Siądźcie mili w cieniu. Pod jesionami, gdzie przewiew od Chryszczatej niesie ochłodę, albo pod olchami, gdzie od Osławy szum koi jeszcze niedawny zgiełk miasta.
Wielu znajomych, którzy jeszcze nie byli ze mną w Duszatynie pyta: a co ty tam robisz?
Nic nie robię, odpowiadam. I tym nic nierobieniem wypełniam czas od rannej rosy do rozgwieżdżonego zmroku. Zanudził bym was opowiadając czego to nie robiłem, a i nie jest specjalnie ciekawe co robiłem przez następne dni. Podam więc w skrócie kilka wybranych fragmentów ilustrowanych fotkami. Część z nich była robiona telefonem, więc i jakość nie specjalna, ale dokumentują chwilę i oglądając przywołuję w pamięci obra rzeczywisty, lśniący słońcem. Prosta codzienna czynność: pójść do lasu po suchary na ognisko. To bezwzględna konieczność, bo zawsze gotujemy na ogniu. Nie wiem czemu zawsze ta prosta czynność zajmuje mi tyle czasu. No ale jak się śpieszyć, gdy las jest tak rozświetlony, a po drodze rośnie tyle różności, że i Marcin S. by się zatrzymał.
A ja mam takie wspomnienia z dzieciństwa ile razy taki imbryk udało nam się z mamą przypalić...:)
Twoje wspomnienia nabrały tempa, że mój imbryk-czajnik całkiem nie na miejscu się znalazł![]()
Oj Długi... Długi...
kilkanaście lat temu tutaj spędziłem pierwszą noc w Bieszczadach. Całą noc lał deszcz i szemrał mi w uszy strumyk a piękny świt zapowiadał ładną pogodę. Słońce wschodziło, było cicho, wszystko parowało i jakoś czułem się inaczej. Kompletnie spać mi się nie chciało. Łaziłem i wszędzie zaglądałem a zwłaszcza patrzyłem ciągle pod nogi (Bieszczady... żmije!).
Ładne miejsce! W Beskidzie Niskim mam drugie... tam jeszcze nocy nie spędziłem, ale chciałbym i tam zobaczyć świt po wyjściu z namiotu![]()
Cóż można robić w letni, upalny dzień?
Można pójść na coś dobrego do baru, pogwarzyć z przyjaciółmi, wykąpać się na głębince.
Przyjechali przyjaciele z Otmuchowa. Nastąpiła prezentacja nowego namiotu. Piękny taki, duuuży, całkiem nowy. Trzeba było pojechać do Komańczy po "coś na wieczór". Trafiliśmy akurat na dzień rynkowy. I mało nie kupiłem takiego cuda. Postawił bym na środku pola i pobierał opłaty za zdjęcia.
Następnego dnia katastrofa: ktoś wlazł w kibelku nogami na deskę i zarwał.. Szybkie śledztwo nie ustaliło sprawcy. Podejrzenie padło na ludzi, którzy pośpiesznie wyjechali rankiem. Oględziny wykazały, że część desek jest spróchniała, ale konstrukcja się jeszcze trzyma. Leszek pojechał więc do tartaku i przywiózł kilka desek. Piłę i gwoździe mieliśmy. Do południa kibelek był jak nowy. Śliczna biała deska wyposażona została dodatkowo w plastikową klapę. Mimo naszych starań by w kibelku zawsze było czysto, to zawsze jakiś .... zostawi swoje brzemię na ścieżce i przyozdobi trawy wstęgą. Do wieczora na świeżym drewnie ktoś zostawił ślady butów. I po co sprzątać. Czy w domu taki ... też staje nogami na sedes?
Jutro czeka nas dzień wycieczkowy jedziemy ...
cdn
Czytam i wspominam, opowiadam Renatce i ona też wspomina. Z tym, że ja wspominam flaki, a ona pierogi....
Pozdrawiam
bertrand236
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki