Ten rok mnie nie rozpieszcza jeśli chodzi o wyjazdy. tyle spieprzonych planów, "weekendowych niewypałów", wakacje tyż do dupy...więc myślałem, że się ze szczęścia zesram gdy mijałem Lesko w kierunku Balowego grodu.
2-3 dni spędzone tu dają mi kopa na kolejne 2 miesiące.
Plany miałem, no ale oczywiście rzeczywistość je weryfikowała - tak więc zamiast chaszczowania, albo łażenia po połoninach rodzinne spacerki i wycieczki objazdowe po cerkiewkach.
Zamiast spacerku na Łopiennik z jakimiś babami- dużo krótszy połączony z wcześniejszym powrotem do domu - tu okazja spotkania kolejnego forumowicza przeszła koło nosa. No ale trudno. Może następnym razem:)
Pierwszego dnia uwskuteczniłem kilka spacerów do ... piwnicy, machnąłem, siekierką co by było czym palić w kominku i z radości obaliłem flaszkę.
Dnia następnego wypad na kirkut - ilekroć tam bywam,mam wrażenie, że odwiedzam to miejsce po latach - strasznie widać, że ludziska pracują.
Pogoda pikna, siedziałem tam chyba z godzinę - do sms-a.
Dwie mordy wygłodniałe ślinotoku dostawały na myśl o świeżym pieczywie i jakiejś nutelli, a trzecia gęba kawy nażłopać się chciała.
Nie chciałem ryzykować.
Popędziłem do sklepu.



- dużo krótszy połączony z wcześniejszym powrotem do domu - tu okazja spotkania kolejnego forumowicza przeszła koło nosa. No ale trudno. Może następnym razem:)
Odpowiedz z cytatem
Zakładki