Tak sobie tylko czytam , gdzieś padło pytanie o związki antyukraińskie w Polsce (znalazły by się, ale reklamy nie zrobię), nie w tym rzecz - jak mniemam - rzecz w tym, by wreszcie pogodzić się z obcością Polaków-katolików, w sensie granic, od czasów "Kazimierzowych", na terytorium rdzennie ruskim i prawosławnym.
By może pogodzić się z klęską katolicyzmu, wyjąwszy, ups, sorry, "grekokatolików".
By może dostrzec tę "antyukraińskość" ("jak ja kocham UA" ), którą omal każdy nosi nieświadomie w sobie, w sobie samych ją dostrzec, by może przestać, raz na zawsze, myśleć o, sorry za słowo, "Kresach" jako czymś, sorry za słowo, "polskim".

Było i minęło ...