i jeszcze
Jedziemy tym razem do Turzańska. Skręcamy w prawo w stronę cerkwi. Mijamy cerkiew po lewej stronie i jedziemy droga przez Turzańsk. Jedziemy tak daleko, aż stan nawierzchni staje się taki, że karawanu szkoda. Zresztą do tego miejsca chciałem dotrzeć. Ponieważ Renatka nie chce już chodzić jest mi to na rękę. Wysiadam z karawanu i umawiam się z nią za 1,5 – 2 godziny koło cerkwi. Jabol przecież mówił, że na Suliłę warto zajrzeć. Mozolnie podchodzę drogą pod górę. Według mapy gdzieś niedaleko po prawej stronie powinienem mieć niebieski szlak, ale idę drogą. Z góry jest prześliczny widok. W dole widać Karawan, znaczy, że Renatka jeszcze stoi w miejscu, w którym się rozstaliśmy. Wchodzę do lasu. Po chwili dochodzę do wysokiego masztu. Przy maszcie tym skręcam w prawo w kierunku Wysokiego Wierchu. Po krótkiej chwili wychodzę z lasu i pięknymi łąkami mając wspaniały widok po prawej a po chwili i po lewej ręce podążam na spotkanie z Renatką. Rozglądam się za jakąś chatką. Co prawda wody tu nie ma, ale chatka mogłaby jakaś tu stać. Przy tej w Komańczy też nie ma wody…. Znalazłem zacne miejsce, w którym chatka powinna stać. Widok, jaki by z chatki się roztaczał byłby porównywalny z tym, jaki roztacza się z tej, co jest koło Mucznego. Ale chatki nie ma. Za to jest niedaleko ambona. Idę dalej. W oddali na polu zauważam chatkę? Domek/ altanę? Podchodzę bliżej. Powierzchnia tej budowli nie przekracza 4 metry kwadratowe. Kto i w jakim celu przytachał w to miejsce drzwi od Syrenki, co najwyżej 104 stanowi dużą i nierozwiązaną przeze mnie zagadkę.
bertrand236
Powoli racząc się cały czas wspaniałymi widokami schodzę w dół. Po drodze znajduję cmentarz z okresy I wojny światowej, a właściwie to, co z niego zostało, czyli krzyż. Podoba mi się, że na ogrodzeniu tego krzyża umieszczono inne mniejsze krzyże. Tak, więc jest to cmentarz ekumeniczny z krzyżami prawosławnym, greko-katolickim i rzymsko-katolickim. Droga staje się uroczo, bieszczadzko błotnista. Schodzę w kierunku cerkwi. Po drodze wstępuję na dwa odrębne cmentarze. Intrygują mnie stosunkowo nowe groby z nazwiskami pisanymi cyrylicą. Po kilku minutach jestem w Karawanie. Opowiadam Renatce wrażenia z wycieczki i tak dojeżdżamy do Polańczyka.
bertrand236
I sama cerkiew w Turzańsku
bertrand236
27 sierpień
Mam zamiar znaleźć miejsce oznaczone kropką na niektórych mapach na Otrycie. Kropkę tą pokazał mi kiedyś niejaki Jabol. :D Ponieważ szykuje mi się łażenie po krzaczorach nie mam zamiaru targać ze sobą Renatki. Niech sobie odpocznie :D . Ma tylko o wyznaczonej porze podjechac Karawanem w wyznaczone miejsce. Wsiadam w Polańczyka do autobusu PKS i jadę do Polany. Wysiadam z autobusu po prawie godzinnej jeździe i gdzie idę? Idę oczywiście do sklepu na piwo. Przy sklepie siedzi grupa miejscowych tubylców i głośno komentuje wczorajszą imprezę
. Przepijamy sobie na zdrowie i wyruszam w drogę. Wracam w kierunku Chrewtu, ale tylko kawałek. Przechodzę przez most na potoku Czarny i idę drogą szutrowa w górę. Przypominam sobie ta drogę sprzed kilku lat
. Pokonywałem ją w drugą stronę z nieletnim jeszcze wtedy Barnabą. Dziś idę sam. Barnaba jest w domu. Po drodze mijam maszt po lewej ręce. Cisza, spokój. Żadnych ludzi, żadnych samochodów :o . Po drodze zastanawiam się gdzie była kiedyś baza, która później chyba się spaliła. :( Jak szedłem z Barnabą to jeszcze była. Teraz nie ma po niej ani śladu. Dochodzę do miejsca, w którym po lewej stronie stoi okazała jak na to miejsce chatka. Jest pozakluczana i okratowana. Zaglądam przez okno. W środku bałagan. Może ta baza była tutaj… Nie pamiętam
