Na KIMB-ie w Sękowcu było dziecko Ani Wu i wszystko było OK, krzywda mu się nie stała. Wszystko zależy nie od miejsca ale od kultury współbiesiadujących. Lubię każde miejsce w Bieszczadach, ale każde z nich o innej porze roku i na inną imprezę. KIMB jest dla mnie taką imprezą, którą wciąż widzę przez pryzmat III KIMB-u w Sękowcu. Oczywiście można dodać kilka urozmaiceń, np.paintball. Jeśli chodzi o wspólny posiłek , to było ognicho z kiełbaskami. Co do Ustrzyk , to jeździmy tam często i uwielbiam to miejsce i ludzi, przyjaźnimy się z właścicielami, ale nie widzę tam KIMB-u kolejny już raz. Inaczej sprawa się ma z hotelikiem i barem w Wołosatem. To miejsce mogłoby być bardzo dobrym na zorganizowanie naszego majowego spotkania (jeżeli tylko Jacek się zgodzi ).
Zakładki