Czy są planowane jakieś nowe szlaki turystyczne w Bieszczadach??
Jakie Waszym zdaniem szlaki powinny powstać, jakieś propozycje?
Wersja do druku
Czy są planowane jakieś nowe szlaki turystyczne w Bieszczadach??
Jakie Waszym zdaniem szlaki powinny powstać, jakieś propozycje?
Moim zdaniem należy przeczyścić te które pozarastały a zostały zrobione za pieniądze z różnych projektów.
Ilu z Was przeszło wszystkimi szlakami w Bieszczadzie? Nie mylić z BPN. Jeżeli niewielu, to po co wytyczać nowe. Wszak są jeszcze te "nieprzechodzone". Jeżeli tak, to każda z tych osób potrafi znaleźć "swoje ścieżki lub bezdroża". Niech zostanie to, co juz jest wytyczone.
Pozdrawiam
..a dla mnie to mogłyby wszystkie pozarastać i żadnych nowych bo się zrobi jak na łazienkowskiej...
... a dla nas mieszkańców jakieś śworne gacie i lniane koszule przewiązane parcianym sznurkiem macie ?
I koniecznie ławeczka przed domem i kot i pies pod nogami leżące i bociek lecący... poprostu Chełmoński. I kura grzebiąca jedną nogą w oborniku i maciejki za płotem .Płot koniecznie kładący się w stronę drogi (polnej a jakże , no może kocie łby) i n....e (kupa czyli) na drodze coby turysta zbłądzony( no bo kto wtedy będzie przyjeżdżal w Bieszczady) wdepłnąwszy mógł poczuć sól ziemi Czarnej.:lol:
Święta prawda. Dokładnie nie pamiętam ale wydaje mi się, że na Podkarpaciu wytycono ponad 200 ścieżek spacerowych, dydaktycznych. Nie liczę oczywiście szlaków oznakowanych przez PTTK.
W Twojej okolicy znajdują się chyba 3 ścieżki wytyczone przez "nafciarzy", pod kątem bywalców ośrodka Perła w Czarnej i 1 przez zrobiona dzieciaki o ile dobrze pamiętam. Coraz częściej mówi się aby teren pokopalniany przekształcić w ekomuzeum. Pomysł z ekomuzeum bardzo mi się podoba, jest dużo sprzętu wykorzystywanego niegdyś przy wydobyciu ropy naftowej. Idea ekomuzeum zakłada "wprzęgnięcie" w obsługę ludność miejscową więc ten zakreśony przez Ciebie obraz ma szanse urzeczywistnić się.:wink:
W okolicy Czarnej brakuje szlaku ale PTTK-owskiego. Piękna kraina lipnicka aż prosi się aby ją odwiedzić. Podobnie okolice Bandrowa.
To się nazywa "stanowisko d/s promocji gminy" i zdaje się "wykorzystania środków z UE"
To co poniżej rozpie......ło mnie :
Niezaprzeczalne atuty gminy
To cytat ze strony urzędu gminy Czarna.
- bujna zieleń latem
- wszystkie kolory żółci, czerwieni, brązu jesienią
- biel zimą
- czyste, nieskażone powietrze o każdej porze roku
Nic dodać nic ująć ... prawie jak reklama
Można jeszcze dodać :
W nocy ciemno a dzień jasno
Każdy kij ma dwa końce. Łaziki i tak będą omijać szlaki bo są łazikami. Osobna sprawa że Caryńska Tarnica i im podobne są nieco zbyt bardzo oblegane. Są szlaki inne, też piękne, i też widokowe- a puste. Tu pytanie dla np Lucyny:
- jak to wygląda z organizacją wycieczek? Czy mówisz, to zabiorę was tu tam i jeszcze owam- bo jest fajno i kolorowo, czy np stonka sama mówi: my chcemy na Caryńską. Pytam bo turyści indywidualni predzej czy później zejdą z topowych szlaków, reszta turystyki to wycieczki zorganizowane.
Co nie zmienia faktu że nie powinien powstać szlak dookoła kraju. Tak żeby jak kto chce mógł go obejść. Powinna być taka możliwość. Są ludzie których rodziny walczyły tu czy tam, są zapaleńcy i cała masa innych dziwaków. Mnie np korci co by przejść z Rozsypańca na Rawkę. I nie mogę, bo zobaczę to co zobaczyłem na odcinku Przeł Użok- Rozsypaniec. A co widziałem to nie powiem na forum.
