Jedna łapka w górze. Sławek jeszcze nie wie. Właśnie kupił sobie nowe narty biegowe i zastanawia się co dalej.
Czy Ekipa krośnieńska ma 1 wolne miejsce w samochodzie?
Jedna łapka w górze. Sławek jeszcze nie wie. Właśnie kupił sobie nowe narty biegowe i zastanawia się co dalej.
Czy Ekipa krośnieńska ma 1 wolne miejsce w samochodzie?
"dosyć często rozważam co jest warte me życie?...tam na dole zostało wszystko to co cię męczy ,patrząc z góry w około - świat wydaje się lepszy.."
Pozdrawiam Janusz
To do zobaczenia w Olszanicy.
Obcy.
Kilku poszukiwaczy militariów znam. Jesienią w Lesku łapałam stopa do Soliny. Zatrzymało mi się dwóch niezmiernie sympatycznych i dobrze znających Bieszczady panów. Pojechali do Baligrodu przez Polańczyk. Nawet zaprosiłam na forum.
W sumie znam kilkudziesięciu. Nikt nie przyznaje się do grobów.
Ależ widać, nie zawsze parami. Kiedyś nocowałem po sąsiedzku z takimi miłośnikami militariów. Zajęli jeden domek, ale spali chyba po dwóch w jednym łóżku.
:)
Suma sumarum biorąc pod uwagę obowiązujące prawo, to ci "miłośnicy militariów" popełniaja wykroczenie.
pozdrawiam
Marek
No właśnie - chyba coś tam popełniają nie całkiem zgodnego z prawem więc czy są całkiem bezkarni?
6 grudzień 2008 r.
Po wodzie i błocie czyli szlakiem cerkwi.
Komitet powitalny: Kasia, Nina i Machoney, Joorg, Nunex, ja czyli pisząca sprawozdanie
Podmiot powitania: Agata i Topek prywatni koledzy Niny i Machoneya.
Umówiliśmy się po 8 w Olszanicy. Całay czas mam wrażenie, że Bartka spotkałam w górach. Mówiąc wprost była to konfrontacja pomiędzy przewodnikami. Prowadził grupę nie po szlaku ale po połoninie. Nie musze mówić jak zareagowałam. Mam pewne obawy. Nie wiem jak mam zachować się na widok Kolegi-Przewodnika.
Mija mnie jakiś samochód, ktoś mi macha. Dziwne, nie znam ich. Po chwili podjeżdża Joorg, Kasia i Nunex. Zwierzam im się ze swoich wątpliwości. Są conajmniej zdziwieni.
Piewszy punkt programu to cerkiew w Równi. Witamy się. Jest i Machoney. Nie muszę chyba mówić iż moje przeczucia nie sprawdziły się. Machoney okazał się przesympatycznym człowiekiem, takim fascynatem gór.
Cerkiew jest wyjątkowo piękna. Robi wrażenie nie tylko na gościach.
W samochodzie czas płynie nam szybko na pogaduszkach. To dziwne, prawie nie widujemy się w świecie realnym ale mimo to mamy sobie tyle do powiedzenia. Pytam się Kolegów czy byli wewnątrz w cerkwi w Czarnej. Nie byli. Podjeżdżamy do światyni. Zabieram klucze i po raz enty, może z dwusetny wchodzę do jej wnętrza. Po twarzach Kolegów widzę, że im się podoba. Kilka słów charakteryzujących wyposażenie i dalej w drogę.
W okolicach Lutowisk zaczyna padać. W Chmielu już leje. Zastanawiamy się czy nie spędzimy całego dnia w knajpce.
W Zatwarnicy skręcamy na drogę wiodącą do Krywego. Janusz ma wątpliwości czy Machoney jest w stanie poprowadzic auto osobowe po tych wertepach. Sam musi non stop omjać dziury. Czujemy, że jesteśmy w terenówce. Hipoterapia samochodowa. Instynktownie chowam kciuki i zastanawiam się w jaki sposób mam ochraniać głowę.
Krywe. Zatrzymujemy się, ubieramy ochraniacze, przepakuwujemy się i w drogę. Idziemy ścieżką do ruin cerkwi. Nie wiem czy znacie ten szlak. Jest oznakowana na niebiesko i wiedzie starym progonem. Nie muszę chyba Wam mówić, że okolica jest bajeczna. Zachowujemy się zbyt głosno, na pewno nie spotkamy żadnego zwierzaka. Leciutko mży, progonem płynie woda. Mniej więcej w połowie drogi przekraczamy pierwszy potok. Pokazuję odchody kuny. Ten drapieżnik oznacza swoje terytorium pozostawiając kupy na środku ścieżki. Po chwili następny trop. Tym razem na stare odchody niedźwiedzie załatwił się jakiś inny drapieżnik, być może wilk. Dzwoni Mariusz Kolega Przewodnik. Gdzie jesteście? W Krywem. No i następna zjebka. Dlaczego nie poinformowałam Go o wycieczce. Nie dodzwoniłam się. Już dziś zaprosiłam Mariusza na połazęgowisko w przyszłą niedzielę.
Zespół przyrodniczo-krajobrazowy Krywe. Najpierwierw ruiny cerkwi. Dłuższa chwila na focenie. Potem schodzimy ze szlaku w wiadomym celu. Przecież wiecie, że góry to świątynia, a szlak to prezbiterium. Nie godzi się tak na szlaku integrować.
Po chwili jesteśmy w miejscu dawnego dworu, a potem podchodzimy do stromego brzegu Sanu. Z dala słychać szum rzeki. Po roztopach ledwo mieści się w korycie. Jesteśmy w kleszczach dwóch potoków. Te znane Wam zapewe strumyki dziś wyglądają groźnie. Cofamy sie tą samą drogą. A potem schodzimy po prawo w dolinę strumienia
Ostatnio edytowane przez lucyna ; 06-12-2008 o 18:54
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki