Trza się zgodzić z ideą bazgrania po drzewach lecz protestować przed zamalowywaniem wszystkich miejsc mających jakąś wartość.
Takie mam wrażenie, że Hyrlatej nie obazgrano z uwagi na to, że to od lat matecznik zwierzyny grubej. Może jednak jakieś uzgodnienia z Lasami PTTK robi zanim wyśle znakarzy?
Z drugiej strony istnienie szlaku nei musi jeszcze wprowadzać zagrożenia tłumem. Przykład - oba niebieskie szlaki z pn na płd, które wprowadzają wedrowca z okolic pogórzańskich ku B. Wysokim. Puste, dzikie, odcinkami tylko ktoś się pojawia. Czerwony z Komańczy ku Bukowicy, graniczny od Roztok ku zachodowi. I wiele by jeszcze wymieniać. Nawet ten z Pszczelin na B. Berdo nie jest tłoczny choć już od połączenia z żółtym robi się badziew niewąski w czas wolny a ciepły. Jednak są też miejsca, które były 'świątyniami' bieszczadołazów, a poprowadzenie tam szlaków raz na zawsze uczyniło je beznadziejnie zatłoczonymi. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby propagować choćby Dwernik Kamień, Sine Wiry. To chyba z braku tzw atrakcji w Bieszczadach. Wiele tu już tuszu wylaliśmy pisząc o tym. Teraz na pożarcie mas pójdzie pewnie Czartów Młyn. Innych miejsc nie wymieniam celowo - niech się nie przypomną malarzom. Niech jak najdłużej będą dla tych, którzy szukają samotności i spotkań z ludźmi gór, a nie z grupami pożerającymi produkt turystyczny.

Tu uwaga do niektórych przewodników: jak można jednocześnie być miłośnikiem przyrody i wciągać w najtajniejsze jej zakątki wrzeszczące tłumy? Ja nie umiałbym tego pogodzić:P


Pozdrawiam,
Derty