Nie powiem nic nowego, bo swój żal już wyraziło wiele osób (szczególnie trafnie PABLO na preclu, więc nie będę go tutaj dublował). Smutna sprawa z tym znakowaniem. Ja akurat najlepiej wspominam ten wypad w Gorgany, kiedy w padającym listopadowym śniegu pod stalowym niebem podczas podejścia na Busztuła wpieprzyliśmy się z kumplem w kosówkę i wzajemne odnalezienie się i przedarcie 200 metrów zajęło nam z godzinę. Potem był trawers po pociętych jarami i gęstymi krzewami (przypominającymi druty kolczaste) zboczach, a następnie 1.5 dniowa wędrówka doliną (rzeczki której nazwy nie pomnę, mapy brak w domu) podczas pełni księżyca do Osmołody (bo nie starczyłoby nam czasu na ponowne zdobycie wysokości i przejście grzbietem), nocleg na placu zabaw w jakiejś wiacie (?) i do domu... Bez tego zagubienia się nie byłoby zupełnie przygody, a przy oznakowanym szlaku i wyciętej kosówce jest to mało prawdopodobne.
Niebawem z dzikich gór to zostanie już tylko Ural albo Suntar Chajata, Góry Wierchojańskie czy Sajany (choć już chyba po takiej Dolinie Wulkanów) czy jakieś ałtajskie czy zagrosowskie ostępy. Tyle, że tam ciężko skoczyć na weekend...
Bo tak na dobrą sprawę to co w miarę dzikiego na Ukrainie pozostało? Beskidy Skolskie? Góry Czywczyńskie?
Jadę za kilka dni w Gorgan Wyszkowski, grupę Gropy i na Arszycę i mam nadzieję, że szlaków tam jeszcze nie porobili...



Odpowiedz z cytatem

Zakładki