10 listopad 2014
Śpimy jak na pobyt w Bieszczadach straszliwie długo, odsypiamy trzy ostatnie noce, Ewa daje wyraźne sygnały niechęci do jakichkolwiek wędrówek, ja bym się gdzieś powłóczył. Jest jakiś kompromis, chociaż nie wiem na jak długo. Obiecuję spokojny spacerek w okolicach Hulskiego. By zbytnio nie katować auta na wyboistej drodze, parkujemy na poboczu tam gdzie odbija dróżka na Pańskie Berdo. Przebieramy buty, ruszamy dalej drogą i odbijamy z niej w lewo na drogę biegnącą wzdłuż potoku Hulski. Na bocznej drodze w lewo zaraz za mostkiem wre praca nad załadunkiem ogromnych, już ostrzyżonych z gałęzi, drzew na naczepę. Po bokach stoją samochody osobowe pilarzy, w górze słychać ich pracujące piły, słychać bieszczadzkie monstra… trwa „huczne” ogałacanie z co bardziej dorodnych drzew zbocza Magury Hulszczańskiej. My idziemy dalej, jest przepiękna słoneczna pogoda, ciepło. Mijamy wodospad na Hulskim i odchodzącą drogę w lewo na jakiś mostek, tutaj jest podobnie jak niżej tylko jest jeszcze plac drzewny z ogromnym ciągnikiem, stoi też jakiś barakowóz. Idziemy dalej, kiedy w jakiejś odległości od nas majaczą tajemnicze tablice ostrzegawcze Ewa oświadcza, że ma dość i jeśli chcę iść dalej to ona tutaj zaczeka. Dochodzę do tych tablic, to granica BPN z otwartym szlabanem i odpowiednim ostrzeżeniem (na zdjęciu), dalej już idzie droga zarośnięta trawą i widać, że prawie nie używana. To północno-wschodnie wspólne zbocze Wysokiego Berda i Smereku. Na mapie Compassu na końcu tej drogi „coś” się znajduje, co od jakiegoś czasu mnie nurtuje. Ciekawość musi poczekać. Mija nas, załadowany belami drzew, samochód ze specjalną przyczepą, strach aż być koło niego w pobliżu patrząc na ogrom załadowanych drzew. Wracamy do auta, wcześniej zmieniamy buty bo błoto, w niektórych miejscach, było potworne i często naniesione przez ciągniki. Teraz jedziemy do Zatwarnicy zobaczyć czy coś się w niej zmieniło, lokalizujemy kino na które kiedyś przyjdzie czas i wracamy do Gościńca „Pod Jaskiniami”. Coś tam zjadamy, trochę odpoczywamy. Wojtek już z rana pojechał do jednej z kilku najmniejszych i odludnych wiosek w Bieszczadach. Wieczorem robimy wypad do Cisnej na mały rekonesans po knajpach. W Siekierezadzie jest jakiś koncert, ale odpuszczamy go sobie, odpuszczamy też odczyt w DK o człowieku legendzie Bieszczad. Kiedy dzwonimy do Wojtka to okazuje się, że on właśnie z niego wychodzi, jest więc okazja na krótkie spotkanie. Jeszcze chwilkę łazimy po miasteczku i z Ewą wracamy do Nasicznego. Jutro wyjeżdżamy.
2014-11-09 13.21.12.jpg2014-11-10 11.41.53.jpg2014-11-10 11.43.20.jpg2014-11-10 12.25.24.jpgDSC00124.JPGDSC00125.jpg
Cdn...



Odpowiedz z cytatem

Zakładki