A oni piszą:
Cytat:
regenreującą
Wersja do druku
Lucyna - i co z tego ze znasz ?
Są trzy możliwości:
1. Agencja zorganizowała rajd za zgodą BdPN. Wówczas należy się zapytać - dlaczego BdPN wydał zezwolenie na wjazd skuterom na połoniny.
2. Agencja zorganizowała rajd na Połoninę bez zezwolenia BdPN - wówczas zrobiła to nielegalnie i szefowie powinni ponieść karę za wykroczenie (grzywna nie jest wysoka).
Niezależnie od tego, zarówno jeśli miał miejsce przypadek 1 jak i 2 taki "rajd" zasługuje na napiętnowanie, np. w prasie. Dziennikarze GW chyba byliby zainteresowani. Mieliśmy z tym do czynienia za PRL-u, kiedy byli "równi" i ""równiejsi", kiedy w okolicach Mucznego i w Arłamowie mogli przebywać i polować tylko "wybrani".
Ja myślałam że teraz mamy już inne czasy.
Ale jest jeszcze trzecia możliwość - nie było rajdu na połoninach a agencja tak tylko się chwali.
Wówczas nie potrafię zrozumieć, dlaczego reklamują się w tak idiotyczny sposób.
B.
Lucyno, pomówić to mogę np. ja Ciebie albo Ty mnie. Jeśli jakaś firma sama się przyznaje do tego, do czego się przyznaje, to troszkę inna sprawa. Piszę warunkowo "jeśli", bo może BdPN wydał zgodę na organizację takich wycieczek na herbatkę i co wtedy?
Podżeganie polega na nakłanianiu innej osoby do dokonania czynu zabronionego (art. 18 § 2 KK) i odnosi się do konkretnej osoby. W przypadku strony internetowej będącej reklamą jest inaczej. Zwracanie się do grupy osób nie jest podżeganiem, a publicznym nawoływaniem do popełnienia przestępstwa - art. 255 KK. Tylko zwróćcie proszę uwagę, czy gdzieś na stronach Krainywilka jest propozycja takiej konkretnej wycieczki do Puchatka lub na teren BdPN?
Jeśli nie ma, to i nie ma tematu.
Lucyno odnośnie samego udowadniania, czy dane zdarzenie miało miejsce, to weź chociaż pod rozwagę głośny przykład takiego jednego psychoterapeuty, ktorego zdjęcia z dziećmi znaleziono przypadkowo na śmietniku.
Chyba nie w tym tkwi istota problemu.
Dowodami są zamieszczone przez Krainęwilka zdjęcia - tylko trzeba zapytać: kto wjechał pod Puchatka i w jakim celu. Firma pisze o współpracy z GOPRem i takim np. wyjazdem szkoleniowym może wytłumaczyć całe zdarzenie. Duży szum wokół sprawy jest tylko dobrą reklamą i tyle. Jeśli Krainawilka w swej działalności nie łamie prawa, to pozostaje im tylko pogratulować pomysłów i chwytającego dobrze marketingu.
A co my sobie o tym pomyślimy (przy okazji niestety i o Tobie), to już inna sprawa.
JarekBartek
Nie jestem prawnikiem. Nie znam więc odnośnych przepisów.Jetem przewodnikiem. Weszłam na pierwszy link podany przez free biesa i oglądnęłam część filmu klatka po klatce (mam iPlusa). Czy rozmawiamy o tym zdarzeniu? Jestem zaskoczona. Czy akcja tego filmiku rozgrywa się na połoninach? Wg mnie są to tereny prywatne położone pod Jasłem na terenie Przysłupia.
Nie mi oceniać chwyty marketingowe Kolegów. Wiesz co to jest lojalność i zaufanie? Właśnie tym kieruję się odpierając Wasze ataki.
Programu ze skuterami nie potrafię wyjaśnić. Fakt firma współpracuje z GOPR.
..no tak.. a Góferom mozna wszystko nawet wtedy jak nie jada ratować lub na dyżur... czy się myle?
Oświadczenie.
Oświadczam że dnia 8 grudnia 2007 roku (ok godz.15) na przełęczy Wyżnej parkowały dwa samochody. Jeden z nich (terenówka na rejestracji lokalnej RLS) miał podpiętą przyczepę- lawetę. Po co ?
Zagadka rozwiązała się wkrótce. W góry, od strony Chaty zjechał skuter, wywijając bardzo fikuśne ósemeczki. Zakręcił, pojechał kawałek w górę i jeszcze parę następnych zakręcików. Bardzo fajnie chłopaki się bawili.
Nie pierwszy raz oglądałem takie zabawy i nie dziwię się.
Fakt jest fakt.
Wypada tylko zalecić czytanie (i oglądanie) ze zrozumieniem. W podanym linku Freebies odsyła nas na stronę ze skuterami na tle Puchatka i tym zdarzeniem przez cały wątek się przecież bulwersujemy. Czy masz Plusa czy minusa raczej pozostaje tu bez znaczenia.
Odnośnie lojalności i zaufania, to wybacz, ale w przedmiotowym kontekście, nie bardzo (albo aż za dobrze) rozumiem kierujące Tobą pobudki. Rozpoczynając wątek, w moim odczuciu, Freebies nie wzywał Cię wcale personalnie do zdecydowanej obrony przedstawionego procederu (vide oświadczenie Henka). Lucyno, jeśli nawet nie masz z tym nic wspólnego, to powinnaś przemyśleć, że trudno będzie przyjąć TO jako pewnik po przeczytaniu Twoich wypowiedzi w tym wątku. Nie staram się być tu złośliwy.
JarekBartek
@ Lucyno
Wskaż choć jedno obraźliwe dla Ciebie słowo którego użyłem, CHOC JEDNO!
Czyżby, to że "nie brzmisz wiarygodnie" - to jest obraźliwe?
Że piszesz prywatnie, albo służbowo - sama o tym pisałaś nie raz.
Czy każdy, kto nie zgadza sie z Tobą uprawia czarny PR?
czy fakt, że nie podoba mi sie firma z która jak piszesz współpracujesz, albo znasz ludzi oznacza, że neguję wszystko o czym piszesz?
Oni sami napisali, że tam byli.Cytat:
Tak oczejuję jednego. Udowodnienia, ze takie zdarzenie miało miejsce. Na razie są to pomówienia. Reklama nie jest dowodem.
Poza tym napisałem wyraźnie,że albo byli, albo w reklamie kłamią.
Nie oskarżam BdPN ino gdybam jakim cudem tam byli....bo przeca chyba byli?
PS. Aha, i nie rozśmieszaj mnie podejrzeniami o "desant 321 na biedna Lucynę, to jest śmieszne
Mi się wydaje - że może najpierw po prostu zapytać w BdPN, choćby mailem - czy wiedzieli o takiej imprezie.
Dziś już nie dam rady,ale jak nikt się do jutra nie zdecyduje to jutro wyślę na adres Parku maila z zapytaniem.
W takiej sytuacji czasem żałuję, ze już nie jestem w redakcji "n.p.m", byłby to na prawdę niezły temat artykułu (oczywiście po dokładnym rozpoznaniu sprawy).
Z Parkiem też się inaczej rozmawia z pozycji dziennikarza, a inaczej osoby prywatnej.
Pozdrowienia
Basia
Jest duża różnica między pisaniem na forum a donoszeniem do prokuratury. Nie rozumiem, dlaczego ciągle namawiacie do pisania donosów?
Pytanie nawiązuje do wcześniejszych postów.
Czy to Kraina Wilka czy nie? To oni czy nie oni? Kto jezdzil na skuterach pod Chatka Puchatka? Na ich stronie internetowej jest napisane "Inauguracyjna wyprawa na skuterach na szczyt Połoniny Wetlińskiej na herbatkę regenreującą w schronisku Chatka Puchatka", wiec ktos umiescil moze jakies nieprawdziwe informacje? Jakiś haker? Wirs moze? Hihi. Smieszna sprawa. Chyba wiedza co pisza. Jest to na ich stronie wiec chyba nalezy do nich! Czy nie tak? Ktos kto umieszcza okreslone informacje na swojej stronie internetowej powinien brac za nie w pelni odpowiedzialnosc. Dla mnie jesli cos takiego przeczytalem to jest to dla mnie zrozumiale, ze chyba taka wyprawa miala miejsce. No chyba ze niektorzy maja problem z czytaniem ze zrozumieniem i na podstwie tego jednego zdania nie potrafia zrozumiec slowa pisanego to ich problem.
Z drugiej strony z takimi zagrywkami mamy przeciez do czynienia na codzien. Wystarczy wziasc do reki pierwsza lepsza ulotke ze sklepu i przeczytac, ze np. banany sa po 4 zl, a tu w sklepie okazuje sie ze owszem po 4 zl, ale za 0,5kg. Hihihi.
Moze ta "Inauguracyjna wyprawa na skuterach na szczyt Połoniny Wetlińskiej na herbatkę regenreującą w schronisku Chatka Puchatka" odbyla sie "palcem po mapie" a te filmiki to taki fotomontarz!
Ty chłopie dalej swoje..przeczytaj jeszcze raz o co biega w temacie .
a jak coś u Ciebie nie tak z 'organami 'to współczuję.
ps.coś kiepski z Ciebie obserwator jak nie rozpoznajesz chatki na połoninie.Chyba że masz coś na sumieniu i odwracasz uwagę pozostałych.
To teraz może na temat coś powiedz.. co masz przeciwko nartą na połoninach ??? tylko nie mydlij znowu o prawie bo juz wiadomo że nie działa dla każdego tak samo.
Ja nie namawiam tylko wskazuję ,że my tutaj nie rozstrzygniemy problemu. Natomiast jeśli ktos w poczuciu obywatelskiego obowiązku zwrócił uwagą na ,jego zdaniem ,łamanie prawa to wskazałem adres .Zgodnie z art 304 kpk każdy ma obywatelski czy też społeczny obowiązek zawiadomienia organów ścigania w razie podejrzenia popełnienia przestępstwa.
Druga sprawa która mnie dziwi to fakt ,że w Bieszczadach jest wiele organizacji mających w statutach ochronę przyrody i zrównoważony rozwój a nie słyszałem żeby zaprotestowali przeciw takim i innym praktykom.
więc i Ty... ;)Cytat:
każdy ma obywatelski czy też społeczny obowiązek zawiadomienia
A tak poważnie, to my możemy udawać, że nic nie wiemy, nie widzimy, możemy czekać aż ktoś to zrobi, natomiast wspomniane przez Ciebie organizacje nie.
Powinny reagować, bo przecież wiedzą.
KAŻDY, kto tam mieszka lub pracuje doskonale wie, co się dzieje.
Jedynie może bać się / nie chcieć z lenistwa lub nie mieć w tym interesu by reagować odpowiednio.
Zresztą pewnie dla wielu "tubylców" to co oglądają na codzień nie stanowi "wartości przyrodniczej" jeno coś z czego można by coś dla siebie wycisnąć.
Pozdrawiam:)
Tak ja też , tylko ja nie doszukuję się tam ewidentnego przekroczenia przepisów . Jazda na filmie jest nie wiadomo gdzie. Zdjęcia z Wetlińskiej mogą być chwytem marketingowym.
Natomiast ktoś kto wie na pewno, widzial itd zamiast pisać o tym tutaj powinien zgłosić to do prokuratury.
Nie zgodzę się z Tobą w kwestii tubylców.
Zdecydowana większość ludzi zdaje sobie sprawę z walorów przyrodniczych i wie ,że właśnie te walory decydują o tym ,że ludzie chcą tu przyjeżdżać.
Co do większości tubylców - myślę, że masz rację.
Ja jedynie napisałem, że wielu.
Nie raz rozmawiając z nimi odnosiłem wrażenie o dezaprobacie dla wielu obostrzeń wynikających z ochrony przyrody - tekilkanaście/dziesiąt? osób nie może stanowić większości, to oczywiste.
Co do kwestii krainyryczącychskuterów?
Po jaką cholerę, by taką informację zamieszczali?
W imię starej "prawdy" marketingu, że nie ważne jak, byle by mówiono?
Przecież znakomita większość głosów w dyskusjach tym spowodowancyh uważam jest negatywna dla firmy, co więcej wychodzi od ludzi, któzy absolutnie potencjalnymi klientami firmy nie są.
Więc co to za super-firma im PR tworzy?
Chwyt marketingowy dla "nieświadomych"?
Przecież jak się na taki "lep" złapią, to po pierwszym dzień dobry podczas kontaktu padnie pytanie ile kosztuje wjazd na połoninę?
Dalej będą kłamać?
Jeśli tak, to dalej już tylko sąd, gdzie klienci oskarżą firmę o niezgodność towaru z umową.
Powiedzą, tak mieliśmy to w ofercie, proszę popatrzeć na zdjęcia, tylko teraz zabronili?
Po co to by było? Nie rozumiem kurna ich strategii.
daj Pan spokoj.. skutery nie sa takie złe.Przynajmniej ubijaja szlaki i lepiej się wychodzi pod połoniny. Tylko zastanawia mnie faktycznie jedna rzecz. Jak ktoś kto chodzi po Bieszczadach nie rozpoznaje miejsca pod koniec filmu. ..
A!! i jeszcze jedno- u was także głos nie działa wtym video.. ciekawe dlaczego?????????? to tylko 80 decybeli i 25 litrów na godz. w porównaniu z nartami to prawie to samo.
A o ile przyjemniej by sie ogladało taki film z dzwiękiem na tle Chatki Puchatka. No i oczywiście goprowcy jezdzą skuterami skidoo 800 :twisted:
BRAWO !!!!!!!! BYSTRZAKI.......
Już to napisałem i powtórzę, zresztą tak jak kilka innych osób tutaj - jeśli są dowody na łamanie prawa, jest droga do zwalczania tego typu rzeczy. Ja się nie znam na skuterach. Guzik mnie to w zasadzie obchodzi. Ja tylko stwierdzam prosty fakt, że na widocznych pod schroniskiem skuterach nie widać znaków firmy. Jeżeli te zdjęcia fachowcy potrafią skojarzyć z firmą, ale nie poprzez fakt ich zamieszczenia na stronie firmy, to wynik jest oczywisty. To jest dowód. Dla mnie sprawa jest wątpliwa. Ale ja nie jestem fachowcem. Dlatego wyżej napisałem, co napisałem. Personalne ataki Freebiesa odbieram jedynie jako wyraz kompletnego zacietrzewienia i braku zrozumienia toczącej się dyskusji. Niechaj sobie zostaną...ku przestrodze dla innych, jak nie wolno formułować zarzutów i prowadzić wojny. Chyba że to wojna ze mną i kilkoma osobami myślącymi podobnie jak ja. Chyba Freebies Tobie chodziło o sprawę łamania prawa przez tę firme? Czy też Cię gryzie, że ktoś ma inny pogląd w sprawie nart?:D Ujawnij swe intencje Mistrzu, bo jakoś to wszystko mgliście wygląda i chyba czas zacząć Cię lekceważyć.
QSQS - zapewniam Cię, że Twoje ironizowanie w sparwie naszej bystrości nie ma sensu. Jak i sugerowanie przez Freebiesa że ja mógłbym w tej sprawie mieć coś na sumieniu. To ostatnie jest brudną, żeby nie powiedzieć, gebbelsowską formą ataku, którą mam w nosie. Jedynie mogę ostrzec, że jeśli to samo ktokolwiek zastosuje wobec innych to skorzystam z uprawnień moderatora:D Jest regulamin tego Forum.
Pozdrawiam,
Derty
tak, wiem. tylko, że jeśli sie takie cos zamieści jako lep, a na ten lep ktos sie złapie, to nie będzie później pytał o jazdę doliną, tylko...a wtedy...to co napisałem ;)Cytat:
Oferta to nie jest to co zamieszczone jest na stronie internetowej.
Jeśli ja zamieszczę na swojej stronie zdjęcie z kimś znanym to nie znaczy ,że zawsze go można u mnie spotkać.
A efekt jest.
Pozdrawiam:)
No sprytne, tylko czy potencjalni klienci krainyryku chcą pojeździć skuterami, czy wjechać skuterami na wetlińską?
A kij im w....co by to miało nie oznaczać nie toleruję tego, nie uznaję takiej formy wypoczynku.
Ja kocham przyrodę (również tą poza parkiem narodowym) miłością inną...
Gdyby Ciebie nie daj Boże okradli, to będziesz donosił czy zawiadamiał organy ścigania ? Chyba że Połoniny nie są "nasze" ? A swoją droga w skutecznośc takich informacji wierzę dośc średnio, wszak powiaty leski i bieszczadzki to w sumie taka trochę większa wioska, krzyżują się tam różnorakie interesy więc ręka rękę myje. A skutery stały się bardzo "modne", za godzine jazdy liczą sobie 150 zł, więc warto się po taki grosz schylić. Zreszta tu na forum wiekszośc wie o co chodzi, robią do siebie oczko i udają święte oburzenie. Wszak zasada " dziś ja, jutro ty" ma się tam chyba dobrze.
Ja też jestem przeciwny jazdom "gdziesięda".Wiadomo, że z punktu widzenia firmy która zostawia 100 tys zl lepiej brzmi wyjazd na herbatkę do chatki puchatka niż rajd doliną jakąśtam.
Nie wiem o co chodzi "naive". Nie puszczam oczka i nie udaję oburzenia jestem oburzony.
Nie mam skutera ani Quada i nigdy nie będę miał nawet jak mnie będzie stać, bo mnie to nie kręci. Ale tez uważam ,że taka forma "wypoczynku " tez ma rację bytu ale na zdrowych zasadach.
I znowu sytuacja się powtarza . Któryś raz z kolei sugerujesz aby mnie ignorowano ponieważ mam odmienne zdanie od większości . W identyczny zresztą sposób przedstawiasz rozwiązanie problemu .. Zmień płytę bo zrobiłeś się nudny !!!
Jak bym chciał kogoś zakablować do sądu to raczej jest to ostatnia rzecz jaka bym w życiu zrobił, ale dla Ciebie to widać chleb powszedni.
W wątku zwróciłem tylko uwagę na fakt , że zamiast ścigać sportowców w tym przypadku narciarzy , którzy przyrodzie w ogóle nie szkodzą Odpowiednie służby powinny posprzątać na własnym podwórku ponieważ niemożliwe jest aby organizowane imprezy przez chyba największą Bieszczadzką firmę odbywały się na terenie BPN bez ich zgody.. To po prostu jest oczywiste. I Z TĄD MOJA ZŁOŚĆ NA SYSTEM CAŁY !!!!!!!
A Ty chłopie ciągle z tym sądem wyskakujesz .. zresztą w każdym innym temacie masz podobne zdanie.. Komuch jesteś jakiś ..czy co??????????
Ostatnio najwięcej do powiedzenia w sprawach zakazów i nakazów na terenie BPN maja osoby współpracujące z właśnie ze wspomnianą firmą … A to już jest wku…ające.!!
Stwierdziłeś że nic cię to nie obchodzi i się nie znasz na skuterach , sporcie itd.. więc k..wa ! poco się odzywasz po raz kolejny jak to nie temat dla Ciebie….A jak się poznasz to może zrozumiesz o co biega bo ja dla odmiany się znam i dlatego tu jestem.
Ps. Teraz możesz już się nie odzywać.
Hej!!!!!!!!!
Hihihi ja pierdziu! Ale jazda. Nieźle po sobie jezdzicie.
Czy dwa telefony by nie wystarczyly do rozwiazania tej kwestji? Jeden do dyrekcji BdPN, a drugi do organizacji, ktora sie chwali, że inauguracja sezonu na skutery zaczyna sie od wjazdu na Wetlińska.
Ja prubowalem napisac e-mail do krainywilka i nawet go napisalem, lecz nikt nie zdażyl przez 24 godz. go jeszcze odczytac i odpowiedziec na pytanie jakie tam zadalem a mianowicie czy organizuja wjazdy na skuterach na Wetlińska? Może moj e-mail juz dawno wyladowal w koszu!?
wydaje mi się że nie do końca o to chodzi -czy nadal organizują. Napewno ktoś juz ich poinformował o sytuacj i lada chwila nawet filmu nie będzie.
tylko że to nie zmieni faktu że kiedys organizowali .. tylko pytanie kto się zgodził i za ile.
może legalny slizg na natrach z połoniny nie jest taki drogi..;)tylko trzeba do wilków nalezeć..
1. Który to raz sugeruję? I co?
Jeśli mi ubliżasz, to przenosisz dyskusję z głównego tematu na sprawę, która tu ma najmniejsze znaczenie - Twojego stosunku do mojej skromnej osoby. Ja powinienem Cię po prostu zacząć ignorować. Inni niechaj czynią, co chcą. Czy mam jaśniej mówić?
Wyżyłeś się i OK. Ja to rozumiem. Frustracja to straszny stan i nie ma o czym mówić.
Czerwone dałem ja - za bluzgi. Tak postanowiłem. Bo tak nakazuje regulamin. Za osobiste wycieczki już nie, bo w sumie one pokazują pewien szerszy problem...choć jego dyskutowanie tu jest OT więc zamykam dziób.
2. Tak, jestem TW, donoszę każdemu wszystko i o wszystkich, dzięki czemu dochrapałem się dwóch doktoratów, 3 maluchów i profesury w Inst. Łomonosowa:D
3. Podzielam Twoje odczucia... Jednak spokojnie nadal Ci tłumaczę, że wrzeszcząc nic nie załatwisz. Nie przypadkowo dołączyłem w poprzednim poście kawałek o Bufetowa Watch.
4. Stosowanie prawa nie jest przejawem komunizmu tylko pewnej cywilizacyjnej normalności. To właśnie dzicz zza Buga oduczała nas jak mogła szacunku dla prawa i sądów(nie wiem tylko czy celowo). Piękne, nie? Makiawel się śmieje zza grobu.
5. Ja mam w tych sprawach niewiele do powiedzenia. Raczej jestem w stanie ocenić ogólny sens pewnych postanowień władz PN oraz przedstawiam swój pkt widzenia.
Sugerujesz, że podpuszcza/współpracuje ze mną firma B.A. Otóż nie. Ja tylko piszę o tym, że oni tak ładnie to wszystko w reklamie urządzili, aż powstaje wrażenie, że mogą nawet na Wetlińską zawieźć. Niedługo z zupełnie innego powodu tę reklamę zdejmą - zapewne słyszałeś o nowym prawie UE, które wprost zakazuje takich praktyk, jak oferowanie niemożliwego? Jeśli jednak ich skutery nadal będą szaleć po połoninach, to Ty, jako człek wnerwiony, masz pewne narzędzia do walki z tym zjawiskiem. Inni też. Ostatni raz: Bufetowa Watch - poszukaj w googlach. Zapewniam Cię, że to niezwykle skuteczne działanie.
6. Ja się nieco więcej znam na prawie, Ty na skuterach. Zamiast się naparzać, możemy połączyć wysiłki. Nie uważasz?
Reasumując - po co wszczynać raban, jeśli nie chce się zastanowić nad pomysłami innych? Już wziąłem na siebie ciężką rolę odgromnika ale chyba nie o to chodzi, żebyśmy tu sobie dziewczynkami walili? Zwróciłeś uwagę na problem - on jest. Ja zwyczajnie nie mam czasu, aby i tym się jeszcze zajmować. Spróbuj Ty i nie wal na oślep...
Pozdrawiam,
Derty
Ad.1 Masz odrębne poglądy. Gdybys je głosił podając swoje imię i nazwisko szanowałabym je.
Ad.2 No nie. To stwierdzenie bardzo mi się podoba. Można napisać na forum, można nagłaśniać sprawę, można szerzyć oszczerstwa na temat parkowców ale nie mozna udac się z nią do prokuratury. (Mówię to do Modów. To nie jest atak personalny na osobę ale ocena postępowania). Moim zdaniem wystąpienie z otwartą przyłpicą wymaga odwagi cywilnej. Jako jedyny posiadasz dowody więc je wykorzystaj.
Ad.3 Wiesz co miałam dla Was sympatię. Szczególnie jak widziałam, gdy parkowcy, policja, straż ganiali paralotniarzy po całym terenie BdPN. Wg mnie byliście grupą zapaleńców mających pasję. Teraz straciliscie w moich oczach i to bardzo dużo. Nie cierpię tchórzostwa.
Ad.4 Tak Bieszczady i my wszyscy składamy hołdy Danielowi. W ogóle to nasz pan i władca. Wiesz co? Niedobrze mi się robi. Za mniejsze "przewnienia" niż jazda skuterami po połoninach robiłam mu gigaawantury. Żyję, nic złego mi się nie stało, dobrze prosperuję, konkuruję z nim jak trzeba to i wspólpracuję.
Człowieku jak wiem, że byłeś u niego w biurze i to nie raz. Obraz pracy w agencji robi wrażenie nawet na gościach bywałych w biznesowym świadku ale nie przesadzajmy. To nie demon tylko młody chłopak.
Nie jestem i nie chcę być "zielonym", choć ich lubię. Nie mam więc uprawnień. Mam za to prośbę. Dajcie sobie spokój. Niczego nowego merytorycznie nie wnosicie. Chcecie sobie pogadać, to się przenieście w inne miejsce.
Wkurzyłem się i tyle.
Bertrand napisał
To niedobrze jest się tak wkurzać w okresie świątecznej łagodności.Cytat:
Wkurzyłem się i tyle.
Jeśli to coś wnosi, to przyznam się że ja też nie rozumiem już tej pustej dyskusji.
ale nie zamierzam się z tego powodu wkurzać.
Życzę spokoju wszystkim , a moderatorom zastanowienia :?: czy nie nadszedł czas zamknięcia jałowego wątku.
nie mam siły tego wszystkiego czytać, ale...co robisz w tym kierunku?bo sama złość na system to chyba trochę mało???
tak jak Ci już pisano-zawiadom odpowiednie organa ścigania i już, dla pewności wysyłasz to samo pismo do wiadomości nie tylko policji (w Lesku?w UD???) ale wysyłasz do CBA, do Wawy-do Głównego Policji czy jak on się nazywa, i w ogóle wszędzie-im więcej roześlesz tym masz większą gwarancję, że sprawa nie zostanie umożona, bo z góry się będą dopytywać. Muszą o ile to nie jest anonim, bo Gal Anonim to już umarł kilka lat temu i nikt się anonimami nie przejmuje
Wysłałam zapytanie do "Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot", podałam linki.
Zapytałam czy w ogóle istnieje podstawa aby rozpoczynać jakąkolwiek akcję.
Zapytałam czy to prawda, ze współpracują z w.w. firmą.
Przy okazji zapytałam w jaki sposób zgodnie z prawem przeciwdziałać jazdom na skuterach śnieżnych w miejscach niedozwolonych.
Czy może mają jakieś swoje sprawdzone metody ?
Oni są wprawieni w tego typu akcjach i myślę, że odpowiedzą.
Dam znać co mi odpisali.
Pozdrowienia
Basia
Jako jedyny konentarz posłuży mi podanie linku do forum e-gory. Tam pani przewodnik przeniosła dyskusję.
www.e-gory.pl/forum/index.php
I świetnie, moje posuniecie było jak widać skuteczne, bo właśnie jeden z kolegów z tamtego forum poinformował o tym Gazetę Wyborczą z Rzeszowa.
Dlaczego przeniosłam dyskusję na tamto forum ?
Bo problem dotyczy wszystkich gór a nie tylko Bieszczadów. A mnie po prostu niepomiernie denerwują (powstrzymuję się przed użyciem brzydkich słów ze względu na moderowanie) warczące motory i skutery na szlakach turystycznych.
Nie tylko w Bieszczadach - wszędzie.
Nie wnikam czy wiadoma firma faktycznie była na Połoninie Wetlińskiej, bo tego nie wiem, ale zdecydowanie nie podoba mi się ich sposób reklamy.
Przy tym wszystkim jak widzę chcą uchodzić za firmę "ekologiczną".
Teraz już się tym zajmą dziennikarze.
Pozdrowienia
Basia
Witam
Mimo, że rzadko goszczę na niniejszym forum (niestety, zbyt duża ilość zajęć pozostawia mało czasu na hobbystyczne przeglądanie Internetu), postanowiłem ustosunkować się do pewnych zarzutów pod moim adresem oraz chciałbym sprostować przeinaczone fakty przedstawione przez p. Lucynę dotyczących produkcji filmowej w Bieszczadach. Sposób przedstawienia tych „rewelacji” można byłoby uznać za graniczące z manipulowaniem faktami i informacjami przez osobę bazującą na zasłyszanych plotkach i strzępkach wiadomości otrzymanych od osób trzecich. Wierzę jednak, iż p. Lucyna, która brała znikomy udział w przygotowaniach do filmu, kierowała się jedynie emocjami, a nie chęcią wprowadzenia czytelników niniejszego forum w błąd. Być może błędem z mojej strony było to, że po całej historii związanej z filmem, postanowiłem nie opisać tej historii np. w formie autoryzowanego reportażu, co pozwoliłoby uniknąć niedorzecznych plotek i komentarzy. Postanowiłem jednak nie angażować się w ten temat żaden sposób, a moja dzisiejsza wypowiedź będzie jedyną na ten temat (o tym za chwilę).
Wiosną 2006 roku otrzymałem od p. Lucyny telefon (za który jestem do dzisiaj bardzo jej wdzięczny) z informacją, że grupa filmowców poszukuje osoby władającej językiem angielskim mogącej podjąć się wykonania zdjęć plenerów. Z chęcią podjąłem się tego zlecenia, które łączyło w sobie możliwość realizacji własnych zainteresowań związanych z fotografią, wędrowania po Bieszczadach i spotykania bardzo interesujących ludzi. Gdybym jednak dzisiaj wiedział, z jakiego pokroju osobami będę musiał mieć do czynienia, prawdopodobnie nie podjąłbym się jednak jego realizacji…
Moja praca przy opisywanej przez p. Lucynę produkcji filmowej polegała na przygotowaniu dokumentacji zdjęciowej wskazanych miejsc w Bieszczadach oraz przygotowaniu trójwymiarowych symulacji plenerów. Była to praca niezwykle interesująca, wymagająca niekiedy korzystania z zaawansowanych technik satelitarnych. Praca będąca dla mnie dużym wyzwaniem i która zmuszała mnie wielokrotnie do zdobywania dość sporej dawki nowej wiedzy i poświęcenia ok. pół roku mojego życia.
Moja praca dla filmowców rozpoczęła się po nieszczęsnym incydencie spowodowanym nieodpowiedzialnym zachowaniem p. Lucyny podczas wejścia na teren rezerwatu Krywe (bezstronnym świadkiem tego zajścia był jeden z bieszczadzkich nadleśniczych). Szczegóły tego incydentu - przede wszystkim ze względu na szacunek do p. Lucyny oraz innych postronnych osób - jednak pominę. Niemniej jednak historia ta oraz dalsze postępowanie p. Lucyny były powodem, dla którego firma producencka postanowiła zakończyć z p. Lucyną współpracę korzystając z pomocy prawników. Po odsunięciu od prac, p. Lucyna nie dysponowała i nie dysponuje wystarczającą wiedzą na temat przebiegu realizacji planowanych zdjęć do filmu, która pozwalałaby jej zajmować wiarygodne stanowisko w tej sprawie. Potwierdzają to liczne fakty przeczące przestawianym przez nią (de)informacjom.
Zdjęcia próbne w Bieszczadach w ogóle nie miały miejsca (może p. Lucyna pomyliła produkcje i filmowców?). Filmowcy rozpoczynają prace od zbierania informacji na temat potencjalnych plenerów w postaci dokumentacji zdjęciowej (za którą byłem odpowiedzialny w tym przypadku ja) oraz rozmów z właścicielami terenów, gdzie miałyby być kręcone zdjęcia. Takich miejsc filmowcy we wstępnej fazie projektu odwiedzili przynajmniej kilkadziesiąt na kilku kontynentach. Nikt nie podjąłby się ściągania całej ekipy zdjęciowej wraz z całym zapleczem technicznym mieszczącym się z kilku potężnych tirach bez pewności, że zdjęcia odbędą się w danym miejscu. Po prostu koszty takiego przedsięwzięcia są ogromne i nikt nie podjąłby się ryzyka wyrzucenia takich pieniędzy w błoto. W bardzo początkowej fazie przygotowań do ew. produkcji w Bieszczadach, p. Lucyna miała okazję spotkać się tylko i wyłącznie z osobami odpowiedzialnymi za plenery i scenariusz. Ani operatorzy, ani producenci wykonawczy, którzy pojawiają się na miejscu po zatwierdzeniu projektu, nie spotkali się z p. Lucyną.
Dodatkowo przytoczonym przez nią informacjom przeczy fakt, że wszystkie osoby (za wyjątkiem kilku osób z polskiej firmy producenckiej) są osobami anglojęzycznymi. Dlatego też p. Lucyna - osoba niewładająca językiem angielskim - nie mogła podsłuchać takiej rozmowy, nawet jeśli miałaby ona miejsce. Również czas przytoczony przez p. Lucynę wydaje się być pojęciem dla niej bardzo względnym, ponieważ zakończenie z nią współpracy miało miejsce nie w godzinę po nieszczęsnym incydencie w dolinie Tworylnego, a znacznie później - z inicjatywy filmowców po konsultacji z prawnikami.
Po zakończeniu współpracy, p. Lucyna, ani jej znajoma, nie uczestniczyła w żadnym ze spotkań organizacyjnych, które odbyły się w naszym regionie z udziałem filmowców i przedstawicieli lokalnej administracji (m.in. spotkanie z bieszczadzkimi nadleśniczymi w RDLP w Krośnie i Lutowiskach, spotkania z dyrekcją BdPN i innych), z którymi były omawiane szczegóły organizacyjne projektu. Dlatego też nie dysponuje żadnymi informacjami na ten temat, a jeśli jakiekolwiek posiada, pochodzą one od osób trzecich i przypominają miejscami zabawę w „głuchy telefon”.
Pani Lucyna wspomina o zagrożeniu zniszczeniem jednej z najpiękniejszych bieszczadzkich dolin (mając prawdopodobnie na myśli dolinę Tworylnego). To kolejne przeinaczenie faktów, ponieważ na miejsce ew. zdjęć zostało wybrane zupełnie inne miejsce położone poza BdPN oraz jakimkolwiek rezerwatem przyrody w Bieszczadach leżące na terenie prywatnym opodal jednego z większych miasteczek w regionie. Głównym powodem wyboru miejsca (oczywiście poza walorami krajobrazowymi) była świadomość i wiedza na temat dziedzictwa kulturowo-przyrodniczego Bieszczadów i chęć uniknięcia oddziaływania na środowisko. Jednym z podstawowych pytań zadawanych przez filmowców „na dzień dobry” na briefingach przy omawianiu danego miejsca było: „czy to miejsce jest położone na terenie parku lub rezerwatu?” lub „ile kilometrów dzieli nas od BdPN?”, „Kto zarządza tym terenem? Kiedy możemy się z nim spotkać?” itp. Osoby odpowiedzialne za zarządzanie tego typu produkcjami nie są ludźmi z przypadku, którzy „urwali się z choinki” i mają doskonałe rozeznanie jakiego rodzaju konflikty i zagrożenia niesie za sobą spowodowanie jakichkolwiek zniszczeń. Czy ktokolwiek podjąłby się realizowania hitu kinowego dla dzieci, który „na dzień dobry” zyskałby złą prasę, ponieważ nie jest „ekologicznie poprawny”?
Fakt mojego zaangażowania w w/w produkcję filmową stał się w Bieszczadach dość szybko tajemnicą poliszynela. Przedstawianie mojej osoby przez p. Lucynę jako osoby, która „przejęła klienta” jest co najmniej niesmaczne i mam nadzieję - niezamierzone. Byłem tylko jedną z wielu osób zatrudnionych przy produkcji filmu na umowę o pracę lub dzieło w Bieszczadach i innych częściach Polski (i kto tu kogo przejął? hi hi). Nie wiem też, co niby miałoby mi się nie udać - swoją pracę wykonałem w 100% i obie strony były ze współpracy bardzo zadowolone. P. Lucyna najwidoczniej do dzisiaj żyje w nieświadomości prawdziwych powodów, dla których zrezygnowano z realizacji zdjęć w Bieszczadach. Nasz region do samego końca był jednym z faworytów, a przygotowania trwały aż do wczesnego lata br. Producenci zdecydowali się ulokować produkcję poza Bieszczadami nie dlatego, że u nas „coś komuś się nie udało”, ale dlatego, że twardo stąpają po ziemi i potrafią liczyć pieniądze. Po raz kolejny nasz kraj stracił fantastyczną możliwość promocji (nie wspominając o możliwości zostawienia przez filmowców w naszym kraju pieniędzy) ze względu na fatalne, niezrozumiałe i niekorzystne przepisy podatkowe. Takie okazje przeszły Polsce przed nosem wielokrotnie, a decydentów to nadal najwidoczniej nie interesuje. Wybór padł na Czechy, które po raz n-ty wygrały z Polską w tego typu konkurach ze względu na niższe stawki oraz klarowne przepisy podatkowe. Czy admin rzekomo „wiodącego serwisu” albo filmowcy, a nawet bieszczadzkie samorządy są w stanie przekonać polskiego fiskusa do nagłej zmiany przepisów? Jeśli ktoś mi udowodni, że tak, to wtedy owszem - przyznam się do porażki ;-)
Jeszcze jakiś czas temu byłem, a raczej byliśmy bardzo ciekawi na czym ta rzekoma czyjaś „walka” polegała. Podczas trwania prac w Bieszczadach, ekipa odebrała przynajmniej kilka telefonów od miejscowej administracji nt niepokojących donosów, np. o naszym rzekomym rozpoczęciu zdjęć do filmu na terenie BdPN bez pozwolenia etc. etc. etc. Dzisiaj nikt z nas już tego nie docieka i nie interesują nas niskie pobudki, którymi najwidoczniej kierowały się te osoby.
Chyba nie ma potrzeby komentowania tego fragmentu wypowiedzi p. Lucyny. Mogę jedynie przytoczyć przysłowie: „mądry Polak po szkodzie” i stwierdzić, iż najprawdopodobniej do dzisiaj nie jest w stanie zrozumieć, z jakich powodów filmowcy podziękowali jej za współpracę. Czytelnicy niech sami zastanowią się nad jej słowami oraz intencjami, które jej przyświecały.
[cd w drugim poście - tekst jest za długi : -)
cd. poprzedniej wypowiedzi:
Jeśli zaś chodzi o promocję, to ekipa producencka wiedziała, co robi. Prawie ten sam zespół realizujący w Nowej Zelandii „Władcę Pierścieni”, przyczynił się do wzrostu dochodów z turystyki w tamtym kraju o kilkanaście procent i jakoś dziwnym trafem obyło się to bez skandali i masowego niszczenia środowiska. Niestety chyba niektórzy mieszkańcy Bieszczadów do tego nie dorośli i nie zdają sobie sprawy, że „czarny” PR ma dwa końce. Po tej serii nieprzyjemnych dla wszystkich wydarzeń, w środowisku filmowców zapanowała o Bieszczadach mało pochlebna opinia. Nasz region postrzegany jest obecnie jako skłócone, zacietrzewione, dyletanckie środowisko niechętne do międzynarodowej, zespołowej współpracy. Przekonać się o tym mogłem przy innej okazji, gdy zagraniczni goście z oczami jak spodki spytali się wprost, czy to prawda że „Bieszczady pogoniły Narnię”. Nie muszę chyba nawet mówić, jak bardzo musiałem wówczas świecić oczami. Ciekawe, jak długo taka opinia o Bieszczadach będzie nadal pokutowała w artystyczno-filmowym środowisku. Jej poprawa będzie bardzo, ale to bardzo ciężka, a nieodpowiedzialne komentarze nieszczęsnych kilku osób na pewno nie pomogą jej naprawić. Jeśli w najbliższych latach ktokolwiek podejmie się realizacji podobnych projektów w naszym regionie – będę bardzo, ale to bardzo zaskoczony (oczywiście pozytywnie!). To przykre, ale część Polaków nadal cechuje fatalna przywara przekładania własnych ambicji nad wspólne dobro ogółu, brak szerszego, perspektywicznego spojrzenia oraz niepohamowana chęć zabierania za wszelką cenę głosu na tematy, na które się nie ma zielonego pojęcia - na zasadzie: grunt żeby powiedzieć cokolwiek, ale zaistnieć.
Od czasu tej historii postanowiłem nie angażować się w żadne działania w Bieszczadach, ani nie przedstawiać historii „bieszczadzkiej Narnii” na łamach Bieszczady.pl ani gdziekolwiek indziej. Nasz region stał się dla mnie (przynajmniej na razie) tylko przystankiem na mapie i wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie nie mam ochoty ponownie zaangażować się w jakiekolwiek działania promocyjne w naszym regionie. Musiałby się zdarzyć chyba cud, aby to nastąpiło. Nie dlatego, że się na kogoś tam kiedyś za coś obraziłem - to byłoby śmieszne. Po prostu nie chcę po raz kolejny zmarnować energii, czasu i zdrowia na ponowne użeranie się z konfliktowymi i nieprzychylnymi osobami - życie jest zbyt krótkie, aby je marnować w taki sposób. Na szczęście w odróżnieniu od niektórych, zacietrzewionych osób, dla mnie na Bieszczadach świat się nie kończy. Są na tym świecie miejsca i bezproblemowi ludzie, z którymi można uczestniczyć w niesamowitych projektach i wydarzeniach z dala od takich problemów. Ktoś mógłby rzec, że szkoda, że nie w Bieszczadach. No cóż, c’est la vie. Ciekawe tylko, kto ostatni w Bieszczadach zgasi światło? Czy będzie to pani L.? Któż to wie...
Stanisław Strzyżewski
P.S. Ponieważ nie jestem w stanie śledzić forum na bieżąco, nie będę w stanie w pełni angażować się w dalsza dyskusję. Nie mam też ochoty angażować się w jakąkolwiek dyskusję ze wspomnianą wyżej osobą ponieważ zapewne będzie ona prowadziła do nikąd. Jeśli ktokolwiek życzyłby sobie skontaktować się ze mną, proszę pisać na mój obecny adres: stachu (at) post.pl
Życzę wszystkim Wesołych Świąt i samych pomyślności w nowym 2008 roku - również p. Lucynie, której wbrew temu, co można byłoby pomyśleć po przeczytaniu mojej wypowiedzi, życzę wszystkiego dobrego. Każdy popełnia błędy i może starać się je naprawić. Cała sztuka polega tylko na tym, aby je dostrzec i zrozumieć.