Dzięki za miłe słowa don Enrico.
Trochę po tych polskich Bieszczadach chodziłem. Cudne są. Ale jakoś tak w tych ukraińskich ta przestrzeń i wolność jakby większa. Może dlatego tak bardzo mi się podobają. Nie sam Pikuj. Ale te łąki, lasy, ludzie i zwierzęta. I to tak wysoko wypasane. Dzieciaczki niespełna dziesięcioletnie ze swoim starszym bratem daleko od domu pasące krowy. A tu niebawem przychodzi zlewa i burza. Ciekawe co zrobili ze zwierzętami bo o nich jakoś tak mniej się martwię. Myślę sobie : poradzili sobie. Bo przecież nielekko im cały czas. Człowiek na koniu jadący po połoninie. albo nawet te hałasujące i trujące auta (na szczęście tym razem tylko trzy) jadące po połoninie. Przecież nie tylko po to by się przejechać ale też odpocząć w cudnych warunkach przyrody. No i wreszcie plecakowcy : młodzi Ukraińcy ( w sumie niewielu ich) ale też i Polacy łącznie z ekipą Wojtak Pysza, którą bardzo miło było poznać. I co dziwne, ja , raczej introwertyk, czasem tam na górze jak spotkam kogoś to mi się gęba nie zamyka. To samo powiedział spotkany pod Pikujem Marcin.
Na Ukrainie byłem czwarty raz. W razy w Bieszczadach Wschodnich , dwa razy we Lwowie. I wiem ,że mnie tam znowu ciągnie.
Tak sobie pomyślałem, że to chyba chodzi o drogę. Cel jest ważny ale droga do niego równie ważna.
Zakładki