. Za domem jest pasieka. Podchodzę bliżej i szok
. Prąd mnie pokopał
. Wrażenie okropne. Po chwili uświadamiam sobie, że jest to pastuch przeciw zwierzynie łasej na miód :D . Idę dalej. Droga doprowadza mnie do wypału. Jest on nieczynny. Ani żywej duszy. Za to koło miejsca, w którym mieszka obsługa retort burdel, jakich mało. Poszedłem w lewo. Przez bardzo rozjeżdżoną i pełną błota drogę. Po pewnym czasie wlazłem do lasu. Teraz jest to, co lubię najbardziej. Przedzieram się ostro pod górę. Las i krzaczory śliczne. W tym miejscu chyba nie stąpała dawno już stopa człowieka ani nie śmigała siekiera, czy inna piła łańcuchowa. Dziś nie rozumiem, dlaczego nie zrobiłem jakiejś fotki
. Idę dalej przez bezdroża, błoto i jakieś potoki. Po pewnym czasie słyszę jakieś głosy
. Ki czort się zastanawiam. Ostrożnie idę w kierunku głosu. Po pewnym czasie rozpoznaję głosy dzieci. Uszkom własnym nie wierzę. Skąd tutaj dzieci
Nagle wychodzę na drogę zrywkową
. Po tej drodze biegają ubłocone po pad szkraby w wieku 4-5 lat :D . Jest i opiekun. Mówi, że z tym drobiazgiem nie mógł już w domu wytrzymać. Roznosiło dzieciaki. To je zabrał i wywiózł do lasu. O chatce żadnej nie słyszał. Pożegnałem gościa i wróciłem ta błotnista drogą zrywkową do wypału.
bertrand236
Ok 70 m od tej chatki, idąc wzdłuż granicy lasu w górę (jesli myślałeś o chatce na stoku góry M.) jest studnia (przykryta). Właściciel chatki chciał nawet swego czasu podciągnąć wodę do chatki.Zamieszczone przez bertrand236
Fakt. jest. Sam widziałem, ale nie pomyślałem, że to jest studnia. Jakbym zamierzał tam nocować, to może bym się zastanowił. Jesteś nieoceniony Barszczu :D
Pozdrawiam
bertrand236
Czasu miałem dosyć :D . Postanowiłem poszukać czegoś, co jest zaznaczone na mapie. Może to być wiata, może to być chatka. Idę sobie drogą pod górę, tak jak prowadzi szlak niebieski. Dochodzę do miejsca, w którym odchodzi on od drogi w lewo kierując się na grzbiet Otrytu. Siadam na ławeczkę i popijam przyniesioną przez siebie wodę. Z Otrytu schodzi dwoje młodych ludzi. Bez słowa
przechodzą obok mnie i kierują się droga na południe. Niech sobie idą. Po dłuższej chwili zadumy w tym cichym miejscu ruszam droga w dół w stronę, w która przeszli przed chwilą nicniemówni :D turyści. Dochodzę do miejsca, w którym droga się rozdwaja. Skręcam w prawo. Idę około 20 minut. Wracam. Idę w lewo. To samo. Nic nie znajduję.
Postanawiam wracać. W końcu Renatka będzie na mnie czekać :D . Trochę smutny :( , że niczego nie znalazłem podążam tą samą drogą, która tu przyszedłem. Tego najbardziej nie lubię
. Po drodze zauważam jakieś bardzo dziwne dla mnie miejsca badawcze chyba leśników
. Dochodzę do rozwidlenia drogi na Majdanie. Tu moja cierpliwość się kończy. Skręcam w lewo. Postanawiam dojść do starej wersji szlaku niebieskiego
. Znowu dochodzę do wypału. Tym razem innego. Obok wypału jest miejsce, z którego jest piękny widok w stronę Polany
. Znowu się zasiedziałem, zwłaszcza, że nikogo nie ma w pobliżu. Cisza, las, piękny widok i ja :D . A może po prostu szukam pretekstu, żeby dać odpocząć zmęczonym już nogom…
W końcu ruszam dalej. Dochodzę do miejsca, w którym od drogi odchodzi w prawo ścieżka. To musi być tutaj pomyślałem. W rzeczy samej po chwili na drzewach zauważam stare znaki niebieskiego szlaku :D . Jestem zadowolony, że nie pobłądziłem, bo czasu już nie mam za dużo. Nagle szok
![]()
. W poprzek ścieżki biegnie płot /o ile płoty potrafią biegać/
![]()
. Jestem podłamany, bo zmęczenie nie pozwala myśleć o powrocie. Muszę iść dalej.
