Zgadzam się, że Ukrainie należy pomagać. Im bardziej będzie osamotniona, tym bardziej będzie podatna na różne niebezpieczne wpływy, a to nie leży w naszym interesie.

Jedyne co nas różni, to nie stosunek co do oceny przeszłości, lecz raczej to, czy potrafimy z tym bagażem żyć jako sąsiedzi i nie zionąć nienawiścią.
(i nie mówię bynajmniej o wybaczeniu. Nie uznaję zbiorowego wybaczenia w imieniu narodu, wybaczyć może tylko pokrzywdzony).

Myślę podobnie z tą różnicą, że ja położę akcent na samoświadomość, czy jak kto woli szacunek do siebie, jako osoby, szacunek do narodu, którego jestem częścią, bo w ślad za tym idzie spokojne, konstruktywne działanie i zwykła ludzka lojalność, ktora jest miernikiem naszego człowieczeństwa
i wskazówką dotyczącą kieruneku drogi , którą podążamy jako jednostka i jako naród.


To określenie o wchodzącym do salonu upowcu z obeliskiem w rękach i wnerwionym gospodarzu , pokazującym mu drzwi ( zastosował Łapi w wypowiedzi) - to bardzo charakterystyczna scenka dotycząca naszych polsko-ukraińskich kontaktów.
Chcąc nie chcąc każdy z nas musi ponosić konsekwencje nierozważnych zachowań, bez względu na to, czy rzecz dotyczy salonu, czy polnego traktu i to zarówno

w polskim jak i ukraińskim wydaniu.

Więc, co będzie z tymi pomnikami ... poświęconymi przez duchownych, dedykowanymi "herosom" z organizacji OUN -UPA , rozsianych po polskiej ( oznaczonej granicami) ziemi ?