06 maja 2016 roku Rabe
Tempo dyktuje Kola, nawet nie czekam aż da mi znać, że musimy odpocząć. Zatrzymuję się na dłuższą chwilę w Baligrodzie przy właśnie rozbieranej bardzo starej bielonej chacie z bali i trochę rozmawiam z sąsiadem z posesji obok, który też z nostalgią patrzy jak to coś, co miał przez długie lata w zasięgu wzroku, zaczyna znikać. Jakiś czas wcześniej już samotnego sąsiada Bóg zabrał do siebie, sporo wcześniej żonę. Mój rozmówca na twarzy ma widoczny czas przemijania, w oczach słabnący ogień życia, w myślach rozżalenie za odchodzącymi znajomymi, za znikaniem tego co było kiedyś ważne i zachodzącymi zmianami.
Oparty o parkan, mocno zdziwiony, że ktoś mu powiedział „dzień dobry”, zatrzymał się i zagadał, pozwala wysłuchać, pozwala przekazać informacje o tym co zaraz przestanie tu istnieć, o ludziach co odeszli, jego nieżyjących sąsiadach, o ich córce której mąż zlecił rozebrać tą starą chałupę i przenieść gdzieś pod Zagórze.
Wynajęci robotnicy walczą z kolejnymi balami chaty i składają równiutko obok jej obrysu w ładnie ułożoną stertę lub na inną stertę pod płotem. Domyślam się, że odbywa się jakaś segregacja, ale kryteriów nie znam.
Coś spomiędzy jednej unoszonej belki wypada, wszyscy pochylają się i dyskutują. Odwróceni do nas i zajęci pracą, nie widzą nawet, że my się temu cały czas przyglądamy z bliska. Dniówka a może całe zlecenie jednak nakazuje się pośpieszyć i następna belka idzie pod wnikliwy osąd przydatności. Ta jest z brzegu obcinana, jest jeszcze do uratowana. Czas i bliskość ziemi trochę naruszył jej przydatność budowlaną jako całość, ale po obcięciu jeszcze jest dobra.
Obydwaj patrzymy na rozbiórkę. Sąsiad smutno patrzy na każdą belkę, może nachodzą go wspomnienia, że tę oto to właśnie on podawał, on układał i pomagał wstawiać, może nawet cały dom. Nie pytam o to. On nadal oparty o płot, jakby chciał jeszcze pogadać, ale myślami sięga chyba historii swej młodości, jest nieobecny. Chce jeszcze coś mi powiedzieć, ale wszystko co ma teraz w głowie, jakieś jego obrazy przed oczyma a niewidoczne dla mnie stają się ważniejsze niż teraźniejszość, niż moja osoba stojąca obok… głos się mu załamuje i chyba paraliżuje krtań. Niesamowite, że ja czuję to co on i jeszcze widzę dokładnie jego twarz, mimikę i oczy. Trwa to chwilę a ja tej chwili nie przerywam… „patrz pan już prawie jej nie ma”. Słowa jego świszczą cicho, ledwo je słyszę, składam w myślach w zdanie.
Kola niczym niemy obserwator siedzi pomiędzy tym człowiekiem i mną, patrzy raz na niego raz na mnie z niezwykłą uwagą. Czyżby pies rozumiał swoisty dramat jaki się tu rozgrywa? Rozczulam się sytuacją, podaję rękę nad płotem, poklepuję po ramieniu, życzę zdrowia, chcę odejść a pies jak zaczarowany patrzy się w mojego rozmówcę i ani drgnie, ani nawet nie reaguje na komendę „idziemy”.
Klękam, głaszczę, poklepuję po boczkach i wreszcie Kola wolno rusza, ale jeszcze się ogląda. Idziemy a ja mam łzy w oczach… wzruszyła mnie ta cała sytuacja, cała rozmowa, cisza w jej trakcie, rozbierana bal po balu chata, Koli spojrzenie i smutny człowiek, sąsiad i wszystkiego co za jego życia odchodzi. Długo mnie to trzyma i nawet gdy to piszę wywołuje smutek i zapamiętany obraz.
Z rozebranych belek pod Zagórzem zapewne zbudują coś na wzór rozebranej chaty a może zupełnie coś innego i tylko może dawna jej mieszkanka czasami dotknie starej belki i coś wspomni. Oby pamiętała wszystko co dobre.
Już kiedykolwiek idąc lub jadąc przez Baligród moje oczy nie będą już szukać białej chaty, parcela zostanie pewnie sprzedana, może powstanie tutaj nowocześniejszy dom. Czy za dziesiątki lat… sytuacja się powtórzy?
