
Zamieszczone przez
pioabram
Własnie biorę ,"głęboki",oddech,po powrocie,zeby sie zabrac do napisania krótkiej relacji,choc nie jestem w pisaniu biegły.Ale spróbuję.....
Ruszamy z gdyni 19.10,o godz 23.40,pociagiem pospiesznym do krakowa,w sile 2-osób,ja i rafał,ktory równiez wybierał sie tam od 15 lat.Zapowiedzi pogodowe brzmią groznie,na południu sypnęło sniegiem,na pomorzu przymrozki,to co będzie tam??ale nie ma odwrotu!Wybieramy opcję PKP,ponieważ,to taniej i wygodniej,tym bardziej w weekend.Bilet do przemysla,z gdyni,tzw.turystyczny kosztował 60zł,bez znizek!Całonocna,podróz do krakowa,upłynęła nam,pod znakiem gorących dysput politycznych,z współpasażerami,jako że zbliżały sie wybory,cały wagon wybierał się na głosowanie,nie powiem na jaką partię...W krakowie ,błyskawiczna przesiadka na pociąg do przemysla,i lądujemy tam około 15-tej.Uzupełniamy zapasy w spozywczym,w aptece,wymieniamy polskie złote 300zł,na 500 hrywien.,jeszcze obiad w barze przy PKa-sie,i pakujemy sie do busa,jezdzącego na przejscie graniczne,do Medyki, koszt 2 zł(tak podrożało od lata)Na przejsciu o dziwo,stoi tylko kilkanascie ,"mrówek",a i widząc nasze plecaki,przepuszczają nas do przodu,do okienek pograniczników ukrainskich,gdzie otrzymujemy ,karteczki do wypełnienia, nalezy w nich min.wpisac miejsce docelowe dojazdu,i noclegu.Pogranicznik byl zyczliwie zdziwiony ze ,"wsie,do paraski?",bo tak,w owej rubryce wpisalismy.(W dzembroni,noclegi u paraski).Wypełnienie karteczek,i i pozostałe formalnosci graniczne zajęły nam ok.30 min,(mozna przezyc).Razno ruszamy na postój marszrótek,jadących do lwowa.Tam okazuje się ze do odjazdu,mamy ok.30 min,rafał udaje sie do toalety,a ja do sklepu obok,po coś rozgrzewajacego,zakupuje jakis koniaczek,wracam na postój.Poczym zauważam,dziwnych młodzienców,kręcących się przy naszym plecakach,sami nie posiadali zadnego bagazu,więc dziwnie wygladali,bez,na tle innych,objuczonych torbami,"babuniek".Niestety!!!!nie chodzilo im,o plecaki!!!!Lecz o moj portfel!O święta naiwnosci!Włozyłem go do bocznej kieszeni ,bojówek,gdzie stal sie,jakże łatwym łupem,owych młodzienców!Wykorzystali tzw,"sztuczny tłok",przy wsiadaniu do marszrutki,gdy wszyscy oczekujacy sie do niej rzucili,i my rowniez.Gdy juz dostałem sie do srodka,przed oblicze,szofera,szukam goraczkowo,po wszystkich,kieszeniach portfela,który jeszcze przed paroma min,do ktorejs z nich wkładałem,lecz NIESTETY!!!NIE MAM GO!!WYPAROWAŁ!!Współpasazerowie ,stwierdzaja ze to napewno,dzieki owym ,młodziencom,ktorzy oczywiscie natychmiast odjechali w siną dal,zdaje się ze ,żółtym zyguli!Co było robic,wysiadamy z busika,robimy naradę,wracamy,czy jedziemy dalej??,ale juz tylko z połową zasobów finansowych posiadanych przez rafała,czyli 500 hrywien,i 10 baksów.Wracac szkoda,skoro jestesmy tak daleko,cóz zacisniemy pasa,spac i tak zamierzamy w namiocie,a na przejazdy starczy!!.Pakujemy sie napowrót do busika,do lwowa,szofer kasuje 20 hrywien,za dwie osoby,i jedziemy.Podróz trwa ok.dwóch godzin,po drodze patrząc na mijane domy,i ciemnosci,oswajam sie powoli ze stratą.cóz własciwie,to "selber shuld",trza było byc bardziej ostroznym,i pochowac wszystko gdzies na ciele po kieszeniach!
Po 20-tej wyłania się przed nami pięknie odrestarowany budynek dworca kolejowego we lwowie,pora wysiadac więc.........
CdN.....
Zakładki