Może tak. Ale po pierwsze - żaden z nich nie dał się złapać, a po drugie - pani Magda jest nie tylko miłośniczką koni, ale też wszystkich żywych stworzeń.
Jestem w 100% pewna, że spokojnie przetrwają zimę w jej małym domku.
Zresztą wybieram się do Tarnawy na przełomie września i października, więc sprawdzę jak cała kocia sprawa wygląda.
Co do szans przeżycia kota przeniesionego z jego naturalnych wiejskich, warunków miałam już doświadczenie niefajne bardzo; miałam Kicię urodzoną pod Tarnowem... Żyła na siódmym piętrze bez żadnego kontaktu z naturą.
Była okropnie nieszczęśliwa, ale regularne wizyty u weterynarza miały zapewnić jej - jak piszesz - kilkunastoletni żywot. Niestety, w wieku dziewięciu lat zachorowała na raka i musieliśmy Ją uśpić. Chyba nie muszę Ci tłumaczyć, jakie to było ciężkie, jakie straszne.
Fajnie jest w pejzażu bieszczadzkim zachwycić się "kicią" .
Zabrać ją w dalekie miasto, to tak jakby ukochane Bieszczady przenieść w swoją codzienność; to jest dla NAS dobre, ale niekoniecznie dla kota![]()




Odpowiedz z cytatem
Zakładki