Podchodzę bliżej. Jest furtka w niektórych regionach kraju zwana uliczką.
Furtka ta zamknięta jest na haczyk. Wcale się nie zastanawiam. Otwieram furtkę i przechodzę. Oczywiście zamykam ją na tenże haczyk. Ścieżka coraz bardziej błotnista wyprowadza mnie z lasu. Jestem na pięknych łąkach. Ludzie i nie jestem sam. Na tych łąkach jest pełno koni. teraz rozumiem dlaczego teren jest opłotowany i zamknięty. Stoję lekko oszołomiony tym widokiem. Robię kilka fotek, które i tak skrytykujecie i idę dalej.
bertrand236
Nagle w głowie zaświtała mi przeraźliwa myśl. A może koni tych pilnuje jakiś wielki pies?
Zaraz przybiegnie i skroi mi na nowo spodnie razem z ich zawartością. :( Przyspieszam kroku. Ścieżka prowadzi piękną łąką Serednego Małego. Jest trochę uciążliwa. I nie chodzi mi o błoto. Do tego się już przyzwyczaiłem. Trzeba mocno uważać, żeby nie wdepnąć w końskie odchody.
W końcu dochodzę. Oczywiście do płotu i furtki z haczykiem
. Opuszczam tą posiadłość. Idę cały czas w dół przez las błoto , a potem znowu przez łąki. Dochodzę do potoku. Idę wzdłuż niego. W pewnym momencie drogę przecina mi nie potok ale większy ciek wodny :D . Na szczęście jest mostek. Ktos potrzebował nawierzchnię z tego mostku,
więc przejście przez niego tylko po zbrojeniach na pewnym odcinku podniosło mi trochę adrenalinę
. Szczęście, że były barierki, których można się było trzymać. Za mostkiem stał piękny dom, który był do wynajęcia turystom. Na wszelki wypadek zapisałem sobie telefon właściciela. Jeszcze chwila i jestem na małej obwodnicy. Teraz tylko krótki telefon do Renatki, która czeka na mnie w innym miejscu. :D
bertrand236
Renatka po chwili przyjeżdża po mnie :D i jedziemy w kierunku Czarnej. Przecież pod Czarną jest chatka, jest na pewno, bo ją opisywali na forum
. Muszę ją przynajmniej znaleźć
. Co tu dużo pisać. Kicha, pudło, porażka, fiasko
![]()
. Nic. Niczego tego dnia nie znalazłem
. Nie licząc spokoju, ciszy, cudownych widoków i wrażeń :D :D :D . Potrafię to docenić. Jedziemy na festyn do Czarnej. Festyn odbywał się na placu przed Delikatesami. Dla mnie koszmar
. Hałas, hałas i jeszcze raz hałas
. Jakże to inne niż wędrówka po lesie i łąkach. Nie dość, że hałas to jeszcze tłum ludzi w większości pod dobrą datą. Zjadamy z Renatką po kiełbasce popijamy czymś mokrym i spadamy stamtąd czym prędzej :D . Ponieważ nie mam wpisu do „Zakapiorskich Bieszczadów” od Łysego z Czarnej, jedziemy do niego. Myślę, że nie muszę pisać dalej. Jak pech, to pech
. Łysego nie zastaliśmy. Zaczyna padać. Po chwili leje. Jak wyjechaliśmy z Czarnej niebo się otwarło i zapłakało nad moim dzisiejszym pechem :D . Zapłakało to mało powiedziane. Z nieba lało się tak, jakby wszystkie uszczelki na górze puściły. Bałem się, czy dojedziemy do Polańczyka. Po prostu ściana wody
. Tylko raz cos takiego przedtem przeżyłem i miałem nadzieję, że nigdy się to nie powtórzy. Mała obwodnica miejscami zamieniła się w rwący potok
. Jak dojechaliśmy do Polańczyka było już po deszczu. W sanatorium odreagowałem ulewę też czymś mokrym i to z procentami….
![]()
bertrand236
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)
Zakładki