My sobie wolniutko idziemy przez miasteczko, idziemy z nóżki na nóżkę skrajem lewej strony drogi do Rabego. Jeszcze długi przystanek przy pomniku WOP-istów, tutaj Kola wszystko dopija i zjada. Siada naprzeciw mnie i patrzy mi jakoś tak głęboko w oczy… „tak Kolusiek domy odchodzą, ludzie odchodzą, zwierzęta odchodzą i oby zawsze w miłości odchodzili i w spokoju”. Kola się podrywa i jakoś tak bardziej ochoczo zachęca do dalszej drogi. Czyżby czuła bliski odpoczynek? Jeszcze przez mostek, jeszcze za budynkiem ORW Bystre stromo pod górkę i jesteśmy pod domkiem. Dochodzi godzina 17 i zaraz też reszta dochodzi z Żebraka, już wiedzą dlaczego nie dzwoniłem z tej trasy. Przeszli całą moją wczorajszą pętlę z dużo ładniejszą pogodą.
Na drugi dzień w sobotę zaraz po śniadaniu oddaję klucz i jedziemy do domu. Wcześniej jeszcze słodkości u Szelców. Przed Sanokiem zaczyna padać a czym dalej tym większa ulewa i tak aż do domu.
Teraz mógłbym napisać spokojnie „i to już koniec”, ale mam jeszcze jedną ciekawą historię, z mojego punktu widzenia oczywiście, którą w relacji przeoczyłem a chciałbym jednak o niej wspomnieć kilkoma zdaniami. Tutaj na Forum zbyt dużo o Baligrodzie się nie pisze a było to wydarzenie dla mieszkańców a i ściągnęło trochę ludzi z całej Polski i „stolicy” też i ja w tym także uczestniczyłem. Nawet gdzieś na video (link poniżej) mignąłem, porozmawiałem trochę o technice i jej filozofii z twórcami i dyskutantami. Pogadałem długo z osobą trzymającą klucze od kościoła (na video tuż po 1 minucie wchodzi do cerkwi) o jego życiu w Baligrodzie od czasu zakończenia wojny, o Świerczewskim, o UPA, o WP, Ukraińcach, Polakach, cerkwi… siłą mnie odciągnięto. Ciekawy człowiek i chętny do rozmowy. Rozmawiałem jeszcze z innym, też wiekowym człowiekiem, który nie wszedł do cerkwi, stał obok, jakiś taki zawzięty, nieprzystępny, chyba z Baligrodu, sympatyk UPA… zagadałem, rozmowa szła opornie aż została nagle ucięta, niczym japońskim nihontō.
Recenzji nie napiszę, nie pobawię się też jej opisywaniem bo wszystko jest pod podanymi linkami wraz z video. Sami oceńcie. Na imprezę trafiłem gdy robiłem logistykę na majowy wyjazd. Cała instalacja ma zostać tam przez 1 rok. Może niektórzy się jeszcze przed majem załapią gdy zechcą.
https://www.facebook.com/events/1184795828227901/
http://sarp.warszawa.pl/wystawa-stud...ch-bieszczady/
https://placpolitechniki1.wordpress....awabieszczady/
Polecam ten film, jest tam i pan „Klucznik” i ja też gdzieś wśród gości https://vimeo.com/187985679
DSC00517.jpgDSC00518.jpg
Mógłbym tutaj zakończyć, ale muszę coś dodać jeszcze, pozwólcie... kilka zdań, które wystukałem na kompie jest o Koli, zwykłym kundelku, z którym obustronne relacje rodziły się w zgrzytach. Przyszła na świat choćby po to bym mógł spojrzeć innymi oczami na psa. Odeszła 10 października 2016 roku i dla niej jechałem dziesiątki kilometrów by mogła spocząć w miejscu które lubiła. Dla niej rąbałem, w strugach deszczu, siekierą dół bo aż tak twardy był prawie skamieniały piach. Pozwólcie na swoiste epitafium dla psa na bieszczadzkim na Forum, bo on też schodził tutaj trochę ścieżek.
Śpij piesku, śpij…
już odpocząć trzeba
Może będziesz miał
swój kawałek nieba
Może będzie tam
piękniej niż tu teraz
Może spotkasz tych, których tu już nie ma…
Śnij, piesku śnij…
w snach jest zawsze pięknie
Ciepły dom, miejsca dość
na twe wierne serce
Przyjdzie czas spotkać się
potarmosić uszy
lub razem na spacer znowu gdzieś wyruszyć
Lecz dziś sobie śnij
a czas łzy osuszy
I tak doszliśmy do finito. Pozdrawiam :)



Odpowiedz z cytatem
Zakładki