Jednego człowieka, który myśli w sposób inny, niż "należy", można nazwać wariatem. Gdy jest ich więcej, ta prosta diagnoza staje się kłopotliwa... Pewno stąd tego rodzaju domysły. Żeby można było dalej mówić, że to tylko pojedynczy wariat.
Tak, ale mnie konkretnie chodzi o odrodzenie klimatów bieszczadzkich. Moja przygoda nie może mieć charakteru ucieczki. Musi być wyzwaniem, rzucanym społeczeństwu konsumpcyjnemu.Żyć naturalnie bez zbędnych dóbr materialnych można wszędzie, nie koniecznie w Bieszczadach, zapewne w obrębie kilkudziesięciu kilometrów od każdego z nas, są miejsce samotne, urokliwe, trochę zapomniane.
Przecież i za komuny można było starać się żyć wygodnie, bez wysiłku, i wielu ludzi to robiło. Ale byli też i inni, dla których życie było wyzwaniem. Mnie dziwi, jak można myśleć, że ten sztuczny świat, który widać w telewizji, jest jedynym istniejącym. Ja żyję od dawna obok tego świata, nic mnie nie obchodzą gadżety, od których inni się uzależniają. Przypominam też, że nawet w okolicy Warszawy w ostatnim domu założono elektryczność zaledwie parę lat temu.Przez ostatnie lata świat zmienił się bardzo, na codzień korzystamy z Internetu, wielu kanałów TV, poczty elektronicznej, zaawansowanych telefonów komórkowych.
Mieszkamy w wygodnych mieszkaniach/domach, ciepłych, z łazienką, ciepłą wodą, pralką, kuchnię z kuchenką na której można szybko coś przyrządzić. Zapewne blisko są sklepy, markety.
Fajne jest bzdurzenie o życiu naturalnym, gdzieś w chatce, szałasie, ale wątpię, żebyśmy dali radę, wcale by to nie było fajne, przy mrozie -15'C bez jedzenia.
Ja wiem, że dla obecnych ludzi, którym liberalna propaganda po 1989 r. złamała kręgosłup moralny, chodzenie na łatwiznę to jedyna możliwość, a ludzie, którzy po 1989 r. wypromowali się na wszystkowiedzące autorytety, muszą mieć rację. Ale wcale nie każdy tak myśli. Ja włóczę się po świecie od dawna, wcale niekoniecznie wtedy, gdy jest ciepło i pogoda. Sypiało się też w niższych temperaturach niż te, o których piszesz. Głód to też dla mnie nie nowość. Może dla ludzi myślących w kategoriach wartości społeczeństwa konsumpcyjnego wydaje się to dziwne, ale ja najlepiej się czuję, jak zrobię sobie w piątek post o samej wodzie. Ja nawet kiedy nie wyjeżdżam nigdzie, robię sobie próby - np. zrywam pokrzywy gołymi rękami. Tylko po to, żeby nie być cieniasem.
Ja po prostu na te wszystkie utrudnienia patrzę jako na próbę, pewien rodzaj sportu. Świadomość, że udało mi się przekroczyć pewną granicę, jest dla mnie powodem do zadowolenia i dumy.
Telefon komórkowy mam, ale nie użyłem go ani razu - właśnie po to, żeby pozostać wolnym. A mam go tylko dlatego, że dostałem go w prezencie. Telewizji nie oglądam prawie wcale (i wielu ludzi tak robi). Pocztę internetową traktuję jak narzędzie. Zimą uchylam sobie w domu okno.
BG skompromitował się w moich oczach, gdy w jednym ze swoich filmów - które maja jednak mieć charakter instruktażowy - dla widowiskowości uprawiał głupie ryzykanctwo, na które mógł sobie pozwolić tylko dzięki owej ekipie. To jest po prostu nieodpowiedzialność.Wielu na oglądało się programów z Bear Gryllsem. Fajnie się ogląda. Ale z nim jest ekipa składająca się z conajmniej kilkunastu osób.
Tym niemniej, z kolei Les Stroud jeździ sam na takie imprezy. A poza tym istnieje mnóstwo ludzi, których się nie filmuje. Ot, choćby w Szwajcarii uważa się szkołę przetrwania za niezbędny element wychowania obywatelskiego.
Chyba nie każdy. Ja jeżdżę tylko autostopem - np. gdy udaję się w Bieszczady. I wcale nie mam ochoty sprawiać sobie auta.Chyba każdy z nas jeździ samochodem, nie jest to jakieś widzimisię, do tego zmusza aktualne życie.
A skąd wiesz, czy on przedtem nie pracował przy koniach? Przecież wielu miastowych robiło tak, że jeździło konno w zamian za robociznę - i przy okazji się uczyło.Człowiek Wiatr - napisał, że chciałby kupic konia. Kolejna totalna bzdura, szczególnie jak ktoś jest miastowy i nie ma pojęcia o hodowli zwierząt.





Zakładki