Każdy powinien mieć możliwość zobaczenia gdzie jest bardziej Polakiem a gdzie bardziej Europejczykiem, w każdym centymetrze granic naszego kraju.
Nie jest tak, że przewodnicy prowadzą wycieczki wyłącznie po tych najpopularniejszych szlakach. Chyba koncem sierpnia sam widziałem jak pewien przewodnik "wypakował" grupę w Dwerniku, następnie poprowadził ich niebieskim szlakiem na Magurę Stuposiańska, dalej przez Połoninę Caryńską do Berehów. Sam się trochę dziwiłem, w grupie wiekszość to były panie w wieku powyżej średniego i nie wyglądające na wytrawne wędrowniczki / grupa była z Lubina/. A co do nowych szlaków - "chaszczownicy" poradzą sobie bez szlaków. Ale jest spora grupa takich wędrowców , którzy nie lubią tłoku ale potrzebują minimum "komfortu" jaki daje oznakowany szlak . I takich szlaków powinno być więcej poza BdPN na terenach gdzie ich praktycznie nie ma. I warto robić takie dla jednodniowych wędrowców, łatwe logistycznie, czyli rozpoczynające i kończące się w tym samym miejscu, takie 3 - 5 godzin wędrówki.
Sprawa bardzo skomplikowana.
1. Do niedwna funkcjonowały na rynku dwa programy: mała i duża obwodnica. Na szczęście tylko bardzo zachowawczy pracownicy biur je stosują.
2. Ok 8 lat temu pojawiła się Agencja Bieszczady przekształcona później na Bieszczady Adventure. To oni, a raczej jej szef przewodnik najpierw dla Stefanturu w Lesku, a poten dla siebie wprowadził programy hity, które bardzo dobrze sprzedają się do dziś: Lwów miasto wspomnień, Na bieszczadzkich połoninach (to on rozpromował Wetlińską), Perły architektury drewnianej.
3. Potem na krótko ja dołączyłam do nich i zaczęłam wprowadzać segmentyzację programów. Moim udanym pomysłem było ściągnięcie w Bieszczady do współpracujacych z nami ośrodków w Lesku i okolicy J. Solińskiego emerytów. (Dziś pewnien profesor od turystyki prezentuje badania, które mówią, że kilka lat temu niespodzianie w Bieszczady zjechali emeryci. Co najśmiesznijsze przygotowują na podstawie tych badań infrastrukturę dla ludzi w podeszłym wieku ,chociaż rynek się wyczerpał. Tu były programy krajoznawcze przejścia co najwyżej do cudownego źródełka w Zwierzyniu.
4.Teraz jest tak:
a) programy sprzedawane przez biura podrózy w katalogach, są to programy standardowe,
b) programy prezentowane w internecie m.in. www.krainawilka.pl www.grupabieszczady.pl
c) przeważnie klienci dzwonią do nas (Bieszczady Adventure, Dzika Przyroda, Mariusz Janik (tak nazwał swoją firmę) i do koordynatora grupa czyli mnie i to my każdorazowo na potrzeby danej grupy przygotowujemy program). To klient decyduje co chce zwiedzić. Przeważnie też wspólpracujące z nami ośrodki zlecają nam przygotowanie oferty. Ile wejść w góry? Różnie. Mamy takie nieformalną umowę z parkiem, że oszczędzamy tereny cenne przyrodniczo, w tym park. Najczęściej pojawia się ta nieszczęsna Wetlińska, potem Tarnica i Rawki zamiennie z Caryńską. Dla osób mających problemy z poruszaniem się: Caryńskie i Tarnawa-Dźwiniacz.
d) programy przyrodnicze przygotowuje Dzika Przyroda i spradycznie ja. Ale one są realizowane poza parkiem narodowym. Najczęściej sprzedawany program to Park w Lesku. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom ptaków. I ścieżkę Baszta, której jest częścią.
e) stali klienci, ludzie którzy przyjeżdżają w Bieszczady od kilku lat. To raczej przyjaciele. A z kumplami chaszczujemy. Programy zwariowane do tego stopnia, że bardziej przypominają szkolenia przewodnickie.
f) przewodnicy dostają też do oprowadzania grupy, które nie mają programów. Wtedy każdorazowo oprowadzający biorąc pod uwagę potrzeby i zasoby finansowe gości coś tam wymyśla. Przważnie to są standardy tzn znowu kłania się nam Wetlińska.
Jak pracują inne firmy tego nie wiem.
W programach kilkudniowych Bieszczady zajmują nam 1-2 dni. Reszta to Góry Sanocko-Turczańskie, obrzeża Beskidu Niskiego i Pogórzy, wycieczki zagraniczne.
Integracja to inna bajka o której raczej nie mówimy.
Jeszcze jedno my pracujemy w grupie. 1 wycieczka jest obsługiwana nawet przez kilka osób. Mamy takie hasło: zarabiamy i dajemy zarobic innym.
Proponuję nazwę tego szlaku (zwłaszcza na Hyrlatej):smile:
" Szlak bliskich spotkań z niedżwiedzicą i jej małym misiem";)
Program na ten "przyrodniczy szlak" - jako wypoczynku ekstremalnie-aktywnego w Bieszczadach:
1.Spotkanie niedżwiedziej rodzinki
2.wspólne zdjęcie
3.głaskanie małego misia po mordce
4. ucieczka... przed mamuśką małego misia , uda się czy nie??? .. , jak nie to i tak nikt się nie dowie, żaden wstyd.
OK, z tym szlakiem na Hyrlatą to faktycznie jednak nie najlepszy pomysł ( po prostu bardzo ciągnie mnie ta góra ).
P.S.
Jakoś nie wierzę, że nikt z Was nie był na Hyrlatej...
Wcale Ci się nie dziwię , dla mnie też ten masyw jest bardzo "tajemniczy", tak jakoś mi zostało z bardzo dawna temu jak się nasłuchałem różności o tamtych miejscach.I niech tak zostanie , mimo że w rzeczywistości może nie jest aż tak "tajemniczy".
Wcale nie musi być tam szlaku żeby iść , z Roztok jest ścieżka wierzchołkami 1000-czników ,aż do Solink.
OK Joorg, ale widzę brak logiki w Twoim rozumowaniu. Nie można na Hyrlatej wyznakować szlaku, bo są tam niedźwiedzie, ale można tam chodzić ścieżką bez szlaku. Czy to znaczy, że niedźwiedzie atakują i są niebezpieczne tylko na znakowanych szlakach ?
Taki szlak (podobny) jest przewidziany do realizacji, chyba że się jeszcze komuś odwidzi. Inicjatorem jest gimnazjum w Tarnawie Dln.,szlak miałby iść o ile dobrze pamietam własnie z Tarnawy przez Choceń na Chryszczatą (dokładnie którędy na odcinku Choceń - Chyszczata nie wiem w tej chwili; miałoby to byc znakowane wiosną.
Co to zmieni że pobazgrają trochę drzew farbą? Tam jest ścieżka (Berdo - Hyrlata - Rosocha - Roztoki), możesz iść w każdej chwili. Przejście jest opisane chyba nawet w przewodniku Rewasza i Bosz.
Ja widzę taki jeden, niestety nierealny:
Przeł Bukowska - Kińczyk Bukowski - Opołonek - Studnik
I jakiś jeden bardziej który by biegł po granicy z Ukrainą - tam jest duże pole do popisu jeżeli chodzi o zagospodarowanie szlaków turystycznych
Ostanio tzn w listopadzie nasi koledzy wędrowali tym masywem śladem niedźwiedzia. Wg mnie najbardziej kompetentną osobą w Bieszczadach w tym względzie jest Kolega Tropiciel Niedźwiedzi prowadzący Przystatek Balnica. Musisz się z nim skontaktować, poda Ci najświeższe informacje.
www.bieszczady.pl/hosting/balnica/
trasa z roztok do solinki przez hyrlata i inne gorki to chyba jedyne miejsce w bieszczadach gdzie mozna wyjsc ponad 1000m i odpoczac od szlaku... i nie musiec sie rozgladac czy cie straznik za tylek nie lapie ;) chyba ze ktos zna wiecej takich gorek?? a ludzi i to korci zeby tam farba pochlapac...
...odnośnie zachowania Dźwiedzi jest niezły wątek...kwestia wprawy w łażeniu i zachowaniu.. nigdy nie miałem problemów na Hyrlatej w kwestii niechcianej ewakuacji.. może raz na Matragonie... ale to z własnej winy.. wlazłem nagle bez uprzedzenia... a to i też uprzedzał mnie miś fuknięciami i warknięciami.. bardziej obawiam się homo ledwie sapiens
Trza się zgodzić z ideą bazgrania po drzewach lecz protestować przed zamalowywaniem wszystkich miejsc mających jakąś wartość.
Takie mam wrażenie, że Hyrlatej nie obazgrano z uwagi na to, że to od lat matecznik zwierzyny grubej. Może jednak jakieś uzgodnienia z Lasami PTTK robi zanim wyśle znakarzy?
Z drugiej strony istnienie szlaku nei musi jeszcze wprowadzać zagrożenia tłumem. Przykład - oba niebieskie szlaki z pn na płd, które wprowadzają wedrowca z okolic pogórzańskich ku B. Wysokim. Puste, dzikie, odcinkami tylko ktoś się pojawia. Czerwony z Komańczy ku Bukowicy, graniczny od Roztok ku zachodowi. I wiele by jeszcze wymieniać. Nawet ten z Pszczelin na B. Berdo nie jest tłoczny choć już od połączenia z żółtym robi się badziew niewąski w czas wolny a ciepły. Jednak są też miejsca, które były 'świątyniami' bieszczadołazów, a poprowadzenie tam szlaków raz na zawsze uczyniło je beznadziejnie zatłoczonymi. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby propagować choćby Dwernik Kamień, Sine Wiry. To chyba z braku tzw atrakcji w Bieszczadach. Wiele tu już tuszu wylaliśmy pisząc o tym. Teraz na pożarcie mas pójdzie pewnie Czartów Młyn. Innych miejsc nie wymieniam celowo - niech się nie przypomną malarzom. Niech jak najdłużej będą dla tych, którzy szukają samotności i spotkań z ludźmi gór, a nie z grupami pożerającymi produkt turystyczny.
Tu uwaga do niektórych przewodników: jak można jednocześnie być miłośnikiem przyrody i wciągać w najtajniejsze jej zakątki wrzeszczące tłumy? Ja nie umiałbym tego pogodzić:P
Pozdrawiam,
Derty
Nie demonizowałbym wpływu forum na decyzje w kwestii tras masowej gawiedzi, bo zaś 80% lezie tam, gdzie wygodniej dotrzeć.Cytat:
Teraz na pożarcie mas pójdzie pewnie Czartów Młyn
Wszak komuś, kto spędza tu urlop nie często nie warto szlajać się po nieoznakowanych ścieżkach, by znaleźć jakiś Czartów Młyn. Wszak Sine Wiry, połoniny i kilkanaście innych miejsc ze szczytu listy przebojów czeka.
Kilka razy mi się zdarzyło, że z drogi od Stężnicy na Górzankę mnie jegomość w błyszczącym aucie zawracał, bo "panie, tam tragedia, dół na dole, szkoda samochodu".
Ten typ letnika w las nie pójdzie, a o rozczytywaniu sie w opisach na forum bieszczadzkim nie wspomnę.
Inna sprawa, że takie miejsca opisy w przewodnikach mają, a i coraz częściej lepem na odwiedzających mają być w programach promocyjnych przez spragnione turystów gminy tworzonych, bo zaś taki Baligród Zelmerem jeno, czy kamieniołomem na Rabem ludzi w większej masie nie przyciągnie.
A reszta chyba znakowania strasznie nie potrzebuje, bo zaś woleć będzie nawet trzykrotne błądzenie ryzykować niż wydeptaną ścieżką wzdłuż znaków i tyczek (i nie daj Boże kilkudziesięciu towarzyszy) maszerować
Pójdziesz sam , to w przypadku spotkania niedżwiedzicy;)masz 100% szansy,że zostaniesz schwytany.
Jeżeli pójdziecie w czwórkę, to już macie tylko po 25% szans.:lol:
Nie powiem Ci że idż tam, bo w razie "czego" sumienie "zagryzło " by mnie .
Nie powiem nie ,bo przecież wolno tam chodzić.:grin:
Wybór należy do Ciebie.
Ps. a jeśli pójdziesz już , to oprócz wysiłku fizycznego , na każdy odgłos łamanych gałęzi dodatkowo wzrastać Ci będzie poziom adrealiny, co jest jedną z atrakcji:wink: ekstremalnie - "aktywnego wypoczynku" w Bieszczadach.
Mogę się mylić, ale:
"1) przewodnik górski klasy trzeciej jest uprawniony do prowadzenia pieszych wycieczek górskich w warunkach letnich szlakami oznakowanymi, pieszych wycieczek w warunkach zimowych szlakami określonymi w programach szkolenia, a także wycieczek autokarowych;
2) przewodnik górski klasy drugiej jest uprawniony do prowadzenia pieszych wycieczek górskich wszystkimi szlakami oznakowanymi w warunkach letnich i w warunkach zimowych, wycieczek autokarowych i pieszych wycieczek górskich po drogach taternickich do III stopnia trudności w warunkach letnich i do II stopnia trudności w warunkach zimowych na zasadach określonych w odrębnych przepisach, w przypadku przewodnika górskiego tatrzańskiego".
Szlaki i "najtajniejsze" zakątki nie bardzo idą w parze. Jeżeli komuś może zależeć na mazaniu kolejnych - to głównie przewodnikom z racji j/w. Ale nie mówcie że przewodnicy prowadzą rozwrzeszczane tłumy (nie licząc wyjątków) przez chaszcze po jakichś tajnych (cokolwiek to znaczy) zakątkach. Chyba że się zgubią ;)
Piotrze przewodnicy też ludzie. Prywatnie mają prawo włóczyć się wszędzie.
Poza tym masz rację jeżeli chodzi o uprawnienia. Coś demonizujecie. Czy Wy naprawdę sądzicie, że przeciętny gość ma ochotę włazić w pokrzywy i inne badziwie tylko po to aby zobaczyć młodego misiaczka;). Szczególnie, że ma świadomość, że obok maleństwa jest jego cokolwiek rozłoszczona mamuśka.
szlak czerwony z komanczy na bukowice to chyba troche inna historia i jakis fajny czlowiek go znakowal :) jakos niedaleko za zejsciem na jawornik szlak wchodzi na takie wielkie laki i tyle go widziano ;) mysmy szukali go idac tyraliera 9 osob i bez skutku... poszlismy wiec na przelaj i za jakas godzine sie gdzies z nim spotkalismy, potem gubilismy go i znajdywalismy jeszcze z 5 razy, takie znakowanie to ja rozumiem a nie ze spod jednego znaku widac 5 innych jak na otrycie...
a odnosnie hyrlatej to nigdy bym nie wpadla ze to takie wyjatkowe siedlisko misiow! myslalam ze tam taka szansa na miska jak i gdzie indziej w bieszczadach.. a ja pare lat temu tam lazilam, i to w grupie 2 osob i nawet w namiocie spalismy gdzies na polance...teraz widze ze mielismy kupe szczescia ze nas nic nie pozarlo... cos lazilo w nocy kolo namiotu ale przewaznie cos lazi, wiec nawet sie nie balismy... moze i dobrze bo przynajmniej sie wszyscy wyspali ;) ale napewno jak jeszcze kiedys sie tam wybiore juz sie nie bede tam czuc tak bezpiecznie...po tych waszych wszystkich wypowiedziach...
buba , nie przejmuj się tak , wszystko i tak zależy od "szczęścia" .. najwyżej Cię zje.. a wtedy przejdziesz do historii.:-D Bieszczadów,:-D ..czy nie warto???
Matragona , Hyrlata …
Nigdy nie zapomnę atmosfery związanej z TYMI miejscami , z przejazdami na wagonikach z drewnem-dłużycą , ciągniętych przez sapiącą i dymiącą ciuchcię. Wjeżdżało się pod Hyrlatą i dalej pod Matragonę niczym na "indiańskie" tereny. Miało się wrażenie, że za każdego drzewa ktoś cię obserwuje i czyha , a ciuchcia zwalniała i „sapała” pod każdą górkę, i z wielkim trudem, pomalutku wjeżdżała…… Jechała wtedy tak wolno , a często zatrzymywała się i cofała ,że wyskakując z pierwszego, drugiego wagonika można było się wysikać (i nie tylko);) i jeszcze wskoczyć na ostatni wagonik.
Taaak - to są dwie super górki.
Masyw Hyrlatej jest cały pocięty drogami zrywkowymi - trochę współczuję tym misiom... Ale te polanki na szczycie, widoki, jagody, mniammmm. I pomimo szlajania się po Hyrlatej wszystkich kursów, najczęściej po nocy - nikt jeszcze misia nie widział.
Natomiast w Matragonie jestem totalnie zakochana - to jest tak piękna góra, jak rzadko, z cudownym lasem bukowym. I co mnie zaskoczyło - to znaki szlaku. Kiedyś się nawet o to pytałam, tu, na forum:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=2299
A torami kolejki kiedyś szłam - od Maniowa do Solinki - wyjątkowo urocze zajęcie - skakanie z podkładu na podkład z plecakiem - polecam :)