Dzięki wam ludzie za założenie tego tematu bo teraz wiem, że nie zwariowałem... Uprzedzam, że nie byliśmy ani zjarani ani pijani. Na tych wakacjach na przełomie czerwca i lipca wybraliśmy się ze znajomymi do Wetliny jak już tradycyjnie od 3 lat. Nasz ''obóz cygański'' rozbity na polu namiotowym hotelu górskiego stanowiły 2 namioty: żeński :) i męski. Jednej nocy wszyscy razem graliśmy chyba już 50 partię makao i koło godziny 24 (!) mnie i jednego kumpla naszła nagła potrzeba fizjologiczna. Wzięliśmy latarke i wyszliśmy z namiotu (że też akurat zachciało nam się lać). Kumpel zapalił latarke i od niechcenia przesuwa snopem światła po krzakach nad potokiem. Nagle ''przejechał'' po czymś białawym - coś jakby mgiełka. Szybko wraca na to samo miejsce i widzimy 2 postacie - jedna w pozycji stojącej a druga jakby za nią przykucała. Wyraźnie dało się odróżnić tłów, głowę - jak w gębe strzelił sylwetka ludzka tyle, że przeźroczysta. Koleś wyłączył latarke - widać wyraźnie obie zjawy a na dodatek ta stojąca zaczyna się powoli ruszać - coś jakby drgać. Patrzymy z kolegą na siebie i obaj mówimy "Co to ku**a jest?!'' ''DUCHY!!!" i jeb do namiotu. W namiocie oczywiście oburzenie, że ''co ryja drzemy?" zaczynamy gadać bez ładu i składu, że na zewnatrz coś jest. Kolejny z kolegów zaczyna się z nas śmiać i wychodzi kozak z latarką. Słyszymy tylko kolejne 2 przekleństwa - wpada do namiotu i trzęsie się jak my
. Takiego schiza nigdy w życiu nie miałem i nie chce już mieć - każdy sobie odmówił modlitwe i po jakimś czasie zasnęliśmy. Jedyny + z tego zdarzenia był taki, że już do końca pobytu spaliśmy wszyscy razem w 1 namiocie :D. Czy w tamtej okolicy wydarzyła się jakaś tragedia lub czy kiedyś miał tam ktoś z was też jakąś nie przyjemną sytuację?



Odpowiedz z cytatem


Zakładki