwa! O co mnie posądzacie! Chciałem oddać klucz i zapłacić za nocleg. Oddałem, zapłaciłem, pożegnałem się i poszedłem szukać podwózkowego szczęścia. Nie szukałem długo, kilkanaście metrów powyżej schroniska zatrzymałem fordzika z młodą sympatyczną osobą płci białogłowskiej. ....
    Okazało się, że pani jedzie do Leska. Może być. Pamiętałem, że około południa jest autobus do Zatwarnicy. ....
    i tak doczekałem autobusu do Zatwarnicy. ...
    Ciekawy jest ten kurs. Autobus z Sanoka jedzie do Ustrzyk Dolnych, tam zatrzymuje się koło budynku PKP i zmienia tablicę na ...Sanok. Wyrzuca ludzi i teraz trzeba czekać na autobus do Zatwarnicy, który też skądyś jedzie. Ten zabiera zbieraninę spod budynku PKP i dopiero podjeżdża na stanowisko. Potem jeszcze postój w Czarnej, dzięki czemu Adam, kolega kierowcy, któremu umknął jeden dzień (był przekonany że jest niedziela) mógł kupić kolejne piwo na kaca. Wiem to wszystko, ponieważ siedział przede mną i głośno rozmawiał z kierowcą. Następnie autobus odbiera dzieci spod szkoły w Lutowiskach i rozwozi aż do Nasicznego, zawraca i dopiero skręca na Chmiel. W sumie z Leska do Sękowca jedzie ponad dwie godziny....

    ...
    Piskal! Może się mylę ale.. tak mi się wydaje, że gdybyś złapał okazję jadącą spod Kremenarosa w drugą stronę, to w Zatwarnicy mógłbyś być dużo wcześniej. Pomijam atrakcje po drodze/białogłowa, serpentyny, jazda na trzeciego, kirkut itp./ Tak z perspektywy czasu, co myślisz na ten temat?
    Pozdrawiam
    bertrand236

  5. #35
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez bertrand236 Zobacz posta
    Piskal! Może się mylę ale.. tak mi się wydaje, że gdybyś złapał okazję jadącą spod Kremenarosa w drugą stronę, to w Zatwarnicy mógłbyś być dużo wcześniej. Pomijam atrakcje po drodze/białogłowa, serpentyny, jazda na trzeciego, kirkut itp./ Tak z perspektywy czasu, co myślisz na ten temat?
    Pozdrawiam
    Myslę, że było dobrze tak jak było. Jeszcze bym, nie dać Boże, trafił na tę libację pod kultową wiatą

  6. #36
    Korespondent Roku 2009 Awatar Recon
    Na forum od
    02.2008
    Postów
    2,215

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Wy tu sobie tak gadu gadu o tym, o czym ja czytając Piskala pomyślałem i dałem sobie identyczną odpowiedź!
    Pozdrawiam :)
    -----------------
    benevole lector

    https://twitter.com/Zbyszek_Recon

  7. #37
    Bieszczadnik Awatar Monika
    Na forum od
    05.2009
    Rodem z
    Żelistrzewo (Puck)
    Postów
    27

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez Recon1 Zobacz posta
    Wy tu sobie tak gadu gadu o tym, o czym ja czytając Piskala pomyślałem i dałem sobie identyczną odpowiedź!

    Wy tu sobie gadu gadu.... a ja czekam na kolejną relację Piskala dzisiaj wieczorkiem już ruszam w Bieszczady więc może zdążyłabym poczytać jeszcze jeden rozdział ?????

    pozdrówka
    p.s. relacje są superaśne

  8. #38
    Botak Roku 2016 Awatar asia999
    Na forum od
    11.2008
    Rodem z
    jakieś 73 cm od Tarnicy ... w skali 1:1.000.000
    Postów
    1,687

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    tak jak pisałam - ja to sobie wszystko wydrukuję, oprawię w skórę...i bedę sobie czytała zagryzajac kotlecikiem piskalowym...

  9. #39
    Botak Roku 2016 Awatar asia999
    Na forum od
    11.2008
    Rodem z
    jakieś 73 cm od Tarnicy ... w skali 1:1.000.000
    Postów
    1,687

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    tak mi jeszcze przyszło do głowy...
    ...ciekawe czy w historii literatury ktoś przed Piskalem pisał do kotleta...

  10. #40
    Poeta Roku 2011
    Awatar Piskal
    Na forum od
    10.2008
    Rodem z
    Toporzysko/Toruń
    Postów
    2,287

    Domyślnie Odp: Bieszczadzka wyprawa piskalska

    Cytat Zamieszczone przez asia999 Zobacz posta
    tak mi jeszcze przyszło do głowy...
    ...ciekawe czy w historii literatury ktoś przed Piskalem pisał do kotleta...
    No tak, okazuje się, że jestem prekursorem nowego kierunku w literaturze. Jak by go nazwać? Kotletyzm? Kotletywizm?

    Ale ad rem...


    Rozdział VIII


    No cóż, nie nachodziłem się tym razem po Bieszczadach. Zasypiając nie wiedziałem jeszcze czy pójdę na Krywę, czy na Kamień- Dwernik. Rano zdecydowałem się na to drugie miejsce, lecz jeszcze będąc w domku zadzwonił Stały Bywalec z wiadomością, że odzyskał moją MP3 z Kremenarosa i że w Górnych pada. W Sękowcu też od rana niebo zasnute chmurami, ryzykować i iść jednak na wędrówkę?
    Postanowiłem, że pójdę przynajmniej do wodospadu na Hylatym a później się zobaczy.

    Ale wcześniej poszedłem przywitać się z Basią, szefową ośrodka, która przyjechała wczoraj wieczorem. Pogadaliśmy, powspominaliśmy, zrobiłem wstępną rezerwację na wrzesień i ruszyłem w drogę.
    Nie posiedziałem sobie za długo przy wodospadzie, ot tyle, żeby wypić jedno piwo, zaczęło bowiem niepokojąco grzmieć. Gdzieś nad Wetlińską aniołowie w kręgle grali. Nawet zaczęło błyszczeć. Jakieś zwarcie w niebie? Nie marudząc poszedłem pod kultową wiatę w Zatwarnicy. Dziś też pusto, nawet burza nie dotrzymała mi towarzystwa, przesunęła się bokiem za Otryt mijając Zatwarnicę. Dopiero pod koniec piwa przyszło dwóch. Około pięćdziesiątki, dobrze wyposażeni w sprzęt turystyczny, ogólnie robili dobre wrażenie. Kupili po piwie i zaczęli rozmawiać. O Tatrach, swoich dzieciach, że zaczęły(a w zasadzie syn jednego z nich) słuchać Niemena, o filmach i serialach.Jak zaczęli mówić o „Domu” nie wytrzymałem i wtrąciłem się od swojego stolika. Wszak to mój ulubiony serial, piękny, ambitny, prawdziwy...Ileż to razy go oglądałem, ileż razy oczy dziwnie mi się pociły podczas przemowy dra Kazanowicza na pogrzebie Popiołka.
    Tak to zostałem zaproszony do stolika Jacka i Mariusza. Jacek z Warszawy, Mariusz z Otwocka. Pierwsza kolejka, druga ode mnie, potem znowu oni, a potem...

    A potem przyplątało się dwóch miejscowych, którzy popijali sobie z tyłu sklepu (nie była to oranżada), z propozycją, że chętnie podzielą się z nami resztką swojej wódeczki ale... za dwa piwa. Rozbrajająca szczerość, ale Jacek, będąc już lekko piwskalski, zgodził się bez zastanowienia. Tak też zostali z nami. Ile razy już to w tym miejscu przerabiałem, zwłaszcza, że to chyba moja tam obecność ich ośmieliła do zaczepki. Znali mnie w końcu z widzenia. Po pewnym czasie bardziej pijanego i marudnego Piotrka udało się spławić, zaś Rysio i ja zostaliśmy zaproszeni przez chłopaków na obiad do hotelu. Usiedliśmy sobie na dworze powątpiewając w szczerość zaproszenia (mea culpa), lecz po chwili suną do nas dwie panie z czterema zupami, a za moment z plackami po bieszczadzku. Na dodatek wraz z naszymi nowymi kolegami pojawiła się butelka siwuchy. Ciepła i wstrętna. Rozmawiało się naprawdę fajnie. Chłopaki obeznani z Beskidami i Tatrami postanowili po raz pierwszy przyjechać w Bieszczady. Jaka szkoda, że to był mój ostatni dzień, mógłbym pokazać im to i owo, i to i owo z nimi wypić. Jacka piwo z wódeczką rozbierało coraz bardziej, Mariusz z przyczyn zdrowotnych musiał się mocno oszczędzać. Postanowiłem dłużej się nie narzucać. Kto wie, może się jeszcze kiedyś spotkamy, obiecali, że będą tu wracać, bo... Bo Bieszczady są piękne. Też mi odkrycie, prawda?

    Ruszyłem do Sękowca, wieczorem byłem umówiony z dziewczynami w barze...

    ***

    Uwaga, uwaga! W następnym rozdziale garść, no, może garstka sękowieckich wspomnień.

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

Podobne wątki

  1. Ciuchcia bieszczadzka.
    Przez WUKA w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 2
    Ostatni post / autor: 07-06-2012, 17:36
  2. Bieszczadzka wyprawa wiosenna 2011-kwiecian -Maj-Ustrzyki G -Krynica G
    Przez janusz0222 w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 21
    Ostatni post / autor: 20-01-2011, 18:10
  3. II Bieszczadzka Wyprawa Zimowa 2011
    Przez PiotrB w dziale Wypoczynek aktywny w Bieszczadach
    Odpowiedzi: 28
    Ostatni post / autor: 18-01-2011, 22:17
  4. Bieszczadzka cisza
    Przez Polej w dziale Dyskusje o Bieszczadach
    Odpowiedzi: 8
    Ostatni post / autor: 22-07-2009, 12:43
  5. Bieszczadzka Góra
    Przez Ajgor w dziale Poezja i proza Bieszczadu...
    Odpowiedzi: 0
    Ostatni post / autor: 19-01-2005, 12:26

Zakładki

Zakładki

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •