Nawiązując do machiny legendarnej to podrzucę swój wgląd :)
http://www.youtube.com/watch?v=oMk-kt9vJDA
Pozdrav
fajer-maszyną, flanele, plecaki na stelażu, bez wszystkich TEX-ów się dało...
Właśnie! Mi się ta cała wyprawa od pierwszych minut filmu kojarzy bardzo nieprofesjonalnie...
Po pierwsze – podejrzewam, że Pan Przewodnik wycieczki (wytypowany przeze mnie na podstawie obserwacji zachęcających gestów czynionych wobec pozostałych uczestników tej wycieczki) przez cały czas jej trwania bardziej skupiał się chyba na kręceniu loków niż na dbaniu o zapewnienie uczestnikom maksimum wrażeń przy choćby minimum bezpieczeństwa. Bo jak wytłumaczyć to, że zezwolił grupie a nawet ją zachęcił do wędrowania nieprawidłową stroną drogi a wręcz jej środkiem???? Przecież mogli wpaść pod pędzącą ciężarówkę !!! Nie wspominam tu nawet o tym, że na pewno nie mieli odblasków.
Po drugie – wszyscy uczestnicy wycieczki odbiegają dalece od standardów „looku” górołaza a zwłaszcza górołaza bieszczadzkiego. Jak wspomniał przedpiśca – ani śladów jakichkolwiek TEX-ów, superplecaków czy obuwia odpowiedniego do chodzenia po Bieszczadach. Przecież to podejście do cerkwi jest naprawdę strome i niebezpieczne!! A gdyby nagle zaczęły się obsuwać kamyczki, trawa połaskotałaby w kostkę albo spadł deszcz? W takich trampkach to tylko siąść i płakać albo wzywać GOPR. Totalna nieodpowiedzialność. Od razu widać, że uczestnicy wycieczki to typowa stonka i nowicjusze. Tu proszę zwrócić uwagę na sznurowadła jednego z uczestników wycieczki – białe, nówki, jeszcze nie biegane na pewno. Stroje pozostałych uczestników wycieczki również pozostawiają wiele do życzenia. Jedynym jaśniejszym punktem jest to, że można dostrzec próbę ujednolicenia stroju wierzchniego poprzez wprowadzenie koszuli w kratę ale…jaki (do diaska!) ma to być regiment? Szkocki? Chociaż…tak w sumie… te białe sznurowadła ładnie współgrałyby z kiltem…
Po trzecie – wyposażenie. No jak można wybrać się na taką wyprawę z jedną mapą (pewnie nie pierwszej nowości i w dodatku niezalaminowaną), bez gps-u, szesnastu telefonów komórkowych, mierników tętna, itd.? No jak? W dodatku na caluśkim filmie nikt nie cyka fotek! A nawet nikt (poza oczywiście Przewodnikiem Wycieczki) nie jest obwieszony super sprzętem foto…chlubnym wyjątkiem pozostaje Pan Kamerzysta (ale pewnie kamera też pozostawia wiele do życzenia)
Po czwarte – widać jasno jak na dłoni, że ww. nieprofesjonalny Pan Przewodnik tej wycieczki nie zadbał o zapewnienie uczestnikom odpowiednio zbilansowanych posiłków. Przecież wszyscy – zamiast chyżo zmierzać ku wyznaczonemu celowi wycieczki błąkają się wśród jakichś chaszczy z błogim uśmiechem na twarzach. Niektórzy z głodu zrywają nawet orzeszki i rozglądają się za smakowitymi listkami z drzew. A w tym czasie…Pan Przewodnik chodzi sobie po lesie z parasolką (tu kolejny element po którym poznałam, że to Pan Przewodnik – identyczne parasolki mają Przewodnicy od siedmiu stolic w trzy dni).
I na zakończenie – te grzybki!!!! Te grzybki nie wyglądają normalnie…i ja już chyba wiem dlaczego uczestnicy wycieczki na czele z Panem Przewodnikiem mają przez cały czas taki luźny chód i błogie miny…pewnie Pan Przewodnik kazał im jeść te dziwne grzybki przez cały czas…(aż strach pomyśleć czym je popijali...)
jednym słowem - jaka PIĘKNAwycieczkowa katastrofa...szkoda, że nie ma więcej (ku przestrodze oczywiście)
![]()
No nie..... na takie diktum pozostaje mi tylko skręcić drugi odcinek.
Odcinek, co odetnie wszystkie te oskarżenia.
pewnie nie tylko ja czekam z niecierpliwością :)
Znów dopadły mnie dylematy na temat daty. Sprawdzam ją w kalendarzu i próbuję przypasować do rzeczywistości.
Zima jeszcze trwa w swoich ryzach ?
a może już przyszedł czas na wiosnę ?
Minęło już 10 dni zaliczanych do lutego, to chyba jeszcze zbyt wcześnie zadawać pytania o wiosnę.
A jednak, naciskam spust w aparacie i rejestruję
.
hm.11_6052.jpg
.
Śnieżyca - symbol bieszczadzkiej wiosny , kolejny raz pytam sam siebie : czym ta kraina mnie jeszcze zaskoczy.
Bywało się, nie raz i nie dwa, więc NIE dam się zaskoczyć.
Ha !!!
Parę godzin później rzucam cumy na kamienie wyrastające ze szczytu (nazywanego czasem jako Dwernik-Kamień)
Liny trzymają mocno , więc wiatr mnie nie zdmuchnie , ale martwię się czy nie zdmuchnie mi Czerwonego Kapturka.
.
Wiosna to ? czy jeszcze zima ?
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 14-02-2011 o 19:31 Powód: poprawki
Don...masz się o KOGO martwić, ale jak widać Czerwony Kapturek jest bardzo dzielny i potrafi zachować się na wietrze..Pozdrowienia
Super sprawa i pięknie , lubię wiatr.Mam podobny filmik , ale go nie puszczę bo brzydko tam określam "siłę wiatru", Ty przynajmniej ładnie to mówisz ..."ale wieje"
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
.
Kamienie złączone, kamienne budowle, szczególne te stojące na wzniesieniach.
To one były od zawsze synonimem trwałości i władzy
Zamki tworzone przez ludzi to wiele więcej niż miejsce zamieszkania.
Czasami wiejący wiatr wyrzuca mnie daleko poza górki. Wówczas dobrze znaleźć coś , co może nas zatrzymać, na przykład zamek.
Z ubiegłorocznych podróży szczególnie dwa utkwiły mi w pamięci.
Właściwie nie zamki tylko ruiny będące pomnikiem ich wielkości i chwały.
Jeden 100 km od Bieszczadów a drugi ze 200-ście.
Jakże różnie potoczyły się ich losy.
Ten na wschodzie był symbolem wielkości rodu Herburtów
.
hm.h_3120.jpg
.
Dziś zagubiony na zalesionym wzgórzu kryje się przed ciekawskimi,
ale kto już tu dotrze tego zaprasza brama
.
hm.h_3122.jpg
po przekroczeniu której wchodzimy na podwórzec z prymitywną ławeczką.
Siadamy na niej i patrzymy jak przyroda zawładnęła dawną rezydencją zarastając piwnice i piętra
.
hm.h_3127.jpg
.
To miejsce dzikie, zapomniane, zaśmiecone, opuszczone.
I dla kontrastu skierujmy się dwieście kilometrów na południe.
Powita nas brama z kasą do wzniosłego , sięgającego nieba
.
hm10_3834.jpg
.
Po wejściu do środka trafiamy do piwnicznych jaskiń w których możemy porozmawiać w języku
pierwotnym (i wcale nie musimy stosować powszechnych płynów)
.
hm10_3847.jpg.
.
Po wyjściu na dziedziniec idziemy prosto na "chiński mur"
Tak nazwałem tą niesamowita wychodnię skalną .
.
hm10_3852.jpg
.
idealne miejsce dla romantyków którzy chcą zakończyć płacenie składek zus odchodząc w zaświaty.
Dla tych co jednak chcą jeszcze pożyć jest propozycja posilenia się.
Wychodzimy z zamczyska i odszukujemy tajne wejście do knajpki średniowiecznej .
.
hm10_3876.jpg
.
Tu obowiązkowo wdziewamy na siebie stroje rodem z epoki dawno minionej, aby zrobić sobie zdjęcie i u kelnera przebranego za giermka zamówić pożywną strawę którą przyniosą nam
na drewnianej misie i postawią obok palących się świeczek woskowych.
Gdy już napełnieni i zadowoleni oddalimy się na swych rydwanach warto na chwile zatrzymać się
na sąsiednim pagórku aby zrobić pożegnalną fotografię.
.
hm10_3887.jpg.
p.s. od tego wracania do historii to mi się avatar zakręcił
Ostatnio edytowane przez don Enrico ; 17-02-2011 o 21:29
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki