w nawiązaniu do wątku:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3726
Może określmy co to "dzikoś" w Bieszczadach. Dopiero wtedy wiadomo, czy Bieszczady są jeszcze dzikie czy nie.
Zapraszam do sondy
Wersja do druku
w nawiązaniu do wątku:
http://forum.bieszczady.info.pl/showthread.php?t=3726
Może określmy co to "dzikoś" w Bieszczadach. Dopiero wtedy wiadomo, czy Bieszczady są jeszcze dzikie czy nie.
Zapraszam do sondy
1. Łażenie po drzewach :mrgreen:
pewnie dla kazdego definicja jest ciut inna..
dla mnie dzikosc gor mierzy sie dzikoscia dolin (bo ja najbardziej doliny lubie) i nie znaczy ze te doliny musza byc nie zamieszkane... wiele ukrainski wsi ma dla mnie posmak dzikosci mimo osmiuset numerow. Dzika jest dolina gdy turyste nie traktuje sie jako produkt i zrodlo pieniedzy... i gdy bywajacy tam goscie nie wymagaja aby byc tak traktowani w zamian za tysiace wydumanych wygod.. dziki jest region w ktory wielu ludzi nie przyjedzie "bo przeciez tam nic nie ma" ;)
a tu link do zdjec z gor ktore dzikie nie sa... ;)
http://www.e-gory.pl/index.php?optio...id=50&catid=71
Dzikie Bieszczady? Wchodzę do lasu, wędruję przez trzy dni i spotykam tylko dzikie zwierzęta. Jeszcze to jest wykonalne.
Mało zdziczałe. Wolę zwierzynę - ta się jeszcze w krzakach zachowała. :grin:
dla mnie dzikosc gor mierzy sie dzikoscia dolin (bo ja najbardziej doliny lubie) i nie znaczy ze te doliny musza byc nie zamieszkane... wiele ukrainski wsi ma dla mnie posmak dzikosci mimo osmiuset numerow
Fajne takie doliny - coś, jak Humniska, tyle, że tam nieco więcej numerów i mniej dziko :roll:
Pojęcie "dzikie Bieszczady" nie jest do zdefiniowania. Prędzej pasowałoby określenie "zdziczałe", przecież 60 lat temu to były bardzo gęsto zamieszkałe tereny. Nie były to nigdy tereny zbyt bogate, ale takie było prawie całe wojewodztwa lwowskie i malopolskie. A co do samej przyrody - same lasy w tamtych czasach były intensywniej eksploatowane niż w jakimkolwiek okresie w ostatnich 60 latach. Od mniej wiecej 20 lat w Bieszczadach tak naprawdę za dużo się nie zmieniło. To co już wtedy istniało zostało "unowocześnione" i trochę rozbudowane. Oczywiście można dyskutować o szczegółach, ale po co ? Tak naprawdę istotne zmiany nastapiłyby gdyby zmieniła sie koncepcja zagospodarowania tamtych terenow po przez np. budowe wyciągu na Jasło.
owszem Naive, nieco niefartownie zadałem pytanie. W istocie chodziło mi o to aby ustalić czego ludzie oczekują po terenach określanych jako dzikie.
Sam tereny dzikie uważam za takie, w których najbliżsi (fizycznie nie emocjonalnie) ludzie są na tyle daleko, że trzeba liczyć na siebie. Nawet w centrum największego odludzia zatraca się zauważanie przyrody przez gadulstwo z drugą osobą. Raz tylko udało mi się siedzieć całą noc, gapić w las, i jedyne co usłyszeć a także samemu mówić "k... ale fajno". Z drugiej strony nawet powszechnie zadeptywane rejony Bieszczadów stają się dzikie kiedy rozszaleje się przyroda i spowalnia tempo marszu, utrudnia orientację itd.
W bardzo lapidarnym skrócie mógłbym określić że dzikość przyrody mierzy się uległością człowieka wobec jej kaprysów.
Dzikie góry...hmmm...
- odludne tu i tam,
- bez cisnących się na każdym kroku oznak tzw cywilizacji technicznej,
- bez smogu,
- bez kilometrowych szeregów sraczy,
- bez parkujących stadami aut,
- bez ogrodzeń quasi pałacowych, bramiszcz kutych, zieleni wiejsko-miejskiej nieudolnie naśladującej francuskie ogrody,
- bez osiedli ciągnących się 'zawojowato' całymi dolinami
- bez miast z budowlami-monstrami
Góryy pełne rzadkich zwierząt i roślin, bogate w naturalne formy terenu, ślady powodzi, obrywów skał, osuwiska, z potokami wypełnionymi głazowiskami, obrośniętymi łęgiem, olsem, z bagienkami, z myszołowem krążącym powoli nad głową, gdy prowadzi się spokojną rozmowę w małej osadzie nad potokiem. Dużo by mówić...
Bieszczady jeszcze takie są,
Pozdrawiam,
Derty
Hej:)
Buba- gdybyś poszła na Młynarze, do Kaczej, na grań Hrubego lub Baszt, to byś nagle poczuła szaloną dzikość Tatr. One są wciąż dzikie i groźne. Problem polega na tym, że nawet taternikom ogranicza się dostęp do tej dzikości. Dlatego się stamtąd wyniosłem, bo dzikość w Tatrach stała się ciasteczkiem za szybą... A w dodatku ja, kurde, musiałem się pchać przez dziki tłum, aby zerknąć na nie:P To tyle.
Pozdrawiam,
Derty
nigdy nie bylam w tym miejscach.. nawet , wstyd przyznac- nigdy o nich nie slyszalam...pewnie sa w tatrach jakies dzikie miejsca... ale ja rowniez sie zniechecilam po kilku razach pobytu tamze...
i ja bym dzikosci nie mierzyla iloscia ludzi gdzies bywajacych bo ludzie raz sa , raz ich nie ma...a predzej "infrastruktura" ktora po nich zostaje...bo pewnie w listopadowy wtorek ludzi na szczytach jest malo- a hotele, kible, parkingi , smieci czy nowe letnie domki stoja jak staly za sezonu... chyba ze jakis molochowaty hotel popadnie w ruine- wtedy mi juz nie przeszkadza w dzikosci, ale to juz takie prywatne zboczenie ;)
Myślę że to co napisałeś dałoby się ująć tak - "Bieszczady takie jak lubię". A ponieważ każdy lubi chociaż trochę coś innego, stąd problem z definiowaniem "dzikości". Zresztą nawet każdemu z nas w zależności od okoliczności , gusta troche się zmieniają. Ponieważ Bieszczady nie mogą być wyższe , niech zostaną takie jakie są. Oczywiście nie uniknie przenikania tam "dyskretnego uroku cywilizacji" w postaci komorek, gps itp., ale to co do istoty, niczego znacząco nie zmienia.
Derty,zawsze były ograniczenie(może przed wojną było inaczej)i to takie,ze taterników łapano i zamykano na kilka godzin a nawet dni.Teraz do się dogadać ze strażnikami i myśle,ze nie jest tak źle,ja przynajmniej nie trafiłem jeszcze na niemiłe słuzby zarówno graniczne jak i strażników parku,wiec moim zdaniem jest całkiem znosnie.A co do dzikosci to tez jestem optymistą,jeszcze jest jej na tyle.Pozdrawiam.
Trudno mi powiedzieć czy to co najbardziej lubię w górach to ich "dzikość".
Raczej nazwałabym to roboczo "niekomercyjność".
Bo dla mnie w górach równie ważni jak i przyroda są ludzie, którzy w tych górach mieszkają, pracują, którzy z nich na co dzień korzystają.
Na naszym wyjeździe w góry Rumunii nazwaliśmy takie góry "górami w których zbiera się siano".
Przy czym copywrite na to określenie ma Pablo z Klubu Karpackiego - znany tu zapewne co poniektórym. On to użył w zeszłym roku, a my w tym roku podchwyciliśmy.
To są góry, w których ludzie normalnie mieszkają, eksploatują je ale w sposób nie rabunkowy, koszą trawy na carynkach, wypasają stada owiec i koni, robią sery.
Jeśli pracują w lesie - to nie używają ciężkiego sprzętu niszcząc przy tym drogi i las, ale koni.
Do przekazywania sobie informacji nie używa się SMS-u ale rogu pasterskiego ;-) bo nie ma zasięgu sieci GSM. Nie opłaca się budować masztów dla tak małej ilości ludzi.
To są góry, w których nie ma szerokich dróg typu "spychaczówka" a do każdego wysoko położonego gospodarstwa doprowadzają wąskie ale wygodne ścieżki, i przełazy przez worynie.
To są góry, w których przyroda ciągle jest silniejsza od człowieka, gdzie żyje się w rytmie pór dnia i pór roku, gdzie nigdzie nikt się nie spieszy.
Jednocześnie życie w domach jest tam doskonale zorganizowane - do każdego gospodarstwa prowadzą drewniane "wodociągi", dzięki czemu dobra woda jest dostępna w domu.
A w pięknych "paradnych izbach" na łóżkach leżą stosy poduszek haftowanych jako wiano panny młodej.
I nie jest to robione dla turystów, bo ich tam wcale nie ma.
Gdzie nie zatracona została ciągłość pokoleń, a gospodarstwa są przekazywane od wieków z ojca na syna i każdy wie do kogo dany kawałek łąki należy :mrgreen: Gdzie zachowane są tradycyjne obrzędy.
To są góry, gdzie można na cały dzień położyć się na łące i leżeć i patrzeć w niebo. Gdzie poczęstują Cię za darmo serem i mlekiem i dla każdego jesteś miłym gościem, którego poczęstuje się i horyłką 8). Gościem, a nie turystą, z którego da sie zedrzeć kasę.
Tego szukam w górach.
Najbliższe mojemu ideałowi są Góry Pokucko-Bukowińskie na Ukrainie i Marmaroskie w Rumunii. Mam nadzieję że jest tak jest i w innych górach w Rumunii, bo się tam wybieram za rok :-)
Oczywiście że to mój obraz wyidealizowany - i tego w Bieszczadach już nigdy nie będzie, bo przecież nie można wymagać od ludzi aby rezygnowali z udogodnień cywilizacyjnych !!!
Być może tak wyglądały Bieszczady przed II wojną światową.
Widać jaką zrobiono im (samym górom) ogromną krzywdę.
Pozdrowienia
Basia
basiu, podpisuje sie pod tym co napisalas... dla mnie rowniez "dzikie gory" nie musza byc ostepami w ktorych nikogo sie nie spotyka... a te bieszczady przed wojna mogly byc wlasnie takie...
Ależ cywilizacja dotarła.
Pasterstwo i związane z tym zwyczaje, domy, w których mieszkają ludzie, a w których jest mnóstwo zmyślnych urządzeń technicznych.
Czy to nie jest cywilizacja ?
Ja bym to zdefiniowała: "góry (i ogólniej - miejsca) w które nie dotarła komercja i produkt turystyczny".
:mrgreen:
Albo inaczej:
"Góry, w których ludzie żyją w harmonii z przyrodą".
Pozdrowienia
Basia
Pięknie to napisałaś. Czasem myślę (po kilkunastu godzinach pracy z kompem i telefonem, że zamieniłbym to wszystko na samowystarczalne gospodarstwo w górskiej dolinie. Ale jak mawiają nasi południowi sąsiedzi " to se ne vrati". Postęp cywilizacyjny zmienił wszystko. Ale jest pewna nadzieja, że jeżeli są ludzie, którzy łatwo przystosowaliby się do lamp naftowych to w razie wielkiego "bum" cywilizacja przetrwa.
...ano tak jest właśnie... z wisienką i się każdy ślini.. a tak to zaszyj sie między bukami i na wieczne falowanie
Ja np, potrzebuję dzikich i też tych mniej dzikich Bieszczad,lubię pobyć w chaszczach przez parę dni ,ale muszę niestety pojechać np.po zakupu.
Po ostatnim jakże owocnym KIMBie zaszyłem się z córą i Irasem w głębokiej głuszy by dojść do siebie. Tylko ja, mam wybór zawsze mogę wrócić do siebie ,ale gdy będę już mieszkał w Bieszczadach to chcę mieć dobre drogi dostęp do lekarza ,sklepu internetu, itd czy to duże wymagania myślę że nie .
Otóż to. :)
@takitam
Czy mogę zadać Ci prywatne pytanie? Zastanawia mnie jedno. Twoja zankomita znajomość realiów bieszczadzkich. Mieszkasz w Balnicy?
Na publicznym forum ? ;)
Mimo to odpowiem - nie chciałbym tam mieszkać. Lubię dzikość bardziej ucywilizowaną aby normalnie funkcjonować. Jeśli chcę jakiejś odskoczni od cywilizacji - idę w las i gadam z bukami. Wiele miejsc w Bieszczadach znam mniej aniżeli turyści, bo czasu brakowało na wędrówki i zwiedzanie. Znam natomiast z innej strony, prawdopodobnie dogłębniej i bardziej z codziennością
związanych :-)
...jak rykowisko ludziom mija?..dziko jest?
Byłem,teraz w Beskidzie Małym i rzeczywiscie rykowisko trwa na całego,jelenie podchodzą prawie pod domy,hałasujac niemiłosiernie.
Wczoraj wróciłem z Łopienki, rykowisko w pełni:)
Pozdrawiam
Lech
Hej:)
Przed wojną nie było ograniczeń, a w dodatku można było np sobie hycnąć przez Gładką na Zawory i w rzeczone doliny liptowskie zanurzyć się bez przeszkód. Teraz TANAP ogranicza dostęp do szczytów, Horska Sluzba łapie, od jesieni do wiosny zakaz łażenia dla turystów po słowackiej części jest utrzymywany, starodawnej konwencji turystycznej nie ma, a Schengen wchodzi i wchodzi, aż wreszcie się coś rypnie i na koniec nie wejdzie;/
Ale wrócić by trza w Bieszczady - kiedyś rozmawiałem z członkiem delegacji niemieckiej w naszej firmie i okazało się, że w jego mieście, za jego m.in. sprawą, rośnie bardzo powoli krąg wiernych wielbicieli Bieszczad. 'These mountains are so wild, absolutely!' powtarzał kilka razy z wyrazem dzikości w oczach:D Nie zdążyłem go jednak odpytać o rejony, w których bywał...szkoda, bo warto byłoby sobie dokładniej określić skalę odczuwania tytułowej dzikości:)
Pozdrawiam,
Derty
Witaj Derty!
Ależ ja wlasnie tak napisalem,ze przed wojną nie bylo ograniczeń.
A co do obcokrajowców w Bieszczadach,co roku przyjezdza do Wetliny przemiły Holender Paul,w noc sylwestrową w B.L.Z.M.były dwie fajne Japonki(dla nich przecież to koniec świata)do dzisiaj mam fajną pamiatkę w postaci zdięcia z nimi.Kiedyś idac z Wetliny przez Rabią,Kremenaros,Rawki,Dział do Wetliny spotkałem odwodnionego Anglika,który źle obliczył sobie czas przejscia i musiał nocowac w lesie bez wody i jedzenia,dla niego dzikosć Bieszczadów była aż nad to namacalna.Oczywiście jest to ta dzikosc leśna,górska,nie całkiem ta o której pisze Basia.
Jak Derty wspomina Gładką i Zawory w kontekście dzikości, to nie mogę się oprzeć żeby nie napisać, że jadąc w słowacką część Tatr najbardziej lubię chodzić w dolinę Cichą i Koprową. Bezludny (najczęściej) spacer asfaltem Cichej jak żywo przypomina bieszczadzkie drogi sprzed remontów. Wejście na Zawory i Gładką Przełęcz oraz widok z grani na niedaleki tłum na ścieżce na Zawrat, w zestawieniu z całkowitym pustkowiem Słowacji, daje nadspodziewanie miłe poczucie wolności i dzikości przyrody. Kilkakrotnie siedziałem po parę godzin na Zaworach, lub w Ciemnych Smreczynach, i obserwowałem pojawiające się tam często kozice. To jest dokładnie to samo, czego potrzebuje (i wciąż jeszcze dostaje) zmęczony cywilizacją człowiek w najdzikszych bieszczadzkich ostępach – cisza, spokój i chwila wytchnienia. W każdych górach są takie piękne odludzia, tylko trzeba o nich wiedzieć lub samemu na nie trafić. W Bieszczadach jest to zdecydowanie łatwiejsze niż w Tatrach i na mój użytek wystarcza w zupełności żeby nazwać te góry dzikimi.
JarekBartek
tak mi sie skojarzyl ten cytat z tym watkiem ;) z tym jak ja rozumiem dzikosc i klimatycznosc miejsca..widac wiecej jest takich nawiedzonych ;) ;)
(...)bo zawsze znosi mnie w tamtą stronę świata, w Pogórze Dynowskie i Strzyżowskie, w
te zapadliska między pagórkami, w te ścieśnienia krajobrazu, gdzie w zapomnieniu i
bez wielkich pretensji żyją ludzie. Wjechałem w ten krajobraz próchniejącej materii, starości,
bezowocnego usiłowania, bud, budek, chałupinek, kruszącej się cegły, tlejącego
drewna, heroicznego wysiłku trwania, tej Polski wicepowiatowej i wicegminnej z trzema
autobusami na dzień i starożytnym asfaltem na wieki wieków. Ale w tym nadprzyrodzonym
świetle jesieni to wszystko wyglądało tak, jakby zaraz miało wzlecieć do nieba, jakby tutaj
zagościło przelotnie, przysiadło jak rajski ptak i zaraz miało odfrunąć z powrotem w niebiosa i
zostawić po sobie spaloną, martwą ziemię. Tak sobie myślałem gdzieś między Hłudnem, Wesołą
i Baryczą. A w okolicach Domaradza cienie były już dwakroć dłuższe od rzeczy, które je
rzucały.
Andrzej Stasiuk, Fado
Pozwolę sobie podać link do jesiennej galerii moich znajomych:
http://picasaweb.google.pl/karpacki/Bihor
To są takie góry jakie lubię najbardziej :-P
Piękne, prawda ?
Też byłam latem w Bihorze, ale w trochę innej części (niestety bardziej zagospodarowanej turystycznie).
Natomiast te zdjęcia i te jesienne nastroje są dla mnie rewelacyjne.
Pozdrowienia
Basia
Piękne góry, jesień jeszcze bardziej dodaje im uroku i nastroju.
cudowne te zdjecia z gor bihor!!!! a jeszcze bardziej podobaja mi sie te z tej samej stronki z nizinnych wypraw rowerowych!! ech...co za swiat!! :D
Hej:)
Ty mnie Basiu już zanęciłaś w Bihor:mrgreen: Lepiej już nic nie podsyłaj, bo cholera, czasu na pracę mi zbraknie:P
Pozdrawiam,
Derty
PS: Przyznam się po latach, że na Zawory też łaziłem z polskiej strony - kto nie łaził zresztą, z tych którzy siedzieli w 'Piątce' zbyt długo?:P